• Muzyk
  • TopGuitar
  • TopBass
  • TopDrummer
NEWSLETTER
Muzyk.net
  • Newsy
    • Klawisze
    • Studio
    • Software
    • Gitara i Bas
    • Nagłośnienie
    • Mobilne
    • Perkusja
    • AudioVideo
    • Dęte
    • DJ
    • Smyczki
    • Oświetlenie
  • Wydarzenia/Muzycy
    • Wywiady
    • Sylwetki
    • Imprezy
    • Relacje
  • Testy
    TestyPokaż więcej
    Donner DC 87
    Donner DC 87 – test mikrofonu pojemnościowego
    2025-04-30
    ADAM Audio D3V
    ADAM Audio D3V – test monitorów odsłuchowych
    2025-03-29
    Novation Launchkey 61 MK4 (fot. Novation)
    Novation Launchkey 61 MK4 – test klawiatury sterującej
    2025-03-20
    Arturia KeyLab 61 mk3 (fot. Arturia)
    Arturia KeyLab 61 mk3 – test klawiatury sterującej
    2024-09-30
    ZOOM R4 MultiTrak
    ZOOM R4 MultiTrak – test rejestratora audio
    2024-05-31
  • Wideo
    WideoPokaż więcej
    Miley Cyrus „More to Lose” (mat. prasowe Sony Music Entertainment Poland)
    Miley Cyrus zaprezentowała singiel „More to Lose”
    2025-05-09
    Kali Uchis „Sincerely” (fot. Zach Apo-Tsang)
    Kali Uchis wydała album „Sincerely”
    2025-05-09
    „Thunderbolts*” (fot. Marvel Studios)
    „Thunderbolts*” – muzyka pod lupą
    2025-05-08
    Edyta Górniak „Dotyk” (fot. Pomaton EMI)
    30 lat albumu „Dotyk” Edyty Górniak
    2025-05-08
    Patrycja Markowska „Ślady” (mat. prasowe Warner Music Poland)
    Patrycja Markowska zaprezentowała utwór „Ślady”
    2025-05-08
  • Artykuły
    • Studyjna mapa Polski
    • Felietony
    • Auto dla muzyka
    • Wariacje na temat
    • Recenzje
  • Film
    • Muzyka pod lupą
    • Płyty DVD
  • Tygodnik
    TygodnikPokaż więcej
    Tygodnik 19/2025 (514)
    2025-05-06
    Tygodnik 18/2025 (513)
    2025-04-28
    Tygodnik 17/2025 (512)
    2025-04-22
    Tygodnik 16/2025 (511)
    2025-04-14
    Tygodnik 15/2025 (510)
    2025-04-08
  • Słownik
    • Terminy Gitarowe
    • Terminy Techniczne
Czytasz: Wojciech Młynarski – Przedostatni walc
Udostępnij
Szukaj
Muzyk.netMuzyk.net
Font ResizerAa
  • Newsy
  • Wydarzenia/Muzycy
  • Testy
  • Wideo
  • Artykuły
  • Film
  • Tygodnik
  • Słownik
Szukaj
  • Newsy
    • Klawisze
    • Studio
    • Software
    • Gitara i Bas
    • Nagłośnienie
    • Mobilne
    • Perkusja
    • AudioVideo
    • Dęte
    • DJ
    • Smyczki
    • Oświetlenie
  • Wydarzenia/Muzycy
    • Wywiady
    • Sylwetki
    • Imprezy
    • Relacje
  • Testy
  • Wideo
  • Artykuły
    • Studyjna mapa Polski
    • Felietony
    • Auto dla muzyka
    • Wariacje na temat
    • Recenzje
  • Film
    • Muzyka pod lupą
    • Płyty DVD
  • Tygodnik
  • Słownik
    • Terminy Gitarowe
    • Terminy Techniczne
Obserwuj nas
© 2024 Muzyk. All Rights Reserved.
ArtykułySylwetki

Wojciech Młynarski – Przedostatni walc

Redakcja | Muzyk FCM
Redakcja | Muzyk FCM Opublikowano 2017-04-20
Udostępnij
Wojciech Młynarski
Wojciech Młynarski

Wojciecha Młynarskiego zaliczano, obok Agnieszki Osieckiej, Jeremiego Przybory i Jonasza Kofty, do wielkiej czwórki autorów powojennej piosenki. Dociekanie kto z nich był najlepszy jest bezsensowne, wszyscy byli inni, a przez to niepowtarzalni i wzajemnie się uzupełniający.

