• Muzyk
  • TopGuitar
  • TopBass
  • TopDrummer
NEWSLETTER
Muzyk.net
  • Newsy
    • Klawisze
    • Studio
    • Software
    • Gitara i Bas
    • Nagłośnienie
    • Mobilne
    • Perkusja
    • AudioVideo
    • Dęte
    • DJ
    • Smyczki
    • Oświetlenie
  • Wydarzenia/Muzycy
    • Wywiady
    • Sylwetki
    • Imprezy
    • Relacje
  • Testy
    TestyPokaż więcej
    Donner DC 87
    Donner DC 87 – test mikrofonu pojemnościowego
    2025-04-30
    ADAM Audio D3V
    ADAM Audio D3V – test monitorów odsłuchowych
    2025-03-29
    Novation Launchkey 61 MK4 (fot. Novation)
    Novation Launchkey 61 MK4 – test klawiatury sterującej
    2025-03-20
    Arturia KeyLab 61 mk3 (fot. Arturia)
    Arturia KeyLab 61 mk3 – test klawiatury sterującej
    2024-09-30
    ZOOM R4 MultiTrak
    ZOOM R4 MultiTrak – test rejestratora audio
    2024-05-31
  • Wideo
    WideoPokaż więcej
    Miley Cyrus „More to Lose” (mat. prasowe Sony Music Entertainment Poland)
    Miley Cyrus zaprezentowała singiel „More to Lose”
    2025-05-09
    Kali Uchis „Sincerely” (fot. Zach Apo-Tsang)
    Kali Uchis wydała album „Sincerely”
    2025-05-09
    „Thunderbolts*” (fot. Marvel Studios)
    „Thunderbolts*” – muzyka pod lupą
    2025-05-08
    Edyta Górniak „Dotyk” (fot. Pomaton EMI)
    30 lat albumu „Dotyk” Edyty Górniak
    2025-05-08
    Patrycja Markowska „Ślady” (mat. prasowe Warner Music Poland)
    Patrycja Markowska zaprezentowała utwór „Ślady”
    2025-05-08
  • Artykuły
    • Studyjna mapa Polski
    • Felietony
    • Auto dla muzyka
    • Wariacje na temat
    • Recenzje
  • Film
    • Muzyka pod lupą
    • Płyty DVD
  • Tygodnik
    TygodnikPokaż więcej
    Tygodnik 19/2025 (514)
    2025-05-06
    Tygodnik 18/2025 (513)
    2025-04-28
    Tygodnik 17/2025 (512)
    2025-04-22
    Tygodnik 16/2025 (511)
    2025-04-14
    Tygodnik 15/2025 (510)
    2025-04-08
  • Słownik
    • Terminy Gitarowe
    • Terminy Techniczne
Czytasz: Piotr Koralewski – Uwielbiam cały jazz!
Udostępnij
Szukaj
Muzyk.netMuzyk.net
Font ResizerAa
  • Newsy
  • Wydarzenia/Muzycy
  • Testy
  • Wideo
  • Artykuły
  • Film
  • Tygodnik
  • Słownik
Szukaj
  • Newsy
    • Klawisze
    • Studio
    • Software
    • Gitara i Bas
    • Nagłośnienie
    • Mobilne
    • Perkusja
    • AudioVideo
    • Dęte
    • DJ
    • Smyczki
    • Oświetlenie
  • Wydarzenia/Muzycy
    • Wywiady
    • Sylwetki
    • Imprezy
    • Relacje
  • Testy
  • Wideo
  • Artykuły
    • Studyjna mapa Polski
    • Felietony
    • Auto dla muzyka
    • Wariacje na temat
    • Recenzje
  • Film
    • Muzyka pod lupą
    • Płyty DVD
  • Tygodnik
  • Słownik
    • Terminy Gitarowe
    • Terminy Techniczne
Obserwuj nas
© 2024 Muzyk. All Rights Reserved.
Wywiady

Piotr Koralewski – Uwielbiam cały jazz!

