Z muzyką mamy do czynienia każdego dnia, a przynajmniej dotyczy to mieszkańców miast. Wydawałoby się więc, że to bardzo pozytywna okoliczność, skoro mówi się o dobroczynnym wpływie muzyki na kulturę osobistą i przyjazne nastawienie wobec otaczającego świata. Niestety, rzeczywistość wskazuje na nietrafność tego przeświadczenia, a nawet niejednokrotnie mu zaprzecza.
Muzyka jest językiem zrozumiałym przez wszystkich ludzi, niezależnie od krajów pochodzenia, zwyczajów i języków mowy. Tyle tylko, że nie zawiera żadnych werbalnych treści i stąd nie zawsze traktuje się ją tak, jak na to zasługuje. A przecież jej przekaz dotyczy stanów psychicznych związanych z emocjami i wywołuje w nas nastroje, począwszy od radości, szczęścia i euforii, a skończywszy na niechęci, złości, a nawet agresji.
Ten sam utwór muzyczny odbierany jest różnie, niekiedy wręcz w sposób niezrozumiały. Przykładowo, część z słuchaczy, która lubi styl, do którego on przynależy jest od razu pozytywnie do niego nastawiona i ocenia jego walory jedynie porównaniem do innych z tego samego nurtu, a już wcześniej powstałych. Są wobec niego bardzo tolerancyjni i szukają w nim korzystnych elementów odrzucając negatywne. Pozostali, a zwłaszcza ci, którzy nie tolerują stylu prezentowanego nagrania, wydają najczęściej wyroki mniej dla niego korzystne, a nawet zawierające niekiedy tendencyjne nieprawdy.
Opisany wyżej, nieobiektywny odbiór muzyki, jest i tak stosunkowo mało niesprawiedliwy. O wiele gorsze są opinie kierowane zazdrością, niechęcią, albo odwrotnie, uwielbieniem lub platoniczną miłością. I tak, w zależności od osobistych preferencji uczuciowych, werdykt wobec utworu wykonywanego przez kochanych lub nielubianych artystów będzie wprost proporcjonalny do nasilenia tych uczuć. Oczywiście, zdarzają się przypadki negujące owe prawidło, zwłaszcza, gdy zaistnieje kompozycja wybitna i wspaniale zaprezentowana. Spowoduje, że krytycy będą nią zachwyceni, a wtedy, aby nie zrobić z siebie błazna, każdy, nawet największy nienawistnik, nie powie wobec niej nic złego. Najprawdopodobniej nie powie nic. Tak, jakby nie istniała i najlepiej żeby umarła śmiercią przemilczenia i zapomnienia.
Omówione opinie, kierowane wobec muzyki, nie są jeszcze takie złe. Formułowane bowiem przez nieprofesjonalnych odbiorców, nawet, jeśli są niesprawiedliwe, nie czynią jej większych szkód. Gdzieś tam równoważą się dobre i złe głosy, a w efekcie się neutralizują. Wiadomo, że przeciętni słuchacze często kwalifikują działania muzyczne w kategoriach wyczynów sportowych oraz notowań celebryckich ich odtwórców. Raczej wtedy oglądają wykonawców i oceniają ich sprawności techniczne, niż słuchają z uwagą prezentacji.
Najbardziej niesprawiedliwym działaniem wobec muzyki jest jednak traktowanie jej w kategoriach biznesowych. Skoro najszybciej zarabia się na podmiocie wyprodukowanym najtańszym kosztem, dobrze zareklamowanym i uzyskującym status przeboju (dzięki stałej obecności w środkach masowego przekazu), to wielu producentów proces ten uwielbia. Niewielu z nich ma odwagę podjąć ryzyko zainwestowania większej sumy pieniędzy w projekt muzyczny wymagający wielu prób i dłuższego czasu przygotowań. Ale też ci z nich, którzy to czynią, oprócz satysfakcji artystycznej, mogą liczyć na to, że osiągnięte efekty muzyczne, tak przy okazji, przynoszą im znaczące korzyści finansowe. Znacznie przewyższające ciułanie mamony, wprawdzie zawsze efektywnymi, ale też nie przynoszącymi chluby, kreowaniami muzycznej papki.
Wielki wielbiciel i znawca muzyki, nieżyjący Jerzy Waldorff, mówił i pisał często o dobroczynnym wpływie muzyki na zachowanie ludzi. Według jego spostrzeżeń muzyka miała się przyczyniać do pozytywnych zmian w kulturze i obyczajach słuchaczy. Moim zdaniem, nie mylił się. Z jednym istotnym zastrzeżeniem. Wszystko, co głosił o wpływie twórczości muzycznej, odnosił tylko i wyłącznie do klasyki, za jego czasów nazywanej muzyką poważną. Inne estetyki muzyczne uznawał za niepoważne i niewarte większych zainteresowań. Nie przewidział drastycznych zmian społecznych, egzystencjalnych, politycznych i informatycznych, jakie nastąpiły pod koniec XX wieku. Klasyki słucha garstka wybrańców, w tym większość zawodowo z nią związana, a innymi stylami interesują się miliony, by nie powiedzieć miliardy pozostałych. I to te nurty, nieklasyczne, kształtują przede wszystkim współczesnych odbiorców muzyki.
Jak już wspomnieliśmy na początku naszych rozważań, obserwujemy nie tylko korzystne wpływy muzyki na ludzkie zachowania. Jeśli można za jej pośrednictwem wywołać radosne uniesienie, to także jej językiem można implikować stan złości. Wszystko zależy od treści, jaką twórca zawarł w dźwiękach, a interpretator przekazał odbiorcom. Trzeba być stale czujnym. Niestety.
Tekst: Piotr Kałużny
Artykuł ukazał się w numerze 8/2016 miesięcznika Muzyk.