Znaczenie dobrego wyboru odpowiedniego instrumentu, który będzie dla nas tym pierwszym, jest o tyle istotne, że może zadecydować, czy w ogóle zwiążemy z nim naszą przyszłość. Chcemy pomóc tym wszystkim, którzy zamierzają w końcu kupić swoją pierwszą własną „basię”. Pomaga w tym redaktor prowadzący TopBass – Maciej Warda.
Pytania retoryczne…
Zanim wybierzemy się po instrument, powinniśmy odpowiedzieć sobie na dwa ważne pytania. Czy ja w ogóle mam słuch? Nie potrzeba tu oczywiście słuchu absolutnego, ale powtórzyć melodię zasłyszaną w radio, po prostu musimy umieć. Poważnie. Bez tego dalej ani rusz, zapytajcie Quincy’ego Jonesa! Drugie pytanie jest już bardziej natury technicznej: Czy mam poczucie rytmu? To właśnie rytm determinuje osadzenie riffów, atrakcyjność frazowania i to, czy kawałek „żre”. Przygotujmy się zatem na żmudne domowe ćwiczenia z metronomem, który (wbrew teorii Jeffa Berlina) powinien być przyjacielem każdego początkującego basisty!
Bas dla Ciebie
Wybór typu gitary basowej to decyzja pomiędzy basem elektrycznym, rzadziej, bezprogowym basem elektrycznym lub wyjątkowo basem akustycznym. Basówki akustyczne i elektroakustyczne są rzadziej używane ze względu na ich ograniczone brzmienie oraz nieporęczność w porównaniu z basem „solid body”. Musielibyśmy być absolutnie pewni, iż będziemy grali szanty lub tylko koncerty unplugged, tylko że ja takiego podejścia do muzyki sobie nie wyobrażam. Bas akustyczny często jest prawdziwym majstersztykiem, ale parę szczegółów sprawia, iż jest to instrument dla średnio-zaawansowanych i profesjonalnych muzyków, instrument kolejny – nie pierwszy i nie jedyny! Z kolei na bas bezprogowy pewnie „napalą się” ci, którzy zakochani są w Jaco Pastoriusie i jego grze. Ja jednak również nie polecam tego typu basówki na początek. Wiem, że ten, jedyny w swoim rodzaju „mwah sound” urzeka, ale po to Leo Fender wyprodukował w 1950 roku rewolucyjny Precision Bass, by nie trzeba było martwić się o trafianie z zamkniętymi oczami w odpowiednie dźwięki na gryfie. Dla początkujących byłoby to zbędne utrudnienie na starcie, to tak jakby pierwsze prawo jazdy robić na ciągnik siodłowy, a nie na auto osobowe… Bas elektryczny. Doszliśmy w końcu do oczywistego dla mnie wyboru. Największy wybór tych instrumentów, dziesiątki producentów, podobieństwo ich obsługi przy wielkiej różnorodności brzmień, mnóstwo opinii użytkowników, szeroki rynek wtórny, wiele szkółek i podręczników – oto kilka argumentów przemawiających za taką właśnie decyzją. Pozostaje jeszcze zdecydować się na to, czy kupimy bas czterostrunowy, pięciostrunowy (sześciostrunowy na początek szczerze odradzam) oraz układ aktywny lub pasywny. Moim zdaniem to pasywna czterostrunówka jest naturalnym wyborem na początek.
Design
Wrażenia estetyczne i wizualne, jakie wywiera gitara, są prawie tak samo ważne jak jej brzmienie. Muzykowanie musi się wiązać z koncertami, a – nie oszukujmy się – to, jak się prezentujemy na scenie z wiosłem, powinno nas obchodzić, choćbyśmy byli nie wiem jakimi indie-rockersami.
