• Muzyk
  • TopGuitar
  • TopBass
  • TopDrummer
NEWSLETTER
Muzyk.net
  • Newsy
    • Klawisze
    • Studio
    • Software
    • Gitara i Bas
    • Nagłośnienie
    • Mobilne
    • Perkusja
    • AudioVideo
    • Dęte
    • DJ
    • Smyczki
    • Oświetlenie
  • Wydarzenia/Muzycy
    • Wywiady
    • Sylwetki
    • Imprezy
    • Relacje
  • Testy
    TestyPokaż więcej
    Donner DC 87
    Donner DC 87 – test mikrofonu pojemnościowego
    2025-04-30
    ADAM Audio D3V
    ADAM Audio D3V – test monitorów odsłuchowych
    2025-03-29
    Novation Launchkey 61 MK4 (fot. Novation)
    Novation Launchkey 61 MK4 – test klawiatury sterującej
    2025-03-20
    Arturia KeyLab 61 mk3 (fot. Arturia)
    Arturia KeyLab 61 mk3 – test klawiatury sterującej
    2024-09-30
    ZOOM R4 MultiTrak
    ZOOM R4 MultiTrak – test rejestratora audio
    2024-05-31
  • Wideo
    WideoPokaż więcej
    Miley Cyrus „More to Lose” (mat. prasowe Sony Music Entertainment Poland)
    Miley Cyrus zaprezentowała singiel „More to Lose”
    2025-05-09
    Kali Uchis „Sincerely” (fot. Zach Apo-Tsang)
    Kali Uchis wydała album „Sincerely”
    2025-05-09
    „Thunderbolts*” (fot. Marvel Studios)
    „Thunderbolts*” – muzyka pod lupą
    2025-05-08
    Edyta Górniak „Dotyk” (fot. Pomaton EMI)
    30 lat albumu „Dotyk” Edyty Górniak
    2025-05-08
    Patrycja Markowska „Ślady” (mat. prasowe Warner Music Poland)
    Patrycja Markowska zaprezentowała utwór „Ślady”
    2025-05-08
  • Artykuły
    • Studyjna mapa Polski
    • Felietony
    • Auto dla muzyka
    • Wariacje na temat
    • Recenzje
  • Film
    • Muzyka pod lupą
    • Płyty DVD
  • Tygodnik
    TygodnikPokaż więcej
    Tygodnik 19/2025 (514)
    2025-05-06
    Tygodnik 18/2025 (513)
    2025-04-28
    Tygodnik 17/2025 (512)
    2025-04-22
    Tygodnik 16/2025 (511)
    2025-04-14
    Tygodnik 15/2025 (510)
    2025-04-08
  • Słownik
    • Terminy Gitarowe
    • Terminy Techniczne
Czytasz: Zupełnie niepokorny: Lou Reed – wspomnienie
Udostępnij
Szukaj
Muzyk.netMuzyk.net
Font ResizerAa
  • Newsy
  • Wydarzenia/Muzycy
  • Testy
  • Wideo
  • Artykuły
  • Film
  • Tygodnik
  • Słownik
Szukaj
  • Newsy
    • Klawisze
    • Studio
    • Software
    • Gitara i Bas
    • Nagłośnienie
    • Mobilne
    • Perkusja
    • AudioVideo
    • Dęte
    • DJ
    • Smyczki
    • Oświetlenie
  • Wydarzenia/Muzycy
    • Wywiady
    • Sylwetki
    • Imprezy
    • Relacje
  • Testy
  • Wideo
  • Artykuły
    • Studyjna mapa Polski
    • Felietony
    • Auto dla muzyka
    • Wariacje na temat
    • Recenzje
  • Film
    • Muzyka pod lupą
    • Płyty DVD
  • Tygodnik
  • Słownik
    • Terminy Gitarowe
    • Terminy Techniczne
Obserwuj nas
© 2024 Muzyk. All Rights Reserved.
ArtykułySylwetki

Zupełnie niepokorny: Lou Reed – wspomnienie

Redakcja | Muzyk FCM
Redakcja | Muzyk FCM Opublikowano 2013-12-20
Udostępnij
Lou Reed na Słowacji w 2012 roku (fot. Michal Durinik / Shutterstock.com)
Lou Reed na Słowacji w 2012 roku (fot. Michal Durinik / Shutterstock.com)