Kilka lat temu pan Wojciech powiedział: Jestem głęboko przekonany, że kultura jest zjawiskiem permanentnym, nieprzerwanie trwającym od zawsze. Każdy, kto uprawia jakąkolwiek jej działkę, w sposób naturalny musi się czuć spadkobiercą tych, którzy zajmowali się nią przed nim. Jednak twórczość polega na tym, że dodaje się do tej spuścizny coś własnego, stygmat, z którego będą korzystali następcy. Moimi największymi mistrzami byli twórcy przedwojenni, zwłaszcza Marian Hemar i Julian Tuwim. Zakres ich umiejętności w pisaniu uważam za imponujący. Oni też czerpali pełnymi garściami ze swoich wielkich poprzedników. Jednak nigdy by nie osiągnęli swoich sukcesów, gdyby nie ich ogromna wiedza ogólna na różne tematy, często pozornie odległa od pisania. Chcąc przynajmniej w części im dorównać, staram się całe życie dokształcać. Mam nadzieję, że odbiorcy moich tekstów to dostrzegają. Jest jeszcze rzecz najważniejsza, której także od nich się nauczyłem: żeby dobrze pisać, trzeba kochać ludzi, z ich wszelkimi wadami i przypadłościami. Nie czuję się doskonały, wkurza mnie niezmiennie głupota, ale gdyby nie to, nie miałbym imperatywu do pisania.

Czerpałem moją wiedzę zawodową z wielu źródeł. Najlepsze uwagi dotyczące pisania piosenek dał mi Jurek Dobrowolski. Był przede wszystkim miłośnikiem tekstów skondensowanych. Kiedy mu przynosiłem tekst, brał ołówek i połowę skreślał. „Zobacz, tu zamiast całej zwrotki wystarczą dwa słowa, sens pozostanie, będzie jeszcze lepiej uwypuklony. Powiedz to samo, ale o połowę krócej. Jeszcze jedno: najpierw wymyśl sobie temat, ale zacznij pisać od puenty, bo ona jest najważniejsza, resztę dopiszesz w trakcie pracy”. Miał rację! Uczyłem się tego kilka miesięcy, ale moje teksty od razu nabrały rumieńców.

W jego artystycznym życiu wszystko zaczęło się od tego, że będąc na polonistyce lubił pograć sobie w brydża w Hybrydach. W tym klubie studenckim istniała sala widowiskowa, a w niej inny młodzian, Jan Pietrzak, prowadził próby kabaretu. Polonista wpadł kilka razy na próbę i grymasił: to nie tak, tamto nie tak. Pietrzak nie wytrzymał; „Jesteś na polonistyce, to napisz coś, mądralo!” Tak się też stało, Młynarski napisał do dwóch programów między innymi piosenki „Ludzie to kupią” i „Po prostu wyjedź w Bieszczady”. Pracę magisterską pisał na temat dramaturgii Witkacego i wyszła na tyle dobrze, że zaproponowano mu asystenturę na Uniwersytecie Warszawskim, ale nieopierzonego artystę o wiele bardziej pociągała estrada. Oczywiście pisanie w amatorskich Hybrydach nie było żadnym sprawdzianem umiejętności w wymarzonym fachu, na szczęście istniała już wówczas raz w miesiącu Giełda Piosenki. Napisał z myślą o niej „Niedzielę na Głównym”, będącą odpowiedzią na ówczesny przebój Gilberta Becauda, „Dimanche A Orly”. Była w nim dwuzdaniowa wstawka po francusku. Trudno było znaleźć wykonawcę, więc Młynarski sam musiał ją zaśpiewać. Bał się trochę, był karykaturalnie wysoki i chudy, mówiono, że rękami naśladuje wiatrak, ma nie najlepszą dykcję i błędne oko, a jednak zaryzykował. Akurat na widowni siedzieli starzy bywalcy giełdy, Aleksander Bardini i Kazimierz Rudzki, profesorowie uczący piosenki w warszawskiej szkole teatralnej. Po wszystkim Rudzki zwrócił się do Młynarskiego: Proszę pana, pan ma wystarczająco dobry akcent francuski, żeby samemu po polsku śpiewać. Powodzenia! Pan Wojciech poczuł się dumny jak paw z tego namaszczenia na piosenkarza, ale później tysiąc razy powtarzał, że wszelkie umiejętności wykonawcze zawdzięcza pomocy pierwszej żony, wybitnej aktorki i piosenkarki, Adriany Godlewskiej.

