• Muzyk
  • TopGuitar
  • TopBass
  • TopDrummer
NEWSLETTER
Muzyk.net
  • Newsy
    • Klawisze
    • Studio
    • Software
    • Gitara i Bas
    • Nagłośnienie
    • Mobilne
    • Perkusja
    • AudioVideo
    • Dęte
    • DJ
    • Smyczki
    • Oświetlenie
  • Wydarzenia/Muzycy
    • Wywiady
    • Sylwetki
    • Imprezy
    • Relacje
  • Testy
    TestyPokaż więcej
    sE Electronics sE7 sideFire (fot. sE Electronics)
    sE Electronics sE7 sideFire – test mikrofonu pojemnościowego
    2025-05-31
    Donner DC 87
    Donner DC 87 – test mikrofonu pojemnościowego
    2025-04-30
    ADAM Audio D3V
    ADAM Audio D3V – test monitorów odsłuchowych
    2025-03-29
    Novation Launchkey 61 MK4 (fot. Novation)
    Novation Launchkey 61 MK4 – test klawiatury sterującej
    2025-03-20
    Arturia KeyLab 61 mk3 (fot. Arturia)
    Arturia KeyLab 61 mk3 – test klawiatury sterującej
    2024-09-30
  • Wideo
    WideoPokaż więcej
    Alice Cooper (fot. Craig Sterken / Shutterstock.com)
    Singiel „Wild Ones” zapowiada album The Originial Alice Cooper Group
    2025-06-05
    Maja Koman „Wrong Dream” (fot. Dominik Piekarski)
    Maja Koman zaprezentowała singiel „Wrong Dream”
    2025-06-04
    Anyma „The End of Genesys” (mat. prasowe Universal Music Polska)
    Anyma wydał album „The End of Genesys”
    2025-06-04
    Mariah Carey „The Emancipation Of Mimi” (mat. prasowe Universal Music Polska)
    Mariah Carey świętuje 20-lecie albumu „The Emancipation Of Mimi”
    2025-06-02
    Ava Max „Lovin Myself” (fot. Claire Arnold / mat. prasowe Warner Music Poland)
    Ava Max w utworze „Lovin Myself”
    2025-06-02
  • Artykuły
    • Studyjna mapa Polski
    • Felietony
    • Auto dla muzyka
    • Wariacje na temat
    • Recenzje
  • Film
    • Muzyka pod lupą
    • Płyty DVD
  • Tygodnik
    TygodnikPokaż więcej
    Tygodnik 23/2025 (518)
    2025-06-02
    Tygodnik 22/2025 (517)
    2025-05-26
    Tygodnik 21/2025 (516)
    2025-05-19
    Tygodnik 20/2025 (515)
    2025-05-12
    Tygodnik 19/2025 (514)
    2025-05-06
  • Słownik
    • Terminy Gitarowe
    • Terminy Techniczne
Czytasz: Archiwalne wywiady Muzyka – Krzysztof Herdzin
Udostępnij
Szukaj
Muzyk.netMuzyk.net
Font ResizerAa
  • Newsy
  • Wydarzenia/Muzycy
  • Testy
  • Wideo
  • Artykuły
  • Film
  • Tygodnik
  • Słownik
Szukaj
  • Newsy
    • Klawisze
    • Studio
    • Software
    • Gitara i Bas
    • Nagłośnienie
    • Mobilne
    • Perkusja
    • AudioVideo
    • Dęte
    • DJ
    • Smyczki
    • Oświetlenie
  • Wydarzenia/Muzycy
    • Wywiady
    • Sylwetki
    • Imprezy
    • Relacje
  • Testy
  • Wideo
  • Artykuły
    • Studyjna mapa Polski
    • Felietony
    • Auto dla muzyka
    • Wariacje na temat
    • Recenzje
  • Film
    • Muzyka pod lupą
    • Płyty DVD
  • Tygodnik
  • Słownik
    • Terminy Gitarowe
    • Terminy Techniczne
Obserwuj nas
© 2024 Muzyk. All Rights Reserved.
Wywiady

