Od kilku lat bardzo popularnym wydarzeniem w Polsce jest noc muzeów. Wiele instytucji przy tej okazji oprócz mniej lub bardziej standardowych działań związanych z udostępnianiem swoich ekspozycji wzbogaca tą imprezę o wątki muzyczne. Nie inaczej było tego roku w Starachowicach, gdzie miejscowe Muzeum Przyrody i Techniki zaprosiło formację SHA.
SHA to trio powołane do życia przez trzy przepięknie śpiewające niewiasty – Hankę Wójciak, Susannę Jarą i Agatę Siemaszko. „Etatowo” akompaniuje im słowacki wirtuoz cymbałów, Miroslav Rajt, prywatnie mąż Agaty. Ale – jak to w małżeństwie – Agata i Mirek zostali niedawno szczęśliwymi, świeżo upieczonymi rodzicami, więc siłą rzeczy skupili się obecnie na pielęgnowaniu pociechy, a SHA występuje w okrojonym do duetu składzie z różnymi muzykami akompaniującymi – tego wieczoru artystkom towarzyszył na scenie wyśmienity, czujny pianista Paweł Harańczyk.
Każda z pań współtworzących SHA prowadzi własne zespoły muzyczne, realizuje różne projekty i nagrywa solowe płyty, spotykając się pod szyldem tria łączą swoje muzyczne tradycje i wrażliwości wspólnie wykonując pieśni autorskie i tradycyjne. Najciekawsze w tym wszystkim jest piękne przenikanie się kultur karpackich – Hanka Wójciak to rasowa góralka, więc w niektórych jej piosenkach, a i w zapowiedziach koncertowych nie brakuje odwołań do gwary góralskiej i podhalańskiego folku, zaś Susanna przepięknie kultywuje tradycję pieśni ukraińskiej (rodzinnej) i łemkowskiej („po mężu” ;)), zarówno sięgając po melodie zasłyszane od swoich przodków, ale i pięknie interpretując utwory Petro Murianki, wreszcie tworząc i wykonując autorskie rzeczy w pięknie brzmiącym języku ukraińskim. Nieobecna tego wieczoru Agata Siemaszko zwyczajowo doprawia tą piękną miksturę odrobiną nuty cygańskiej, ale koleżanki postarały się o odpowiedni romski akcent pomimo absencji świeżo upieczonej mamy.
Nie ukrywam, że jestem fanem każdej z pań z osobna, jak i tria, które współtworzą, nawet jeśli chwilowo jest duetem ;). Ale bez zbytniej egzaltacji przytoczę moje powiedzenie, jakim od dawna zwykłem nazywać twórczość takich śpiewaczek jak Hanka i Susanna – są kobiety, które śpiewają piosenki, i są artystki, które są śpiewaniem. W moim odczuciu obie panie zaproszone tego wieczoru do Starachowic należą do tej drugiej, nielicznej kategorii, i zarówno słuchanie tego co śpiewają, ale i obserwacja tego, jak to robią na scenie (nie tylko ze względu na ich nietuzinkową urodę) sprawiają, że każdy ich koncert powoduje u mnie maksymalną możliwą nadprodukcję hormonów szczęścia.
Tak było i tym razem, i mam nadzieję, że moja błogość wynikająca z obcowania ze śpiewaniem pań ze SHA udzieliła się choć części współuczestników imprezy, choć stosunkowo niewielka grupa mieszkańców Starachowic skorzystała z możliwości bezpłatnego obcowania z przepiękną muzyką przeplecioną mądrym słowem, a i nie wszyscy, którzy tego wieczoru wpadli do starachowickiego muzeum potrafili się odpowiednio zachować podczas koncertu… Od kilku lat w tej placówce oprócz jej działań statutowych odbywa się wiele pięknych wydarzeń muzycznych z dorocznym festiwalem Blues Pod Piecem, którego dobrymi duszami byli i są Wioletta Sobieraj i bardzo dobrze oceniany były dyrektor Paweł Kołodziejski. Mamy nadzieję, że ta tradycja zostanie podtrzymana, i dobra muzyka często będzie brzmieć w starachowickim muzeum. Zwłaszcza, że pełnienie obowiązków osoby zarządzającej placówką powierzono artyście i muzykowi, autorowi i wykonawcy pieśni autorskich, Tomaszowi Kordeuszowi – więc jest szansa, że wśród postindustrialnych budowli i skamielin z epoki lodowcowej często będzie słychać żywą muzykę.
Poniżej prezentujemy galerię zdjęć z tego kameralnego koncertu.
Tekst i zdjęcia: Sobiesław Pawlikowski