Całe życie twierdził, że nie jest żadnym poetą. Za takich uważał Jonasza Koftę i Agnieszkę Osiecką – sam nazywał się tekściarzem. „Jestem rzemieślnikiem, uprawiam taki sam zawód jak szewc czy krawiec, którzy umieją na miarę przykroić i uszyć. W moim wypadku chodzi o tekst. Trzeba przyjąć obstalunek i wiedząc czego zamawiający oczekuje, zrobić to najlepiej jak się umie. Ot i cała filozofia!” Jako największą szkołę zawodu Młynarski zawsze wymieniał kabaret „Dudek”. Świetni, choć ogromnie wymagający aktorzy i ich szef, Edward Dziewoński, nie oszczędzali młodego autora. „Tu zmień, to za długie, puenta nędzna” Zmieniał, skracał, wyostrzał puentę. „No widzisz, jak chcesz, potrafisz!”. Dla nich pisywał często w ekspresowym tempie, bo coś się właśnie w Polsce czy świecie wydarzyło, ale wyszły z tego dziełka niezapomniane, właśnie szyte na miarę, dla konkretnych wykonawców i programów. Do historii przeszła scenka, gdy przed autorem stanął Gołas i powiedział: „Ja ci będę robił miny, a ty dopisz do nich tekst!” Tak powstał super-przebój, „W co się bawić”. W historii kabaretu, polskiej piosenki i pamięci pokolenia, zostaną na pewno „W Polskę idziemy”, „W co się bawić”, „Ballada o Dzikim Zachodzie”, „Po co babcię denerwować”, „Co by tu jeszcze spieprzyć panowie”. Poza „Dudkiem” był jeszcze „Dreszczowiec” i „U Lopka”, a także mnóstwo recitali, nie tylko w Polsce, bo wielokrotnie odwiedzał Amerykę, całą Europę, RPA, ZSRR. W dekadzie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych należał do najpopularniejszych gwiazd estrady. Bywało, że miał kalendarz wypełniony bez wolnego dnia przez pół roku. „Wiesz co – radził mu Dobrowolski – najlepiej ty ten swój kalendarz zjedz!” Jeździł z różnymi zespołami, w pewnym okresie towarzyszyli mu najlepsi polscy jazzmani, z Adamem Makowiczem, Michałem Urbaniakiem i Czesławem Bartkowskim na czele! Jazz ogromnie lubił, twierdził, że wychował się na swingu i bluesie, potem doszła jeszcze bossa-nova. Jednak najwierniejszym towarzyszem artystycznych wojaży i chyba największym przyjacielem, także poza estradą, był Jerzy Derfel, przy okazji kompozytor wielu jego piosenek. Młynarskiemu udała się nie lada sztuka: potrafił wypełnić do ostatniego miejsca i to kilka razy wówczas największą w Polsce i reprezentacyjną Salę Kongresową!

