Naszym rozmówcą jest w tym miesiącu Borys Sawaszkiewicz, który wraz ze swoim kolegą Karolem Majtasem kilka lat temu otworzył studio nagrań zlokalizowane w Stobnie – małej miejscowości leżącej w połowie drogi pomiędzy Szczecinem a granicą polsko-niemiecką. Nieustanne dążenie do jeszcze lepszych rezultatów oraz wielka pasja do muzycznych poszukiwań powodują, że w Stobno Records od samego początku sporo się dzieje.
Studio rozpoczęło działalność w roku 2010, ale od tamtego czasu przeszło już gruntowny remont w latach 2012/2013 – na czym on polegał, czy były to tylko kosmetyczne zmiany w live roomie, czy też głębsza akcja modernizacyjna?
W gruncie rzeczy studio nie zostało jeszcze zmodernizowane do końca. Nasza pierwsza aranżacja, zresztą dość nietrafiona, była oparta na panelach jednej ze znanych polskich firm. Po zrealizowaniu kliku sesji zdaliśmy sobie sprawę, że live room kompletnie nie oddycha i jest dość mocno przetłumiony, co w przypadku nagrań instrumentów akustycznych wymuszało posiłkowanie się sztucznymi pogłosami i zerowym wykorzystaniem mikrofonów ambientowych. Dość szybko zorientowaliśmy się, że czeka nas remont i nowa adaptacja pomieszczenia. Na przełomie 2012 i 2013 roku rozpoczęliśmy gruntowny remont całej sali. Zaowocowało to znacznym poprawieniem warunków akustycznych, a przy okazji zwiększeniem czasu pogłosu i ciśnienia akustycznego. Na tym niestety nie koniec. Kilka miesięcy temu nawiązaliśmy współpracę ze świetnym architektem i projektantem Marcinem Czapiewskim. Marcin przyjechał do nas i zrobił dokładne pomiary. Po kilku tygodniach konsultacji i analizie całego pomieszczenia stworzył bardzo dokładny projekt sali wraz z wytycznym dotyczącymi modyfikacji obecnych ustrojów. Zależy nam na idealnym nastrojeniu sali oraz stworzeniu paneli umożliwiających zmianę czasu pogłosu. Po modyfikacjach, które planujemy w najbliższym czasie, będziemy mogli regulować pogłos pomiędzy 0.55 a 0.31 s. Dzięki temu rozwiązaniu uzyskamy duże pole manewru w przypadku dopasowywania brzmienia sali do odpowiednich nagrań. Prace modernizacyjne zamierzamy rozpocząć pod koniec września.
Na waszej stronie internetowej umieściliście regulamin korzystania ze studia, zawierający przy okazji kilka praktycznych i przydatnych porad – świetny pomysł! Czy jednak klienci stosują się do niego wystarczająco sumiennie?
Owszem, bardzo skrupulatnie analizują cały regulamin. Często w rozmowach telefonicznych przypominamy o zaznajomieniu się z jego zapisami. Oczywiście mówimy to tylko tym, którzy budzą w nas pewien niepokój. Nie chciałbym, aby odebrano to jako stawianie przez nas wszystkich muzyków w tym samym rzędzie. Wiadomym jest fakt, że regulamin jest pewnego rodzaju podpowiedzią dla osób, które pierwszy raz spotykają się z pracą w studio i nie mają żadnego doświadczenia. Na początku istnienia Stobno Records spotkaliśmy się z wieloma młodymi artystami, którzy nie potrafili zagrać – a co dopiero omówić – utworów, które chcieli nagrać. Z tego powodu postanowiliśmy stworzyć regulamin, by jeszcze przed sesją wiedzieli o pewnych zasadach, które mogą nie tylko przyspieszyć ich pracę, ale – co najważniejsze – pomóc zrealizować zamierzony cel.
