Instrumenty konstruowane z większym lub mniejszym udziałem Trevora Wilkinsona (lub wykorzystujące chociażby sygnowany jego nazwiskiem osprzęt) zdobyły popularność w większości zakątków świata. Jego nazwisko wiąże się z różnymi markami gitar, w tym jego własną – Fret-King. Na początku były to niedrogie, ale stosunkowo dobrze brzmiące gitary. W późniejszych latach można było zaobserwować rozwój firmy, któremu towarzyszył wzrost poziomu jakości tych gitar oraz duża ilość ciekawych pomysłów konstruktorskich zastosowanych w tychże instrumentach. W chwili obecnej oferta firmy Fret-King składa się z następujących serii gitar: Black Label, Blue Label, Green Label i Stvdio. Już samo zastosowanie nazw serii, które mimo że nie nawiązują wprost, lecz budzą skojarzenia z gatunkami pewnego napoju, jakże popularnego wśród wielu gitarzystów, jest ciekawym zabiegiem marketingowym. Dziś testujemy gitarę Corona SP z serii Black Label. Będę zatem pilnował się by nie nazwać tej gitary dwunastoletnim instrumentem…
OPIS
Kolejne skojarzenie – i to raczej jednoznaczne – wywołuje sama nazwa modelu: Corona SP. Zadaniem naszego testu nie jest jednak porównanie testowanej gitary do modelu Fendera z którym się kojarzy. Instrumenty Treva Wilkinsona są dostatecznie długo na rynku i są już wystarczająco popularne wśród gitarzystów, by nie istniała konieczność porównania ich właściwości do jakichkolwiek innych gitar.
Tak czy inaczej dla uproszczenia będę używał w tym teście określenia typu „Strat”, które mimo że nie precyzuje niczego z dużą dokładnością, to jednak często jest używane potocznie do wskazania dość szerokiej grupy instrumentów o zbliżonych właściwościach.
Konstrukcję testowanej gitary w kontekście powyższego akapitu można uznać za tradycyjną. Korpus gitary wykonano z dwóch kawałków amerykańskiej olchy. Szyjkę zrobiono z pewnej odmiany klonu kanadyjskiego, nazwanej przez producenta hard rock. Gryf testowanej gitary łączy w sobie dwie właściwości. Jedną z nich jest to, że gitarzysta „czuje opór” tak jak w vintage’owych instrumentach (właśnie on ułatwia uzyskiwanie „autentyczności” artykulacji w stylistykach bliskich bluesowej). Druga z nich to absolutnie odmienne wrażenie podczas grania szybszych pasaży – wygoda grania jest porównywalna do wygody właściwej dla najbardziej „wyścigowych” gryfów. W palisandrowej podstrunnicy umieszczono dwadzieścia dwa progi typu medium jumbo. Progi umieszczone w podstrunnicy stanowią część krzywej o promieniu dziesięciu cali. Wybrane progi (tak jak w większości podstrunnic gitarowych) oznaczono kropkami o wyglądzie masy perłowej. Menzura gitary wynosi 648 mm (25.5”). W testowanym modelu zastosowano grafitowe siodełko. Osprzęt testowanego instrumentu jest w całości zaprojektowany przez Wilkinsona. Mostek w gitarze Corona SP to ruchomy model WV6SB, który wykonano i wyregulowano bardzo precyzyjnie. Mostek rzeczywiście nie rozstraja gitary i „wraca” dokładnie do punktu wyjścia. Instrument wyposażono w sześc kluczy WJ07 E-Z LOK, które doskonale trzymają strój.