- Advertisement -

Zawsze był człowiekiem ogromnie pracowitym. Niezależnie od występów ciągle pisał dla siebie i innych. Jeśli uważniej przeczyta się nazwiska zamawiających, okaże się, że byli nimi piosenkarze reprezentujący wszelkie style muzyczne. Naprawdę trzeba być mistrzem, by zadowolić oczekiwania Czesława Niemena, Ireny Santor, Jerzego Połomskiego, Skaldów, Hanki Skarżanki, Jaremy Stępowskiego, Krystyny Prońko, Haliny Frąckowiak, Ewy Bem, Hanki Banaszak i Bóg wie, kogo jeszcze. Teoretycznie to się nie może udać, a przecież każdy polski wokalista błagał pana Wojciecha o tekst, gotów był czekać na niego miesiącami. To nie była tylko sprawa samego tekstu, chodziło też o jasny sygnał nobilitacji w środowisku. Sprawa jasna: „skoro Młynarski napisał dla mnie, to przecież coś znaczę!”
Kiedy otrzymuję melodię, słucham jej do znudzenia, bo tam już zapisane są nie tylko rytmy, ale i podział rymów. Są dwa albo trzy, naprzemianległe albo okalające. Po takiej analizie już można pisać tekst, mając na uwadze oczywiście dopasowanie się do wzorca i osoby, która ma to śpiewać. Jeszcze dobrze umieścić w nim parę męskich rymów, bardzo lubianych. No i najważniejsze: natchnienie dopada mnie tylko w godzinach pracy!.

Żeby nie rujnować w małym mieszkaniu porządku dnia dzieciom, pisał w łazience od 5:00 do 7:00, a później od chwili, gdy pociechy wychodziły do szkoły. Po jakimś czasie zmienił taktykę i, jak niegdyś Fredro, pisał otoczony bawiącymi się dziećmi. Trzymał się zasady nie pisania więcej, niż jednej piosenki dziennie. Tak, tyle że poza nimi zamawiano u niego mnóstwo innych rzeczy, choćby libretta oper („Henryk VI na łowach”, „Kalmora”), libretta musicali („Cień”, „Awantura w Recco”, „Wesołego powszedniego dnia”, „Nędza uszczęśliwiona”, „Niedopasowani-czyli Goliat i Wieloryb”, „Życie paryskie”). A scenariusze telewizyjne i estradowe, piosenki na specjalne zamówienia, teksty do różnych pism?

Wojciech Młynarski jest twórcą pewnego typu tekstów, jakich nikt przed nim w Polsce nie pisał. To tak zwane śpiewane felietony, traktujące o rzeczach ważnych dla ogółu społeczeństwa, najczęściej podpowiadające oczekiwane rozwiązania. Rzecz z pogranicza publicystyki i sztuki. W socjalistycznej, zapyziałej i zakłamanej rzeczywistości był to prawdziwy głos ludu, nie tylko śmieszny, jak to się decydentom wydawało. Na cenzurę miał kilka sprawdzonych sposobów. Podstawowy polegał na wmawianiu, że w ogóle nie miał na myśli takich intencji, jakie mu cenzor przypisuje. Drugim było nękanie telefonami cenzora kilkanaście razy dziennie, by uzyskać zwolnienie tekstu poprzez „zmęczenie materiału”. Trudno znaleźć jakikolwiek ważki temat, który byłby w jego piosenkach pominięty. Z równą łatwością potrafił być prześmiewczy, poważny, liryczny, dramatyczny, ironiczny, relatywistyczny, surowy, ciepły, dobroduszny. Pewnie najbardziej go pamiętamy z piosenek, w których prezentował charakterystyczne dla siebie mądre poczucie humoru i ironię. Bardzo dawno temu wymyślił sobie Zdzisia, typka reprezentującego zdrowe i bardzo proste podejście do życia. Pokazywanie naszych wad poprzez niego okazało się kapitalnym pomysłem. Zdzisiu miał kilka odmian, bywał Żorżykiem, menelem z murku kolo monopolowego, gościem, który nie mógł zrozumieć swojej ukochanej. Zdzisiu nie był jedynym ulubieńcem tamtych piosenek. Obok niego istniał na przykład bezimienny, raczej mało inteligentny i zupełnie bezradny wobec rzeczywistości i ukochanej mężczyzna
Dla większości pokolenia urodzonego tuż po wojnie, Młynarski był kimś ważnym, takim punktem odniesienia, może i busolą. Unikał konsekwentnie osądzania ludzi, raczej dawał materiał do tego, by słuchacz mógł wyciągnąć własne wnioski. Z całą pewnością bliższa mu była ironia od nachalnej, tak teraz modnej, ostrej satyry, walącej z całej siły na odlew. To nie on, który zawsze miał zaufanie do inteligencji słuchacza i jego poczucia smaku. Od profesora Bardiniego przyjąłem bardzo praktyczną radę. „Proszę zapamiętać: na każdym pańskim koncercie może siedzieć ktoś bardziej inteligentny, wrażliwszy i piszący lepsze teksty od pana. Niech pan właśnie jego stara się przekonać do siebie!. Młynarski był zawsze „chory na Polskę”. W swych tekstach zawarł większość wydarzeń powojennych. Oczywiście z wiadomych względów nie mógł pisać o nich wprost, ale z ich odczytaniem chyba nikt nie miał kłopotów.

