Danilo Perez to pianista, który przez wielu uznawany jest za jednego z najbardziej dynamicznych muzyków naszych czasów. Urodzony w Panamie, od wczesnych lat miał kontakt z muzyką latynoską i jazzem. Naukę muzyki rozpoczął w wieku lat trzech. Mając zaledwie dziesięć lat wstąpił do Narodowego Konserwatorium w Panamie, gdzie studiował fortepian klasyczny. Po ukończeniu studiów oraz przeprowadzce do Stanów Zjednoczonych miał okazję współpracować z takimi gigantami jak: Wayne Shorter, Roy Haynes czy Steve Lacy. Obecnie poza tym, że jest artystą, który w znakomity sposób kreuje swoją osobę, wnosi spory wkład do światowego jazzu zajmując się także produkcją płyt innych muzyków. Dodatkowo będąc niezwykle cenionym muzykiem sesyjnym, odnajduje się także w roli pedagoga. Wszystko to sprawia, że jego muzyka bardzo często odbierana jest jako świeży powiew we współczesnym jazzie. W Polsce gościliśmy go po raz drugi – tym razem wystąpił z grupą Wayne’a Shortera.
Jak wspominasz swoją poprzednią wizytę w Polsce? Pamiętam, że w 1995 roku odwiedziłeś nasz kraj z zespołem Wyntona Marsalisa.
Danilo Perez: Było to bardzo ciekawe doświadczenie – podczas tamtej trasy wiele się nauczyłem. Z pewnością była dla mnie ważna również duchowo. Wtedy właśnie zacząłem poszukiwać w jazzie różnych koneksji i również w tym okresie poważnie zająłem się muzyką Theloniousa Monka. W tamtych latach zacząłem poznawać, czym jest taniec, szczęście, wolność – wszystkie te elementy zacząłem odnajdywać w muzyce. Bardzo mile to wspominam, dużo wtedy zmieniło się w moim życiu.
Jak rozpoczęła się twoja współpraca z Johnem Patituccim?
Danilo Perez: Poznaliśmy się kiedyś podczas pracy w studiu. W zasadzie John miał duży udział w tym, że zaczęliśmy ze sobą współpracować. Po pierwszym spotkaniu zaprosiłem go do pracy nad jednym z moich albumów – zagrał wtedy w moim trio. Później współpraca potoczyła się naturalnie. Najpierw pracowaliśmy nad różnymi projektami, później on pracował nad moim albumem, po czym ja zacząłem się udzielać realizując jego pomysły. Świetnie dogaduję się z Johnem od ponad pięciu lat.
Co możesz powiedzieć o wpływie, jaki wywarła na tobie muzyka Theloniousa Monka?
Danilo Perez: Jego muzyka wywarła na mnie olbrzymi wpływ. Thelonious to postać, która sprawiła, że zacząłem się interesować moimi korzeniami oraz w dużym stopniu pomogła zrozumieć, czym jest jazz. Mogę powiedzieć, że identyfikuje się również z jego osobą – to jakby duchowe połączenie. Im lepiej poznaję jego muzykę, tym wyraźniej dostrzegam to, czym zachwyca mnie jazz.
Pochodzisz z Panamy. Jak trudne było dla ciebie dojście do pułapu, na którym obecnie się znajdujesz? Panuje opinia, że stosunkowo trudno jest zdobyć popularność w środowisku amerykańskich muzyków osobie spoza Stanów Zjednoczonych.
Danilo Perez: Rzeczywiście nie jest to łatwe. Scena amerykańska pozostawia bardzo dużo miejsca na kreatywność, jednak towarzyszy temu olbrzymia konkurencja i trzeba umieć się odnaleźć w tej rywalizacji. Pod pewnymi względami, amerykańska scena może ci bardzo pomóc w rozwoju. W Panamie muzyka jazzowa nie ma zbyt pokaźnych tradycji. Co prawda mamy kilku znanych muzyk ów, lecz nie są zbyt popularni poza ojczyzną. Przykładem może być Louis Russell, który grał z Louisem Armstrongiem – była to jedna z pierwszych osób, które tworzyły u nas big-bandy. Nasza lokalna scena wiele mu zawdzięcza. Poza nim mieliśmy jeszcze kilku naprawdę wyśmienitych muzyków. Nasza muzyka łączy się z wpływami amerykańskimi. Osobiście jestem z siebie bardzo zadowolony – udał mi się ten przełom. W Stanach Zjednoczonych poznałem wielu wspaniałych muzyków.
Wiem, że wykładasz w bostońskim konserwatorium. Co możesz powiedzieć o swoich metodach nauczania?
Danilo Perez: To bardzo szerokie zagadnienie. Często zależy od bardzo indywidualnych cech. Potrafię uczyć na wiele różnych sposobów…
Czy to prawda, że twoim studentom zdarza się tańczyć podczas zajęć?
