Zuza Ossowska OS.SO – właśnie ukazała się jej debiutancka płyta „LETHE”, ale Zuza z pewnością nie jest debiutantką. Wykształcona, od lat na scenie i w studio, świadoma Artystka, która konsekwentnie realizuje swoje muzyczne plany. Jeśli miałabym subiektywnie napisać o Zuzie, to moim zdaniem mało tak pokornych i znamienitych osobowości w naszym polskim świecie muzycznym. Wierzę, że właśnie teraz, od dnia premiery albumu, jej kariera nabierać będzie tylko rozpędu. I to na miarę jej ogromnego talentu.
Zuzo – Ty i Muzyka – jaki to związek? Obserwując Cię, w muzyce nurzasz się jak ryba w wodzie, ale pływasz po różnych wodach. Która z ról jest tą dominującą? Przybliż się nam muzycznie proszę.
Zuzanna Ossowska: Mój związek z muzyką jest typowo romantyczny – burzliwy i namiętny. Bywa euforyczny, ale i niezwykle frustrujący, kiedy trzeba w sobie znaleźć ogromne pokłady cierpliwości i konsekwencji, a efekty pracy niewyraźnie rysują się na horyzoncie.
Najlepiej czuję się w słowach: kompozytorka, autorka tekstów, basistka, producentka muzyczna, ale faktycznie mieszam role i staram się przyglądać muzyce z różnej perspektywy. Był moment, w którym interesowała mnie wirtuozeria – skupiona tylko na gitarze basowej nie dzieliłam czasu na żadne inne muzyczne aktywności, ale teraz zdecydowanie wolę radzić sobie na kilku instrumentach, niż zgłębiać tajniki jednego z nich. Z biegiem lat moje zainteresowania przesunęły się mocno w stronę filozofii muzyki, to wyczuliło mnie na zmianę, bycie niejako ponad jednowymiarowym spojrzeniem na sztukę (a tak postrzegam poświecenie się jednemu instrumentowi). To oczywiście uproszczenie i niezwykle cenię muzyków, którzy osiągnęli mistrzowski poziom gry, ale obecnie zajmuje mnie wchodzenie w różne aspekty dźwięku.
Pierwsze poważne występy przed publicznością – kiedy to było? Pamiętasz co wtedy miałaś w głowie? Jakie miałaś oczekiwania, a jak odbierasz siebie w tym kontekście teraz? Co byś dziś sobie „tamtej” powiedziała?
Zuzanna Ossowska: Na pytanie o poważny występ przed publicznością przychodzi mi do głowy przede wszystkim koncert dyplomowy i ostatni egzamin w szkole muzycznej (śmiech). Może nie była to wielka, wypełniona po brzegi sala, ale wtedy czułam, że to koniec ważnego etapu i wchodzenie w muzyczną samodzielność. Jako basistka zagrałam mnóstwo koncertów i mam spory luz, jeśli chodzi o bycie na scenie – nie miałam wielkich oczekiwań, przez długi czas nie traktowałam swojego grania poważnie, jako pełnowymiarowej pracy. Pewnie wynikało to zarówno z braku pewności siebie, jak i poczucia, że zawodowe zajmowanie się muzyką jest w Polsce bardzo trudne.
Gdybym spotkała młodszą wersję siebie, powiedziałabym jej wszystko to, co wiem o branży muzycznej teraz, po latach samodzielnych poszukiwań, edukacji i doświadczeń. Ubolewam, że polska edukacja artystyczna skupia się tylko na grze/kompozycji/tworzeniu sztuki. A praca muzyka polega też na wykształceniu wieloaspektowej samodzielności: umiejętności czytania umów, tworzeniu siatki kontaktów, autopromocji, na rozumieniu jak w tym biznesie rozdawane są karty.
Właśnie ukazała się Twoja płyta – proszę, opowiedz nam o niej. O pomyśle, genezie powstania, procesie twórczym, oczekiwaniach, planach.
Zuzanna Ossowska: Zaczęłam opracowywać swój autorski materiał bez żadnych planów i oczekiwań – potrzebowałam przestrzeni, w której mogłabym pracować sama, realizować niekonwencjonalne pomysły i bawić się brzmieniem bez goniących terminów i podanych referencji. Tak powstało moje alter ego – OS.SO. Choć z przyjemnością piszę muzykę na zamówienie, na krótkich i dynamicznych sesjach songwriterskich (bardzo lubię konkretną i rzeczową pracę), to chciałam swobodnie zająć się field recordingiem (od kilku lat gromadzę sample), ponagrywać dźwięki różnych przedmiotów i poeksperymentować z typową formą piosenki. Wizja na album zaczęła się klarować samoistnie, każdy pomysł pociągał za sobą następny – muzyka zmieniała się w obrazy, wycinki rzeczywistości w teksty i w pewnym momencie wiedziałam, że mam w rękach kompletną historię i chcę ją wydać jako całość, nie tylko jako samodzielne single.