Chyba najbardziej wstrząsający z tego cyklu utwór, to „Tak jak malował pan Chagall”, dotyczący Marca 1968 roku. Dla niego solą polskości, jej rozumem i siłą sprawczą dobrych przemian, była inteligencja. Właśnie ta pogardzana przez komunę, ale też przez późniejszą władzę, wiecznie niedoinwestowana, niemodna, zwyczajnie biedna, w wystrzępionych garniturach i przenoszonych garsonkach, stająca często przed wyborem kupna kawałka szynki albo książki czy biletu do teatru, jemu wydawała się najbliższa i najbardziej twórcza. Ci nauczyciele, naukowcy i urzędnicy dawali nadzieję na obronę wartości najważniejszych. „Nie opuszczaj mnie, inteligencjo”, błagał wielokrotnie. Kiedy kwitła komuna, wszystko wydawało się zwyczajne, istniał prosty podział między my a oni. To wówczas rzucał proste hasła: róbmy swoje, przetrwajmy! Znaczyły tyle, by działać dla wspólnego dobra, by każdy robił to, na czym się zna, na złość czerwonym. Kiedy przyszedł 1989 rok i okazało się, że wolność wykorzystujemy wyjątkowo kiepsko, znów o tym śpiewał.

Miał swój osąd polityków i polityki jako takiej, a jego sympatie absolutnie nie układały się wokół przynależności partyjnych. Nie bał się ani wcześniej, ani później. Jego powiedzonko o polskiej partii piłujących pracowicie drzewo, na którym siedzą, cytowano milion razy. Bywało i tak, że jego głos był jedynym mądrym i przemyślanym, jaki można było publicznie usłyszeć. Przerażające, że większość tych tekstów jest ogromnie aktualna i ciągle „puzzle nie pasują do obrazka”. Może nawet bardziej dziś, niż wtedy, gdy te teksty powstawały?
Dla wielu jego fanów najważniejsze były jego piosenki liryczne. Już samo usytuowanie początków miłości w barze mlecznym, na dworcu, czy wczasowej kawiarence, było czymś mile zaskakującym, choć i trochę zabawnym, bo raczej nie takie miejsca biorą na ogół pod uwagę autorzy romansów. Mój kolega twierdzi, że to dokładnie opisana jego sytuacja, bo poznał żonę w barze, gdy smażone jajko spadło z widelca na spodnie, a śliczna blondynka pomagała mu je wyczyścić. Na ich ślubie, na zakończenie ceremonii zabrzmiał „Czas miłości”. A te wszystkie piosenki Młynarskiego o samotnych matkach, kolędnikach, o samotnych, odrzuconych, niechcianych… Czy trzeba dodawać, że też niestety są naprawdę z życia wzięte?

