Chciałem na swój album zaprosić ziomków – mówi Kubi Producent w rozmowie o swojej drodze życiowej, która zaprowadziła go do wydania albumu producenckiego pełnego gwiazd rapu. „+18” to materiał przebojowy, zaskakujący, taneczny, ale i skłaniający do refleksji. Rozmawiamy o inspiracjach, okolicznościach powstania płyty i zainteresowaniach Kubiego.
Mimo że jesteś jeszcze nastolatkiem, to Twoja przygoda z muzyką zaczęła się wiele lat temu.
Kubi Producent: Muzyka jest ze mną od małego. Pamiętam, że kiedy miałem cztery lub pięć lat, mój tata słuchał bardzo dużo Mike’a Oldfielda czy Vangelisa. To spowodowało, że zainteresowałem się muzyką, a Mike towarzyszył mi przez większość dzieciństwa. Mam też pięć lat starszego brata, Sapiego, który odkąd pamiętam słuchał hip-hopu. Ważna była dla nas seria gier komputerowych „Need For Speed”, która kształtowała nasz gust muzyczny. Na ścieżce dźwiękowej można było trafić na takie utwory jak Lil Jon i Eastside Boyz „Get Low” czy remiks „Riders on the Storm” The Doors w wersji ze Snoop Doggiem. Gdy już miałem osiem/dziewięć lat, to te brzmienia były już we mnie głęboko zakorzenione. Szybko zacząłem swoją muzyczną przygodę.
Zacząłeś produkować, mając jedenaście lat? Czy pamiętasz moment, w którym zmieniłeś się z fana muzyki w jej twórcę?
Kubi Producent: Między czwartym, a dziesiątym rokiem życia grałem bardzo dużo w gry komputerowe. Nie można mnie było odciągnąć od monitora, to był dramat (śmiech). Ostatnią grą, przy której siedziałem nałogowo, był „Metin2”, a brat mi wtedy pokazał album „Crunk Rock” Lil Jona. To był 2010 rok, a ja przesłuchałem tę płytę chyba z tysiąc razy, grając przy okazji we wspomnianą grę. Mój brat wspólnie ze znajomym zajawili się DJ-ką. W klubie w Wadowicach pogrywali na różnych imprezach i wtedy wpadło mi do głowy, że produkcja muzyki to może być ścieżka dla mnie. Patrząc na ich próby, stwierdziłem, że to jest bardzo fajne i warto spróbować. Odpaliłem program Fruity Loops, na którym pracuję zresztą do dziś. Na początku myślałem, że jest to program do montowania filmów (śmiech). Przestałem grać w gry i zacząłem pierwsze próby z muzyką. Brat pokazał mi pierwsze kroki w programie, więc robiłem swoje bity, ale były tragiczne. Nawet nie można ich było nazwać bitami. W wakacje 2011 roku miałem sen, że zrobiłem bit, który był naprawdę świetny. Po przebudzeniu siadłem zainspirowany do komputera i stworzyłem podkład, który miał cztery minuty. Słuchałem tego w kółko, ale nikt ze znajomych nie był pod wrażeniem jakości mojego nagrania.
Zadziałało na ambicję?
Kubi Producent: Tak! Mam coś takiego w sobie, że krytyka mnie motywuje, a nie dołuje. Swoją drogą, nie rozumiem uczucia zazdrości. Czuję motywację, gdy widzę, że ktoś coś zrobił dobrze i fajnie. Pragnę to przebić lub równać do poziomu. To jest ważne, bo jak się uczyć, to tylko od najlepszych. Wracając do robienia muzyki, klikałem sobie w programie do tworzenia produkcji, a w tle dalej przygrywał mi Lil Jon, ale też dyskografia Dr. Dre: „The Chronic”, „2001”. Czułem jednak bardziej „crunkowe” brzmienia [odmiana hip-hopu z południa Stanów Zjednoczonych, nazwa pochodzi od zbitki słów „crazy” i „drunk” – przyp. red.], takie rzeczy chciałem robić. W 2012 roku zacząłem też słuchać gatunków electro i EDM oraz takich wykonawców jak Afrojack, Sidney Samson, Nicky Romero.