Poza karierą autorską, czy masz w planach jakieś projekty związane ze współpraca z innymi twórcami?
Zuzanna Ossowska: Zdecydowanie. Bardzo lubię pracować zespołowo, na co dzień zajmuję się pisaniem i produkowaniem muzyki dla innych artystów i wtedy zwykle działam w 2-, 3-osobowych grupach. Obecnie pracuję też nad trzema piosenkami, które wykonam w duecie z moimi muzycznymi przyjaciółmi. Dwie z nich to współprace międzynarodowe.
Jacy są Twoi idole? Kim się inspirujesz i dlaczego? Jestem bardzo ciekawa tego, czym się wysycałaś przez lata?
Zuzanna Ossowska: Cenię wielu twórców i raczej nie wskażę jednej osoby, która definiowałaby kierunek, w którym zdecydowałam się pójść w swojej pracy. Za to bardzo inspirują mnie artyści konsekwentnie podążający własną drogą. Nie chcę ich nazwać bezkompromisowymi, bo zwykle za kulisami czyjejś kariery kryje się wiele, nie zawsze wygodnych wyborów, ale mogłabym ich określić jako cierpliwych, pełnych przekonania do swojej – zwykle wyrazistej i osobnej – wizji.
Myślę, że w jakiś sposób rezonuje we mnie każda twórczość, która kiedyś mnie zaciekawiła i poświęciłam czas na jej dogłębne poznanie, gdybym miała wymieniać nazwiska, na liście na pewno znaleźliby się: Steven Wilson, Krzysztof Penderecki, Zdzisław Beksiński, Jaco Pastorius, Virginia Woolf, Michael Haneke, Trent Reznor, Thomas Mann, Igor Strawiński, Tori Amos, Susan Sontag, Hermann Hesse, Thom Yorke, Elfriede Jelinek, Henri de Toulouse-Lautrec, Stanisław Wyspiański i wielu innych. Kolejność jest zupełnie przypadkowa, ale pomieszanie artystów reprezentujących różne dziedziny jest typowe dla mojego zainteresowania różnymi dziedzinami sztuki.
Zwróciło moją uwagę to, jak pięknie ubrałaś graficznie swoją płytę. Ociekasz artyzmem. Jest to tak estetyczne, że oczu oderwać nie sposób – skąd pomysł na tę estetykę?
Zuzanna Ossowska: Bardzo Ci dziękuję za tak miłe słowa, cieszę się, że płyta przykuwa uwagę warstwą graficzną i odbierasz ją w taki sposób. Myślę o sztuce interdyscyplinarnie, słowo jest dla mnie równie ważne, co dźwięk, podobnie wizualna reprezentacja muzyki, którą tworzę. Zależy mi na tym, żeby wszystkie elementy układanki zazębiały się i były ze sobą związane, dlatego wybór tonacji kolorystycznej okładki, kostiumów, w których występuję, czy nawet papieru, użytego do druku książeczki, jest przemyślany tak, żeby słuchacz przenosił się w wykreowaną rzeczywistość już w chwili, gdy trzyma w rękach album, przesuwa palcami po lekko szorstkim papierze i ogląda zdjęcia dziwnej postaci, która za chwilę swoim głosem będzie snuć muzyczne opowiadania.
Na moje myślenie o obcowaniu ze sztuką na pewno wpłynęły studia literaturoznawcze, jako odbiorczynię kultury interesuje mnie sam proces rozumienia – lubię dostrzegać w sztuce zależności, śledzić zamysł twórców, odkrywać kolejne warstwy tekstów, przyglądać się im z różnej perspektywy. Fascynuje mnie złożoność i możliwość głębszego wejścia w czyjąś wizję.
Gdzie możemy Cię usłyszeć w najbliższym czasie?
Zuzanna Ossowska: Późną jesienią planuję krótką trasę, niebawem na moim profilu pojawią się daty koncertów, ale tak naprawdę szykuję się z występami dopiero na wiosnę, zimowy czas to dla mnie najlepsza przestrzeń do zaszycia się w studio – właśnie pracuję nad kolejnymi piosenkami i porządkuję pomysły na nowy materiał.
Bardzo Ci dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała: Izabela Biernat
Strona internetowa: www.ossomusic.com