Dziś rozmawiam z Ewą eM (Myslakowską) – wokalistką, pianistką, piękną kobietą. Mimo, iż muzyka towarzyszy jej od wczesnego dzieciństwa, dopiero niedawno odważyła się i zdecydowała wejść na drogę solowej kariery muzycznej. I kroczy nią konsekwentnie, choć stąpa jeszcze po tym gruncie delikatnie. Ale w tej delikatności siła. Warto odwiedzić muzyczny świat Ewy eM. Zapraszam do krótkiej wymiany myśli.
Ewo, skąd się wziął pomysł na muzykę w ogóle? Dlaczego akurat dźwięki?
Ewa eM: Pochodzę z muzycznej rodziny. Od dzieciństwa otaczały mnie dźwięki, które ukształtowały moją wrażliwość. Od piątego roku życia uczę się grać na pianinie, przez jakiś czas grałam na saksofonie altowym, a drugi stopień szkoły muzycznej ukończyłam w klasie śpiewu klasycznego. Przez trzynaście lat byłam dyrygentką amatorskich chórów dziecięcych i dorosłych. Wszystko to jest drogą ku odkryciu mojej prawdziwej pasji.
A dlaczego dźwięki? Bo lubię wyrażać siebie w ten sposób. Moment tworzenia jest jak medytacja. Lubię ten czas i stan, w którym wyłączam się na chwilę. Nie istnieją wtedy żadne problemy. Jestem tylko ja, moja wyobraźnia i wrażliwość odzwierciedlająca się w dźwiękach. Jest to dla mnie bezcenne i takie tylko moje.
Początek Twojej muzycznej kariery – opowiedz nam o tym, jak to się wszystko zaczęło.
Ewa eM: Pewnego dnia, w trudnym dla mnie czasie, odkryłam, że mogę komponować. Usiadłam do pianina i wymyśliłam swój pierwszy utwór. Od tamtej chwili czuję głębszy sens i chcę to robić, bo przynosi mi to radość. Z czasem zapragnęłam dzielić się twórczością z innymi. Aby to robić, zaczęłam nagrywać w profesjonalnym studiu nagrań. Od kiedy sama komponuję i odczuwam pełną wolność w procesie twórczym, przyciągam wspaniałych ludzi, którzy wspierając mnie przybliżają mnie do spełnienia kolejnych marzeń.
Kim jest Ewa dziś, kim była pięć lat temu. Kim się widzi za kolejne pięć?
Ewa eM: Ewa dziś czuje się kobietą spełnioną, szczęśliwą, bardziej odważną, ale i świadomą swoich niedoskonałości. Dzięki temu wiem, że ta droga się nie skończy za pięć lat. Wiem, w którym kierunku podążam, wiem czego chcę i robię to we własnym, indywidualnym tempie, w zgodzie ze sobą. Pięć lat temu byłam przekonana, że mogę być tylko wykonawczynią muzyki pisanej przez innych i nie spodziewałam się, że mogę sama komponować.
Za pięć lat chciałabym po prostu odczuwać podobną przyjemność, radość z tego, co robię, stale się rozwijając.
Skąd czerpiesz inspiracje do swojej muzyki? Dlaczego wybrałaś akurat taką stylistykę i jak ją nazwiesz?
Ewa eM: Myślę, że mój styl jest odbiciem mojej wrażliwości, która się kształtowała przez całe życie. Bardzo lubię nieoczywiste rozwiązania harmoniczne, pozornie nieskomplikowane. Lubię kiedy fortepian, w oddzieleniu od linii wokalnej, opowiada swoją własną historię. Często słyszę od ludzi, że mam w sobie coś z Grzegorza Turnaua i Stanisława Soyki. Przyjmuję to jako ogromny komplement dla mojej stylistyki, ponieważ od dzieciństwa były to moje największe autorytety muzyczne. Uwielbiam komponować przy fortepianie, śpiewając jednocześnie. Chciałabym wciąż rozwijać swój styl muzyczny, pozostając wciąż niedookreślona i nie wpisująca się w konkretne ramy stylistyczne. Cieszy mnie, kiedy słuchacze mówią mi, że nie potrafią skonkretyzować stylu, w jakim tworzę.

Czy masz muzycznych idoli? Czy są artyści, z którymi chciałbyś zagrać na jednej scenie, albo wystąpić w duecie?
Ewa eM: Inspirują mnie twórcy, którzy mając pokłady ogromnej techniki gry i wiedzy o muzyce, potrafią równocześnie mnie poruszyć. Zawsze szukam szczerości i autentyczności w dźwiękach. Nazwisk jest wiele. Czasem jest to tylko jeden utwór, do którego często wracam, czasem – całe płyty.
