Niedawno, po skończeniu próby duetu wokalno-fortepianowego, moja muzyczna partnerka zadała mi w pewnym momencie pytanie, czy wiem, jakich trzeba użyć środków, by odbiorcę kompozycji dźwiękowej wprowadzić w określony nastrój emocjonalny. Ta kwestia, pozornie prosta dla wyedukowanego aranżera i instrumentalisty, wprowadziła mnie jednak w zakłopotanie. Pamiętam, że wymigałem się wtedy kilkoma truizmami dotyczącymi ogólnego klimatu muzyki, jej ekspresji oraz przesłania, ale i tak wygłaszając je wiedziałem, iż w gruncie rzeczy unikam konkretnych, merytorycznie zasadnych stwierdzeń. Postanowiłem wówczas wrócić do tematu i spróbować w pełni obiektywnie określić czynniki, które wywołują takie, a nie inne stany emocjonalne człowieka podczas słuchania utworu muzycznego.
W celu formułowania jakichkolwiek refleksji o muzyce, należy – a jestem o tym obowiązku przeświadczony – odróżniać realia akustyczne stanowiące jej status, od pozostałych, negujących ją. A okazuje się, że nie jest tak łatwo, w sposób nie budzący żadnych wątpliwości, określić zjawisk akustycznych tworzących właśnie muzykę. Wiemy z doświadczenia, iż nawet to, co dla wielu ludzi już ją stanowi, u innych budzi jeszcze wątpliwości jej zaistnienia, a niekiedy wręcz temu zaprzecza. Przykładowo, trele miłosne słowika ornitolog odbiera przede wszystkim jako informację o okresie jego godów, gdy tym czasem wrażliwy pastuszek może traktować owe zawołania tak samo jak najpiękniejsze ze znanych mu melodii. Oczywiście, ów żartobliwy ton nie zmienia faktu, że istnieją rzeczywiste kontrowersje w traktowaniu tych samych zjawisk akustycznych. Mnie najbardziej przekonuje definicja muzyki wskazująca na estetyczne pojmowanie fal dźwiękowych, w odróżnieniu od ich przekazu czysto informacyjnego (nagrany stukot maszyn w hali fabrycznej dla jednego będzie tylko wiadomością o typie urządzeń i przeznaczeniu produkcji zakładu, a dla drugiego – być może także wspaniałym utworem techno o piekielnej sile ekspresji). Tak więc, muzykę mogą stanowić wszelkie zjawiska akustyczne z chwilą, gdy tylko osoba słuchająca będzie je odbierać w kategoriach piękna.
Wszelkie podmioty sztuki, a dzieła muzyczne są ich najdoskonalszym wyrazem, wywołują w człowieku emocje. Są one następstwem określonych wrażeń estetycznych oraz treści, form i środków ekspresji użytych do ich zaistnienia. Jak wiadomo, innymi technikami posługują się w tym celu autorzy kompozycji słownych, innymi sztuk plastycznych, a jeszcze innymi utworów akustycznych. Tym niemniej, ich zadaniem jest najczęściej wzbudzenie określonych uczuć w odbiorcach. Najtrudniej uzyskać owe skonkretyzowane stany psychiczne w słuchaczach sztuk dźwiękowych. Głównym powodem tego stanu rzeczy jest pełna abstrakcja języka muzycznego. Jego mowa nie zawiera bowiem treści werbalnych, a symbolika zapisu nie uwzględnia egzystencjalnych odniesień. Ale przecież wiemy też, że ów język wyzwala w nas radość i smutek, ukojenie i niepokój, przychylność i agresję, a także ufność i złość. Bywa ostoją w trudnych chwilach i stanowi zawsze jeden z najważniejszych pokarmów naszego jestestwa.
Muzyka, pomimo swej abstrakcyjnej natury, może wzbudzać konkretne stany emocjonalne. Co jest zatem powodem istnienia tego paradoksu? Jeśli uda mi się wyjaśnić ową – być może pozorną – sprzeczność, to będzie to zarazem wyjaśnieniem kwestii postawionej w tytule tego felietonu. Wyżej wspomniałem już, że w każdej ze sztuk istnieją specyficzne dla niej środki, którymi posługują się twórcy w zamiarze uzyskania określonych wrażeń. W literaturze będą to zapisane zdania, w malarstwie, rzeźbie i grafice będą to odniesienia do otaczającego nas świata, a w muzyce skojarzenia i alegorie rzeczywistości. Jakie one będą się pojawiać zależy w dużym stopniu od wykorzystanego instrumentarium, od konstrukcji struktur rytmicznych i harmonicznych, od wyrazu i trybów użytych skal dźwiękowych (lub ich braku), od gęstości materii dźwiękowej, od dynamiki i tempa utworu i od narzucenia historycznych oraz kulturowych odniesień. I tak, instrumentarium ustala barwę i nośność muzyki, a więc wpływa na ogólne wrażenie nastroju kompozycji (np. sonorystyka pastelowa uspokaja, mroczna niepokoi, a groteskowa intryguje) i jej konotacje programowe (np. kwintet smyczkowy łagodzi narrację, werble i kotły podkreślają dramatyzm wypowiedzi, a organy mechaniczne sugerują dostojność i monumentalizm treści dźwiękowej). Struktury rytmiczne i akordowe decydują o stylu utworu, czyli o jego najważniejszych cechach. Te z kolei wpływają na ogólną ekspresję muzyki (np. blues i soul inspirują emocje archetypiczne, chillout wywołuje uczucia zdystansowane, a klasyka narzuca obiektywizm odbioru). Wyraz i tryb skal dźwiękowych sugerują stylistyczne, etniczne i estetyczne odwołania kompozycji. (np. skala moll harmoniczna wywołuje skojarzenia orientalne, a lidyjska, górskie; tryb durowy określa nastroje pozytywne, a molowy, pesymistyczne). Gęstość materii dźwiękowej decyduje o wielkości przestrzeni muzycznej (np. natłok zjawisk akustycznych przytłacza, a ich niewielka ilość uwzniośla). Dynamika i tempo utworu wyznaczają siłę przekazu utworów (np. fortissimo jest agresywne, a pianissimo, delikatne; fast niepokoi, a medium uspokaja). Kontekst historyczny i kulturowy ma ogromny wpływ na psychologiczny aspekt odbioru muzyki (np. formy średniowieczne przywołują uczucia związane z wiarą, a standardy jazzowe, nastroje kojarzone z atmosferą klubową).
Tekst: Piotr Kałużny
Artykuł ukazał się w numerze 1/2010 miesięcznika Muzyk.