Danilo Perez: O tak. Ucząc młodych ludzi musisz mieć świadomość, że czasem przekazujesz im coś, o czym nigdy wcześniej nie wiedzieli. Są pewne czynniki, które wpłynęły na mnie i moją muzykę, gdy dorastałem. Często moi uczniowie nie zdają sobie sprawy z tego, że jazz może mieć również taneczne podłoże. Tego typu zajęcia bardzo dobrze wpływają na poczucie rytmu. Dlatego gdy widzę, że takie podejście może komuś pomóc, jestem gotów nawet uczyć tańca i rzeczywiście robię to, gdy tylko zachodzi taka potrzeba.
Twoi rodzice również byli nauczycielami. Dlaczego zdecydowałeś się pójść w ich ślady?
Danilo Perez: Nie miałem wyjścia… (śmiech) – próbowałem, ale nie udało się. Mówiąc poważnie – zawsze podziwiałem ich pracę. To, z jakim zaangażowaniem do niej podchodzili i jak wiele energii jej poświęcali. Zwyczajnie czułem, że tym powinienem się zająć. Gdy skończyłem studia, z różnych stron posypały się propozycje pracy. Sam byłem gotowy przyjąć to wyzwanie i w ten sposób zacząłem również uczyć.
Jak udaje ci się znaleźć czas na kształcenie młodych ludzi i działalność w zespołach?
Danilo Perez: To dobre pytanie. Sam nie wiem jak to robię. Myślę, że chodzi o to, że robię to na przemian. Gdy podróżuję nie mogę uczyć, jednak, gdy tylko wracam z koncertów właśnie tym się zajmuję.
W jednej ze swoich wypowiedzi stwierdziłeś, że odczuwasz bardzo wyraźną zależność pomiędzy muzyką i naturą. Czy mógłbyś rozwinąć tę myśl?
Danilo Perez: Gdy powiedziałem to zdanie chodziło mi o to, że muzyka jest dla mnie celebracją życia, celebracją ziemi. Wszyscy i wszystko jest częścią natury, tak więc sama muzyka również jest jej elementem. Mówi o tym jak żyjemy i o tym, co czujemy.
Znany jesteś z charakterystycznych aranżacji. W jaki sposób pracujesz nad aranżacjami – na co zwracasz szczególną uwagę?
Danilo Perez: Jest bardzo wiele elementów, które są dla mnie ważne w tej kwestii. Jednak myślę, że rzeczą, o której zawsze pamiętam jest eksponowanie melodii. Lubię, gdy ją słychać od początku do końca, tak żeby była wyraźna w każdej części utworu. Poza tym pracując nad aranżacją należy wiedzieć, o czym traktuje dany utwór. Podobnie, gdy pracuję nad standardami – lubię wiedzieć, czego dotyczy dany numer.
Poza tym, że jesteś świetnym muzykiem zajmujesz się także produkcją muzyczną. Czy możesz wspomnieć o kilku istotnych elementach, które decydują o tym, że uznawany jesteś za uniwersalnego producenta projektów jazzowych?
Danilo Perez: Myślę, że bardzo ważną sprawą podczas pracy w studiu jest odpowiedni stosunek do muzyków oraz kreatywne podejście do tego, co się dzieje wokół. Praca podczas nagrania to bardzo twórczy proces i trzeba być tego świadomym. Bardzo ważną sprawą jest kwestia samego zachowania – trzeba poprzez swoje nastawienie wydobyć z artystów wszystko to, co w nich drzemie.
Wśród wielu muzyków, z którymi współpracowałeś znalazł się także George Benson. Jak wspominasz tę współpracę?
Danilo Perez: Rzeczywiście miałem okazję z nim współpracować. Byłem jeszcze młody, to było to coś niezwykłego. To dla mnie bardzo ważna osoba. Czerpałem od niego wiele inspiracji – to ktoś naprawdę nadzwyczajny. Od samego początku mojej kariery bardzo mnie wspierał.
Innym znanym muzykiem, od którego miałeś okazję się uczyć był Dizzy Gillespie…
Danilo Perez: Tak. Od niego nauczyłem się wiele w kwestii harmonii oraz melodii. Ponadto poznałem przy nim mnóstwo standardów i nauczyłem się bardzo dużo odnośnie całej historii muzyki. Nauczył mnie także wiary w siebie oraz tego, że w muzyce należy szukać własnego głosu. Przy nim sporo dowiedziałem się również o ludzkich zachowaniach. To dla mnie bardzo ważna osoba.
Jak ważna jest dla ciebie muzyka latynoska?