- Advertisement -

Pewnie Młynarski nie byłby tym, kim był, gdyby jego myśli nie towarzyszyło mistrzostwo formy i słowa. Ktoś mógłby powiedzieć, że najistotniejsze jest poczucie humoru, inteligencja i życiowa mądrość, ale bez przełożenia tych wartości na odpowiedni znak i słowo, niewiele by w piosence znaczyły. Znam jeśli nie wszystkie, to niemal wszystkie jego piosenki, nie udało mi się znaleźć żadnej niedopracowanej, kiepsko zrymowanej czy zwyczajnie puszczonej. W każdej udowadniał, że tekściarstwo może być sztuką, wyciągał ją na wyżyny. Bodaj Tuwim kiedyś powiedział, że poeta to taki człowiek jak każdy, tylko że widzi, czuje i rozumie więcej niż inni, a w dodatku potrafi to opisać. Młynarski jest idealnym potwierdzeniem tej definicji. Odkurzał słowa dawno nie używane i potrafił tym zaśniedziałym przywrócić blask, wrócić je do życia, jak słynni „naturszczycy bez suflera”. Gdy był pewien, że obce, ale powszechnie znane u nas słowo najlepiej wyrazi myśl, stosował je, stąd choćby „czarujący zwischenruf”. Bronił się przed wypowiedziami, że jest autorem wielu powiedzonek, które przeszły do naszej codzienności, typu: w Polskę idziemy, bynajmniej, absolutnie, nie mam jasności w temacie Marioli, tupot białych mew, przyjdzie walec i wyrówna, jeszcze w zielone gramy, och ty w życiu… Każdemu autorowi jest bardzo miło, gdy cytują fragmenty jego tekstów, ale to nie tak! Te powiedzonka istniały wcześniej, niektóre usłyszałem na ulicy. Ja je zapożyczyłem, wpuściłem do mojego tekstu, dodałem własną puentę i tyle.

Pod sam koniec lat siedemdziesiątych zaczęło się coś zmieniać w polskiej piosence. Czasy i wiatry historii były coraz ostrzejsze, społeczna wytrzymałość też została poddana ciężkiej próbie, a w rezultacie piosenki Młynarskiego przestały być tak poszukiwane, jak poprzednio. Jego delikatność i ironia przestały wystarczać, wydawały się z poprzedniej epoki. W czasach stanu wojennego nie zgodził się na śpiewanie w kościołach, uważając, że tabernakulum i piosenka literacka raczej nie mają z sobą wiele wspólnego. Żeby nie sczeznąć z nudów, zaczął tłumaczyć teksty Brela, w którym odkrył wiele wspólnych cech. Wówczas jeszcze nie wiedział, że w 1985 roku dojdzie w Teatrze Ateneum do premiery poświęconej jego piosenkom. Przez siedem lat nigdy nie było na widowni wolnego miejsca, odtrutka na jaruzelową rzeczywistość okazała się najlepszym magnesem. Odtąd scena na ulicy Jaracza stała się na lata miejscem premier pana Wojciecha. Tam prezentował swoje własne recitale, ale też słynne spektakle, poświęcone twórczości Hemara, Wysockiego i Brassensa. Uważał, że piosenkę autorską stworzył we Francji Georges Brassens, a w Rosji Bułat Okudżawa, natomiast wszyscy inni twórczo zaczerpnęli pomysły od nich. Z autorów po drugiej stronie oceanu najbardziej szanował Cohena i Dylana.

W latach dziewięćdziesiątych recitalem i podwójnym albumem „Czterdziecha”, Młynarski świętował kolejny jubileusz. Śpiewał tym swoim ciepłym, serdecznym głosem, w którym brzmiał sympatia do każdego słuchacza. Ciągle jeździł i pisał, ale z coraz mniejszym rozmachem. „Która z piosenek jest panu najbliższa?” To się zmienia, ale ostatnio „Przedostatni walc”. Napisałem ją z myślą o sobie i jest coraz bardziej aktualna. Niby emerytura w takim zawodzie jak mój nie istnieje, ale czasami zdrowy rozsądek podpowiada różne rozwiązania. W nowy wiek wchodził z animuszem i pięknym wierszykiem, choć tempo zmian w rozrywce zaczęło być coraz gwałtowniejsze. Kabaret w pełni literacki już prawie umarł, miejsce aluzji zajął przaśny humor, elegancję słowa zastąpiła wulgarna dosłowność, a znakomitych aktorów kiepscy amatorzy. Kilka lat temu pewna młoda dziennikarka na początku wywiadu z panem Wojciechem wypaliła: „Pan to już jest taką postacią archiwalną”. Telewizyjna Dwójka raczyła widzów kilka sezonów prezentacją nowych tworów mających w nazwie hasło kabaret, młoda publiczność zarykiwała się patrząc na te wyczyny i stało się jasne, że gdyby nawet jakimś cudem udało się wskrzesić Kabaret Dudek, to byłby oglądany co najwyżej przez garstkę mocno starszych widzów. Coraz rzadziej pojawiał się zdegustowany Młynarski: Rzeczywistość wokół się pozmieniała i ludzie którzy mają klasę, dobry gust i są w kwestii rozrywki wymagający, znaleźli się w odwrocie. Ja sam z tego niewiele rozumiem i prawie nic z tego, co teraz widzę, mnie nie śmieszy. Rozbawił mnie program jednego kabaretu, pełen absurdalnego, bliskiego mi humoru. Nazywa się Mumio. Za swojego następcę uznał Andrzeja Poniedzielskiego, wysoko oceniał Artura Andrusa.