„Działam instynktownie. Kieruję się głównie uczuciami i one zawsze górują u mnie nad rozsądkiem. Może to dziwne, ale dopóki jestem poddany uczuciom, mam pewność swego bezpieczeństwa, mogę nawet góry przenosić. Czy wobec tego mógłbym dopuścić, by cokolwiek i kiedykolwiek w tej sprawie się zmieniło? Wtedy pewnie umarłbym, zrobił nijaki i wtórny wobec samego siebie, a przecież zupełnie nie o to mi chodzi. Nie zamierzam siebie samego oszukiwać, więc niech rozsądek jeszcze we mnie odpocznie, na razie czas na uczucie”. Tak o sobie mówił Lou Reed, człowiek który miał kolosalny wpływ na rozwój współczesnego rocka.

Z muzyką spotkał się już w dzieciństwie we Freeport, gdzie się wychowywał. Uczył się grania na gitarze słuchając audycji muzycznych w radiu. Ważne, że już jako trzynastolatek Lou Reed grywał w zespołach z zapaleńcami takimi jak i on. Najbardziej interesował ich rock & roll oraz rhythm & blues. Jedna z tych efemerycznych młodzieńczych formacji nazywała się The Shades, ale później chłopcy zmienili nazwę na The Jades. To właśnie z nią nagrał w 1957 roku pierwszego w życiu singla z utworami „So Blue” oraz „Leave Her For Me”. W stosownym czasie wstąpił do Syracuse University, gdzie studiował dziennikarstwo, reżyserię filmową i coś, co nazywało się kreatywnym pisaniem. Jego wykładowcą, a wkrótce również powiernikiem i pierwszą ogromnie ważną osobą spotkaną w życiu, był Delmore Schwartz. Ten poeta, eseista, prozaik i nauczyciel akademicki, był twórcą niezmiernie cenionym na salonach bohemy nowojorskiej, a przy okazji ulubieńcem ogromnej większości studentów, ceniących jego luzacki sposób życia, kompletnie różny od pozostałych naukowców. Bez wątpienia to właśnie Delmore uczulił go na słowo, a także nauczył pisać wiersze i teksty prozatorskie. „Najważniejsze, że uświadomił mi co jest dobre, a co złe, więc jemu zawdzięczam poniekąd wszystkie moje teksty jakie w życiu napisałem, poza tym był moim przyjacielem”. Po latach na cześć Schwartza napisał piosenkę „European Son”.

W tym czasie zaczął pisać piosenki na poważnie, podpisał nawet stosowny kontrakt z wytwórnią płytową Pickwick, ale jakoś nie bardzo potrafił się w tej robocie odnaleźć. W połowie lat sześćdziesiątych poznał Johna Cale. Ten walijski muzyk, wielbiciel altówki i fortepianu, właśnie wtedy przyjechał na stypendium do słynnej Berkshire School of Music w Bostonie. Szybko zainteresował się muzyką rockową, poznał Reeda i razem utworzyli zespół The Primitives, przemianowany później na Velvet Underground. Do przedsięwzięcia zaprosili znajomego Lou, gitarzystę Sterlinga Morissona i perkusistę Maureena Tuckera. Już po pierwszych przymiarkach do wspólnego grania było jasne, że w żadnym wypadku ich muzyka nie stanie się kopią jakiejkolwiek znanej grupy. Zespół nie miał wtedy formalnego lidera, choć Lou i John w sposób oczywisty wspólnie nadawali mu ton. Dookoła pełno było muzyków, którym zdawało się, że kilka powtarzanych w kółko schematów i muzycznych zapożyczeń upstrzonych chwytliwymi powiedzonkami w tekstach wystarczy, by zawładnąć najpierw Ameryką, a później światem.

Nie mogłem znieść tego rzępolenia jakie się wtedy zewsząd słyszało, to było nieznośne. Większość moich rówieśników grała tak, jakby nie mieli mózgu i jaj. Jakieś pieprzenia o lali poznanej na zabawie, durnowate opisy randek, pocałunków i tego jak odprowadzali je do domu. Przecież to nie miało żadnego przełożenia na rzeczywistość, oni opisywali świat swoich dziadków! Jeśli rock ma mieć jakikolwiek sens, to musi polegać na zgodności tego co się śpiewa z realnym życiem, inaczej to jest jakieś kretyństwo dobre dla przedszkolaków!