Układ przetworników jest poniekąd tradycyjny z jedynym odstępstwem – przy mostku został zamontowany przetwornik WP90SKB, który można w dużym skrócie uznać za odpowiednik klasycznego P90 skonstruowany przez Treva Wilkinsona. Pozostałe dwa przetworniki to „single” WHS, które są wzorowane na vintage’owych przetwornikach tego typu. Reszta układu jest też prawie tradycyjna – pięciopozycyjny przełącznik, potencjometr obrotowy regulujący poziom sygnału wyjściowego, potencjometr barwy oraz pokrętło Vari-Coil (także opisane jako TONE). Ten ostatni potencjometr w sposób płynny zmienia właściwości przetwornika umieszczonego przy mostku, co pozwala uzyskiwać barwy pomiędzy „singlową” i „humbuckerową”.
WRAŻENIA
Jedną z najistotniejszych cech testowanej gitary Corona SP jest poziom jej wykonania i wyregulowania wszystkiego, co w takim instrumencie regulować należy… albo nie należy tylko można… Tak czy inaczej w testowanej gitarze nic regulować… nie trzeba. Dla kogoś, kto rzadko kupuje gitary i nie zagłębia się w tajniki instrumentów powyższe zdanie może zabrzmieć dziwnie. Reszta muzyków z pewnością będzie wiedziała, że owo zdanie stanowi jak najbardziej pozytywną opinię. Testowana gitara to instrument doskonale wykonany, wyregulowany i strojący. Wszystko w instrumencie funkcjonuje tak, jak można tego wymagać od profesjonalnego instrumentu, za który trzeba będzie zapłacić… tyle samo, co za testowany (2870 PLN) – tylko, że zamiast „PLN” będzie „USD”… Zatem jest to chyba jak najbardziej pozytywna opinia. Ale czy naprawdę gitara o wartości niecałego tysiąca dolarów może konkurować z instrumentami wartymi przynajmniej trzy razy więcej? Może… lecz kto w tej konkurencji zwycięży? Żeby uniknąć wzbudzania dyskusji na ten temat zaznaczę jedno: trzykrotnie droższe instrumenty brzmią inaczej… a reszta to kwestia gustu. Rzecz w tym, że testowana gitara Corona SP pod względem jakości wykonania (weźmy pod uwagę fakt, że została wykonana tam, gdzie zazwyczaj na kosztach wykonania oszczędza się najwięcej) nie ustępuje swym rywalom z „trzykrotnie droższej półki”. Brzmieniowo jest inna, jak już wspomniałem, lecz zobaczmy na czym ta inność polega i co w tej inności może stanowić słabość a co siłę tego instrumentu. Oczywiście ocena tego typu będzie zawsze należała do każdego konkretnego użytkownika, ale postaram się opisać konkretne właściwości brzmienia, które mogą ułatwić dokonanie wstępnej oceny tym, którzy jeszcze nie mieli okazji wypróbować testowanego modelu. Myślę, że nie ma większego sensu zbyt obszerne opisywanie wszystkich brzmień, które uzyskujemy w testowanej gitarze. Każdy w naszych czasach wie do czego można użyć brzmień gitary typu Strat gdy gramy na tym czy innym przetworniku. W ten sposób chcę powiedzieć, że brzmienia uzyskiwane z przetworników jednocewkowych (trzecia, czwarta i piąta pozycja przełącznika) spełniają wszelkie oczekiwania co do brzmień uzyskiwanych w podobnych gitarach przy identycznych ustawieniach przełącznika: zaskakują „perełką” podczas grania partii solowych, urzekają czystością i selektywnością podczas grania akordów. Jednak vintage’owe (albo powiedzmy te, zdecydowanie droższe instrumenty) brzmią w identycznych warunkach nieco bardziej „mięsiście” chociaż wcale nie ciemniej. Natomiast testowany egzemplarz zdecydowanie wygrywa w paśmie środkowym, co