Mówienie o muzyce, o ile nie dotyczy rozważań merytorycznych, wydaje się wszystkim proste. Każdy może bezkarnie coś tam powiedzieć na jej temat i wydaje mu się, że jest to bezdyskusyjnie słuszne. A czyni to bez żadnych obaw uznania go za dyletanta, bo wartości muzyki są umowne i regulowane prawem kaduka. Zresztą materia, w której powstaje jest niewidoczna i dostępna dla wszystkich za darmo. Trudno taką materię cenić.
Ocenianie muzyki wydaje się większości słuchaczy łatwe. Wystarczy, że im się ona podoba, a zyska natychmiast noty wysokie i najwyższe. Oczywiście, jeśli im się nie podoba, to znaczy, że jest beznadziejna. Bo w uszach przeciętnych odbiorców muzyka dzieli się tylko na dobrą (tę, która im się podoba) i złą (tę, która im się nie podoba).
Dzielenia muzyki, poza wspomnianą już kategoryzacją (dobra – zła), dokonuje się jeszcze inaczej, odpowiednio do osobistych emocji wywołanych w procesie słuchania. Wtedy muzyka jest albo energetyczna albo nudna. Konsekwencją takiego podziału może być nawet konstatacja, iż dzieła Jana Sebastiana Bacha przegrywają w konfrontacji z twórczością ludyczną.
Muzykę komponują profesjonaliści i amatorzy. Różnica między nimi polega głównie na ilości zakazów i nakazów, jakie uwzględniają w swoich utworach. I tu niezawodowiec kładzie na łopatki akademika. Nic go bowiem nie ogranicza i tworzy bez żadnych okowów. Jest jak wolny ptak.
Zainteresowanie muzyką spowodowane jest często ciekawością związaną z jej wykonawcą lub wykonawczynią. Zwłaszcza piosenkarki mogą przyczynić się do wysłuchania propozycji akustycznej z wielkim zainteresowaniem. Ale nawet w tym przypadku muzyka, chociaż pełni rolę drugorzędną, może jednak też wpływać na ogólne wrażenia muzyczne (i jeśli to możliwe, wzrokowe).
Wśród bardziej świadomych odbiorców muzyki mówienie o stylach muzycznych nie jest dziwactwem. Wiedzą, że są takie odmiany twórczości akustycznej, jak np. rock, jazz, gospel, reggae, blues, disco polo, hip-hop, rap, funky i piosenka literacka. Ba, niektórzy nawet słyszeli o be-bopie, shuffle, dodekafonii, punktualizmie i polifonii. Szczególnie obeznani z tematem, potrafią własnym słuchem odróżnić dzieła klasyczne od kompozycji etnicznych. Spotyka się niekiedy nawet takich muzycznych erudytów, którzy potrafią wskazać różnice między ragtimem, boogie-woogie i straight piano. Chociaż się temu wierzyć nie chce, to się naprawdę zdarza.
Style muzyczne określa się czasami jako nurty, kierunki, estetyki i konwencje muzyczne. To jest uzasadnione, zwłaszcza jeśli przed użyciem tych terminów został wywołany wcześniej odpowiedni kontekst myślowy. Jednak utożsamianie stylów muzycznych z gatunkami muzycznymi, co niestety często ma miejsce, jest już niedopuszczalne.
Style muzyczne to zbiory kompozycji, które cechują się właściwymi dla siebie: pulsacjami, akordyką i melodyką. Gatunki muzyczne to formy utworów, niezależnie w jakich stylach są wykorzystywane. Przykładowo, piosenka (jeden z gatunków wokalno-instrumentalnych) może reprezentować zarówno styl popowy, jak też country, reggae, soul, twórczość dziecięcą i wojskową. Musical (jeden z gatunków muzycznych łączących piosenką i fragmenty instrumentalne z akcją sceniczną i baletem) może być napisany w stylu np. klasycyzującym, rockowym lub eklektycznym. Oratorium (jeden z gatunków wokalno-instrumentalnych) może stanowić styl muzyki poważnej (klasycznej), np. w twórczości Tadeusza Szeligowskiego („Odys płaczący”) lub styl muzyki popularnej (nieklasycznej), np. w twórczości Piotra Rubika („Tryptyk Świętokrzyski”).
Różnica między stylami a gatunkami muzycznymi ma jeszcze inny wymiar. Zastanawiający. Otóż nurty muzyczne stale się przeobrażają, przekształcają i modyfikują. Powstają nowe kierunki lub konwencje łączące różne estetyki dźwiękowe. I co najważniejsze, proces ten, zwłaszcza w muzyce improwizowanej, nie zamiera. Stąd nasuwa się oczywisty wniosek, że przemiana stanowi istotę stylu muzycznego. Zupełnie odmienna sytuacja cechuje gatunki muzyczne. Powstałe w historycznych okresach, trwają niczym spiżowe, nienaruszalne artefakty z zamierzchłych czasów. Taka ich uroda.
Cokolwiek by mówić o muzyce, o jej wartościach artystycznych lub braku takowych, o jej pozytywnym lub negatywnym wpływie, o jej właściwościach leczniczych lub uzależniających, o jej treściach emocjonalnych lub abstrakcyjnych itd., wypada mieć jakieś argumenty merytoryczne, potwierdzające lub negujące głoszone przeświadczenia na jej temat. Bo muzyka stanowi ciągle najważniejsze źródło naszego człowieczeństwa.
Tekst: Piotr Kałużny
Artykuł ukazał się w numerze 2/2017 miesięcznika Muzyk.