Redakcja | Muzyk FCM
Redakcja | Muzyk FCM Opublikowano 2015-11-12
Udostępnij
Piotr Koralewski
Piotr Koralewski

Piotr Koralewski to postać znana: lekarz onkolog, wieloletni ordynator Oddziału Onkologicznego w Szpitalu im. Rydygiera w Krakowie, radioterapeuta, specjalista chemioterapii nowotworów i onkologii klinicznej, jest zarazem fotografem; od niedawna ma swoją galerię „Trzecie oko” w krakowskiej dzielnicy Kazimierz. Nas jednak interesuje najbardziej jego druga – a może pierwsza – pasja: Koralewski jest zapalonym jazzfanem, kolekcjonerem płyt, koneserem. Jego miłość do jazzu ma jeszcze jeden wymiar: nigdy nie odmówił żadnemu jazzmanowi w potrzebie. Nie szczędził wysiłków, by przywrócić chorych do zdrowia, a gdy to było niemożliwe starał się stworzyć im jak najlepsze warunki życia w chorobie i godnego odejścia.

Rozmowę z dr Koralewskim odbyłem w październiku 2013 r. w jego domu pod Krakowem. Przywitały mnie dwa koty i pies oraz nagrania Billie Holiday, którą doktor ceni szczególnie. Potem z potężnych kolumn zabrzmiała trąbka Paula Fresu.

Kiedy i w jakich okolicznościach stałeś się jazzfanem?
Piotr Koralewski: Mam taką naturę, że podoba mi się muzyka improwizowana. Nie czuję się dobrze w muzyce od początku do końca napisanej, a taki gatunek jak opera razi mnie swoją sztucznością. Jazz zawładnął mną bardzo dawno temu. Pamiętam, że pierwszą płytą jazzową jaką sobie kupiłem była rejestracja Jazz Jamboree ’70, Polskich Nagrań oczywiście, z triem Johna Surmana ze Stu Martinem i Barre Phillipsem. To było absolutne free i moi rodzice nie mogli tego słuchać (śmiech). Grałem ją więc na adapterze Mister Hit wtedy gdy rodzice byli w pracy. To były moje pierwsze kontakty z jazzem. Potem zacząłem regularnie chodzić na koncerty. Wówczas w Krakowie można było spotkać gwiazdy pierwszej wielkości jak Kwintet Stańki czy Kwartet Urbaniaka – to były wówczas genialne dwie formacje, które konkurowały ze sobą na scenie jazzowej i niektóre z tych koncertów pamiętam do dziś. Tłumy przychodziły na ich koncerty w Piwnicy pod Baranami i ciężko było się na nie dostać. Ciągle ta muzyka gdzieś brzmi w tyle mojej głowy. Ubolewam nad tym, że tylko niewiele śladów z tamtego okresu pozostało na płytach. Zwłaszcza formacji Stańki, która w tamtych czasach była zespołem światowego formatu. Chyba tylko połowa płyty z serii Poljazz zawiera fragment koncertu tego wspaniałego kwintetu. Brakuje tego, brakuje… Koncerty te dawały tyle magicznej energii, tyle ognia. Byłem po nich tak naładowany muzyką, że aż cały wewnątrz „wibrowałem”…
I wtedy, będąc już właściwie dorosłym człowiekiem postanowiłem zapisać się do podstawowej szkoły muzycznej w Krakowie na kontrabas, dlatego, że byłem już w trzeciej klasie licealnej i głupio by było startować na gitarę czy pianino. W klasie kontrabasu gdzie trzeba było mieć silne dłonie było nas trzech dorosłych facetów, a ja byłem najmłodszy. Moim kolegą w klasie był Maciek Górski, pierwszy basista zespołu Laboratorium. W klasie saksofonu uczył się Marek Stryszowski, który czasem odwiedzał Leszka, a mnie wtedy czasem udało się dmuchnąć na próbę w jego saksofon. Moim nauczycielem był na basie Witold Stryszowski, ale to chyba nie była rodzina Marka. On grał w orkiestrze radiowej. Wtedy w Krakowie były dwie orkiestry symfoniczne: radiowa i filharmoniczna. Takie dziwne czasy! Do matury zaliczyłem 5 semestrów szkoły muzycznej a potem niestety trzeba się było wziąć za naukę bo zdawałem na medycynę. A jak dostałem się na te studia oddałem kontrabas właścicielowi czyli szkole. Własnego nie miałem i już sobie nie kupiłem. Mam tylko kawałek gryfu… Mam jeszcze gitarę basową ale rzadko ją biorę do rąk. Sporadycznie grywam na gitarze akustycznej. Ostatnio dostałem gitarę od Jarka Śmietany, z dedykacją.
Tu mój gospodarz wydobył z futerału ten niezwykły prezent, nie tając wzruszenia. Oto treść dedykacji: „Piotrusiowi mojemu rodzonemu bratu z podziękowaniem za wszystko co dla mnie zrobił. Jarek Śmietana”.