To jakaś przedziwna sprawa związana z lekceważeniem u nas ciągłości kultury, o jakiej była mowa na początku. Telewizją rządzą od dawna „formaty” i słupki oglądalności, zatem młodzi ludzie, karmieni byle jaką rozrywką, coraz rzadziej kojarzą niedawnych mistrzów. W szkołach francuskich dzieci przerabiają teksty piosenek Brassensa, Brela, Aznavoura, Becauda, bo tam decydenci dawno zrozumieli, że to ważna część literackiej spuścizny narodowej. Czy teksty Młynarskiego bądź Osieckiej nasi oświatowcy uważają za kiepskie i nie zasługujące na uwagę?

W ostatnich latach Młynarski już nie śpiewał, ale teksty pisał nadal. Kilka scen zdecydowało się na przedstawienia oparte o jego piosenki. Nagrał kilkadziesiąt płyt, wystąpił nieprawdopodobną ilość razy na estradzie. Wnikliwie oglądał rzeczywistość, wyciągał wnioski, wzruszał, bawił. Po prostu był, można się było na jego osąd powołać. Wielu z nas zaciągnęło przez lata u niego dług wdzięczności, bo akurat w jakiejś szczególnej chwili swojego życia jakiś jego utwór pomógł. Mnie też, ale nie zamierzam o tym pisać, to zbyt intymne wspomnienia. Za to noszę w sobie hasło pana Wojciecha: „Nawet w najgorszych okolicznościach należy szukać iskierki nadziei”.
No właśnie!

Tekst: Andrzej Lajborek

Zdjęcie: Jarosław Kruk (CC BY-SA 3.0)

Artykuł ukazał się w numerze 4/2017 miesięcznika Muzyk.

TAGI: Młynarski, Wojciech Młynarski, wspomnienie
Udostępnij ten artykuł
Facebook Twitter Whatsapp Whatsapp LinkedIn Email Drukuj
Udostępnij
Poprzedni artykuł Powermiksery – zestawienie
Następny artykuł Novation Peak Novation Peak – nowy syntezator polifoniczny
Leave a comment

Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Najnowsze artykuły

Ella Langley (fot. YouTube / Ella Langley)
Wydarzenia/Muzycy

Ella Langley i Lainey Wilson triumfują na ACM Awards 2025

Redakcja | Muzyk FCM 2025-05-09
Miley Cyrus „More to Lose” (mat. prasowe Sony Music Entertainment Poland)
wideoWydarzenia/Muzycy

Miley Cyrus zaprezentowała singiel „More to Lose”

Redakcja | Muzyk FCM 2025-05-09
Yamaha FGDP-50 (fot. Yamaha)
NewsyPerkusja

FGDP-50 i FGDP-30 firmy Yamaha z nagrodą za wzornictwo

Redakcja | Muzyk FCM 2025-05-09
Kali Uchis „Sincerely” (fot. Zach Apo-Tsang)
wideoWydarzenia/Muzycy

Kali Uchis wydała album „Sincerely”