Najbardziej rozbawiło mnie znalezione w regulaminie zdanie „Dementujemy pogłoski, że mastering jest procesem, w którym można coś wyrównać nastroić i zrobić by było światowo”…
Niestety świadomość o realizacji studyjnej w środowisku młodych muzyków jest dość marna. Dzięki ogromie tutoriali i programów typu DAW do samodzielnej produkcji muzyki zaczyna być coraz lepiej, ale i tak jeszcze długa droga do tego, by komunikacja pomiędzy muzykiem a realizatorem była na odpowiednim poziomie. Najczęstszym problemem jest błędne rozumienie pojęcia mastering czy określanie brzmienia na zasadzie „pełniejsze” bardziej „przestrzenne”. Chodzi mi o to, że muzycy często nie potrafią wydobyć brzmienia jakie ich interesuje, a w dodatku nie potrafią wytłumaczyć, jakie ono ma być. Sugerujemy wtedy, aby pokazali nam swoje inspiracje lub zaufali nam w doborze odpowiedniej barwy. Najbardziej irytującą dotychczas przypadłością jest brak sumiennego przygotowania do sesji. Zespoły nie znają aranżu, tempa, czasami jeden gitarzysta gra E-dur, a w tym samym momencie drugi gra e-moll (obaj oczywiście twierdzą, że to jego akord jest tym słusznym). Nierzadko bębniarz nie ma ze sobą pałek, a jego membrany wyglądają jakby miały sto lat. Często spotykamy się również z problemem brumiącego zasilacza do efektów. Regulamin ma na celu uzmysłowić, że studio to nie koncert; podczas gdy warunkach scenicznych zły sound czy nienauczona partia przepadnie w czeluściach koncertowego szaleństwa, to w studio raz zagrana partia zostanie na zawsze. To jest bardzo ważne!
Na stronie piszecie też, że lubujecie się w klimacie „vintage”. Czy macie w zasobach Stobno Records jakieś wiekowe rarytasy sprzętowe?
Mamy dość sporo starego backline’u oddającego naprawdę ciekawe brzmienia, a przy okazji inspirujących do stworzenia nowych, lecz nadal analogowych. Posiadamy wiele instrumentów klawiszowych: Fender Rhodes MK I, Hohner Clavinet D6, Hohner Pianet, Moog Little Phatty, Nord Stage 2, Hohner String Performer czy nawet totalne dziwactwo w postaci Unitry B-1. Ponadto staramy się, aby wszystkie instrumenty elektryczne były napędzane naprawdę dobrymi piecami. Na stanie mamy kilka starych Fenderów, Ampega SVT VR, Rolanda Jazz Chorusa oraz masę efektów czy przeszkadzajek. Stare sprawdzone powiedzenie mówi, że to źródło ma oddać docelową barwę a nie postprodukcja. Staramy się dokładnie w ten sposób podchodzić do nagrań. Sam jestem czynnym muzykiem, więc wiem, jak ważne jest zarejestrowanie barwy, która nie dość że jest odpowiednio nasycona, to oddaje „pazura” i odpowiedni charakter. Wielokrotnie porównywaliśmy najlepsze według forumowiczów próbki instrumentów VST do ich protoplastów i nie ma mowy o żadnym porównaniu. Przestrzeń, jaką nadają klasyki i analogowo zarejestrowany instrument miażdżą! Oczywiście nie poddałbym się testowi porównawczemu, bo można na tym polec, ale jednak ufam temu, co słyszałem w studio.
Ale wspomniana wyżej stylistyka to nie tylko sprzęt, lecz przede wszystkim uzyskiwane przy jego pomocy brzmienie. Być może się mylę, ale zaryzykuję stwierdzenie, że w nagraniach wychodzących ostatnio z Stobno Records słychać ten charakterystyczny posmak – czyżby studio dorobiło się już swojej brzmieniowej sygnatury?
