Od kiedy pamiętam, Joan Baez uchodziła za ikonę amerykańskiego folku. Stawiano ją zawsze tuż obok Pete’a Seegera, a teraz, gdy wielkiego mistrza zabrakło, zdaniem wielu krytyków zajęła jego miejsce. Właściwie interesuje ją nie tylko folk, ale też ogólnie rozumiana piosenka literacka, jak i rock, czasem nawet country. Być może z naszego polskiego punktu widzenia tego nie widać, ale Baez nigdy nie straciła popularności, jaka stała się jej udziałem już z początkiem lat sześćdziesiątych. Wiele koncertuje, bywa także w Europie, choć rzeczywiście na listach przebojów raczej trudno ją odnaleźć. W styczniu Joan Baez świętowała swoje 75. urodziny w prześwietnym towarzystwie znakomitych koleżanek i kolegów. Podwójny album, z dołączoną jeszcze płytą DVD, jest drobnym wycinkiem kilkugodzinnej uroczystości. Wszystko miało miejsce w Beacon Theater, jednej z reprezentacyjnych muzycznych sal nowojorskich. Cóż za zbieg okoliczności, właśnie tam przed laty widziałem jej recital! Czuję się zwolnionym od opisywania przeszło półwiecznej kariery Joan, w każdym razie na urodzinowej fecie śpiewała piosenki z różnych okresów działalności, a na albumie znalazło się 21 starannie wybranych pozycji. Śpiewających gości było co niemiara, w dodatku nie tylko wspaniałych, ale również bardzo różnych. Jackson Brown, David Bromberg, Mary Chapin Carpenter, David Crosby, Judy Collins, Emmylou Harris, The Indigo Girls, Paul Simon, Mavis Staples, Richard Thompson, Nano Stern… Bez trudu każda z tych gwiazd sama zapełnia wielkie sale, a wzięte razem wywoływały ogromny aplauz widzów. W repertuarze wieczoru praktycznie nie zdarzały się nowe pozycje, nie były one zresztą potrzebne. Całość tworzyły ad hoc podejmowane duety, a nawet tercety, zdarzały się nawet większe składy w refrenach, gdy goście wpadali po prostu na scenę. Wszystko to brzmiało niezwykle świeżo i o żadnym skostnieniu wykonań nie ma mowy. Trzeba koniecznie dodać, że na próby utytułowane towarzystwo nie znalazło specjalnie czasu, więc wielu wykonawców czytało teksty utworów z telepromptera. Zdarzało się jednak, że bywał on z różnych powodów technicznych zasłaniany i w tych momentach gwiazdy albo milczały, albo nuciły jakieś monosylaby… Widzowie szybko zorientowali się w sytuacji, ale nikomu to nie przeszkadzało, przeciwnie, nagrania na płycie nabrały dodatkowego smaczku. Sama gwiazda wieczoru jest nadal w bardzo dobrej formie wokalnej i fizycznej. Jak zwykle niezwykle elegancka, mimo siwych włosów i przeżytych lat, Joan Baez to w dalszym ciągu atrakcyjna dama. Oczywiście niegdyś jej fenomenalne górne tony teraz straciły dźwięczność, stając się mało obecne, za to środek skali głosu pozostał w dalszym ciągu znakomity. „Wszyscy tobie wiele zawdzięczamy”, wyznaje w pewnej chwili Paul Simon. Ma rację! My, jej słuchacze również!
Tekst: Marcin Andrzejewski
Strona internetowa artystki: www.joanbaez.com
Recenzja ukazała się w numerze 9/2016 miesięcznika Muzyk.