Przeplatałem fascynacje hip-hopowe z muzyką elektroniczną. Trafiłem na rapera Waka Flocka Flame i strasznie się zajarałem, i w ten sposób poznałem producentów – Lexa Lugera i Southside’a.
Poczułem, że to jest to, potrafiłem cały dzień oglądać ich filmiki ze studia. Też tak chciałem pracować w przyszłości. Poszedłem w trap i pokochałem brudne brzmienie Atlanty.
Kiedy zacząłeś udostępniać swoją muzykę i szukać raperów do współpracy?
Kubi Producent: W 2013 roku założyłem swoje konto na SoundCloud pod pseudonimem „Kubi on the beat”. Zacząłem wrzucać swoje produkcje i zobaczyłem pierwszy odzew, ale nie od nas z kraju, a ze Stanów Zjednoczonych – pojawiało się sporo komentarzy po angielsku. Po jakimś czasie poznałem przez Twittera skład producentów z USA, który się nazywał „Akai Mafia”, choć nikt na klawiszach Akai nie potrafił grać (śmiech). Działałem sobie w tej podziemnej grupie producenckiej, próbowałem wysyłać bity do raperów pokroju Soulja Boya, ale nie szło się przebić. Szczególnie że miałem dopiero trzynaście lat. Pomyślałem, że trzeba w Polsce zrobić coś swojego. John Martson z grupy SOMD nagrał jako pierwszy wokale do moich bitów. Miało to może z dwieście wyświetleń na YouTube, ale ja czułem euforię, że ktoś się dograł do mojej muzyki. Poznałem się wtedy z grupą Alcomindz oraz z Bedoesem.
Wysłałem do niego zaproszenie na Facebooku i odpisał mi: „Co chcesz?”. Miałem trzynaście lat, a on piętnaście. Odpowiedziałem, że „szukam kolegów”, na co zaproponował, żebym „poszukał gdzieś indziej” (śmiech). Potem się zgadaliśmy, bo Beteo odkrył moje bity i nagrał do jednego z nich numer w 2014 roku, gdzie udzielił się także Borys. Od tego momentu pozostaliśmy w kontakcie.
Co było dalej?
Kubi Producent: Robiłem bity, wrzucałem na SoundCloud, ale miałem wrażenie, że jest to trochę tworzenie do szuflady. W 2015 roku pomyślałem, że mam już sporo bitów i trzeba coś z nimi naprawdę zrobić. Odezwałem się do Szamza, którego poznałem też jakoś w 2015. Zrobiliśmy płytę „Park Jurajski”, a singiel „Zapomnij” po jakimś czasie na YouTube miał sto tysięcy wyświetleń! Straszna zajawa. Z tego samego teamu co Szamz był też Szopen, z którym również zrobiłem EPkę – „Kraina Czarów”. Materiał został pozytywnie odebrany, a w grudniu 2015 roku zgadałem się z Bedoesem już na poważnie. Borys poprosił, żebym zachował dla niego jakieś bity, bo wkrótce dołączy do SB Maffiji. W końcu zrobiliśmy remix „Jumpmana” duetu Drake i Future, który świetnie się przyjął. Następnie zgadałem się z Żabsonem, któremu wysłałem pierwsze bity. To był początek 2016 roku i wtedy wszystko ruszyło z kopyta.
Masz jakieś szczególne wspomnienia z tamtego okresu?
Kubi Producent: Wróciłem pewnego razu ze szkoły i siadłem do laptopa moich rodziców, bo nie miałem jeszcze swojego sprzętu. Słuchawki Pioneera też całe poklejone, rozpadające się. Kupiliśmy je kiedyś na spółkę z bratem. Poczułem impuls i w czterdzieści minut zrobiłem bit. Nie byłem przekonany o jego potencjale, ale wysłałem do Bedoesa, który stwierdził, że to moja najlepsza produkcja w życiu. Prosta perkusja z głośnym basem, pianino, prosta konstrukcja. Po tygodniu dostałem na maila utwór „Biały i Młody”. Niesamowicie wykorzystał potencjał tego podkładu, Bedoes potrafi z każdego bitu wszystko wycisnąć i zrobić z tego arcydzieło. Wytworzyła się między nami chemia, więc zaproponowałem, żebyśmy nagrali cały projekt razem. Wszystko powstawało korespondencyjnie, pierwszy raz spotkaliśmy się w październiku 2016 roku. Mieliśmy już wtedy nagrane większość materiału na „Aby Śmierć Miała Znaczenie”. Wymienialiśmy się inspiracjami i tworzyliśmy.
