To nieprawda, że dopiero niedawno największą wylęgarnią potencjalnych gwiazd estrady, stały się otwarte konkursy telewizyjne. Na potwierdzenie tej tezy można przypomnieć początek karier choćby Olivii Newton-John, czy kilkanaście lat temu Carrie Underwood. W Polsce sięgnęliśmy po takie formaty o wiele później, ale dzięki nim także u nas poznaliśmy wielu utalentowanych młodych ludzi. Oczywiście nie każdy zwycięzca podobnych przedsięwzięć robi karierę, do tego potrzeba poza szczęściem naprawdę ciężkiej pracy, ale Dawid Podsiadło, po wygranej w „X Faktorze” przed sześciu laty, potrafił zdobyte wówczas uznanie przekuć na trwały sukces. W 2013 roku zwrócił na siebie uwagę fanów i krytyków pierwszym nagranym albumem, a „Małomiasteczkowy” to już jego trzeci krążek z własnymi utworami, śpiewanymi tym razem po polsku. Sam zainteresowany twierdził, że poprzednie pisane przez siebie teksty w ojczystym języku były beznadziejne, więc musiał chronić się za angielszczyzną. Jednak jego nowemu producentowi, Bartoszowi Dziedzicowi, udało się nakłonić wokalistę do zmiany tej decyzji. Jak się okazuje, słusznie, bo Dawid napisał naprawdę zgrabne i inteligentne, szalenie osobiste teksty. To świat widziany oczami dwudziestopięciolatka, szukającego dla siebie swego miejsca w życiu. Jakieś pierwsze większe doświadczenia ma już za sobą, ale rzeczywistość w każdej chwili gotuje mu niespodzianki, wobec których musi się opowiedzieć. Pozornie jest mocno wyluzowany, chętnie nosi maseczkę cynika, choć w głębi duszy jest wrażliwcem, sporo płacącym za możliwość bycia sobą. Zewnętrzny opis naskórkowej rzeczywistości bywa niemal sielankowy, choć prawda jest zdecydowanie bardziej brutalna. Tytułowy, najlepszy moim zdaniem utwór, jest opowieścią o spotkaniu prowincjusza z warszawskim blichtrem, o kłopotach z akceptacją wielkomiejskiej nijakości, obwieszczanej przez stołeczników w najbardziej prymitywny sposób. Z pewnością z takim widzeniem rzeczywistości Podsiadły zgadza się ogromnie dużo, nie tylko młodych ludzi. O ile poprzednie albumy można było kojarzyć z elementami indie rocka, czy nawet alternatywy, ten jest utrzymany w konwencji solidnego, różnorodnego, porządnie zaaranżowanego i wykonanego popu. To żaden przytyk. Parę melodii klei się do ucha już po jednorazowym przesłuchaniu i sądzę, że z tych dziesięciu nagranych utworów, kilka ma szanse na przebój. Oczywiście o sukcesie tego krążka decyduje w największym stopniu sam wykonawca, obdarzony niebanalnym głosem, którym już potrafi nieźle operować. Podsiadło nikogo nie udaje, jest absolutnie szczery i bezpośredni, co stanowi jego najsilniejszą broń. Tak trzymać, panie Dawidzie!
Tekst: Marcin Andrzejewski
Strona internetowa artysty: www.facebook.com/podsiadlo.dawid/
Recenzja ukazała się w numerze 12/2018 miesięcznika Muzyk.