Z pewnością Tori Amos nie jest pieśniarką i autorką, która podoba się wszystkim. Jest na to zbyt specyficzna, żeby nie powiedzieć, elitarna. To przede wszystkim kwestia tekstów utworów i stosowanego przez nią języka. Jeśli ktoś go nie rozumie, spotkanie z nią przegrywa już na wstępie. Tori nie ułatwia zadania, niezmiernie rzadko opowiada o czymś wprost. Pełno tu symboli, metafor, również odniesień do literatury. Na dobrą sprawę słuchacz z innego kręgu językowego powinien mieć w ręku tłumaczenie. A jednak jeśli przez tę warstwę się przebrnie, pozostaje czysta przyjemność obcowania z artystką wyjątkową. Tori od samego początku swej kariery śpiewa o rzeczach istotnych, w jakimś sensie wyjątkowych. Najważniejsza dla niej jest kondycja człowieka, nasz stosunek do świata, do innych ludzi, do przyrody. Zastanawia się nad odpowiedzialnością każdego z nas za destrukcję Ziemi i jawnie okazywaną pogardę wobec natury. Bez ogródek opowiada często o bardzo osobistych sprawach. „Twój umysł jest odłączony od duszy, jakbyś była obca na własnym terenie. Muszę jakoś przywrócić cię tobie”, śpiewa o matce, która po udarze nie ma kontaktu ze światem. Jednak i w takich chwilach najwyraźniej chodzi jej o wszystkich, naszą łączność z potrzebami innych. Tori Amos nie unika polityki, dając jasno do zrozumienia, że aktualnego prezydenta nie traktuje jako swego przywódcy. W warstwie muzycznej w dalszym ciągu najważniejszy jest jej głos i fortepian. Jak zwykle nie przejmuje się podziałami rytmicznymi, po staremu stosuje kontrapunkt. Delikatnie posługuje się swym mezzosopranem, może nawet zbyt delikatnie. Niektórzy twierdzą, że przez to cały czas brzmi tak samo. Nie zgadzam się z tym. Akurat na tym krążku jest o wiele więcej melodii, niż bywało na kilku ostatnich albumach, poza tym aranżacje są dynamiczniejsze. Podoba mi się melodyjny „Cloud Riders” i świetnie zaaranżowany „Up the Creek”, z bitami elektro, na którym słychać również Tash, córkę Tori Amos. Ładną melodię ma też „Bang”, „Climb” i „Bats”. Całość trwa odrobinę ponad godzinę. Dla wielbicieli Tori to godzina bezcenna. Ostatecznie nie bez podstaw recenzenci uznali ją za jedną z największych indywidualności światowych estrad.
Tekst: Marcin Andrzejewski
Strona internetowa artystki: www.toriamos.com
Recenzja ukazała się w numerze 11/2017 miesięcznika Muzyk.