Na początek trochę historii. Pianino elektryczne jest instrumentem elektromechanicznym, w którym dźwięk wytwarzany jest mechanicznie, a następnie za pomocą przetworników zamieniany w sygnały elektryczne. Pierwsze pianina elektryczne powstały pod koniec lat dwudziestych ubiegłego stulecia. Jednym z pierwszych tego typu instrumentów był Neo-Bechstein z 1929 roku, ale prawdopodobnie pierwszy model bez fortepianowych strun był dziełem niezwykle zdolnego inżyniera dźwięku i lutnika pracującego dla Gibsona o nazwisku Lloyd Loar. Instrument ten – Vivi-Tone Clavier – owinięty papierem pakowym i zapakowany w skrzynię „odkryto” w 1994 roku, przy okazji przenosin żony L. Loara do domu opieki. Mimo upływu wielu dziesiątków lat i sporej warstwy kurzu, ponoć nadal stroił perfekcyjnie.
Pierwotnym celem konstruktorów było stworzenie instrumentu, który jest przede wszystkim łatwiejszy w transporcie od fortepianu, a ponadto nie rozstraja się równie łatwo jak fortepian. W ten sposób na początku pianino elektryczne produkowano niejako bardziej dla wygody, dopiero z upływem lat zyskało własną tożsamość muzyczną. Muzycy wypracowali na nim specjalne, charakterystyczne techniki jak również swoje, specyficzne brzmienia z użyciem procesorów efektów jak: phaser, chorus, flanger, tremolo czy delay. Szczyt popularności pianin elektrycznych przypada na lata siedemdziesiąte i osiemdziesiąte ubiegłego stulecia, kiedy to wielu legendarnych muzyków i zespołów używało tych podzielonych na dwie główne grupy (Rhodes, Wurlitzer) instrumentów. Z czasem instrumenty te zostały zastąpione przez syntezatory oraz fortepiany i pianina cyfrowe, zdolne produkować podobne dźwięki, ponadto mniej awaryjne ponieważ brak w nich ruchomych części mechanicznych, a nade wszystko mniejsze i lżejsze od nich. Jednak w ostatnim czasie, pianina elektryczne już jako uznane klasyki, ku zadowoleniu wielu zwolenników stają się na powrót coraz modniejsze. Producenci pianin elektrycznych, którzy wycofali się lub ograniczyli działalność, wracają do gry na rynku sprzętu muzycznego produkując nowe modele. Ceny starych, używanych egzemplarzy są aktualnie dość wysokie i nie każdy może sobie na nie pozwolić. Wurlitzer swoje pianina elektryczne (różne modele) do użytku domowego produkował w latach 1955-1982, ale właśnie „dwusetka”, której produkcję rozpoczęto w 1972 roku zdobyła największą popularność. Model 200A miał plastikowy korpus, własny system audio z dwoma głośnikami skierowanymi na grającego, dwa potencjometry (głośność i tremolo) oraz gniazdo wyjścia sygnału audio.