Staranność wykonania
Przypuśćmy, że gryf posiada perłowe intarsje, progi o zerowej chropowatości miękko zakończone, siodełko z tworzywa tusq lub mosiądzu, a w miejscu połączenia szyjki z korpusem widnieje pięć perfekcyjnie usytuowanych śrub oraz metalowa tabliczka z nazwą – możemy być wówczas prawie pewni, że niewidoczne „bebechy” instrumentu również są starannie zmontowane, precyzyjnie polutowane i idealnie ekranowane. Poza tym, jeśli stwierdzimy, iż potencjometry chodzą jak w masełku, czasem z „zaskokiem” w połowie skali, klucze stroją płynnie i precyzyjnie, to dopasowanie setupu wiosła do naszej osoby będzie czystą przyjemnością a nie nerwówką. Ustawiamy więc (z pomocą doświadczonego kolegi) wiosełko pod siebie: akcję strun, wysokość przetworników (są one często podpórką na kciuk prawej ręki, u praworęcznych basistów oczywiście) oraz wyjątkowo menzurę i relief gryfu, które powinny być ustawione fabrycznie bez zarzutu.
Specyfikacja
Moim zdaniem gatunki użytego do budowy gitary drewna są mniej istotne niż ich stan oraz jakość. Mam tu na myśli sytuację, gdy na przykład odpowiednio wysuszona i zabezpieczona lakierem olcha, prawidłowo wyprofilowana i sklejona (może składać się z dwóch części – to nie jest żaden problem!), jest lepszym wyborem niż wilgotny i drogi super egzotyk. Pamiętajmy zatem, że instrumenty znanych marek, takich jak Warwick, Fender czy Music Man korzystają z dobrej albo bardzo dobrej jakości drewna i mają jego spore zapasy. Diabeł tkwi także w elektronice. Nie miejsce tutaj, by analizować właściwości przetworników (częstotliwość rezonansowa) oraz gitarowych preampów (parametry oporników), ale to głównie one odpowiadają za możliwości brzmieniowe i siłę sygnału wychodzącego z basówki. W przetwornikach nie szukałbym oszczędności, bo choć jakieś „no name’y” mogą fajnie zagadać, to pewniaki typu Nordstrand, Seymour Duncan, EMG, Bartolini, DiMarzio czy MEC na pewno dadzą naszej „basi” barwy jakie znamy z tysięcy naszych ulubionych nagrań.
Brzmienie
Na początek najlepiej poznać instrumentarium naszych basowych idoli i tym właśnie się kierować. Nie bójmy się rozkręcić comba, na którym próbujemy basówkę. Grając cicho lub na słuchawkach, instrument może „zeznawać” kompletnie inaczej niż na żywca, przy rozkręconym wzmacniaczu. Ogólnie drewno o mniejszej gęstości (olcha, jesion, lipa) brzmi jasno i ciepło, a drewna cięższe, o większej gęstości (mahoń, klon, agathis) „dźwięczą” ciemniej i głębiej, wzmacniając i osłabiając odpowiednie składowe harmoniczne dźwięków. Brzmienie zależy również od techniki gry. Jeśli zamierzamy grać ostrzejsze kawałki, wybierzmy instrument gadający zadziornie i brudno. Takie brzmienia mają niektóre Warwicki, Spectory i prawie wszystkie ESP, Rickenbackery, Schectery oraz B.C. Riche. Jeśli chcemy uderzyć w muzykę funk i soul, musi to być barwa ciepła z czytelnym atakiem. Proponują taką Fendery Precision i Jazz Bass, a z tańszych całkiem porządna marka Vintage, czy równie pewna – Cort. Jeśli natomiast (przykłady można by mnożyć) uwielbiamy nowoczesny sound, to wybór padnie pewnie na Ibanezy SR, albo jakiegoś Music Mana Bongo. Na koniec prawda, którą powtarzają wszyscy wielcy: duża część brzmienia bierze się też z artykulacji, idzie po prostu z naszej łapy. Na ile więc ją wytrenujemy, na ile ukształtujemy nasz aparat, na tyle będziemy mogli później liczyć w temacie soundu. A więc do sklepów!
Sklep Muzyczny PASJA
ul. Wiktorska 7/11
02-587 Warszawa
Godziny otwarcia: poniedziałek – piątek: 11-19; sobota: 10-14.
Kontakt: tel./fax + 48 22 880 00 00
http://sklep-muzyczny.com.pl