Wszechobecna w świecie pandemia wymusza własne, zaskakujące rozwiązania. Czasem pozytywne, bo wielu artystów wykorzystało czas na tworzenie utworów nowych, często absolutnie zaskakujących. Jedną z największych niespodzianek jest nowy album Taylor Swift, który podobno nie był poprzednio planowany. „Znalazłam się w nowej sytuacji, usłyszałam poruszające historie doświadczonych przez COVID-19 na różne sposoby osób i poczułam, że muszę się do tego co za oknem odnieść. Kolejny raz zrozumiałam, że życie jest jak album pełny zdjęć i historii, jakie się za nimi kryją. Chciałam opowiedzieć o covidowej rzeczywistości, a jednocześnie uciec od niej”. Porozumiała się z Aaronem Dessnerem z grupy The National, proponując mu napisanie muzyki do swoich tekstów. Zgodził się bez wahania. Reszta kompozycji jest dziełem jej stałego współpracownika, Jacka Antonoffa. Powstało aż szesnaście utworów do wykorzystania na jednym krążku, ogromnie dużo jak na aktualne standardy, w dodatku w rekordowo krótkim czasie. Taylor wymyśliła trzy piosenki, które nazwała „trójkątem nastoletniej miłości” („betty”, „cardigan”, „august”), o uczuciu widzianym z perspektywy wszystkich jej uczestników. Jest też oczywiście utwór o pandemii, „epiphany”. Aranżacją zajął się brat-bliźniak Aarona, także gitarzysta grupy The National – Bryce, a Dessner i Antonoff zgodzili się, wespół z Taylor, na współprodukcję albumu. Sytuacja wymusiła na całym zespole pracującym przy tym projekcie wiele niespotykanych dotychczas w nagraniowej karierze Taylor Swift rozwiązań. Wszystko siłą rzeczy musiało być jak najprostsze, no i można było zatrudnić tylko najbardziej niezbędnych muzyków i realizatorów. Sama zainteresowana rozumiała to najlepiej, potraktowała to jako nowe artystyczne wyzwanie, dlatego zrezygnowała z elektronicznych ulepszaczy, jakichś bitów, syntezatorów i innych studyjnych wynalazków. Dzięki temu prosty przekaz słów i muzyki stał się najważniejszy. Właśnie dlatego zadecydowano, by całości nadać charakter balladowo-folkowy, z oszczędnym instrumentarium. Takiego albumu Swift jeszcze nie nagrywała! W najpiękniejszym utworze, „exile”, Taylor śpiewa w duecie z Justinem Vernonem (Bon Iver) i właściwie towarzyszy im tylko pianino, a przecież nie brakuje w tym nagraniu siły przekazu i wzrastającego napięcia. Zwracam też uwagę na cudowną kompozycję „august”, choć chciałoby się wyróżnić jeszcze wiele innych. Stała się rzecz niespodziewana: odrzucenie zbędnej techniki okazało się błogosławieństwem dla piosenkarki, jej tekstów i kompozycji. Poprzez prostotę formy wydobyła dramat i tragedię ludzi dotkniętych nieznanym sobie dotychczas nieszczęściem, opowiadając jednocześnie o kilku interesujących ją zagadnieniach. Dla wielu recenzentów stworzyła najlepszy album w swej karierze i trudno się z tą opinią nie zgodzić.
Tekst: Marcin Andrzejewski
Strona internetowa artystki: www.taylorswift.com
Recenzja ukazała się w numerze 9-10/2020 czasopisma Muzyk.