Czy zaczęło się wtedy pojawiać zainteresowanie fanów i innych raperów twoją osobą?
Kubi Producent: Tak. W międzyczasie wychodziły numery Żabsona na moich bitach, jak „Skunax” czy „Biznesmen”. Zrobiła się fala i dużo ludzi się mną zainteresowało. Nie miałem skończonych szesnastu lat, a nagle zacząłem czytać o sobie bardzo miłe rzeczy od ludzi, których dużo słuchałem. KęKę napisał, że robię bardzo dobre rzeczy i spytał, czy nie chciałbym wspólnie czegoś stworzyć. Zrobiliśmy utwór „Nic Już Nie Muszę” i to wyszło naprawdę dobrze. Zacząłem bardzo prężnie pracować w 2016 roku i dość emocjonalnie działał na mnie odbiór utworów. Ludzie zostawiali pozytywne komentarze, bardzo mnie cieszyły wiadomości od ludzi których nie znałem. Docenienie w tak młodym wieku mocno na mnie zadziałało. Jak byłem mały, to w klasie czy na podwórku były prześmiewki, że robię jakieś gówno. Jednak jak się nad czymś pracuje, co się bardzo mocno czuje, to musi to wyjść prędzej czy później. Trzeba tylko czasu.
Wspomniałeś wcześniej zrobienie hitowego podkładu w czterdzieści minut. Ludzie nieraz się dziwią, jak można zrobić w krótkim czasie dobry bit, ale na tę umiejętność się pracuje latami, w twoim przypadku od jedenastego roku życia.
Kubi Producent: Dokładnie. Często tworzę pod wpływem impulsu. Bit do singlowego „Supermana” z Żabsonem i Young Multim powstał tak, że wróciłem z jesiennej przejażdżki rowerowej, przepełniony energią i dobrym samopoczuciem. Usiadłem do laptopa, poklikałem, ułożyłem prostą melodię i zrobiłem podkład w mniej niż piętnaście minut. Pierwszy szkic przynajmniej. Spotkaliśmy się z Żabsonem, przearanżowałem trochę bit, ale vibe się nie zmienił. Lubię proste produkcje, robione pod wpływem impulsu, ale oczywiście są podkłady, nad którymi siedzę tygodniami. „Janosik” bardzo długo powstawał, a sekcje instrumentów od Golec uOrkiestry układałem wiele dni.
Jak powstał znak rozpoznawczy twoich produkcji, czyli zawołanie słyszane na początku każdego numeru: „Jezu Chryste, Kubi”?
Kubi Producent: Pierwszy tag, którego jeszcze czasem używam, czyli „Kubi”, zrobił mi koleś z Akai Mafia o której wcześniej wspominałem. Robił voice tagi, więc poprosiłem go, żeby mi nagrał „Kubi”. Jednak on był ze Stanów Zjednoczonych, więc martwiłem się, czy będzie w stanie to zrobić dobrze, posiłkowałem się Google Translatorem. Napisałem mu: „Please write in Google Translator in Polish ‘Kubi’, listen to this and record your own version” (śmiech). Wyszło fajnie i do każdego bitu zacząłem to dodawać. Jak nagrywaliśmy utwór „Biały i Młody”, Bedoes krzyknął w pewnym momencie: „Jezu Chryste, Kubi”. Z miejsca mi się to spodobało!
Wyciąłem i zacząłem wstawiać do kolejnych produkcji, także tych z albumu „+18”.
Każdy beatmaker w tym kraju, który porwał się na stworzenie albumu producenckiego, zawsze podkreśla koszmar logistyczny, wiążący się z dopięciem do końca takiego projektu. Jak było w przypadku „+18”?