Kiedy Jarek napisał Ci tę dedykację?
Piotr Koralewski: To było wtedy, kiedy już nie wstawał z łóżka… Myśmy się przyjaźnili z Jarkiem przez wiele lat. Bardzo dobrze się rozumieliśmy. Poznałem go w Piwnicy pod Baranami, przed wieloma laty a już wiele lat wcześniej byłem jego fanem. Z czasem zżyliśmy się do tego stopnia że tradycją stały się wizyty Jarka i jego rodziny u mnie w domu w wigilijne wieczory. Zazwyczaj jego żona Ania, córka Alicja i moja żona szły na pasterkę, a my z Jarkiem zostawaliśmy w domu, słuchaliśmy muzyki i gadaliśmy sącząc zazwyczaj jakiś szlachetny trunek. To były piękne i niezapomniane wieczory. Z kolei w lecie Jarek urządzał spotkania dla przyjaciół w swym domku pod Myślenicami a ja przez wiele lat miałem przyjemność być jego gościem. Oprócz tego kilka razy w roku widywaliśmy się na koncertach. Zawsze starałem się być na jego występach. Niekiedy miałem też sposobność poradzić mu po lekarsku w potrzebie.
Jarek prowadził swoje życie pełną piersią, miał dość zniszczony organizm. Był dość mocno schorowany – a jednocześnie był człowiekiem niezwykle pogodnym, uśmiechniętym, otwartym. Kolekcjonował dowcipy; niektóre pamiętam, ale ich nie opowiem, bo niecenzuralne…
Strasznie mi ciężko mówić o tym ostatnim okresie. Wszyscy bardzo przeżyliśmy jego odejście, ale zachowamy go w pamięci: takiego uśmiechniętego, żartującego i cudownie grającego na gitarze. Z naszych wspólnych przeżyć: gdy w zeszłym roku w kwietniu otwierałem moją galerię fotografii, poprosiłem Jarka, żeby dał na otwarcie solowy minirecital. Jarek z chęcią wyraził na to zgodę. Zagrał wspaniale – głownie standardy, a wśród nich „Summertime”. Wprowadził niesłychaną atmosferę do tego bardzo drogiego mi miejsca. Był w świetniej formie, ludzie byli zachwyceni. Pokazałem wtedy prace Pawła Chary, świetnego fotografa i podróżnika, o odchodzących ludach Mandżurii – bardzo ciekawą. Czarno-białe zdjęcia robione w temperaturze minus 30, minus 40 stopni.
Jarek lubił te prace i ciepło się o wystawie wypowiadał.
Piękny był ten poprzedni rok, w każdym razie dużo lepszy. Ten 2013 jest zdecydowanie zły, oprócz Jarka odeszło kilku moich przyjaciół… Chciałbym, żeby ten rok jak najszybciej się skończył.

Opowiedz coś o tych spotkaniach u Jarka w domku koło Myślenic?
Piotr Koralewski: Na te spotkania przyjeżdżali ludzie blisko z Jarkiem związani: jego nauczyciele, kompozytorzy, muzycy, z którymi nagrywał płyty przyjaciele. Głównie to było takie towarzystwo. Ania i Alicja zawsze były obecne. Zawsze było dużo jedzenia, wytrawne trunki, niezwykłe opowieści. Piękne chwile. Słuchało się muzyki do białego rana. Ciężko było stamtąd wyjść… Tych letnich niezwykłych wieczorów będzie mi bardzo brakowało.

