Czy komukolwiek jeszcze pół roku temu mogło przyjść do głowy, że jedną z największych gwiazd 2009 roku stanie się Seweryn Krajewski? A jednak Andrzejowi Piasecznemu udała się niezwykła sztuka: spowodował powrót na estrady wielce utalentowanego kolegi, który unikał jej jak ognia od kilkunastu lat. Ich wspólny projekt nie wziął się z przypadku, panowie ostatecznie znają się od dawna, a jednak stał się muzyczno-towarzyską sensacją. Zaczęło się niewinnie, Piasek miał kilka swoich tekstów, zatem poprosił pana Seweryna o napisanie muzyki. Ten zadanie wykonał jak zwykle perfekcyjnie i piosenki zaczęły swój normalny żywot radiowo-estradowy. Aż nagle padła propozycja kilku wspólnych koncertów, no i resztę Państwo wiedzą. Album jest kompilacją nagrań dokonanych podczas kilku koncertów w październiku i listopadzie 2009 roku. Całość składa się wyraźnie z dwóch części. Pierwsza zawiera wspomniane już utwory do tekstów Piaska. W drugiej części królują piosenki napisane przez Krajewskiego dla siebie i Czerwonych Gitar, przy których wychowało się średnie dziś pokolenie Polaków. Jestem przekonany, że na wspólnym projekcie skorzystali obaj panowie. Piasek miał ostatnio wyraźnie słabszy okres, choć oczywiście nie stracił ogromnej popularności. Mało, że zyskał nowe, ciekawe piosenki, to jeszcze przy wielce prominentnym koledze wspiął się na wyżyny swojej wokalistyki i chyba nigdy go nie słyszałem w tak dobrej formie. Natomiast pan Seweryn wyszedł z cienia, w którym dobrowolnie, po wielkiej życiowej tragedii, tkwił. Nawet najmłodsi znają jego utwory, ale teraz pojawił się przed widzami i udowodnił, że ciągle jest tak samo dobrym wykonawcą, jak niegdyś. Czas nie ujął uroku ani jego głosowi, ani jemu, ani jego piosenkom. Mało kto potrafi pisać proste, wpadające w ucho, urokliwe piosenki, jak on. Można je lubić lub nie, ale nikt nie zarzuci im braku profesjonalnej formy i melodyjnej, melancholijnej treści. Trzeba przyznać, że w sukcesie tej płyty spory udział ma także pięcioosobowy zespół akompaniujący obu gwiazdorom, a przede wszystkim Łukasz Kowalski, aranżer wszystkich nagrań. Jestem pełen podziwu dla jego pracy, potrafił bowiem wprowadzić wiele nowych pomysłów, dzięki czemu nawet osłuchane do cna utwory nabrały blasku i brzmiały w znacznym stopniu inaczej. Dobrze, że kompozytor mu na taką dowolność pozwolił. Myślę, że teraz, gdy album został sprzedany dotychczas w ogromnej, jak na nasze warunki, ilości przekraczającej 65,000 egzemplarzy, pozostaje najważniejsze pytanie: co dalej. Czy Seweryn Krajewski będzie to doświadczenie traktował jako jednorazowe odejście od swego leśnego, podwarszawskiego domu, czy też da się skusić na wielki powrót… Kto wie!
Tekst: Marcin Andrzejewski
Internet: www.facebook.com/andrzejpiasecznyoficjalnyprofil/, sewerynkrajewskifundacja.com
Recenzja ukazała się w numerze 2/2010 miesięcznika Muzyk.