Myślę, że jak każdy, tak i muzyk czy realizator czynnie pracujący w branży kształci swój gust i smak w ciągu wielu lat aktywnej pracy; to nie tylko praca w studio, ale również codzienne spotkania z muzyką, która pojawia się na całym świecie. Obaj z Karolem jesteśmy pasjonatami, słuchamy codziennie czegoś nowego, szukając ciekawych barw, które można wykorzystać. Człowiek zorientowany tylko na swoją muzykę pokonuje dużo dłuższą drogę, aby odkryć nowe brzmienia. Jeżeli słuchasz nagrań, to one zaczynają cię inspirować i wskazują drogę, którą możesz pójść by wykreować właściwy sound. Na pewno można by doszukać się w naszych nagraniach jakiegoś charakterystycznego brzmienia. Składowych na pewno jest wiele: sala, sprzęt i ucho. Nadal szukamy i te poszukiwania nigdy się nie skończą. Niezbadany jest świat brzmienia. Chcemy wiedzieć jak je tworzyć oraz jak brzmią dotychczas niezbadane przez nas dźwięki.
Nagrywający u was do tej pory artyści reprezentują różne style muzyczne, ale praktycznie każdy z nich w swojej twórczości ma coś eklektycznego, wyróżniającego go na tle typowych przedstawicieli danego gatunku. Czy to cecha charakterystyczna nowej muzyki ze Szczecina i okolic, czy też po prostu dobieracie sobie klientów wedle własnego gustu, angażując się tylko w te bardziej ambitne produkcje?
Uważam, że każda żywa muzyka powstająca obecnie na rynku ma w sobie coś eklektycznego. Od dawna mamy wielki comeback brzmień, które zapoczątkowali Zeppelini, Bowie, Depeche czy Beatlesi. Te brzmienia są składowymi wielu obecnie popularnych gatunków muzycznych. Nawet tych, w których pierwsze skrzypce gra elektronika. Jaramy się starą muzą, ale nasza rola jest też w tym, by perły z tamtej epoki spotkały się ze współczesnością. Ciężko powiedzieć, czy możemy pozwolić sobie na przebieranie pomiędzy artystami ambitnymi a tymi „drugiego sortu”. Mamy szczęście, że wybierają nas ci, z którymi pracuje nam się doskonale, a efekty tej współpracy prowadzą do takiej oceny jaką postawiłeś. Myślę, że to obopólna korzyść. Co ciekawe, przyjeżdżają do nas ludzie z różnych części Polski. Był moment, gdy nagrywaliśmy więcej kapel z południa niż z północy. Wydaje nam się, że każdy producent czy realizator najlepiej odnajduje się w jakiejś swojej stylistyce, która często wynika z jego własnego gustu. Kiedy spotkają się dusze posiadające podobny vibe w relacji muzyk–realizator, dochodzi do powstania naprawdę dobrych dźwięków. Praca w studio to nie tylko umiejętności techniczne, to również praca na poziomie psychologicznym.
Braliście udział w przygotowaniu składanki „Born in Szczecin”. Powiedzcie coś więcej o tym przedsięwzięciu i waszym wkładzie w jego realizację…
„Born in Szczecin” to jednocześnie konkurs młodych kapel i składanka w formie LP. Taka kompilacja szczecińskich artystów. Wspieraliśmy dwie ostatnie edycje tej inicjatywy i zrealizowaliśmy nagrania podczas koncertów konkursowych. Każdy uczestnik otrzymywał nagranie live video na bardzo wysokim poziomie. Impreza miała na celu wsparcie i pomoc niezależnym kapelom w dotarciu do szerszej publiczności. Oczywiście wstęp na wszystkie koncerty był bezpłatny. W imprezę zaangażowało się wiele instytucji, dzięki czemu nagrania trafiały na portale informacyjne i do lokalnych mediów. Cieszymy się, że mogliśmy wziąć w tym udział.
Szczecin to już prawie strefa przygraniczna, a portowy charakter miasta i połączenia promowe dodatkowo sprzyjają ruchowi turystycznemu. Czy miewacie klientów z Niemiec lub Skandynawii, albo myślicie o ich pozyskaniu?