- Advertisement -

Czy byłeś na podobnie bliskiej stopie także z innymi muzykami?
Piotr Koralewski: Tak. Przyjaźniłem się z Andrzejem Jakóbcem. Byłem wielokrotnie na jego koncertach Old Metropolitan Band w jego klubie „Kornet”, ale jeszcze przed „Kornetem” byłem kibicem OMB, można powiedzieć, że od lat młodzieńczych.
W Krakowie zawsze wiele się działo. Była Jazz Band Ball Orchestra, był Old Metropolitan Band, były Dżamble. Na Dżamble chodziłem niemal codziennie, gdy grały w klubach studenckich na „miasteczku” [popularna nazwa zespołu domów studenckich w Krakowie – KB]. Jednak OMB był mi zespołem szczególnie bliskim i w jakimś momencie zbliżyłem się do Andrzeja, bywałem u niego w domu, a Andrzej bywał też moim gościem. Przegadaliśmy wiele godzin. Jego odejście było dla mnie dużym ciosem. Od tamtego czasu byłem może tylko ze dwa razy na koncercie OMB. Ja bardzo lubię tych wszystkich chłopaków, ale OMB bez Andrzeja to już nie jest ten sam zespół.
Przyjaźniłem się także z Andrzejem Cudzichem, który zresztą był moim pacjentem. Mimo ogromnej walki też odszedł. Z racji tego, że z kilkoma muzykami miałem do czynienia jako lekarz rozpoznają mnie, z wieloma jestem po imieniu, witamy się na koncertach. Mam nadzieję, że już się nigdy taka sytuacja nie zdarzy jak z Andrzejem czy z Jarkiem.

Obok jazzu fotografia jest Twoją wielką pasją.
Piotr Koralewski: Tak, fotografuję od lat, miałem kilka wystaw autorskich, wystawiałem też na wystawach zbiorowych. W mojej galerii raczej nie przewiduję własnej wystawy, to chyba byłoby niestosowne.

Kiedyś powiedziałeś mi, że lubisz fotografować cmentarze… Dlaczego właśnie taki temat? Masz stale do czynienia z zagrożeniem czyjegoś życia, a często – ze śmiercią. Wydawałoby się, że w czasie wolnym starałbyś się raczej zapomnieć o smutnych sprawach?
Piotr Koralewski: To rzeczywiście trochę dziwne, bo… ja lubię cmentarze. Natomiast nie chodzę na pogrzeby. Onkolodzy nie chodzą na pogrzeby – to jest taka swego rodzaju autoterapia, żeby nie zwariować. Natomiast lubię atmosferę cmentarzy zwłaszcza poza początkiem listopada, a szczególnie lubię nekropolie stare i zapomniane. Mam też przyjaciela Jurka Madeja z którym lubimy je fotografować. Dlaczego lubię cmentarze? Nie wiem. Nie potrafię tego jakoś racjonalnie uzasadnić. Tak już jest: są tematy, które lubisz i takie od których trzymasz się z daleka.

Znasz utwór tradycyjny „Hallo Central! Give Me Doctor Jazz!”?
Piotr Koralewski: Oczywiście. A najczęściej słuchałem go w wykonaniu grupy węgierskiej Benkó Dixieland Band, której płytę z tym właśnie utworem kupiłem sobie gdy byłem w drugiej klasie licealnej. Uwielbiałem tę płytę, zdarłem ją do niemożliwości. Wyobraź sobie, że w tym roku Witek Wnuk zaprosił za swój Letni Festiwal w Krakowie Benkó Dixieland Band. Oczywiście wybrałem się na ten koncert i byłem zdumiony, bo ich lider klarnecista Szandor Benkó, gra nadal i jest w świetnej formie. Z tamtego pierwszego składu pozostał jeszcze pianista. Wszyscy w zespole są znakomici. Gdy byłem w Budapeszcie szukałem ich płyt, ale nie znalazłem. Spotkanie człowieka, którego frazy towarzyszyły mi właściwie od dzieciństwa po tylu latach było dla mnie dużym przeżyciem. Niestety „Doktora Jazz” nie zagrali… Ale za to zagrali „Saint James Infirmary”, utwór o szpitalu, jak wiesz. Bluesa tego uwielbiał też Andrzej Jakubiec – nazywał go bluesem świętego Jakubca. Tak jakoś drogi jazzu, bluesa i medycyny czasami się krzyżują.

