W wieku 68 lat zmarł w Nowym Jorku amerykański wokalista Charles Bradley. Jego domeną były funk, soul i R&B.
Jak sam wspominał, największe wrażenie z dzieciństwa zrobił na nim koncert Jamesa Browna. Po nim wiedział, że pewnego dnia musi stać się takim, jak on. Życiorys miał wyjątkowo trudny. Wychowywała go babka, ojca nie znał, matkę zobaczył gdy miał osiem lat. Wiele lat przeżył na ulicy. Żył z dorywczych zajęć, najdłużej pracował jako kucharz. Charles Bradley był już po pięćdziesiątce, gdy zaczął występować pod pseudonimem Black Velvet. Najpierw w restauracjach, potem w klubach, śpiewał oczywiście standardy swego idola, Jamesa Browna. Pewnego wieczoru stał się cud, ponieważ usłyszał go jeden z szefów wytwórni Daptone Records. Stary wyga nie miał cienia wątpliwości, że właśnie odkrył prawdziwy skarb.
Charles Bradley obdarzony był niezwykłym, zachrypniętym, a jednocześnie pięknym głosem. Z miejsca zaproponował mu kontrakt. Dla Bradleya był to największy zwrot w całym życiu. Następnego dnia otrzymał zaliczkę, za którą, jak sam twierdził, mógł się wreszcie wykąpać, kupić pachnącą bieliznę i nowe ubranie. Pierwszy singiel, „Take It As It Come” pojawił się w 2002 roku. Wytwórnia znalazła dla niego producenta i zespół akompaniujący. Początkowo było to kilka singli rocznie, ale w tym czasie Charles okrzepł, zaczął pisać własne piosenki, często z głęboko poruszającymi, opartymi o własny życiorys tekstami. W styczniu 2011 roku ukazał się pierwszy album Bradleya, „No Time For Dreaming”. Miał wówczas 62 lata. Utrzymany w stylu klasycznego, południowego soulu, zyskał niebywale ciepłe recenzje. Poruszony prawdą jego utworów reżyser Poull Brien, nakręcił nawet film „Charles Bradley: Soul of America”, który zyskał spory rozgłos.
Po premierze albumu zorganizowano mu trasę koncertową, obejmującą także Katowice. Drugi album studyjny, „Victim of Love”, utrzymany w stylu funk, soul i R&B, ukazał się w kwietniu 2013 roku i również miał świetne recenzje. Artysta ponownie pojawił się w naszym kraju. Dokładnie trzy lata później doszło do premiery trzeciego krążka, „Changes”. Bradley miał wyruszyć w kolejną trasę promocyjną, ale poczuł się źle. Ze zmiennym szczęściem walczył ze stwierdzonym rakiem żołądka. Ostatecznie walkę tę przegrał we wrześniu.
Zdjęcie: Charles Bradley na Byron Bay Bluesfest w 2015 roku (fot. Bruce Baker) [CC BY 2.0]