Kubi Producent: Na pewno będę musiał chwilę odpocząć po wydaniu tej płyty (śmiech). Mam trzydziestu czterech gości na płycie, więc faktycznie logistyka bywała dramatyczna. Było jednak warto. Zaprosiłem również do współpracy gitarzystów i producentów. W numerze z White 2115 („Marlboro”) dograne są żywe gitary przez Dawida Małkowskiego oraz Michała Szturomskiego. Łukasz Rozmysłowski z zespołu Coals dogrywał gitary do „Kiedy Byłem Mały” oraz współprodukował ze mną utwór „Good Bye”.
Utwór „Golem” współprodukowałem razem z Gedzem, „Hajs” razem z Tomaszem Wójcickim, z którym chodziłem do jednej klasy od pierwszej podstawówki do trzeciej gimnazjum. Natomiast „Pozdro” wyprodukowałem razem z Sapim, który również udziela się wokalnie na tym kawałku. Jestem wdzięczny każdemu artyście, który zgodził się zawitać na moim projekcie.
Jak wyglądała selekcja gości na twój solowy debiut?
Kubi Producent: Chciałem nagrywać z ludźmi, z którymi pracowałem już wcześniej i wiedziałem, że jest między nami chemia, jak i ze swoimi ziomkami. Niestety z Bedoesem nie udało nam się nic stworzyć, byliśmy skupieni na projekcie „Kwiat Polskiej Młodzieży” gdzie ja zaraz po tym zamykałem „+18” i najzwyczajniej było mało czasu i nie udało nam się złapać wspólnego vibe’u. Borys powiedział mi, że nie chce robić nic na siłę na mój projekt, za co go szanuję i w pełni rozumiem.
Jednak na albumie można znaleźć wykonawcę, z którym wcześniej nie współpracowałeś, a stał się rewelacją ostatnich miesięcy. Mówię tutaj oczywiście o schafterze.
Kubi Producent: Znalazłem kiedyś jego twórczość na YouTube i spodobało mi się brzmienie. Zaimponowało mi, że sam robi muzykę, składa teledyski. Postanowiłem go zaprosić. Zajarał się, gdy podesłałem mu numer z PlanemBe i Otsochodzi. Jestem mega zadowolony z końcowego efektu tego numeru. Z Majorem SPZ też zawsze chciałem nagrać, bo dużo słuchałem jego muzyki. Borixon pomógł mi się z nim skontaktować. Jestem wdzięczny, że się zgodził. Z Adim Nowakiem poznałem się już wcześniej, na jego ostatni album zrobiłem numer, który stał się singlem – „Jan Pływak”. Jeśli się kimś jarałem, zapraszałem go również na album.
Wspomniałeś wcześniej Łukasza Rozmysłowskiego, którego zespół Coals również udzielił się na albumie „+18”. Jak doszło do twojej współpracy z cenionym, alternatywnym zespołem?
Kubi Producent: Łukasz to jest w ogóle moja dalsza rodzina! To było zabawne, bo znaliśmy się, ale nie byliśmy długo świadomi, że zajmujemy się muzyką. Na osiemnaste urodziny była u mnie ciocia i powiedziała, żebym posłuchał kuzyna, który ma swój zespół. Nie pamiętała jednak nazwy zespołu (śmiech). W minione święta temat ponownie wrócił, bo brat mi opowiedział o zespole Coals, w którym gra Łukasz.
Sprawdziłem szybko i z miejsca się zajarałem. Wszedłem na jego profil na Facebooku i okazało się, że już dawno temu przesłał mi zaproszenie do znajomych. Zaakceptowałem, złapaliśmy kontakt i zaczęliśmy się wymieniać inspiracjami. W tamtym okresie mocno mi wjechały nagrania producenta występującego pod pseudonimem Burial, zaczęły mnie fascynować gatunki future garage, ambient czy witch house.
Zaczęliśmy zatem z Łukaszem działać, poznałem się także z Kasią z Coals i powiedziałem: „Zróbmy coś na moją płytę”. Miałem szkic podkładu, który zrobiłem dwa lata wcześniej, który pozostał nieskończony. Bardzo mroczna produkcja, do której wiedziałem, że potrzeba damskiego wokalu.
Wysłałem to Łukaszowi, który pododawał różne elementy od siebie. Kasia dograła wokale i wyszło niesamowicie.