szczególnie przejawia się podczas wszelkiego typu „przybrudzenia” sygnału za pomocą urządzeń lampowych. Zaletą brzmienia testowanej gitary jest to, że mimo skupienia jej walorów brzmieniowych raczej w środkowym paśmie częstotliwości, nie można uznać jej brzmienia za „plastikowe”, gdyż takowym nie jest – jest dynamiczne, słyszymy w nim głębię i „życie”. Ciekawostką jest fakt, że przy stosowaniu rożnego typu symulatorów ta gitara brzmi jak „Strat do kwadratu”, podczas gdy instrumenty z ubiegłego wieku mimo swej wartości „nie współpracują” z symulatorami brzmień wzmacniaczy tak jak gitary z kategorii modern. W tym widzę mocną stronę testowanej gitary – kompromis i równowagę. Oznacza to, że w rękach tradycjonalisty, podłączona do vintage’owego wzmacniacza lampowego raczej przegra w mniemaniu gitarzysty tradycjonalisty ze swoja „wiekową” rywalką, natomiast wygra z nią gdy podłączymy ją do najnowszych osiągnięć myśli elektronicznej i co najzabawniejsze… nawet dla tradycjonalisty zabrzmi ona „bliżej starym wzorcom” niż same… „stare wzorce” (mam tu na myśli instrumenty starsze niż dwadzieścia lat). Teraz na specjalną uwagę oczekuje brzmienie z udziałem przetwornika WP90SKB. Moim zdaniem jest ono zdecydowanie inne niż brzmienie, które większość gitarzystów zwykło kojarzyć z hasłem „P90”, lecz jest ono wyjątkowo ciekawe i przyjemne, szczególnie przy stosowaniu kompresorów na czystym kanale lampowego wzmacniacza oraz boosterów na kanałach przesterowanych. Gdy za pomocą potencjometru Vari-Coil zbliżamy brzmienie do „singlowego”, pojawiają się charakterystyczne dla „singli” właściwości brzmieniowe takie jak domieszka szumów, szklistość. Niezależnie od ustawień potencjometru Vari-Coil jest to brzmienie ciepłe, bogate w częstotliwości środkowe. To brzmienie jest śpiewne, może nieco bardziej matowe niż brzmienie kojarzone z hasłem „P90” samym w sobie, ale to chyba jest domeną naszych czasów gdyż gitary typu stratocaster brzmią bardziej szkliście niż ich pierwowzory, gitary typu telecaster „twangują” bardziej…
PODSUMOWANIE
Testowany instrument jest gitarą, którą można śmiało polecić wielu gitarzystom. Szczególnie poleciłbym ją tym, którzy już mają w swej kolekcji kilka drogich vintage’owych instrumentów oraz kilka gitar typu modern. Corona SP z pewnością wniesie niepowtarzalne walory brzmieniowe do takiej kolekcji. Bardzo ciekawe brzmienia łączą się w tym instrumencie z wygodą gry i szeroką paletą możliwości. W sumie najtrudniejszym elementem tego testu jest określenie stosunku jakości do ceny opisywanej gitary. Jest ona za tania jak na instrument z górnej półki (ale pamiętajmy – to tylko Black Label…) oraz za droga jak na instrumenty, które mają brzmieć, a głównie tylko wyglądać jak te legendarne gitary, ze starych lat… Testowana gitara to po prostu wysokiej klasy instrument w odpowiedniej do swej klasy cenie.
Tekst: Konstantin „Kostek” Andriejew
DANE TECHNICZNE
Konstrukcja: bolt-on
Korpus: amerykańska olcha
Szyjka: kanadyjski klon
Podstrunnica: palisander
Progi: 22 medium jumbo
Menzura 25.5”
Przetworniki: 2 × WHS, 1 × WP90SKB
Mostek: ruchomy WV6SB
Klucze: WJ07 E-Z LOK
Cena detaliczna: 2870 PLN
Do testu dostarczył:
Audiostacja
ul. Główna 20A
03-113 Warszawa
tel. (22) 6161398
Internet: www.audiostacja.pl, www.fret-king.com
Test ukazał się w numerze 1/2013 miesięcznika Muzyk.