No właśnie. Z niedoszłego kontrabasisty stałeś się lekarzem, specjalizującym się w onkologii. Powiem truizm, ale jest to specyficzna i bardzo trudna specjalność. Dlaczego ją wybrałeś?
Piotr Koralewski: Onkologia zainteresowała mnie dość wcześnie. Miałem takie wydarzenie w rodzinie: zmarła na nowotwór bliska mi osoba i wtedy miałem taką wielką energię i marzenia, żeby problem leczenia raka rozwiązać. Ot, młodzieńcze mrzonki… Jeszcze będąc studentem AM chodziłem do Instytutu Onkologii, przez 4 lata. Założyliśmy tam koło naukowe, którego byłem szefem. Dziś mogę powiedzieć, że onkologia bardzo długo mi w życiu towarzyszy, bo już chyba 35 lat, i tak jak na początku mojej kariery zawodowej wydawało mi się, że wszystkie problemy są do rozwiązania i że podążanie wybraną przeze mnie drogą ma wielki sens, że mogę wszystkim pomóc… Dzisiaj po latach to jest dla mnie ciężar coraz większy i czasami jest trudny do utrzymania.

- Advertisement -

Można powiedzieć, że Twoja galeria jest swego rodzaju odskocznią?
Piotr Koralewski: Niewątpliwie tak. Na początku nie zdawałem sobie z tego sprawy, ale patrząc z pewnego dystansu widzę, że ona jest pewnego typu ucieczką od tych problemów, przed którymi staję, a które często są nie do rozwiązania. Na to składa się wiele spraw trudnych do zrozumienia dla ludzi, którzy nie są lekarzami. Spróbuję to jednak jakoś przybliżyć. Gdy zaczynałem pracować, to były normalne relacje l e k a r z i p a c j e n t. A dzisiaj zdrowie jest t o w a r e m, lekarz jest ś w i a d c z e n i o d a w c ą, a pacjent jest ś w i a d c z e n i o b i o r c ą. I cały ten układ Narodowego Funduszu Zdrowia, w który jesteśmy wszyscy wprzęgnięci jest całkowicie chory. To ma niewiele wspólnego z tą medycyną, do jakiej ja byłem przyzwyczajony, do tej medycyny, dla której kończyłem studia. To jest garb, który mnie totalnie przygniata. Te wszystkie absurdalne tabelki…

Z historii polskiego jazzu wiemy, że kiedy doktor laryngolog Krzysztof Trzciński postanowił porzucić wyuczony zawód i swoją salę chorych, aby jako Komeda oddać siebie na wyłączność muzyce jazzowej, nie była to decyzja łatwa. Pytanie do Ciebie: czy odczuwasz czasami chęć przeprowadzenia w swym życiu totalnej rewolucji i porzucenia zawodu lekarza?
Piotr Koralewski: Nie sądzę by mnie było stać na totalną rewolucję w moim wieku, a mam 57 lat. Zrobiłem trzy specjalizacje: radioterapię, chemioterapię nowotworów i onkologię kliniczną. Potem zrobiłem doktorat na temat niekorzystnych działań cisplatyny – jednego z najczęściej stosowanych leków przeciwnowotworowych. Mam dużo publikacji. Od 19 lat jestem ordynatorem Oddziału Onkologicznego. Właściwie jestem spełniony zawodowo i myślę, że moja misja pomalutku dobiega końca. Nie mam ochoty na robienie rewolucji, ale być może na jakieś takie łagodne lądowanie w świecie, który nie jest tak trudny, gdzie nie ma naokoło śmierci, gdzie człowiek ma piękne obrazy i piękną muzykę wokół siebie i może z ludźmi rozmawiać i cieszyć się tym, że ktoś przychodzi do niego, nie za interesem, ale żeby zobaczyć piękną fotografię. O takiej zmianie rzeczywiście myślę.

