W sobotę 11 maja, w kameralnym nowohuckim teatrze Szczęście zagrał kwintet Mojo. Choć zespół ten istnieje od około pół roku, zdążył już nagrać płytę i zagrać całkiem sporo koncertów. , ale koncert w Nowej Hucie to pierwszy występ grupy na terenie Krakowa.
Mojo wykonuje to, co w amerykańskiej tradycji muzycznej najlepsze – wychodząc z klasycznego bluesa i rock’n’rolla chętnie czerpie z szufladki rockabilly, a obecność w zespole znakomitego akordeonisty Michała Mantaja (grającego również na pianinie i innych klawiszach) zbliża brzmienie do okolic muzyki zydeco. Wielbiciele polskiej sceny bluesowej od razu rozpoznają Tomka Kruka grającego na lap steel guitar i gitarze elektrycznej imitującej basówkę – muzyka od dekady związanego z Kraków Street Band. Znakomicie partnerował mu drugi gitarzysta, Piotr Augustynowicz wycinając ogniste, stylowe solówki i świetnie kładąc riffy w akompaniamentach, a za perkusją strategiczne miejsce zajmował jego brat, Igor Augustynowicz, znakomicie dbając o to, żeby kolanka niezbyt licznej niestety publiczności rytmicznie podskakiwały. Choć partie basowe wygrywane przez Tomka oraz frontmana zespołu, Felipe Schrieberga brzmiały nieźle, to jednak „prawdziwy bas” odpowiednio pulsujący w dłoniach „gruwiącego” basisty nadałby jeszcze bardziej motoryczny charakter porywającej muzyce, jaką usłyszeliśmy na żywo. Właśnie – wokalista, nie zapominajmy o frontmanie. Felipe to importowany Amerykanin, który oprócz świetnego tembru głosu i umiejętności stylowego nim śpiewania, dysponuje typowo amerykańskim luzem, pewnością siebie i świetnym poczuciem humoru, a to cenne cechy u śpiewaka w rockandrollowo-bluesowej kapeli, nie zawsze oczywiste na naszej scenie. Schrieberg całkiem nieźle posługuje się już trudnym językiem polskim, ale jego „mieszane” językowo, anegdotyczne zapowiedzi były równie istotnym elementem wieczoru, co sama muzyka.
Fajnie, że żywa, klasyczna muzyka zabrzmiała w miejscu nieoczywistym, jakim jest niezależny teatr Szczęście działający na osiedlu Zielonym w krakowskiej Nowej Hucie, niemniej jednak przydałaby się ciut lepsza promocja imprezy choćby w lokalnych grupach w social mediach. To nie pretensja, ale szczerze życzę teatrowi kolejnych ciekawych wydarzeń muzycznych, a nie odbędą się one, jeśli nie przyjdą słuchacze i nie kupią biletów. A dobrze słucha się muzyki w tej kameralnej salce, więc życzę osobom decydującym o tym, co się w tym miejscu dzieje wyprzedanych audytoriów na wszystkich następnych koncertach.
Tekst i zdjęcia: Sobiesław Pawlikowski
strona internetowa zespołu: mojozespol.com