Na terenie Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej miała miejsce pod koniec XVIII wieku, jedyna taka w historii muzyki, fuzja dwóch skrajnie odmiennych estetyk dźwiękowych. Jedną z nich była muzyka europejska z melodyką i akordyką w systemie temperowanym, budowaną ze skal siedmiostopniowych oraz w rytmach wynikających z dwójkowej podzielności wartości rytmicznych, a drugą, muzyka archetypiczna, tworzona z pentatonik w stroju naturalnym, w rytmach o trójdzielnej podzielności wartości rytmicznych, pozbawiona harmoniki.
Wymieszanie tych opozycji muzycznych odbyło się nie w ramach białej społeczności, dominującej nad wszystkimi aspektami egzystencji, ale w kręgu Afrykanów, pozbawionych w tamtych czasach ludzkich praw. Mogli oni wypowiadać się w bardzo niewielu kwestiach, ale w muzycznych, w których zawsze bardzo trudno narzucać zakazy, mieli wolną rękę. Zresztą w tym przypadku jakiekolwiek restrykcje były i tak niepotrzebne, powszechnym stanowiskiem wśród klasy panującej było jawne lekceważenie tej asymilacji. Dzisiaj wiemy, że ta postawa stanowiła wielkie szczęście dla narodzin wielu nowych estetyk muzycznych, jak np. spiritual, gospel, blues, boogie-woogie, a także jazzu, muzyki nie tylko od razu zaakceptowanej, ale też wkrótce komponowanej na innych kontynentach.
Jazz był efektem łączenia elementów muzyki europejskiej z bluesem. Obok skal średniowiecznych (siedmiodźwiękowych) i spekulacyjnych (sześcio- lub ośmiodźwiękowych), jego materiał konstrukcyjny stanowiły także skale pentatoniczne (pięciodźwiękowe) i bluesowe (dziesięciodźwiękowe). Tak obszerny zbiór skal inspirował muzyków jazzowych do kształtowania wyrafinowanej melodyki i harmoniki. Z kolei, z wymieszania rytmów o podzielności trójkowej i dwójkowej powstała w jazzie pulsacja nazwana swingowaniem. Odpowiadała ona indywidualnym odczuciom w jej realizowaniu i z tych powodów wymyka się wszelkim obiektywnym i jednoznacznym próbom jej zdefiniowania. Najistotniejszym jednak atrybutem jazzu stała się improwizacja, szczególny potencjał twórczych zamysłów jazzmanów.
Jazz jest muzyką amerykańską. Ten fakt jest niepodważalny, udokumentowany we wspomnieniach i nagraniach. Zaistniał w Nowym Świecie i tam nadal się intensywnie rozwija. Znamiennym dla niego jest to, że stanowiące go style ewoluują niezwykle szybko w porównaniu do innych nurtów. Dla przykładu, interpretacje dixielandowe z lat dwudziestych XX wieku są zaprzeczeniem wykonań freejazzowych z lat sześćdziesiątych tego samego stulecia, pianistyka Scotta Joplina grającego ragtime w początkach XX wieku, nie ma nic wspólnego z wypowiedziami na fortepianie w kwartowej akordyce McCoya Tynera z lat sześćdziesiątych tego samego wieku, a fusion Milesa Davisa z początków drugiej połowy minionego wieku jest zupełnie inne w porównaniu do fusion z lat osiemdziesiątych… tego samego Milesa Davisa.
Jazz się stale rozwija. Nie ograniczają go w tym procesie ani granice państw, ani wszelkie uwarunkowania polityczne i religijne. Wpływ na jego zmiany mają jedynie sami twórcy, ich erudycja, umiejętności i, przede wszystkim, ich środowisko kulturowe, w którym się wychowali, i z którym się utożsamiają.
W pierwszych dekadach jazzu absolutnie zdominowała jego istotę kultura północnoamerykańska. Muzycy wywodzący się z innych kręgów społecznych jedynie powielali, i to jak mogli najwierniej, osiągnięcia i dokonania tamtejszego środowiska jazzowego. Jeszcze w latach osiemdziesiątych XX wieku idiom jazzu Made in USA był źródłem wszelkich odwołań twórczych muzyków z innych regionów świata. Jednak z czasem impet w poszukiwaniu nowych rozwiązań stylistycznych wśród jazzmanów amerykańskich stracił na sile. A przecież w ich muzyce, której podstawową cechę stanowiła dotąd przemiana, było to niebezpieczne i mogło stać się nawet zgubne. Ratunek nadszedł ze strony muzyków pochodzących z innych krajów: skandynawskich, europejskich, bliskowschodnich, dalekowschodnich i azjatyckich. Okazało się, że jazz doskonale absorbuje ich potencjał kulturowy, inne postrzeganie rzeczywistości i inne priorytety wyrazowe. Odtąd wpływy etniczne i klasyczne, polirytmie i polimetrie, negowanie walkingów i kadencji II-V-I, rozbudowane aranżacje (nawet dla małych składów instrumentalnych) i zaniechanie ostentacyjnego swingowania, stały się jego istotnymi atrybutami. Swoją niepodważalną pozycję zachowała tylko improwizacja.
Jazz powstał z połączenia muzyki, która całkowicie wyobcowana z jej źródeł archetypicznych, ponownie została napełniona składnikami pierwotnymi. Tak więc, ukształtowana na kontynencie amerykańskim, prezentowała jednak od zarania elementy muzyki innych kontynentów: Europy i Afryki. I tak, jak historia kołem się toczy, tak i w jazzie, narodzonym przecież, m.in. z folkloru angielskiego, francuskiego, polskiego i skandynawskiego, możemy od kilkudziesięciu lat wskazać wyraźne cechy powrotu do tych jego etnicznych uwarunkowań. Uprawnieni zatem jesteśmy do mówienie dzisiaj o jazzie, np. skandynawskim, izraelskim, polskim i brytyjskim. I udowodnić to argumentami merytorycznymi.
Tekst: Piotr Kałużny
Artykuł ukazał się w numerze 12/2016 miesięcznika Muzyk.