W 1925 roku Sidney Shure założył firmę The Shure Radio Company. Przez osiem lat powstawały w niej części do odbiorników radiowych, jak i całe systemy radiowe, ale później właściciel postanowił o rozszerzeniu produkcji o mikrofony. W 1958 roku po raz pierwszy konstruktorzy firmy opracowali także wielce w tym czasie nowatorskie wkładki gramofonowe. Shure był jednym z pionierów osobistych systemów monitorowych, a tak świetnie opracowanych produktów szkoda było nie wykorzystać w produkcji słuchawek dousznych. Doświadczenie profesjonalne nie poszło na marne, więc słuchawki douszne, przeznaczone przecież na rynek amatorski, magazyny audio zaczęły stawiać za wzór znanym specjalistom, przyznając im miano high-endowych i dodając maksymalną ilość gwiazdek i punktów. Słuchawki nagłowne są nowością w ofercie firmy i weszły do produkcji jesienią ubiegłego roku. Obejmują cztery modele: SRH240, SRH440, SRH750DJ i SRH840. Inne oznaczenie jednej pary nie jest pomyłką, ponieważ jest to konstrukcja opracowana specjalnie pod kątem wymagań didżejów. Wszystkie słuchawki to dynamiczne, wokółuszne konstrukcje typu zamkniętego. Shure nie podaje miejsca, w którym te nauszniki powstają. Sądząc po napisie umieszczonym na kablu, wyprodukowano je w Chinach. To żadna ujma, nawet najbardziej utytułowani producenci przenoszą, w celu pomniejszenia kosztów, choćby część produkcji do Azji. Otrzymaliśmy do testów model najtańszy i najdroższy całej serii.
SRH240
Chcąc się dowiedzieć danych technicznych, zanim wyjąłem słuchawki z kartonika, zerknąłem do instrukcji obsługi. Niestety, nic się nie zmieniło: jest ona dostępna w ośmiu językach, w tym pięciu europejskich, ale po polsku nie ma nawet jednego słowa. Szkoda! Najtańsze słuchawki mają stanowić przedsmak możliwości dostępnych z użytkowaniem droższych modeli, ale wsparty renomą niezawodnego producenta o ogromnym doświadczeniu we wszystkich sprawach dotyczących audio. Ich tani, mocno plastikowy wygląd nie budzi entuzjazmu, choć wziąwszy pod uwagę cenę, jest zrozumiały. Czarne i wyjątkowo błyszczące muszle ozdobiono dużym, charakterystycznym, srebrnym logo producenta i małym oznaczeniem modelu. Kanały lewy i prawy zaznaczone są małym, ale wyraźnie wygrawerowanym napisem na muszlach. Przewody wyprowadzono z obu muszli i zakończono wtykiem jack 1/8”. Oczywiście dołączono adapter na normalny, standardowy wtyk jack 1/4”. Nakręcane połączenie jest pewne, o przypadkowym odłączeniu nie ma mowy, ale sam, wyjątkowo cienki i rachityczny przewód długości 2 metrów, przypomina co żywo kabelek dodawany zazwyczaj do najtańszych, dalekowschodnich pchełek. Muszle są wystarczająco duże, by swobodnie mieściły się w nich nawet pokaźne uszy. To ważne nie tylko ze względu na wygodę, ale i izolację od odgłosów z zewnątrz, najważniejszą cechę słuchawek zamkniętych. Obudowy przetworników wykonano z mało elastycznego tworzywa, co prawda przyjemnego w kontakcie z uchem, ale po kilkudziesięciu minutach powodującego jego pocenie. Pałąk wykonano z twardego plastiku, wyściełanego od strony głowy cieniutką warstewką gąbki, zatem i tu łatwo dostrzec poczynione oszczędności. Na szczęście słuchawki ważą zaledwie 181 gramów, co pozwala zapomnieć o ich obecności na głowie przez dłuższy czas. Zakres wzajemnego dopasowania pałąka i muszli, wyskalowany w przedziale od 1 do 10 jest odpowiedni dla każdej głowy. Trzeba przyznać, że słuchawki są zbudowane bardzo porządnie, używając terminologii samochodowej, części dobrze z sobą spasowano.