Wymienię tych, których muzyka towarzyszy mi w ostatnim czasie. Pat Metheny, Bill Laurence, Zbigniew Wodecki, Louis Cole, Jacob Collier, Sigur Rós, Jan Sebastian Bach i wielu, wielu innych.
Kto pisze teksty do Twoich utworów?
Ewa eM: Od roku współpracuję z Dorotą Klamką, autorką tekstów do mojej muzyki, z którą łączy mnie wyjątkowa więź twórcza. Doskonale potrafi wpasować tekst w moje melodie, a do tego jest moją sąsiadką 😊 Takie sytuacje nie zdarzają się często.
Ostatnie miesiące były chyba intensywne – pochwal się proszę swoimi sukcesami.
Ewa eM: W ciągu ostatnich dziewięciu miesięcy wydałam osiem singli we współpracy z wyżej wspomnianą Dorotą Klamką oraz realizatorem i aranżerem Dariuszem Leonowiczem. Dokonało się też jedno z największych moich marzeń – zaprosiłam do duetu wspaniałego wokalistę – Krzysztofa Napiórkowskiego. Dzięki wsparciu cudownych ludzi powstał do tej piosenki („Pierwszy dobry dzień bez ciebie”) teledysk wyreżyserowany przez Tomka Kapuścińskiego. Od tego momentu poczułam się niezależną artystką – Ewą eM. Ponieważ niewiele koncertuję, spróbowałam swoich sił w konkursach, które traktuję jako przedwstęp do mojej trasy koncertowej. Cieszę się, że moje piosenki zostały docenione w konkursach takich jak: „Konkurs Piosenki o Krakowie” organizowany przez Teatr STU i Radio RMF Classic (III miejsce za piosenkę „I Pan z Plant”); Maraton Piosenki Osobistej w Świeciu (wyróżnienie), konkurs Wydawnictwa SQN na piosenkę inspirowaną książką pt. „Święto Ognia” Jakuba Małeckiego (I miejsce za piosenkę „Biegnę”). Do udziału w tym ostatnim zachęcali Mietek Szcześniak, Maja Kleszcz i Adam Sztaba. Ogromnym wyróżnieniem było dla mnie uczestnictwo w Song Writing Camp ZAiKS 2022, gdzie miałam okazję tworzyć pod okiem m.in.: Leszka Możdżera, Zohara Fresco, Meli Koteluk, Cezika.
Jakie masz plany na nadchodzący rok. Czy będziesz wydawać nowe utwory? Czy wybierasz się w trasę koncertową?
Ewa eM: 7 października br. odbyła się premiera jednego z moich ważniejszych singli pod tytułem „Wieloświat”. Nie mogę doczekać się 1 stycznia nowego roku, gdy zaprezentuję go w wersji dla wzrokowców. Dla mnie to utwór symboliczny, który kończy pewien etap – podróż muzyczna przez wiele światów, wiele warstw i emocji; pełna dynamiki z historią opowiadaną przez wiolonczelę mojego brata – Janka Roszkowskiego.
Chciałabym, aby słuchacz po wysłuchaniu moich kompozycji miał poczucie, że chce do nich wrócić, że są świeże, nieoczywiste, lekkie, otwarte, do rozgryzienia, że potrzebują czasu, dojrzewają, zostawiają jakieś ślady, skłaniają do refleksji, mają w sobie jakąś tajemnicę, budzą emocje, nie są obojętnym tłem.
Wciąż pracuję nad nowymi utworami. Moim marzeniem jest dzielić się moją muzyką na żywo – przymierzam się do organizacji trasy koncertowej. Planuję nadal szukać nowych patronów, bez których wydawanie muzyki w profesjonalny sposób nie byłoby możliwe. Tym sposobem zachęcam do wspierania mojej niezależnej muzyki (patronite.pl/-EwaeM-).
Korzystając z okazji chcę życzyć pięknej zimy i Świąt – niech będą szczere, pełne inspiracji i bliskości. Zamiast dalszych życzeń zimowo-świątecznych, zapraszam do posłuchania, a może nawet rodzinnego zaśpiewania mojej najnowszej, sezonowej piosenki pt. „Bałwanku”.
Dziękuję Ci za rozmowę i czekam już na te magiczne koncerty…
Rozmawiała: Izabela Biernat
„Bałwanku”
„Pierwszy dobry dzień bez ciebie” (feat. Krzysztof Napiórkowski)
„Zanikanie”
1 stycznia 2023 roku ukaże się teledysk do utworu „Wieloswiat” – zajrzyjcie tu ponownie po Nowym Roku
INTERNET:
www.facebook.com/EwaeM.Chce
www.instagram.com/ewaem_music/
open.spotify.com/artist/1DK0hLZLq9cHQZRdrfAMTD?si=wDzGMi8oRR-bPzYs4sOibQ
zdjęcie główne: fot. Adam Polański