Choć przytoczyłem wypowiedź Lou zaledwie sprzed kilku lat, on już wówczas naprawdę tak myślał i tworzył, sam natychmiast przeszedł do opisu nowojorskiej ulicy i świata swoich własnych przeżyć. Słuchacze pierwszego koncertu Velvet Underground, jaki miał miejsce 11 grudnia 1965 roku, byli lekko zszokowani opisem mało sympatycznych postaci zaludniających jego piosenki, ale Lou kompletnie się tym nie przejmował. Portretował szarych ludzi, dziewczyny do wzięcia za kilka dolarów, mało ponętny poranny tłumek na przystanku, pijaną, wymiotującą dziewczynę, faceta który ukradkiem wypala skręta, dilera wyczyszczonego z resztek sumienia… Z czasem opisywał bardziej drastyczniejsze sytuacje, kompletnie pokiereszowanych życiowo ludzi, miejski śmietnik i piekło rozgrywające się na tyłach bogatych fasad. Mówiono, że nikt nie potrafił być tak dosłownym, a jednocześnie wspaniałym i rzetelnym reportażystą jak on. Pisał o nowojorskich ulicach na różne sposoby, używając niejednokrotnie ostrego, żargonowego języka, ale potrafił także mówić o tym delikatnie, szalenie poetycko. Może się wydawać dziwne, że pisywał na takie tematy już jako chłopak mający zaledwie dwadzieścia parę lat. Trzeba jednak pamiętać, że młodziutki Lou Reed wcześnie musiał borykać się z poważnymi życiowymi doświadczeniami. Był biseksualistą. Gdy został przyłapany na intymnych kontaktach z kolegą, zgodnie z ówczesną doktryną moralno-lekarską postanowiono go z tego wyleczyć za pomocą elektrowstrząsów.

Przywiązują cię do stołu pasami, podłączają elektrody do głowy i puszczają prąd. Całe ciało rzuca się w drgawkach. Tracisz pamięć z której wytrąca się wszystko, nie wiesz nawet jaka jest kolejna liczba po siedemnaście, przy kolejnych sesjach czujesz, jak zamieniasz się w warzywo albo w kupę gówna. Wiesz doskonale, jak obdzierają cię z godności i człowieczeństwa, oczywiście w imię twojego dobra. I to jest ta piękna, liberalna Ameryka! Pieprzyć to!

Czy w kontekście podobnych zabiegów można się dziwić konfrontacji tej zakłamanej, purytańskiej Ameryki z rzeczywistością ulicy opisywaną przez Lou? Nawiasem mówiąc Reed pozostał symbolem rockowej transgresji, miewał romanse z mężczyznami, a kilka lat był w stałym związku z transwestytą. Ożenił się dopiero kilka lat temu z Laurie Anderson, znaną performerką, choć byli z sobą od bardzo dawna.

- Advertisement -

Jeszcze w grudniu 1965 roku kolejny koncert Velvet Underground obejrzał sam Andy Warhol i znalazł w grupie Reeda idealnie odpowiadający mu zespół, potrzebny do tworzenia jego własnych, rozbudowanych „instalacji artystycznych”, jak je nazywał. Przez półtora roku ich drogi nierozerwalnie były z sobą związane i wzajemnie dla siebie pracowali, Współpraca z takim artystą była zaszczytem dla grupy, przy czym dodać należy, że Warhol naprawdę był zafascynowany brzmieniem, treścią utworów i sposobem ich przekazu, ale nie przełożyło się to niestety na ogólne zainteresowanie ani pierwszym, ani drugim albumem zespołu. 30,000 sprzedanych egzemplarzy to tyle co nic, z trudem zwróciły się koszty produkcji. Choć za tę sytuację wszyscy obwiniali wszystkich, najbardziej zaciążyły zbyt odważne treści utworów, sklepy nie bardzo chciały je sprzedawać, dochodziło do wycofywania dostarczonych już płyt do magazynów. W dodatku muzyka też nie należała do najłatwiejszych, mocno odbiegając od obowiązujących wtedy brzmień. Reed był wówczas zafascynowany grą genialnego saksofonisty jazzowego, Ornette Colemana i postanowił jego technikę, związaną przecież z zupełnie innym instrumentem, w kilku piosenkach „przenieść na gitarę”. Efekt był ciekawy, ale chyba rzeczywiście zbyt trudny do zaakceptowania. Żeby wyjść na swoje zespół musiał dużo koncertować, lecz i w tym wypadku trafiono na spore opory. Do tego z czasem Lou Reed i John mieli coraz bardziej rozbieżne zdania na temat koncepcji artystycznych grupy, a ponieważ dwóch decydentów to stanowczo za dużo, w którymś momencie Cale został „poproszony” o opuszczenie koleżeństwa. Niestety, nie uzdrowiło to sytuacji, następne albumy też nie stanowiły wierzchołka list najlepiej sprzedających się płyt. Owszem, wielu muzyków cmokało ze zdziwienia i otwierali buzie słysząc ich na żywo, ale z takich zachwytów trudno wyżyć. Wszędzie słyszało się dokoła flower-power, co zupełnie nie odpowiadało Lou. Niektóre, dziś tak znane utwory, jak choćby „All Tomorrow’s Parties”, „I’m Waiting For the Man”, „Femme Fatale”, „Sweet Jane” albo ‘Rock’n’Roll”, wówczas najzwyczajniej w świecie „nie szły”. Cztery lata po założeniu Velvet Underground, kompletnie zgorzkniały brakiem spodziewanego sukcesu, Reed postanowił odejść z estrady.