Ciebie czasem ciągnie przed mikrofon?
Kubi Producent: W „Supermanie” jest nucony refren, gdzie został użyty mój wokal. Najpierw nucę ja, a potem Żabson. Poczułem impuls podczas pracy nad utworem i chciałem to nagrać. Wyrażam się jednak przez muzykę.
Co chciałeś wyrazić tytułem płyty „+18”?
Kubi Producent: Był początek 2018, materiału zebranego na album było coraz więcej. Pewnego dnia mój tata stwierdził, że „+18” byłoby niezłym pomysłem na nazwę albumu i utkwiło mi to określenie w głowie. Stwierdziłem, że tak zostanie, a tata będzie w ten sposób honorowym producentem wykonawczym materiału (śmiech).
Jak jesteś odbierany w rodzinnych Wadowicach? Ludzie dostrzegają twoje sukcesy?
Kubi Producent: Uwielbiam Wadowice, bo jestem fanem ciszy i spokoju. Nie lubię pędu, tłoku, a Warszawa mnie przytłacza. W Wadowicach ludzie chyba wiedzą, że coś robię, ale to jest bardzo cicha i spokojna miejscowość, nie ma żadnego skrajnego odbioru. Na początku musiałem się trochę nasłuchać, że robię słabe numery, a jak zaczęły się pojawiać popularne single Bedoesa, Żabsona czy KęKę z moją muzyką, dochodziły do mnie dopiero głosy docenienia. Nie zastanawiam się jednak nad tym, po prostu skupiam się na pracy. Tworzenie muzyki sprawia mi wielką przyjemność.
Od wczesnego wieku robisz muzykę, rozumiem, że wiążesz z nią też plany na przyszłość? Zamierzasz się zająć muzyką wyłącznie zawodowo czy chcesz też uzupełniać wiedzę w tej dziedzinie?
Kubi Producent: Wiele rzeczy mnie interesuje. Jak byłem w podstawówce i gimnazjum, malowałem dużo obrazów, dostałem za nie nominację do lokalnego konkursu talentów. Ta zajawka została we mnie po dzisiejszy dzień. Rok temu ponownie poczułem potrzebę, żeby znowu coś namalować. Stworzyłem kilka obrazów, Będziemy robić koncert premierowy „+18” w warszawskim klubie Iskra i jeśli będzie możliwość, chciałbym przy tej okazji zrobić wystawę moich prac. Jeden z moich obrazów miał być pierwotnie okładką drugiej płyty z Bedoesem „Kwiat Polskiej Młodzieży”, ale ostatecznie wszyscy byliśmy bardziej przekonani do użycia zdjęcia, które zrobił Tomáš Agat Błoński. Za wizualną stronę wydania „+18” odpowiada natomiast Tim Vollenhaus we współpracy z RYBSKIE. Stworzyli bardzo wykręcone, pełne kolorów wydanie posługując się świetnymi zdjęciami Wojtka Koziary.
Malując, skupiam się na kolorach, inspiruje mnie styl Nikifora Krynickiego oraz Pawła Słoty. Jeśli postanowię kontynuować edukację po technikum, mocno zastanowię się nad Akademią Sztuk Pięknych, może Wydział Intermedia? Realizacja dźwięku też mnie pociąga, chociaż na razie to dla mnie magia. Podziwiam DJ’a Johnego który spędził wiele godzin realizując i mixując wokale na „+18”.
Sugerować rozwiązania nagrywającym też bardzo lubię. Byłem przy kilku sesjach nagraniowych do „+18”, więc zdarzało mi się rzucić jakiś pomysł, który wykonawca próbował zastosować. Lubię wchodzić w rolę producenta wykonawczego czy dyrektora artystycznego, który sprawuje pieczę nad każdym aspektem piosenki czy różnych projektów. Dużo pomysłów wpada mi do głowy, lubię dzielić się z innymi moimi myślami, więc zawody, które będą się z tym wiązać, będą odpowiednie dla mnie.
Wywiad ukazał się w numerze 7/2019 miesięcznika Muzyk.
Zdjęcia: materiały promocyjne Sony Music Polska