Niedawno ukazała się po polsku autobiografia Bruce’a Springsteena zatytułowana „Born to Run”. Świat muzyczny, chociaż nie tylko on, czekał na nią długo, ale naprawdę było warto. Tak bogatej, dobrze napisanej, a przede wszystkim bezwzględnie szczerej opowieści o sobie, nie przedstawił dotąd chyba nikt.
Bruce nawet jednym zdaniem nie próbuje opowiedzieć o sobie jakiejś upudrowanej, wzniosłej historyjki, do jakich w tego typu książkach przywykliśmy. Uczciwie przyznaje, że na jego życiu najbardziej zaważył ojciec, obrzydliwy alkoholik, na dodatek z nie do końca zdiagnozowaną schizofrenią, tyran nie znoszący rodziny. Całe dzieciństwo stało się wielką ucieczką od świata bólu i poniżenia, spowodowanego postawą ojca. Trzeba było jakoś zorganizować sobie życie, znaleźć wartości przeciwne tym, które odnajdywał w domu. Przede wszystkim Bruce odziedziczył na całe życie głęboką niechęć do wszelkich używek. Z bólem przyjmował wyskoki swoich kolegów-muzyków, topiących własny talent, a często i życie, w prochach i alkoholu. Odtrutkę od domu znalazł w muzykowaniu.
Droga do sukcesów wiodła przez katorżniczą pracę, granie na ulicach, stopniowe przyswajanie zasad muzyki, podpatrywanie lepszych i coś już umiejących. Powoli piął się w górę, za każdy szczebel najpierw minimalnej, a później coraz większej kariery, słono płacąc. Szybko zrozumiał, że nic nie przychodzi szybko, ani łatwo. Za alkoholizm i schizofrenię ojca i nadmiar ambicji, sam zapłacił własną depresją. Walczy z nią od lat ze zmiennym szczęściem, bo do końca wyleczyć się z niej nie da. Springsteen co rusz stawia sobie i nam, swym czytelnikom, trudne i niewygodne pytania. Co sprawia, że człowiek jest tym, kim jest? Czy walcząc o swoje nie depcze się innych? Jaką cenę warto, a jakiej nie warto płacić za własne szczęście i karierę? Widać, że Boss nie kłamie, gdy mówi o miłości do Steinbecka, Caldwella czy Carvera, w jego pisaniu widać sposób budowania zdań trochę na ich sposób, zwłaszcza tego pierwszego.
Oczywiście nie brakuje tu też rozważań kogoś, kto branżę muzyczną zna na wylot. Pisanie i komponowanie, nie mówiąc o występach, jest dla niego źródłem siły i ogromnej satysfakcji. Mimo całej skromności, a nawet bezwzględności jaką wobec siebie demonstruje, wie, że dla tysięcy muzyków sam stał się punktem odniesienia i swego rodzaju wyrocznią artystyczną. Ci młodzi ludzie najchętniej chcą znaleźć w jego biografii cudowną receptę na zrobienie kariery. Autor odpowiada im opowieścią o własnych losach i o tym, że największą wartością przy próbach budowaniu kariery jest praca. Przy okazji poruszania poważniejszych tematów, znaleźć w książce można wiele ciekawostek, o jakich chyba nikt nie miał pojęcia. Fascynująca książka!
Książka „Born to Run” w tłumaczeniu Marka Fedyszaka ukazała się nakładem wydawnictwa Sonia Draga.