Zniechęcony schował na chwilę swoje muzyczne plany do kieszeni i znalazł cichą przystań w firmie ojca, księgowego. Być może nikt nie dowiedziałby się o jego dalszym istnieniu, gdyby nie David Bowie, który tak długo namawiał go do powrotu do studia i na estradę, że w końcu, właściwie dla świętego spokoju, Lou się na to zgodził. „Pomyślałem sobie, że właściwie nic nie mam do stracenia. Coś tam sobie przecież pisałem na boku, jakieś pomysły istniały, zawsze mogłem uciec znowu. Postanowiłem pracować na własne nazwisko i już nie zakładać żadnej kapeli, bo jak upadnę, to sam, nikogo za sobą nie pociągnę w dół.” Podpisał kontrakt z RCA Records, wyjechał do Londynu i nagrał pierwszy solowy album „Lou Reed”. Niestety, znowu nie był to sukces na miarę oczekiwań. Na szczęście druga własna płyta, „Transformer” z grudnia 1972 sprzedawała się już o wiele lepiej.

Jego teksty stały się jeszcze głębsze i mądrzejsze. Także pojemniejsze, dotykające każdego człowieka i już niekoniecznie z marginesu. To wtedy zaczęto o nim mówić jako o jednym z największych poetów rocka. On sam uważał siebie przede wszystkim za kontynuatora twórców określanych jako beat generation. Tymczasem utwór „I Walk On the Wild Side” sprawił, że niemal na całym świecie stał się rozpoznawalnym twórcą, choć świetnie przyjęte zostały też „I Can’t Stand It”, „Perfect Day”, „Dirty Blvd”, czy jedna z moich ulubionych, „Lisa Says”. W dalszym ciągu szokował i prowokował, bo tak otwarcie nikt o seksie, narkotykach i perwersjach z nimi związanych dotychczas nie odważył się śpiewać. Ubrany w czarną skórę, z nieodłącznymi ciemnymi okularami, wydawał się na estradzie kimś odległym o lata świetlne od rockowego mainstreamu. Niektórzy krytycy zarzucali mu kiepski smak artystyczny, Lou Reed jednak nigdy nie poważał krytyków. „To gnojki. Jakby coś naprawdę potrafili, to by też grali. A oni tylko zazdroszczą że coś robisz prawdziwego, bo muszą to jakoś zaszufladkować, nazwać i opisać. Darmozjady!” Bezustannie eksperymentował również muzycznie. Zaskakiwał co chwila, niekiedy naprawdę wystawiał cierpliwość fanów na ciężka próbę. Płyta „Metal Machine Music”, złożona głównie z dziwnych przesterowań, trudnych do zdzierżenia zgrzytów i pozbawiona czegokolwiek przyjemnego, w każdym słuchaczu musi budzić trwogę że być może nigdy się nie skończy. Wierzyć się nie chce, że za takim projektem stał ktoś, kto powiedział: „Jeden akord jest OK, a dwa akordy to krok dalej. Zagraj trzy, a już masz jazz”. Ciekawa sprawa: gdy sam podlegał swej zasadzie minimalizmu, był najbardziej interesujący!