SRH240 wyposażono w neodymowe przetworniki wielkości 40 mm. To niemało, zresztą ogromna większość nawet najbardziej utytułowanych specjalistów w tej dziedzinie, nigdy nie używa większych głośniczków. Impedancja wynosi 38 omów, zatem od razu widać, że słuchawki zostały pomyślane jako uniwersalne, niezwykle przyjazne dla sprzętu przenośnego.
O ile wygląd SRH240 specjalnie nie zachwyca, ale i specjalnie nie odbiega od konstrukcji w podobnym przedziale cenowym, o tyle dźwięk przyjemnie mnie zaskoczył. Oczywiście mowy nie ma o żadnym jego wyrafinowaniu, jednak po przesłuchaniu kilkunastu płyt sądzę, że nie przynoszą swemu producentowi ujmy. Zacząć należy od dobrego tłumienia zewnętrznych odgłosów, co wbrew pozorom w słuchawkach zamkniętych nie zawsze ma miejsce, a nie najbardziej miłe w dotyku osłony przetworników stwarzają całkiem satysfakcjonującą ochronę. Konstrukcje zamknięte z natury rzeczy potęgują niskie tony. W SRH240 dominuje przede wszystkim średni bas, najniższego przydałoby się więcej. Być może zwolennicy muzyki elektronicznej tego nie potwierdzą, ale w muzyce klasycznej, zwłaszcza symfonicznej, czystej podbudowy dołu trochę mi brakowało. Wycofana góra pasma sprawia wrażenie schowanej za środek, którego jest najwięcej. W wielu nagraniach, zwłaszcza przy śpiewie i małych składach instrumentalnych, akurat taka proporcja nie przeszkadza, a nawet nie jest słyszalna. Wspomniane niedostatki nauszniki Shure’a nadrabiają niezwykłą w tej klasie dynamiką i szybkością. Jak powiadają dźwiękowcy, „chce im się grać” i mają dużo do powiedzenia. Również scena dźwiękowa sprawia miłe wrażenie swą szerokością, a nawet głębokością, słuchawki dają elementarną informację na temat usytuowania muzyków, choć w porównaniu z bardziej wyrafinowanymi konstrukcjami jej zalety bledną. W każdym razie hasło reklamowe, mówiące o tym, że SRH240 stanowią wstęp do serii nauszników referencyjnych w sporym stopniu można uznać za spełnione.
SRH 840
Bez zbędnych wstępów od razu wyjawię, że nauszniki najtańsze i najdroższe dzieli od siebie ogromnie dużo. Może to nie jest przepaść, bo wówczas SRH240 mógłbym łatwo skrzywdzić, ale z pewnością zupełnie inna klasa jakościowa. Trudno żeby było inaczej, skoro w terminologii firmy mówi się w tym wypadku o referencyjnej konstrukcji do zastosowań monitorowych, a to hasło mocno zobowiązuje. Ponad trzykrotnie wyższa cena pozwoliła na zastosowanie zdecydowanie lepszych materiałów. Czarne, eleganckie i matowe obudowy z firmowym logo dodają im powagi, a o wiele wyższa klasa tworzyw osłaniających muszle pozwala na ich znacznie lepszą elastyczność i bez porównania milszy kontakt z głową. SRH840 wykonano w taki sposób, by można je było składać do podróży, w komplecie dodano także estetyczny pokrowiec o wiele bardziej poręczny, niż kartonowe pudełko. Pomniejszeniu objętości sprzyja też całkowicie odkręcany przewód. Tym razem kabelek jest solidny, wykonany z miedzi beztlenowej, odpowiednio gruby i na znacznej części zwijany w tak zwaną sprężynę, by nie plątał się dźwiękowcom po konsolecie. Przykręca się go wyłącznie do lewej muszli w wielokrotnie już sprawdzony przez innych producentów sposób. Rozczarował mnie sposób poprowadzenia kabelka od lewego głośniczka do prawego. Tuż nad lewym nausznikiem kabelek wyprowadzono na zewnątrz, potem ukryto w pałąku, by znów wyprowadzić na zewnątrz przed zniknięciem w prawym. Po co?!