Wracając do tematu „jazz i onkologia”. Wielkie spustoszenie uczynił rak w środowisku jazzowym. Wskutek choroby rakowej odeszli Marian Komar, Marek Bliziński, Sławomir Kulpowicz, Bogdan Styczyński, Andrzej Cudzich, Ryszard Zawistowski, Jarek Śmietana…
Oprócz muzyków mam na myśli także ludzi blisko z naszym jazzem związanych: Kazimierz Czyż, Andrzej Jaroszewski, Marek Cabanowski, Jan Mazur. Czy nie można powiedzieć, że rak stał się dziś jakby chorobą zawodową jazzmanów?
Piotr Koralewski: Nie sądzę. Muzycy chorują tak samo, jak wszyscy inni ludzie. Jazzmani ciężko pracują i nie zawsze prowadzą zdrowy tryb życia więc być może w takim sensie są grupą bardziej narażoną. Ale nie przypuszczam, żeby dało się to w jakiś epidemiologiczny sposób udowodnić. Natomiast myślę, że – podobnie jak lekarze – muzycy są trudnymi pacjentami, bo są obdarzeni dużą wrażliwością. Jak wszyscy artyści. Ta wrażliwość czyni ich podatnymi na lęki, na stresy.

Wróćmy do muzyki. Czy nadal chodzisz na koncerty jazzowe?
Piotr Koralewski: Właśnie wczoraj byłem na kwintecie Kenny’ego Garretta. Cudowna muzyka, ale niestety fatalna akustyka! Jak można organizować koncert takiego wspaniałego zespołu w sali gimnastycznej! Na szczęście zespół Garretta dostosował program do tych fatalnych warunków i po dwóch czy trzech pierwszych utworach zaczęli grać spokojniej, czego dało się w końcu słuchać. W lecie byłem na kilku bardzo dobrych koncertach w ramach Letniego Festiwalu: na Branfordzie Marsalisie, na Alu Jarreau. Jeden z koncertów z ostatnich lat szczególnie utkwił mi w pamięci: to był koncert Woody’ego Allena. Dla mnie wielka niespodzianka! Ja uwielbiam Allena jako reżysera i wiedziałem, że on gra [na klarnecie], widziałem film dokumentalny z jego koncertu. Ale to co usłyszałem w Warszawie było dla mnie zaskoczeniem, ponieważ ten facet ma technikę, ma feeling i świetnie czuje się w bluesie. I ma przepiękny ton. Myślałem, że to będzie tylko taka ciekawostka, a tymczasem było to dla mnie duże przeżycie muzyczne.
Dzięki onkologii mogłem być dwukrotnie w Nowym Orleanie jako uczestnik wielkich kongresów onkologicznych. Wieczorami chodziłem do Preservation Hall, włóczyłem się po Bourbon Street – to były piękne chwile.

Niezbyt dawno temu powiedziałeś mi, że w jazzie mamy kolejny kryzys. Czy podtrzymujesz tę opinię?
Piotr Koralewski: Nadal uważam, że najlepsze czasy się skończyły. Ja jestem trochę tak jak Jarek z epoki analogowej. W momencie gdy się zaczęła taka totalna cyfryzacja, to na początku było jeszcze nieźle, bo jakby siłą rozpędu muzycy wydawali płyty i co roku powstawało wiele bardzo ciekawych nowych propozycji. Teraz poza kilkoma gwiazdami pierwszej wielkości jak Branford i Wynton Marsalisowie, Diana Krall, Cassandra Wilson, Wayne Shorter, Herbie Hancock scena jazzowa jest pustawa… Bo cały czas obracamy się w kręgu dziesięciu nazwisk, które od wielu wielu lat funkcjonują na scenie; muzyków których wylansował Miles czy Art Blakey. Natomiast mało jest nowych, świeżych nazwisk. Mówię o rynku amerykańskim, bo sytuacja dużo lepsza jest w Europie, zwłaszcza w krajach skandynawskich i we Włoszech. W Polsce też pojawiają się ciekawe nazwiska.
Przy okazji wyjazdów do Stanów na kongresy onkologiczne zawsze odwiedzam sklepy z płytami i widzę, że duże magazyny z płytami się zwijają, zostają tylko małe sklepiki, gdzie miejsce na jazz jest coraz bardziej ograniczane, a popularna i właściwie masowa jest produkcja muzyki latynoskiej, rapu, różnych rzeczy bardzo elektronicznych i cyfrowych, których ja nie rozumiem w ogóle.

