Jeżeli ktoś z Państwa nie czuje w sobie potrzeby obejrzenia każdego meczu na mistrzostwach w Rosji i wysłuchać niekończących się komentarzy na ich temat, a w zamian chciałby poczytać naprawdę zajmującą książkę, w dodatku dotyczącą wybitnego muzyka, to właśnie taką podpowiadam. Piotr Stelmach, znany dziennikarz radiowej Trójki, pokusił się o napisanie na pewno najlepszej z dotychczas wydanych pozycji o Grzegorzu Ciechowskim. Postanowił go pokazać nie poprzez pryzmat własnych odniesień, a wspomnień osób związanych z nim zawodowo i osobiście.
Dzięki temu wyłania się prawdziwy, powiedziałbym pełnokrwisty obraz tego wybitnego kompozytora, autora tekstów, wokalisty, szefa zespołu i producenta muzycznego. A może przede wszystkim człowieka, mającego własne życie, przyzwyczajenia, obciążenia, marzenia, wzloty i słabości. O tym jakim był, opowiadają jego najbliżsi, siłą rzeczy znający go z sytuacji określanych czasem jako niemedialne. Jest między innymi wspomnienie mamy, córki, sióstr, najbliższej kobiety, zawodowych i zupełnie prywatnych kolegów, także przyjaciół, krytyków i dziennikarzy. Od niespodziewanej śmierci Grzegorza upłynęły blisko dwie dekady, to czas wystarczający dla wielu rozmówców Stelmacha, żeby mówić szczerze, otwartym tekstem. Po sposobie prowadzenia rozmów widać wyraźnie, że niektórzy interlokutorzy podchodzą do tych wspomnień prawie terapeutycznie, wierząc, że w ten sposób jakieś sytuacje sprzed lat zostaną oczyszczone z niedobrych kontekstów. Wiele z dawnych nieporozumień i złośliwości czas skutecznie stępił, a to, co budziło wtedy niechęć i wkurzenie, teraz nawet bawi. Słabości miał sporo, w żadnym razie nie kandydował do pozycji człowieka bez skazy, tudzież herosa stającego zawsze wyłącznie w prawdzie. Ciechowski był naprawdę wybitnym artystą, jego miejsca dotychczas nikt nie zajął i jakoś nie wydaje mi się, że może to nastąpić. Z drugiej strony za wszystko w życiu się płaci, zawsze jest coś za coś. Za życie w twórczym fermencie, zachwyty recenzentów i znawców, podziw tłumów, pienia fanów, za nieustanne trasy koncertowe, przychodzi zapłacić wysoką, czasem niewspółmiernie wielką cenę. Czy warto? Dziwne pytanie, gdy mowa o artyście, który wciąż mimo nieobecności wywiera ogromny wpływ na naszą estradę. Jednak łatwych odpowiedzi na to i mnóstwo innych pytań, niekoniecznie stawianych w tej książce otwartym tekstem, brak.
Ta grubaśna pozycja jest świetnie napisana. Oczywiście można ją czytać „na skróty” i wyłuskiwać wyłącznie smaczki z życia Grzegorza i innych estradowców, ale ci, którzy chcą dowiedzieć się czegoś więcej o tym, co w życiu ważne, naprawdę się nie zawiodą.
Tekst: Marcin Andrzejewski
Książka „Lżejszy od fotografii. O Grzegorzu Ciechowskim” ukazała się nakładem Wydawnictwa Literackiego: www.wydawnictwoliterackie.pl