- Advertisement -

Zdecydowanie nie był pozytywnym bohaterem czytanek dla skautów. Pił i palił ogromne ilości różnych brzydkich rzeczy, bez prochów trudno mu było wytrzymać choćby dzień. Poza tym wyrażał głośne sądy o kolegach z estrady, politykach, celebrytach i o wszystkich, którzy mu przyszli do głowy. Miał swoją własną gradację sympatii, często mocno specyficzną, w związku z czym dostawało się od niego po głowie różnym osobom bez powodu. Oczywiście potrafił też dotrzymywać przyjaźni, za swego wielkiego przyjaciela uważał Vaclava Havla, który, o dziwo, też ją odwzajemniał. W środowisku muzycznym bliscy mu byli David Bowie, Morrisey, Patti Smith, Kim Gordon…

Mimo swych wad Lou Reed zajął niepodważalną pozycję w panteonie największych gwiazd rocka. Wielu najwspanialszych muzyków pilnie śledziło wszystko co robił, traktując go jako punkt odniesienia. Na dobrą sprawę był pierwszym, który w kilkuminutowym utworze potrafił przekazać naprawdę ważkie treści. Przed nim traktowano rock jako głupawą muzyczkę młodych, a Lou wypchnął go w górę, uczynił dojrzałym głosem swego pokolenia, przy okazji udowadniając, że stanowi równoprawny z innymi rodzaj sztuki. Niejako przy okazji stworzył podwaliny pod punk rock i wszystko, co przywykło nazywać się nową falą. Naprawdę potrafił grać na gitarze, magazyn Rolling Stone uznał go w 2003 roku godnym 52. miejsca na liście 100 gitarzystów wszech czasów.

W maju tego roku wątroba Reeda definitywnie przestała funkcjonować, ratunkiem był natychmiastowy przeszczep. Lou nie bardzo potrafił pogodzić się z własną niesprawnością. Na swojej stronie oznajmił, że przeszczep udał się znakomicie i wraca na estradę. Wyszedł ze szpitala i wbrew wszystkim wystąpił 20 czerwca, ale kilka dni później wrócił na ten sam oddział z objawami silnego odwodnienia. Wydawało się przez chwilę, że organizm da sobie radę i tym razem, ale szybko zaczął gasnąć. Laurie zabrała go do ich domu na wsi w Springs. Mógł już tylko leżeć. Odszedł w niedzielny poranek, 27 października.

Jest takie pytanie, które zadajemy sobie całe życie i być może do końca szukamy na nie odpowiedzi. Im jesteśmy starsi, tym brzmi ono bardziej natrętnie, jest podstawą wszystkich innych dociekań. Przechodzi z pokolenia na pokolenie. To jest pytanie, kim jestem. Ale życie jest zbyt krótkie, by koncentrować się tylko na przeszłości i nostalgii. To nie dla mnie. Moim bogiem jest rock and roll, a częścią mej religii jest gitara. Tak naprawdę to muzyka jest wszystkim. Ludzie oddają swoje życie w imię bzdurnych wartości, dlaczego nie mieli by go oddać za coś naprawdę ważnego, czyli za muzykę? Niech o tym pomyślą. I niech każdy przez nią znajdzie odpowiedź na pytanie: kim jestem!

Tekst: Andrzej Lajborek

Strona internetowa: www.loureed.com

Artykuł ukazał się w numerze 12/2013 miesięcznika Muzyk.

zdjęcie główne: Lou Reed podczas występu na Pohoda Music Festival w Trenczynie na Słowacji w 2012 roku; fot. Michal Durinik / Shutterstock.com

TAGI: Lou Reed, Velvet Underground, wspomnienie
Udostępnij ten artykuł
Facebook Twitter Whatsapp Whatsapp LinkedIn Email Drukuj
Udostępnij
Poprzedni artykuł Neil Young & Crazy Horse Neil Young & Crazy Horse „Psychedelic Pill” – recenzja
Następny artykuł Mike Mangini Mike Mangini w Polsce – relacja
Leave a comment

Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Najnowsze artykuły

Ella Langley (fot. YouTube / Ella Langley)
Wydarzenia/Muzycy

Ella Langley i Lainey Wilson triumfują na ACM Awards 2025

Redakcja | Muzyk FCM 2025-05-09
Miley Cyrus „More to Lose” (mat. prasowe Sony Music Entertainment Poland)
wideoWydarzenia/Muzycy

Miley Cyrus zaprezentowała singiel „More to Lose”

Redakcja | Muzyk FCM 2025-05-09
Yamaha FGDP-50 (fot. Yamaha)
NewsyPerkusja

FGDP-50 i FGDP-30 firmy Yamaha z nagrodą za wzornictwo

Redakcja | Muzyk FCM 2025-05-09
Kali Uchis „Sincerely” (fot. Zach Apo-Tsang)
wideoWydarzenia/Muzycy