Odebrałem kiedyś telefon od Niemca, który chciał wynająć studio dla swojej żony. To miał być prezent na rocznice ślubu. Innym razem zadzwonił pewien Szwed. Facet od pół roku siedział w hotelu i robił jakiś interesy. Grał na gitarze, więc w czasie wolnym w hotelowym pokoju napisał kilka piosenek. Zadzwonił, czy możemy go nagrać. Wpadł w końcu do studia, ale nic nie nagrał. Jest trochę obcokrajowców – problem w tym, że to nasi, którzy na co dzień siedzą na Wyspach. Był moment, gdy mocno myśleliśmy o promocji na terenach przygranicznych, niestety po prześledzeniu mapy okazało się, że najbliższe miasto, z którego mógłby ktoś przyjechać to Berlin. Daliśmy sobie z tym spokój.
Poproszę o przedstawienie ekipy Stobno Records oraz dorobku, którym może się ona pochwalić…
W stały skład studia wchodzą dwie osoby: Karol Majtas – realizator, mikser – oraz Borys Sawaszkiewicz – realizator, muzyk, producent. Obaj stworzyliśmy studio od podstaw. Znamy się i przyjaźnimy od kilkunastu lat. W studio każdy z nas ma swoją działkę. Karol głównie miksuje i zaraża gości swoim poczuciem humoru, a ja produkuję i nagrywam. Przez ostatnie parę lat wypracowaliśmy sobie dość sprawny system, który pozwala nam szybko i efektywnie realizować kolejne sesje. Karol niegdyś zasilał szeregi Karp Teamu, którego szefem jest legendarny Andrzej Karp. Dzięki temu miał możliwość nauczenia się naprawdę wielu bardzo wartościowych rzeczy. Dodatkowo Karol jest pasjonatem osłuchiwania z prawej i lewej strony wszystkich swoich realizatorskich bogów. Ja poza pracą w studio jestem czynnym muzykiem. Dzięki temu często do studia trafiają muzycy, z którymi gdzieś miałem przyjemność grać. Na koncie mam współpracę z Big Fat Mama, Damianem Ukeje, Michałem Grobelnym, Janem Gałachem, Cheap Tobacco, Markiem Kazaną, Chango, K Bleax, Pauliną Lendą i wieloma innymi artystami. Czynnie działam jako kompozytor. Na koncie mam około 30 albumów, w których udzielałem się jako muzyk lub producent. Jako studio za największe osiągnięcia możemy uznać wracających do nas klientów. W ostatnim czasie spod naszych rąk wyszły nagrania Bubliczków, tsara, Chango, Pauliny Lendy, Gru Zyraju, Kępisty Quartet i Chorych. Jedną z najważniejszych rzeczy, jakie stawiamy za punkt honoru to więź z artystą. Na ogół zostajemy ze sobą w stałym kontakcie.
Na koniec chciałbym zapytać o zespół Chango, którego debiutancka płyta niedawno miała swoją premierę. Znalazłem informację, że jest to wasz „zespół studyjny”. Proszę o rozwinięcie tego tematu!
Zabawnie to brzmi – prawie jakbyśmy byli Columbia Records w latach 60., ale jest w tym ziarno prawdy. Tak na serio, z Chango jesteśmy paczką przyjaciół. Karol jest realizatorem, ja pianistą zespołu. Wszystkie dotychczasowe nagrania grupy – zarówno te studyjne, jaki i live – zostały zarejestrowane przez Stobno. Ponadto „Changersi”: Szymon Drabkowski (gitara), Maciej Kałka (bas) i Kuba Fiszer (perkusja) udzielają się jako muzycy sesyjni. Wspólnymi siłami powołujemy najróżniejsze inicjatywy kulturalne. Każdy z nas jara się ciekawymi gratami, szuka i kombinuje. Podczas wielu sesji konsultujemy brzmienia, szukamy odpowiedniego instrumentu czy efektu. Chłopaki mają masę świetnych gratów, które stoją u nas w studio. Wiąże się to oczywiście z nagminnym wykorzystywaniem ich podczas najróżniejszych sesji. Przykładem brzmienia, z którego jesteśmy naprawdę dumni jest nasza płyta „MONO vs. STEREO”. Polecam!
Opracowanie: Mikołaj Służewski
Zdjęcia: Stobno Records
Artykuł ukazał się w numerze 7/2016 miesięcznika Muzyk.
Stobno Records w Internecie: www.stobnorecords.pl
Stobno Records Stobno Records Stobno Records