WURLITZER V
Na szczęście instrumenty niefizyczne, czyli programowe, są znacznie tańsze. Jednym z nich jest Arturia Wurlitzer V – klon Wurlitzera 200A. Ten instrument wirtualny może pracować jako aplikacja samodzielna lub jako wtyczka Audio Units, RTAS, VST (2 i 3). Do budowy dźwięku Arturia zastosowała zaliczającą się do najnowszych metod, skomplikowaną syntezę modelowania fizycznego. W skrócie metodę tę można ująć w następujący sposób: jest to bezpośrednia symulacja zjawisk fizycznych zachodzących w instrumentach rzeczywistych, czyli symulowany jest instrument, a nie dźwięk przez niego wytwarzany. Z tego wynika, że najistotniejszym elementem jest właściwy opis matematyczny procesu powstawania dźwięku w instrumencie. To bardzo złożona metoda, ale pozwala na zachowanie wiernego brzmienia instrumentów rzeczywistych z uwzględnieniem zjawisk artykulacyjnych. Dzięki jej zastosowaniu Wurlitzer V w niewielkim stopniu obciąża procesor komputera i nie musi co chwilę uzupełniać danych z twardego dysku, co z kolei skutkuje natychmiastową reakcją na naciśnięcie klawisza bez jakiegokolwiek opóźnienia, nawet przy użyciu maksymalnej ilości efektów. To ważny element zapewniający komfort grającemu. Istotnym szczegółem dla naszego komputera, jest możliwość określenia polifonii (skokowo od 1 do 256 głosów). Im większa ilość głosów, tym większe zapotrzebowanie na zasoby komputera. Domyślnie ustawia się 48 głosów i to wystarcza do zagrania nawet gęstej faktury. Ponieważ Wurlitzer V nie opiera się na próbkach, plik instalacyjny zajmuje niespełna 250 MB. Wirtualny instrument Arturii posiada identyczny panel sterowania jak oryginał 200A jeśli jest w tzw. trybie zamkniętym, ale do wyboru jest też bardziej rozbudowany tryb OPEN, którego rzecz jasna oryginalny Wurlitzer 200A nie miał. W trybie OPEN do dyspozycji mamy między innymi: 10-pasmowy korektor graficzny, wibrato, możliwość ustawienia odległości przetwornika od źródła dźwięku, ustawienie pozycji przetwornika wokół struny, impedancja, określenie zakresu dynamiki pomiędzy pianissimo i fortissimo, „twardość” młotka uderzającego w stroik, regulację reakcji na siłę uderzania w klawisze, czy regulację głośności odgłosów zwolnienia klawisza i pedału sustain.
EFEKTY
Chociaż Wurlitzer V w postaci zasadniczej jest (jak oryginał) instrumentem jednobarwowym, będące w zestawie z nim symulacje efektów pozwalają diametralnie zmienić jego tembr. Po aktywowaniu na panelu sterowania przycisku FX, poniżej klawiatury automatycznie wysuwa się wirtualna skrzynka z pedałami i efektami nożnymi. Skrzynka ma pięć zakładek, a każda z zakładek rozwijaną listę z dostępnymi opcjami (efektami). Wszystkie parametry efektów są przyporządkowane komunikatom MIDI, a więc można nimi sterować np. masterkeyboardem. Zresztą parametrami pozostałych funkcji również. Do dyspozycji użytkownika są symulacje następujących efektów: wah-wah, auto-wah, flanger, phaser, chorus, delay, compressor, overdrive, vocal filter, pitch schift chorus, reverb. Oprócz tego mamy funkcję OUTPUT z trzema trybami: DIRECT, LESLIE, GUITAR AMP. W trybie LESLIE poza możliwością wyboru prędkości głośników obrotowych możemy regulować także głębokością i szerokością efektu. Natomiast w trybie GUITAR AMP mamy do wyboru cztery wzmacniacze z odpowiadającymi im głośnikami oraz cztery najczęściej stosowane mikrofony, w rożnych pozycjach i odległościach od głośników wzmacniaczy gitarowych.
WNIOSKI KOŃCOWE
Wirtualne pianino Arturia Wurlitzer V brzmi miękko, analogowo. Gdyby skonfrontować je z rzeczywistym 200A zapewne brzmiałyby różnie, jednak w porównaniu z symulacjami Wurli w syntezatorach brzmi ono lepiej. Pozytywny wpływ na barwę Wurlitzera V mają dołączone efekty oraz znaczna ilość programów preset, nierzadko odległych od brzmienia podobnego do Wurlitzera. Nie bez znaczenia jest również cena. Za kwotę 399 PLN brutto nabywca otrzymuje klona kultowego instrumentu, z niemałymi możliwościami dostosowania do własnych oczekiwań.
Tekst: Jan Piotrowski
WYMAGANIA SPRZĘTOWE
Windows XP/Vista/7 32- i 64-bitowe; 1 GB RAM, 2 GHz CPU
Mac OS X 10.5 lub nowszy (wyłącznie komputery z procesorami Intel); 1 GB RAM, 2 GHz CPU
Połączenie internetowe do autoryzacji produktu
Cena: 399 PLN
Producent: Arturia, www.arturia.com
Dystrybutor: Mega Music, www.megamusic.pl
Test ukazał się w numerze 8/2012 miesięcznika Muzyk.