Nowa organizacja Black Lives in Music uruchomiła niedawno kampanię w celu zlikwidowania nierówności rasowych w brytyjskim przemyśle jazzowym i klasycznym. Chodzi oczywiście o przyjęcie większej ilości kolorowych obywateli Wielkiej Brytanii w miejsce białych. Organizatorzy nie ukrywają, że chodzi o kolor skóry, rasę i pochodzenie etniczne, a nie muzyczne kompetencje, talent i umiejętności.
Ruchy antyrasistowskie i antyfaszystowskie zawsze miały silną reprezentację w społeczeństwach zachodnich, ale teraz, chyba pierwszy raz od lat 60. tak mocno zaczęły być akcentowane kwestie rasowe w showbiznesie. Ruch Black Lives Matter wraz z kilkoma innymi organizacjami (z Antifą na czele) zintensyfikował swoje działania po zabójstwie George’a Floyda. Trzeba też przyznać, że czasy sprzyjają wybuchowi niezadowolenia, bo cały Zachód poważnie ucierpiał z powodu lockdownu (w USA około 30 mln osób straciło pracę), a branża muzyczna obok hotelarzy i gastronomii oberwała najbardziej.

To wszystko stanowiło podatny grunt dla aktywizacji i żądań organizacji skierowanych przeciw obecnemu ładowi. Działania tego typu grup od zawsze opierały się na konfliktach społecznych, roszczeniach mniejszości etnicznych i grup zawodowych, a ich żądania to często likwidacja weryfikacji kompetencyjnej przy staraniach o pracę, eliminacja potrzeby rywalizacji w karierze zawodowej, przymusowe parytety rasowe i płciowe, czy jeszcze większy „socjal” i bezpośrednie dofinansowanie „dyskryminowanych” z państwowej kasy.

W związku z tym wszystkim, jedna z organizacji, powiązana ze słynną Black Lives Matter, czyli Black Lives in Music (BLiM), wzywa właśnie czarnych muzyków i twórców do wypełnienia specjalnej ankiety w celu wsparcia kampanii na rzecz większego zróżnicowania rasowego branży muzycznej. Obok pytań neutralnych, w ankiecie pojawiły się sugestie by opisywać przypadki rasizmu i pytania o korzystanie z pomocy psychologicznej po domniemanych rasistowskich doświadczeniach.
BLiM twierdzi, że „muzycy czarnoskórzy i muzycy z mniejszości etnicznych są niedostatecznie reprezentowani w jazzie i muzyce klasycznej, a także na kierowniczych stanowiskach w organizacjach biznesowych związanych z branżą muzyczną”.
Jak napisali w oświadczeniu BLiM, mają oni nadzieję współpracować ze „wszystkimi agentami brytyjskiego przemysłu muzycznego, aby osiągnąć równość ludzi kolorowych, aby mogli oni wyrażać siebie w muzyce wszystkich gatunków i we wszystkich obszarach tego zawodu”. To, czego brakuje BLiM, to dane.
Szefowa BLiM Charisse Beaumont zachęca więc osobiście wszystkich czarnoskórych muzyków do wypełnienia poufnej ankiety online, aby przekazać organizacji swoje dane:
Gromadzimy dane wszystkich czarnoskórych muzyków i profesjonalistów muzycznych w celu wprowadzenia zmian. Twój udział sprawi, że te dane, które obecnie nie istnieją, staną się najpotężniejszym zestawem danych o czarnych muzykach na świecie.
Trzeba wiedzieć, że w Wielkiej Brytanii roi się od fundacji i organizacji wspierających nie-białych muzyków (są wymienione jako partnerzy BliM na ich stronie), a część jest dosyć radykalna w swoich oczekiwaniach. Nie tak dawno jedna z nich, czyli Black Music Coalition opublikowała i rozesłała list z „wezwaniem do działania” do wszystkich firm związanych z muzycznym biznesem na wyspach. Oto niektóre ich żądania:
• Obowiązkowe szkolenie w zakresie zwalczania rasizmu / nieświadomego uprzedzenia w każdej firmie dla wszystkich pracowników niebędących czarnoskórymi, prowadzone przez czarnych pedagogów w terenie oraz bezpłatne doradztwo i usługi holistyczne dostępne dla czarnoskórych pracowników z natychmiastowym skutkiem.
• Dla każdej firmy przeznaczenie określonego rocznego budżetu na wsparcie finansowe organizacji czarnych, projektów edukacyjnych i organizacji charytatywnych w całej Wielkiej Brytanii.
Zgodnie z tym duchem Dyrektorzy Atlantic Records, Brianna Agyemang i Jamila Thomas, uruchomili w czerwcu ubiegłego roku inicjatywę #TheShowMustBePaused. W ramach niej 2.06.2020 odbył się „wtorkowy blackout”, który miał na celu „umożliwienie branży muzycznej refleksji na temat niesprawiedliwości, z jakimi borykają się Czarni”. Niektórzy wydawcy i nadawcy emitowały wówczas zaciemnione, ciche lub ograniczone do minimum programy, a trwało to dokładnie przez 8 minut i 46 sekund, czyli czas, przez jaki policjant Derek Chauvin dusił kolanem George’a Floyda aż do jego zgonu.
Organizatorzy #TheShowMustBePaused oświadczyli ponadto:
Przemysł muzyczny to branża warta wiele miliardów dolarów. Branża, która zyskała głównie na czarnej sztuce. Naszą misją jest pociągnięcie do odpowiedzialności całej branży, w tym dużych korporacji i ich partnerów, którzy czerpią korzyści z wysiłków, zmagań i sukcesów Czarnych.
W związku z tą akcją pisarz Josh Kun napisał na swoich social mediach:
Jeśli przemysł muzyczny chce wspierać Czarnych, wytwórnie i platformy streamingowe mogą zacząć od zmiany umów, dystrybucji tantiem i spłaty wstecznej wszystkim Czarnym artystom i ich rodzinom, na których zbudowali swoje imperia.
Wielka Erykah Badu zaraz potem potwierdziła tę propozycję stwierdzeniem „młodzi Czarni artyści z niższych środowisk społeczno-ekonomicznych często zawierają głęboko nieuczciwe transakcje płytowe”.
Można by powiedzieć, że młodzi biali artyści mają ten sam problem, temat jest więc jak najbardziej aktualny, ale wiadomo, że cała ta machina rozkręca się nie po to, by pomagać wszystkim bez względu na kolor skóry. Okazuje się, że wielu afroamerykańskich muzyków przyjęło idee rasowych parytetów.
Potwierdziła to niejako świetna amerykańska gitarzystka i wokalistka Celisse Henderson, która brała udział w panelu poprowadzonym ostatnio przez Guitar Magazine na temat „Jak zostać nowoczesnym gitarzystą”. Powiedziała tam m.in. „dopóki NAMM (amerykańskie targi przemysłu muzycznego odbywające się corocznie w Anaheim w stanie Kalifornia – przyp. MW) składać się będzie w 95% z rasy białej, męskiej, heteroseksualnej i cispłciowej… jest więcej zmian, których trzeba dokonać”.
Z kolei amerykańska lutniczka Leila Sidi wyraziła wątpliwości w podobnym tonie:
Czy firmy zatrudniają ludzi z różnych środowisk? A czy ludzie decydują się wspierać marki, które są już prowadzone przez czarnoskórych, rdzennych mieszkańców i kolorowych…?

