Skaldowie, to obok Trubadurów i Czerwonych Gitar, najdłużej grająca grupa polskiego rocka. Od początku liderami byli bracia Andrzej i Jacek Zielińscy, wszechstronnie wykształceni muzycy i kompozytorzy. Z tego powodu, na tle siermiężnych i mocno amatorskich w swych działaniach konkurentów z innych grup, ich nagrania brzmiały co najmniej o klasę lepiej. Czerpali z równie dobrym skutkiem z folkloru góralskiego, co z Bacha, i nigdy nie fałszowali. Mieli wiele przebojów, do dziś powszechnie nuconych. Normalną koleją rzeczy skład przez lata zmieniał się, nie brakowało nawet okresów zawieszenia działalności, ale Skaldowie zawsze odnajdywali własną publiczność. Do dziś są aktywni, występują i nagrywają. Jakimś dziwnym, zbiegiem prawniczego błędu stało się tak, że ich krążki są trudno dostępne w normalnej sieci sprzedaży. Na szczęście można do nich dotrzeć poprzez wydawnictwo Kameleon Records, specjalizujące się w prezentacji albumów zespołów zasłużonych dla polskiego rocka. „Taki blues” to dwupłytowy album, zawierający w większości niewydane kompozycje Jacka Zielińskiego. Tworzył je on z myślą nie tylko o estradzie, ale również spektaklach telewizyjnych i teatralnych, a także o wykorzystaniu w filmie. Powstawały w różnych latach i stylistykach, niektóre pod wyraźnym wpływem aktualnych mód i prądów muzycznych, ale od razu słychać, że tworzył je zawodowiec, który o swojej profesji wie wszystko. Szczególnie jest to widoczne w części rockowo-bluesowej, gdzie ciekawych pomysłów jest naprawdę sporo. Wiele w tych utworach jest improwizacji, wykonywanych zwłaszcza przez samego Jacka Zielińskiego na trąbce, ale i inni, choćby dopożyczony do tego projektu saksofonista i klarnecista, Janusz Witko, pokazują się z bardzo dobrej strony. Sporo jest piosenek. Jaka szkoda, że przez swoje wyjazdy i absencję na festiwalach, wiele z nich nigdy nie zyskało popularności, na jaką z pewnością zasłużyły, na przykład „Co za życie” czy „Radość tańca”. Dla Skaldów zawsze niezmiernie ważne były teksty utworów, tu też jest świetnych wierszy w bród. Leszek Andrzej Moczulski, Wiesław Dymny, Witold Gombrowicz nie wymagają żadnych rekomendacji, ale, proszę mi wierzyć, Bronisław Maj, Barbara Szczepańska, bądź Mira Kuś, także napisali interesujące teksty. Do składu zespołu doszła także na tę okoliczność śpiewająca kompania rodzinna, z córkami, synami, a nawet wnuczkiem. Poważni panowie też potrafią cieszyć się swoją muzyką i co najważniejsze, robią to ciekawie!
Tekst: Marcin Andrzejewski
Recenzja ukazała się w numerze 4/2019 miesięcznika Muzyk.