Wspomniałeś o „najlepszych czasach”. Jaki okres masz na myśli?
Piotr Koralewski: Lata 70. Wtedy ukazywało się mnóstwo płyt wytwórni Blue Note. Dziś za grosze można kupić Jimmy Smitha, Hanka Mobleya, Wayne’a Shortera, Dextera Gordona, Kenny’ego Burrella… Fantastyczni muzycy! To było jak erupcja wulkanu: w krótkim okresie czasu tyle gwiazd, tyle fantastycznej muzyki! A dziś? Można powiedzieć, że ukazuje się jedna, dwie, może pięć płyt rocznie, które są godne uwagi, i żadnych nazwisk, wokół których ogniskowała by się moja uwaga. Chociaż nie: ostatnio zwróciłem uwagę na jedną nową twarz: Gregory Porter, bardzo oryginalny wokalista, choć śpiewa w klasyczny sposób. Ale to co się dzieje świeżego, to się dzieje dziś nie w USA, lecz w Europie, z tym, że to jest jazz bardziej wyrafinowany, chłodniejszy. Może nawet ciekawszy pod względem intelektualnym od jazzu z lat 70., ale mimo wszystko jest tego strasznie mało. Jazz stał się muzyką niszową.
Wspomniałem wcześniej, jak w latach mojej młodości na koncerty Stańki czy Urbaniaka waliły tłumy. Parę lat temu w maju mieliśmy w Krakowie koncert Ornette’a Colemana, w sali Manghi, która nie jest wcale wielką halą koncertową. I co? Były wolne miejsca… W tym roku na Branfordzie Marsalisie w kinie „Kijów” też były wolne miejsca. Na Trio Brada Mehldaua w kinie „Kijów” – wolne miejsca… No to o czym to świadczy?

Jaki gatunek jazzu szczególnie Cię interesuje?
Piotr Koralewski: Uwielbia cały jazz! Tradycyjny? Jak najbardziej! Klasyka? Oczywiście. Miałem to szczęście, że byłem na koncercie Elli Fitzgerald, że widziałem Milesa Davisa, Sun Ra, Keitha Jarretta… W moim życiu jazz dał mi wiele pięknych chwil. Staram się obserwować co się dzieje, by nie tracić kontaktu. Słucham też muzyki całkowicie free, podoba mi się ta muzyka, chodzę na koncerty festiwalu Marka Winiarskiego w klubie „Alchemia”. To jest też dla mnie coś takiego, co mi ładuje akumulatory, aczkolwiek tej muzyki lubię słuchać tylko na koncertach. Płyt z free jazzem, które oddają atmosferę koncertu, niestety nie ma zbyt wiele. Dlatego chętniej wracam jazzu klasycznego. Praktycznie stale w moim domu coś gra…

Rozmawiał: Krystian Brodacki

Artykuł ukazał się w numerze 11/2015 miesięcznika Muzyk.

TAGI: medycyna, Piotr Koralewski, wywiad
Udostępnij ten artykuł
Facebook Twitter Whatsapp Whatsapp LinkedIn Email Drukuj
Udostępnij
Poprzedni artykuł Jak zmieniają się wartości muzyki w zależności od naszych upodobań
Następny artykuł Cadac Prezentacja cyfrowych konsolet Cadac
Leave a comment

Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Najnowsze artykuły

Ella Langley (fot. YouTube / Ella Langley)
Wydarzenia/Muzycy

Ella Langley i Lainey Wilson triumfują na ACM Awards 2025

Redakcja | Muzyk FCM 2025-05-09
Miley Cyrus „More to Lose” (mat. prasowe Sony Music Entertainment Poland)
wideoWydarzenia/Muzycy

Miley Cyrus zaprezentowała singiel „More to Lose”

Redakcja | Muzyk FCM 2025-05-09
Yamaha FGDP-50 (fot. Yamaha)
NewsyPerkusja

FGDP-50 i FGDP-30 firmy Yamaha z nagrodą za wzornictwo

Redakcja | Muzyk FCM 2025-05-09
Kali Uchis „Sincerely” (fot. Zach Apo-Tsang)
wideoWydarzenia/Muzycy

Kali Uchis wydała album „Sincerely”

