Wśród żyjących, najwybitniejszych twórców improwizujących, wielu prowadzi zróżnicowaną wielce pod względem estetycznym działalność. Herbie Hancock, Michael Brecker, Joshua Redman, Brandford Marsalis i Pat Metheny, żeby wymienić chociaż kilku z nich, wypowiadają się w nurtach jazzowych, funkowych, bluesowych, soulowych i popularnych. Nie inaczej czyni też Chick Corea – ważny dla kultury światowej pianista, kompozytor, aranżer i producent. Jego zakres zainteresowań jest zresztą jeszcze większy od wyżej wspomnianych artystów. Obok wyróżnionych już bowiem kierunków, uczestniczy aktywnie w kształtowaniu form klasycyzujących. Fascynuje go także łączenie elementów różnych stylów w celu uzyskiwania nowych wartości wyrazowych. W tych projektach, podobnie jak i we wszystkich pozostałych, silnie objawia się jego wielka, a rozpoznawalna bezbłędnie osobowość muzyczna. Pomysł kojarzenia różnych orientacji i technik zapoczątkował już w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku, prezentując je najczytelniej w komponowanych tematycznie pozycjach jednoczęściowych i suitach. Literacką osnową tych utworów były jakieś anegdoty, np. o duszkach, a wykonywali je wspaniali instrumentaliści, często związani z Coreą na dłużej w jego zespołach (np. w Return to Forever i Chick Corea Electric Band). Współpracowali z nim wielokrotnie, m.in. perkusiści: Steve Gadd i Tom Brechtlein, perkusjonista Airto Moreira, gitarzysta Frank Gambale i gitarzysta basowy Carlos Benavent. Na najnowszej, zajmującej nas płycie, znowuż pojawiają się jako uczestnicy kolejnej fuzji jazzu, klasyki i folkloru hiszpańskiego oraz latynoskiego, prezentowanej w formach jedno lub wieloczęściowych (z wiążącym je w całość zamysłem literackim). Obok nich pojawiają się jeszcze inni, a równie wspaniali wykonawcy, jak np. perkusista Vinnie Colaiuta, fleciści: Hubert Laws i Jorge Pardo oraz tenorzysta Tom Garland. Album zawiera tuzin kompozycji Corei utrzymanych w zróżnicowanych rytmach i klimatach. Oczywiście dominuje w nich, jak zawsze, idiom coreowskiej estetyki. Ukazuje się on szczególnie wyraziście z chwilą, gdy słyszymy fortepian, pianino elektryczne (Rhodes) lub syntezator, na których gra lider. Ale prawie równie łatwo rozpoznać jego język w samych strukturach dźwiękowych, rytmizowanych w jemu właściwy sposób i pokazywanych w przebiegach, bądź to o cechach monumentalnych, bądź to kameralnych. „The Ultimate Adventure” jest propozycją interesującą w odbiorze i znaczącą pod względem artystycznym. Stanowi sentymentalny powrót pianisty do czasów jego wielkiej popularności znaczonej takimi krążkami, jak m.in. „Musicmagic”, „Friends” i „Three Quartets”. A takie płyty nie tylko należy znać, ale jeszcze lepiej posiadać. No, a jeśli do tego tak świetnie się ich słucha…
Tekst: Piotr Kałużny
Strona internetowa artysty: chickcorea.com
Recenzja ukazała się w numerze 7/2006 miesięcznika Muzyk.