Danilo Perez: Muzyka latynoska znaczy dla mnie bardzo wiele. Tkwi w moich korzeniach. Wiąże się z wpływami afrykańskimi. Tradycja związana z tą muzyką jest bardzo rozpowszechniona w obu Amerykach i na dobre zadomowiła się już w amerykańskiej kulturze.
Co możesz powiedzieć o muzyce klasycznej? Przed długi okres poświęcałeś się studiowaniu klasyki jaki wpływ miała na ciebie tradycja klasyczna?
Danilo Perez: Muzyka klasyczna jest ważna z punktu widzenia pisania oraz czytania zapisów nutowych. Oczywiście jedną z najważniejszych kwestii jest jej piękno i historie, jakie się w niej przewijają – jest to pełnia głębi oraz pasji. Choćby muzyka romantyczna – jest bardzo piękna.
Czy jesteś w stanie wymienić wszystkie szkoły, do których uczęszczałeś, i które ukończyłeś?
Danilo Perez: Studiowałem w Narodowym Konserwatorium w Panamie, w tamtym okresie zajmowała mnie również elektronika – studiowałem tą dziedzinę równolegle. Gdy skończyłem studia w Panamie przeniosłem się na Uniwersytet Indiana w Pensylwanii – tam spędziłem rok. Po czym dwa lata studiowałem w Berklee do roku 1988. Ukończyłem tam wydział jazzu i kompozycji.
Teraz rozumiem, dlaczego pierwszą rzeczą, o którą mnie zapytałeś, było to czy w Polsce sieć energetyczna działa na napięcie 220 V?
Danilo Perez: …(śmiech) Tak – nie byłem tego pewien.
Podobno uczyłeś się także gry na perkusji?
Danilo Perez: Rzeczywiście, gdy dorastałem często grywałem na perkusji.
Czy w jakiś sposób wpłynęło to na twoją grę na fortepianie?
Danilo Perez: Myślę, że zasadniczą sprawą jest to, że perkusja jako instrument w ogóle stanowi podstawę muzyki. Gra na perkusji w dużej mierze pomaga poczuć właśnie tę podstawę w muzyce. Moim zdaniem, generalnie w rozwoju muzycznym chodzi o to, że wiele czynników wpływa na siebie wzajemnie kształtując coś nowego. Tak kształtuje się osobowość. Gdy grasz na fortepianie mając świadomość tego, co można zagrać na innych instrumentach poszerza to twoje horyzonty i pozwala ci lepiej zrozumieć muzykę.
Jak wspominasz swoją współpracę z Royem Haynesem?
Danilo Perez: To ktoś niebywały – jakby chodząca historia jazzu. Spędziliśmy razem bardzo wyjątkowe chwile i bardzo wiele się od niego nauczyłem. Razem celebrując muzykę cieszyliśmy się życiem. Było to bardzo piękne.
Słyszałem, że bardzo ważne są dla ciebie występy na żywo. Co możesz powiedzieć na ten temat?
Danilo Perez: Występy na żywo są pokarmem dla mojej duszy. To czasem wydaje mi się podobne do roli lekarza. To tak, jakbyś miał własną klinikę. Rolę, którą czasem się pełni można przyrównać do podróżującego lekarza. Z innej perspektywy można to przyrównać do kościoła – z uwagi na oczyszczenie jakiego się doznaje. To zadziwiające jak wielkie przesłanie niesie żywa muzyka – łagodzi waśnie i przywraca pokój.
Kiedy zacząłeś poważnie myśleć o swojej karierze i jak wiele znaczy ona dla ciebie, jako artysty?
Danilo Perez: To bardzo ciekawe pytanie. W zasadzie nigdy nie dążyłem do tego celu. Nigdy w ten sposób nie zastanawiałem się nad tym, co robię. Raczej krok po kroku instynktownie zmierzałem w pewnym kierunku i w ten sposób znalazłem się w punkcie, w którym teraz jestem. Zawsze chodziło o miłość do muzyki. Co prawda miałem szczęście obracać się w środowisku znakomitych muzyków, którzy bardzo mi pomogli i nigdy im tego nie zapomnę. Wielu ludziom bardzo dużo zawdzięczam, sądzę więc, że przy tym pytaniu przyznam się do tego, że w dużej mierze to gdzie teraz jestem zawdzięczam tym, którzy mi w tym pomogli.
Czy możesz wyjaśnić, co masz wspólnego z prezydentem Clintonem?
Danilo Perez: Kiedyś zostałem zaproszony na jedno z jego przyjęć. Zdaje się, że było to po jego elekcji. Zostaliśmy zaproszeni, aby zagrać dla jego gości – bardzo dobrze to wspominam. Całe przyjęcie znakomicie się udało. Chciałbym to kiedyś powtórzyć.
Rozmawiał: Piotr Florczyk
Wywiad ukazał się pierwotnie 20 lat temu – w numerze 11/2002 miesięcznika Muzyk