Kali Uchis wydała album „Sincerely”

Redakcja | Muzyk FCM 2025-05-09
sE Electronics sE7 sideFire (fot. sE Electronics)
NagłośnienieNewsyStudio

sE7 sideFire – nowy mikrofon pojemnościowy firmy sE Electronics

Redakcja | Muzyk FCM 2025-05-09
„Thunderbolts*” (fot. Marvel Studios)
FilmMuzyka pod lupąwideo

„Thunderbolts*” – muzyka pod lupą

Grzegorz Bartczak | Muzyk FCM 2025-05-08
Novation Launch Control XL [MK3] (fot. Novation)
KlawiszeNewsyStudio

Nowa wersja kontrolera Launch Control XL firmy Novation

Redakcja | Muzyk FCM 2025-05-08

Może Ci się również spodobać

George Krampera (fot. KV2 Audio)
NagłośnienieNewsySylwetki

Zmarł George Krampera – założyciel firmy KV2 Audio

Firma KV2 Audio poinformowała o śmierci jej założyciela –…

2025-03-05
Seiki Kato (fot. Korg)
ArtykułyKlawiszeSylwetki

Nie żyje Seiki Kato – prezes firmy Korg

Japońska firma Korg poinformowała, że w wieku 67 lat…

2025-02-28
Roberta Flack w 2010 roku (fot. s_bukley / Shutterstock.com)
ArtykułySylwetki

Nie żyje Roberta Flack znana m.in. z hitu „Killing Me Softly With His Song”

W wieku 88 lat zmarła w Nowym Jorku amerykańska…

2025-02-28
Keith Jarrett „The Köln Concert” (fot. ECM)
Artykuły

Minęło 50 lat od pamiętnego koncertu Keitha Jarretta w Kolonii

Dokładnie 50 lat temu – 24 stycznia 1975 roku…

2025-01-24
Muzyk
Muzyk.net

MUZYK jest jedynym magazynem branży sprzętu muzycznego w Polsce o tak szerokiej rozpiętości merytorycznej i docieralności do użytkowników instrumentów muzycznych, sprzętu muzycznego i studyjnego.Ukazuje się od stycznia 1993 roku najpierw jako miesięcznik drukowany i portal internetowy, a od 2020 roku jako tygodnik Online i portal internetowy.Na łamach MUZYKA zamieszczane są treści przeznaczone zarówno dla początkujących, jak i zaawansowanych użytkowników sprzętu muzycznego, a także informacje dotyczące artystów, płyt i wydarzeń muzycznych. Przekłada się to na wysokie statystyki. Portal Muzyk.net zanotował średnio w 2022 roku prawie milion odsłon miesięcznie.

Odwiedź

3.9kZalajkuj
1.9kObserwuj
1kObserwuj
183Subskrybuj
377Obserwuj

Serwisy

  • Klawisze
  • Studio
  • Software
  • Gitara i Bas
  • Nagłośnienie
  • Mobilne
  • Perkusja
  • AudioVideo
  • Dęte
  • DJ
  • Smyczki
  • Oświetlenie

Na skróty

  • Newsy
  • Wydarzenia/Muzycy
  • wideo
  • Klawisze
  • Imprezy
  • Studio
  • Software
  • Testy
  • Gitara i Bas
  • Nagłośnienie
  • Yamaha
  • Relacje
  • Sennheiser
  • Artykuły
  • Recenzje
  • Arturia
  • Płyty CD
  • Casio
  • Mobilne
  • Zoom
  • Steinberg
  • Perkusja
  • Novation
  • Tygodnik
  • Film
  • AudioVideo
  • Focusrite
  • Neumann
  • iOS
  • Roland
  • nowa płyta
  • Felietony
  • O nas
  • Reklama
  • Regulamin
  • Polityka prywatności
  • Kontakt
  • Praca
Czytasz: Zupełnie niepokorny: Lou Reed – wspomnienie
Udostępnij

ZASTRZEŻENIE: dokładamy wszelkich starań, aby zachować wiarygodne dane dotyczące wszystkich prezentowanych informacji. Dane te są jednak dostarczane bez gwarancji. Użytkownicy powinni zawsze sprawdzać oficjalne strony internetowe, aby uzyskać aktualne warunki i szczegóły.

Copyright (C) Muzyk 2024
Welcome Back!

Sign in to your account

Lost your password?