Piętnaście lat temu w wypadku lotniczym zginął John Denver, jeden z najciekawszych autorów i wykonawców spod znaku folku z lat 70. i 80. Pisał piękne nastrojowe piosenki, chwalące codzienność, przyrodę, wodę z górskiego strumyka, zachód słońca, dom, miłość, czy przyjaźń. Proste melodie, trafiające do każdego słowa, akompaniament oparty o instrumenty akustyczne, przede wszystkim gitarę, jasny, czysty i miły głos, spotkały się natychmiast z ogromnie życzliwym przyjęciem nie tylko jego krajanów. Dla Ameryki po koszmarze Wietnamu i całego zmęczonego świata, Denver był oazą spokoju, dalekim od komercyjnego wrzasku. Głośno nawoływał do ochrony flory i fauny, charytatywnie występował dla organizacji tym właśnie się zajmującymi i stanowczo twierdził, że niezmieniony świat trzeba zachować dla wnuków. Miał zaledwie 53 lata, gdy zginął podczas pierwszego pilotowania własnego, małego samolotu, który na skutek jego błędu wbił się w skałę na brzegu oceanu. Piosenki na szczęście zostały, a artyści uprawiający różne style muzyczne postanowili przypomnieć te rzeczywiście najważniejsze, które kiedyś sprzedawały się w ogromnych nakładach. Słusznie nikt tu nie silił się na jakiekolwiek przypominanie pierwotnych interpretacji, to byłby bezsensowny i kompletnie nieartystyczny zabieg. Same piosenki nie tylko się obroniły, ale udowodniły, że są tak samo piękne i poruszające, jak kiedyś. Nadal przekonują swoja prostotą i najzwyczajniej brakiem wszystkiego, co zbędne. Każde wykonanie jest zdecydowanie inne od pozostałych, ale ten brak wspólnego mianownika w tym wypadku jest wielką zaletą. Na przykład przedstawiciele amerykańskiego psychodelicznego rocka, My Mornig Jacket, śpiewają zaskakująco „Leaving on a Jet Plane”, a „All My Memories” Kathleen Edwards wykonuje tak bardzo po swojemu, że ledwie ten doskonale znany mi utwór poznałem. To samo robi Dave Matthews z „Take Me to Tommorow”. Absolutnie po swojemu „Some Days Are Diamonds” wykonuje Amos Lee. Kilka przebojów, „Take Me Home Country Roads”, „Prisoners”, „Annie’s Song” i „Darcy Farrow” świetnie śpiewa cała grupa wokalistów. Podobnie nie zawodzą wytrawne piosenkarki, Lucinda Williams („This Old Guitar”) oraz Mary Chapin Carpenter („I Guess He’d Rather Be in Colorado”). I tak co chwila zaskakują kolejne interpretacje, praktycznie w każdej z szesnastu piosenek. Denver śpiewał je w innych czasach, z obowiązującą wtedy, słodką otoczką, a teraz pewnego rodzaju chropowatość bywa w najwyższej cenie. Tak czy owak, tym piosenkom to nie zaszkodziło, a to najważniejsze!
Tekst: Marcin Andrzejewski
Recenzja ukazała się w numerze 7/2013 miesięcznika Muzyk
zdjęcie główne: ATO Records