Lewą i prawą muszlę wyprofilowano na różne sposoby, przez co podniesiono wygodę ich użytkowania. Dodać należy, że są one wystarczająco duże, żeby pomieścić uszy nawet ponadwymiarowe. Komfortowe doznania zapewnia też o wiele grubsza i przyjemniejsza w zetknięciu z głową warstwa gąbki umieszczona pod pałąkiem, dodatkowo otoczona tworzywem udanie imitującym skórę. Regulacje położenia pałąka względem muszli są jeszcze większe jak u tańszego brata i nie nastręczają żadnych kłopotów, nauszniki leżą na głowie pewnie i stosunkowo wygodnie. To duże osiągnięcie, ponieważ SRH840 ważą bez przewodu 318 gramów. Na ten ciężar wpływa głównie metalowa blacha pałąka, co powodowane jest z kolei troską o trwałość całej konstrukcji. Także w tym wypadku membrana neodymowych przetworników wynosi 40 mm, a maksymalna moc wejściowa została ustalona na 1000 mW. Mimo referencyjnego charakteru, z 44 omami oporności także te słuchawki mogą znaleźć wielu chętnych klientów wśród posiadaczy odtwarzaczy osobistych.
Izolacja akustyczna SRH840 od tła dźwiękowego, jak przystało na zamknięte konstrukcje przeznaczone do studia, jest niemal idealna. Samo włożenie ich na głowę, nawet bez żadnego sygnału, przynosi pożądany skutek. Po ponad godzinie, mimo zastosowania naprawdę dobrych materiałów, także te nauszniki nakłaniają do choćby krótkiego odpoczynku, w przeciwnym razie pot może zalać nie tylko uszy. Jednak właśnie ta izolacja stwarza możliwość zaistnienia całego bogactwa niskich tonów. Uważam, że bas w SRH840 jest wyśmienity: głęboki, pełny, soczysty, ale jednocześnie nie ciągnący się, nie za długi, ani dudniący. Słuchanie kontrabasów, gitary basowej, czy organów daje dużo radości. Pozostałe podzakresy wcale nie pozostają w cieniu niskich dźwięków, słychać je wyraźnie, a kiedy trzeba, nawet zdecydowanie, choć góry jest moim zdaniem więcej, niż środka. Pięknie brzmiała Joan Baez z gitarą, ale i Frankowi Sinatrze śpiewającemu z towarzyszeniem dużej orkiestry niewiele można było zarzucić. Słuchawki okazały się tak dobre, że dały sobie doskonale radę ze „Stworzeniem świata” Haydna, czy „Symfonią No. 3” Mahlera, a to już morze trudności. Wiadomo, że konstrukcje zamknięte bardzo rzadko osiągają taką swobodną i dużą scenę dźwiękową, jak modele otwarte, ale tu osiągnięto w tym względzie naprawdę dużo. Przyznaję, SRH840 zaskoczyły mnie. Znam większość najlepszych słuchawek ostatnich kilkunastu lat, więc siłą rzeczy jestem wybredny w ich ocenie. Poza tym zawsze wolę ich wygodniejszą, otwarta odmianę. Tymczasem inżynierom Shure udało się stworzyć model, jaki w wielu wypadkach może skutecznie walczyć z bardziej utytułowaną i zasiedziałą na rynku konkurencją, w dodatku w porównaniu z nimi za śmieszne pieniądze. Reklamowy slogan firmy, „co wchodzi, to wychodzi”, wcale nie jest pustosłowiem.
Tekst: Marcin Andrzejewski
DANE TECHNICZNE
SRH840
Typ przetwornika: dynamiczny z magnesem neodymowym
Rozmiar przetwornika: 40 mm
Rodzaj konstrukcji: zamknięta
Pasmo przenoszenia: 5 Hz – 25 kHz
Czułość (1 kHz): 102 dB/mW
Impedancja (1 kHz): 44 omów
Maksymalna moc wejściowa: 1000 mW
Waga (bez kabla): 318 g
Długość przewodu: 3 m
SRH240
Typ przetwornika: dynamiczny z magnesem neodymowym
Rozmiar przetwornika: 40 mm
Rodzaj konstrukcji: zamknięta
Pasmo przenoszenia: 20 Hz – 20 kHz
Czułość (1 kHz): 107 dB/mW
Impedancja (1 kHz): 38 omów
Maksymalna moc wejściowa (1 kHz): 500 mW
Waga (bez kabla): 181 g
Długość przewodu: 2 m
Ceny: 759 PLN (SRH840), 229 PLN (SRH240)
Do testu dostarczył:
Polsound
ul. Graniczna 17
05-092 Łomianki-Dąbrowa
tel. (22) 7518487
Internet: www.polsound.pl, www.shure.com
Test ukazał się w numerze 8/2010 miesięcznika Muzyk.