Pochodzący z Doncaster wokalista i songwriter zakończył okres internetowej ciszy, wydając najbardziej dopracowane dzieło w swojej karierze. Dziewięciominutowym, epickim singlem „Hello Heaven, Hello” YUNGBLUD zapowiada swój powrót i początek nowego rozdziału w karierze.
Zaprezentowana przez niego piosenka „Hello Heaven, Hello” kontynuuje tradycję mocnych brytyjskich utworów rockowych, łączących w sobie różne wcielenia tego gatunku – z jednej strony odwołujących się do przeszłości, a z drugiej wybiegających w przyszłość. Sam YUNGBLUD tak mówi o nowym singlu:
„Hello Heaven, Hello” to przedsmak mojego nowego albumu. Piosenka jest swego rodzaju podróżą ku odzyskaniu siebie, pożegnaniem z przeszłością i tym, jak mogliście mnie wcześniej postrzegać. To także powitanie przeszłości – miejsca, do którego zmierzam. Ten utwór wyznacza kierunek, w jakim podąża cały album. „Hello Heaven, Hello” jest najambitniejszą dźwiękową przygodą w mojej karierze, opowieścią, której należy słuchać w całości.
Chciałem, by pierwszy utwór był bardzo wyrazisty. Wiele osób odradzało mi wybranie na pierwszy singiel po przerwie dziewięciominutowego utworu, ponieważ żyjemy w świecie, w którym jest to ryzykowne. Kompletnie nie patrzę na to w ten sposób. Dla mnie to jest świetna okazja.
Uważam, że ryzyko jest najpotężniejszym narzędziem artysty. Stawianie wszystkiego na jedną kartę w pogoni za rozwojem i sztuką jest fascynujące. Bez ryzyka nie ma innowacji. Pierwszy od dawna czuję, że jestem dokładnie tam, gdzie powinienem być i robię dokładnie to, co powinienem robić – tworzę dokładnie to, co chcę. Eksploruję przeszłość, teraźniejszość i przyszłość, a przede wszystkim siebie samego. Ten album jest dla mnie magiczny i zaczyna się właśnie w tym miejscu. Gdzie, do cholery, skończymy? Zobaczymy. Wskakuj na konia. Ruszamy.
Do utworu „Hello Heaven, Hello” powstał teledysk, którego reżyserem jest Charlie Sarsfield:
Jak się okazuje, pomysł na „Hello Heaven, Hello” narodził się już cztery lata temu, jeszcze przed powstaniem albumu „YUNGBLUD”, który przyniósł artyście sukces. Koncepcja ma swoje źródło w ostatnim etapie intensywnej, wyczerpującej trasy promującej krążek „Weird” z 2020 roku. Zamiast cieszyć się nowo zdobytą popularnością, YUNGBLUD siedział samotnie w pokoju hotelowym w Nowym Jorku, zastanawiając się nad potencjalnymi pułapkami kreatywnej stagnacji.
Poczułem, że zaczynam się powtarzać – wpadałem we własną kliszę… Stałem się wygodny. W pewnym sensie to było dobre, bo oznaczało, że mam swój styl. Ale zawsze mówiłem, że jeśli ludzie wiedzą, co zrobię następnie, to dla mnie oznacza porażkę.
Strona internetowa artysty: yungbludofficial.com
zdjęcie główne: mat. prasowe Universal Music Polska