Redakcja | Muzyk FCM 2025-05-09
sE Electronics sE7 sideFire (fot. sE Electronics)
NagłośnienieNewsyStudio

sE7 sideFire – nowy mikrofon pojemnościowy firmy sE Electronics

Redakcja | Muzyk FCM 2025-05-09
„Thunderbolts*” (fot. Marvel Studios)
FilmMuzyka pod lupąwideo

„Thunderbolts*” – muzyka pod lupą

Grzegorz Bartczak | Muzyk FCM 2025-05-08
Novation Launch Control XL [MK3] (fot. Novation)
KlawiszeNewsyStudio

Nowa wersja kontrolera Launch Control XL firmy Novation

Redakcja | Muzyk FCM 2025-05-08

Może Ci się również spodobać

kilka czułości (fot. kilka czułości)
Wywiady

kilka czułości – wywiad z cyklu „Bez Mamony”

Moją rozmówczynią jest dzisiaj Anna Kamińska – założycielka indie-folkowego…

2025-04-30
Krzysztof Zalewski, fot. Marcin Kempski
Wywiady

„Rocketman wywalił mnie na plecy” – Krzysztof Zalewski porównuje filmy o Eltonie Johnie i Queen

W wywiadzie, który ukazał się kiedyś w portalu Muzyk,…

2025-01-02
Gootovsky
Wywiady

Gootovsky – wywiad z cyklu „Bez Mamony”

W cyklu „Bez Mamony” gości dziś Gootovsky, czyli Dariusz…

2024-12-16
Tomek KONFI Konfederak i Piotr MIKI Mikołajczak LISHA & THE MEN (zdjęcie promocyjne / fot. Kajus)
Wywiady

LISHA & THE MEN – Tomek KONFI Konfederak i Piotr MIKI Mikołajczak o nowym zespole i nie tylko

LISHA & THE MEN to nowy zespół złożony z…

2024-03-30
Muzyk
Muzyk.net

MUZYK jest jedynym magazynem branży sprzętu muzycznego w Polsce o tak szerokiej rozpiętości merytorycznej i docieralności do użytkowników instrumentów muzycznych, sprzętu muzycznego i studyjnego.Ukazuje się od stycznia 1993 roku najpierw jako miesięcznik drukowany i portal internetowy, a od 2020 roku jako tygodnik Online i portal internetowy.Na łamach MUZYKA zamieszczane są treści przeznaczone zarówno dla początkujących, jak i zaawansowanych użytkowników sprzętu muzycznego, a także informacje dotyczące artystów, płyt i wydarzeń muzycznych. Przekłada się to na wysokie statystyki. Portal Muzyk.net zanotował średnio w 2022 roku prawie milion odsłon miesięcznie.

Odwiedź

3.9kZalajkuj
1.9kObserwuj
1kObserwuj
183Subskrybuj
377Obserwuj

Serwisy

  • Klawisze
  • Studio
  • Software
  • Gitara i Bas
  • Nagłośnienie
  • Mobilne
  • Perkusja
  • AudioVideo
  • Dęte
  • DJ
  • Smyczki
  • Oświetlenie

Na skróty

  • Newsy
  • Wydarzenia/Muzycy
  • wideo
  • Klawisze
  • Imprezy
  • Studio
  • Software
  • Testy
  • Gitara i Bas
  • Nagłośnienie
  • Yamaha
  • Relacje
  • Sennheiser
  • Artykuły
  • Recenzje
  • Arturia
  • Płyty CD
  • Casio
  • Mobilne
  • Zoom
  • Steinberg
  • Perkusja
  • Novation
  • Tygodnik
  • Film
  • AudioVideo
  • Focusrite
  • Neumann
  • iOS
  • Roland
  • nowa płyta
  • Felietony
  • O nas
  • Reklama
  • Regulamin
  • Polityka prywatności
  • Kontakt
  • Praca
Czytasz: Piotr Koralewski – Uwielbiam cały jazz!
Udostępnij

ZASTRZEŻENIE: dokładamy wszelkich starań, aby zachować wiarygodne dane dotyczące wszystkich prezentowanych informacji. Dane te są jednak dostarczane bez gwarancji. Użytkownicy powinni zawsze sprawdzać oficjalne strony internetowe, aby uzyskać aktualne warunki i szczegóły.

Copyright (C) Muzyk 2024
Welcome Back!

Sign in to your account

Lost your password?