Tegorocznym laureatem Nagrody Nobla w dziedzinie literatury został Bob Dylan. O tym, że jest brany pod uwagę jako jeden z poważnych kandydatów do literackiej Nagrody Nobla, mówiło się od lat. Jednak płynęły lata, wręczano kolejne nagrody, a Dylan wciąż pozostawał tym twórcą, który ma jedynie potencjalną szansę na tę najcenniejszą statuetkę.
Zdawaliśmy sobie sprawę, że byłby to krok bezprecedensowy w całej historii przyznawania nagród w tej dziedzinie. Wiadomo, teksty piosenek są ulotną i trudną do jednoznacznej oceny formą literacką nawet wówczas, gdy słuchacze i krytycy zaliczają je do znakomitej poezji.
Dlatego decyzję członków Akademii, ogłoszoną 13 października 2016 roku, można określić jako odważną, ale jednocześnie także w pełni usprawiedliwioną. Żyjemy bowiem w czasach kształtowanych w ogromnym stopniu przez kulturę masową, której poziom ma decydujący wpływ na wybory i postrzeganie świata przez ogromną większość jego mieszkańców. Nikomu z twórców nie tylko rockowej piosenki ta nagroda nie należała się tak, jak jemu.
Bob Dylan od samego początku był twórcą tekstów odbiegających od wszelkich stereotypów i uproszczeń, żadne „ye, ye, ye” nigdy go nie interesowało. Należy do pokolenia wojny w Wietnamie i atomowej konfrontacji mocarstw. Począwszy od Blowin In the Wind nie unikał tematów naprawdę istotnych, a przy okazji bolesnych. Zdecydowanie rzadko radosnych, o wiele częściej mrocznych rozważań na temat kondycji człowieka i współczesności. To dlatego zyskał opinię poety nie tylko swego pokolenia. Jego sposób pisania wierszy niejednoznacznych, możliwych do odczytania na różny sposób, najczęściej umykających łatwym ocenom, zyskał mu mnóstwo entuzjastów, ale i wrogów. Akademicy w uzasadnieniu nagrody stwierdzili, że należy mu się ona za „tworzenie nowych form poetyckiej ekspresji w ramach wielkiej tradycji amerykańskiej pieśni”.
Rzeczywiście Dylan uważa siebie za kontynuatora najznakomitszych piewców Ameryki codziennej i zwyczajnej, choć już od kilku dekad w miejsce folku wybrał rock. Uważa, że w ten sposób lepiej może wyrazić głos pokolenia do jakiego należy on sam, a tym bardziej jego dzieci i wnuki.
Robert Allen Zimmerman, jak się naprawdę nazywa, w maju skończył 75 lat. Twierdzi, że nareszcie czuje się twórcą dojrzałym i wie o co mu naprawdę chodzi. W żadnym wypadku nie zamierza kończyć, ani nawet ograniczać swej kariery. To świetna wiadomość. Teraz głos noblisty dotrze z całą pewnością do jeszcze szerszego grona odbiorców. Miejmy nadzieję, że pierwsza Nagroda Nobla przyznana twórcom piosenki nie będzie ostatnią, choć dziś wzbudziła nie tylko entuzjazm i zaskoczenie, ale i nieliczne na szczęście wyrazy oburzenia.,
Internet:
www.nobelprize.org
www.bobdylan.com
Grafika: konto The Nobel Prize w serwisie Twitter