Redakcja | Muzyk FCM 2025-05-09
sE Electronics sE7 sideFire (fot. sE Electronics)
NagłośnienieNewsyStudio

sE7 sideFire – nowy mikrofon pojemnościowy firmy sE Electronics

Redakcja | Muzyk FCM 2025-05-09
„Thunderbolts*” (fot. Marvel Studios)
FilmMuzyka pod lupąwideo

„Thunderbolts*” – muzyka pod lupą

Grzegorz Bartczak | Muzyk FCM 2025-05-08
Novation Launch Control XL [MK3] (fot. Novation)
KlawiszeNewsyStudio

Nowa wersja kontrolera Launch Control XL firmy Novation

Redakcja | Muzyk FCM 2025-05-08

Może Ci się również spodobać

George Krampera (fot. KV2 Audio)
NagłośnienieNewsySylwetki

Zmarł George Krampera – założyciel firmy KV2 Audio

Firma KV2 Audio poinformowała o śmierci jej założyciela –…

2025-03-05
Seiki Kato (fot. Korg)
ArtykułyKlawiszeSylwetki

Nie żyje Seiki Kato – prezes firmy Korg

Japońska firma Korg poinformowała, że w wieku 67 lat…

2025-02-28
Roberta Flack w 2010 roku (fot. s_bukley / Shutterstock.com)
ArtykułySylwetki

Nie żyje Roberta Flack znana m.in. z hitu „Killing Me Softly With His Song”

W wieku 88 lat zmarła w Nowym Jorku amerykańska…

2025-02-28
Keith Jarrett „The Köln Concert” (fot. ECM)
Artykuły

Minęło 50 lat od pamiętnego koncertu Keitha Jarretta w Kolonii

Dokładnie 50 lat temu – 24 stycznia 1975 roku…

2025-01-24
Muzyk
Muzyk.net

MUZYK jest jedynym magazynem branży sprzętu muzycznego w Polsce o tak szerokiej rozpiętości merytorycznej i docieralności do użytkowników instrumentów muzycznych, sprzętu muzycznego i studyjnego.Ukazuje się od stycznia 1993 roku najpierw jako miesięcznik drukowany i portal internetowy, a od 2020 roku jako tygodnik Online i portal internetowy.Na łamach MUZYKA zamieszczane są treści przeznaczone zarówno dla początkujących, jak i zaawansowanych użytkowników sprzętu muzycznego, a także informacje dotyczące artystów, płyt i wydarzeń muzycznych. Przekłada się to na wysokie statystyki. Portal Muzyk.net zanotował średnio w 2022 roku prawie milion odsłon miesięcznie.

Odwiedź

3.9kZalajkuj
1.9kObserwuj
1kObserwuj
183Subskrybuj
377Obserwuj

Serwisy

  • Klawisze
  • Studio
  • Software
  • Gitara i Bas
  • Nagłośnienie
  • Mobilne
  • Perkusja
  • AudioVideo
  • Dęte
  • DJ
  • Smyczki
  • Oświetlenie

Na skróty

  • Newsy
  • Wydarzenia/Muzycy
  • wideo
  • Klawisze
  • Imprezy
  • Studio
  • Software
  • Testy
  • Gitara i Bas
  • Nagłośnienie
  • Yamaha
  • Relacje
  • Sennheiser
  • Artykuły
  • Recenzje
  • Arturia
  • Płyty CD
  • Casio
  • Mobilne
  • Zoom
  • Steinberg
  • Perkusja
  • Novation
  • Tygodnik
  • Film
  • AudioVideo
  • Focusrite
  • Neumann
  • iOS
  • Roland
  • nowa płyta
  • Felietony
  • O nas
  • Reklama
  • Regulamin
  • Polityka prywatności
  • Kontakt
  • Praca
Czytasz: Wojciech Młynarski – Przedostatni walc
Udostępnij

ZASTRZEŻENIE: dokładamy wszelkich starań, aby zachować wiarygodne dane dotyczące wszystkich prezentowanych informacji. Dane te są jednak dostarczane bez gwarancji. Użytkownicy powinni zawsze sprawdzać oficjalne strony internetowe, aby uzyskać aktualne warunki i szczegóły.

Copyright (C) Muzyk 2024
Welcome Back!

Sign in to your account

Lost your password?