Cóż. Dla nas, śledzących tę całą sytuację z dalszej perspektywy, jest to raczej smutny obraz. Lobbing lobbingiem, ale gdy jest on oparty na kryteriach stricte rasowych, trudno zgodzić się z jego sposobem działania. Nie będzie więc odkrywcze stwierdzenie, że to talent, praca, cechy charakteru i dotychczasowy dorobek powinny decydować o pięciu się na szczeblach artystycznej kariery.
Dowodzenie dyskryminacji ze względu na pochodzenie etniczne, narodowość i kolor skóry to ulubiony refren wszystkich organizacji walczących z rasizmem. Nie negujemy, że cały czas zdarzają się takie przypadki, ale twierdzenie, że rasizm jest sankcjonowany i występuje w formie instytucjonalnej w branży muzycznej, jest chyba – delikatnie mówiąc – zbyt daleko idącym uogólnieniem.
Poza tym, w cywilizowanych krajach wszelkie przypadki nepotyzmu, dyskryminacji, czy oszustw w branży muzycznej (o których mówią organizacje w rodzaju Black Lives in Music) są ujęte w kodeksach karnych i wyszczególnione prawodawstwie. Wystarczyłoby więc opłacać prawników, zgłaszać takie sytuacje odpowiednim służbom, czy nagłaśniać dzięki mediom.
Gdy jednak dzieje się to w państwach o niezbyt ładnej kolonialnej przeszłości, łatwo jest wywołać poczucie winy u ludzi decyzyjnych i zmusić ich szantażem do realizacji swoich żądań. Dzięki temu niosący sztandar walki z rasizmem wywalczyli już wiele, a to dopiero początek. Właśnie to staraliśmy się tu w skrócie opisać.
Tekst: Maciej Warda
Na podstawie materiałów z:
www.theguardian.com
www.musicradar.com
guitar.com
„BlackOutTuesday – What Happens Next.pdf”