Archiwalne wywiady Muzyka – Krzysztof Herdzin

Redakcja | Muzyk FCM
Redakcja | Muzyk FCM Opublikowano 2022-03-18
Udostępnij
Krzysztof Herdzin (fot. Jan Bebel)
Krzysztof Herdzin (fot. Jan Bebel)

Nieczęsto zdarza się, żeby wykształcony klasycznie absolwent akademii muzycznej interesował się jazzem. Jeszcze rzadszym jest, gdy artysta ten, będąc w stanie połączyć oba te zamiłowania, jest twórcą cenionym przez znawców zarówno klasyki, jak i jazzu. Zupełnie nadzwyczajną jest jednak sytuacja, gdy ten sam muzyk, będąc człowiekiem zarówno otwartym jak i oryginalnym, jest równocześnie rozchwytywany przez czołówkę polskich artystów estradowych. Pochodzący z Bydgoszczy – Krzysztof Herdzin, należy dziś do grona najzdolniejszych polskich pianistów i aranżerów. Będąc absolwentem Akademii Muzycznej w klasie fortepianu J. Sulikowskiego i K. Popowej, ma na swoim koncie: występy z orkiestrą („Błękitna rapsodia” George’a Gershwina, „Koncert a-moll” Edwarda Griega), nagrania muzyki kameralnej dla Bayerische Rundfunk w Monachium, koncerty kameralne z klarnecistą Wojtkiem Mrozkiem i wybitną polską flecistką Jadwigą Kotnowską, współpracę z działającą na terenie Niemiec fundacją Yehudi Menuhina. Na polu muzyki jazzowej może się pochwalić współpracą z najznakomitszymi postaciami naszej sceny: Piotrem Wojtasikiem, Maciejem Sikałą, Jackiem Niedzielą, Zbigniewem Namysłowskim i wieloma innymi artystami… i wreszcie, znany jest ze swoich nagrań z rodzimymi gwiazdami, warto wymienić: Kayah, Edytę Górniak, Andrzeja Piaska Piasecznego, Annę Marię Jopek, Edytę Geppert, Irenę Santor. Daje to obraz artysty, który z powodzeniem gra niemal każdy rodzaj muzyki – uniwersalnego, poszukującego i kreatywnego twórcy, na miarę naszych czasów.

Spis treści
Jesteś wykształconym pianistą klasycznym, pochodzisz z rodziny, w której tradycja muzyczna ma już pewną historię. W jaki sposób wpłynęło to na ciebie i na twoją muzykę? Jak doszło do tego, że zacząłeś grać jazz?Poza tym, że jako muzyk jesteś aktywnym sidemanem, pracujesz równocześnie nad kilkoma projektami autorskimi, jak choćby twoje Trio lub elektryczne Gumiaki. Co możesz powiedzieć o swoich projektach solowych?Twoja interpretacja muzyki Chopina zrobiła w pewnych kręgach sporo zamieszania, równocześnie po raz kolejny ukazując, że jazz w swojej konwencji asymiluje bardzo różną muzykę. Skąd wziął się pomysł stworzenia tego typu projektu?Jesteś jednym z nielicznych twórców, będących w stanie połączyć w swojej grze tradycję klasyczną z jazzem. Dodatkowo jesteś muzykiem często angażowanym przez polskie gwiazdy muzyki popularnej. Jak udaje ci się aktywnie udzielać na tak różnych płaszczyznach?Współpraca z tak ogromną liczbą artystów jest również niezwykła z uwagi na stereotypy panujące w naszym kraju – zwykle artystów można zaszufladkować przez to, że tworzą pewien charakterystyczny styl, przy którym obstają. W twoim przypadku jest to zabieg niemożliwy, jeżeli uwzględnimy różnorodność muzyki przez ciebie granej. Jak sądzisz, z czego wynika owa hermetyczność, widoczna u innych artystów?Czy zdarzyło ci się zetknąć z nieprzychylnymi komentarzami z uwagi na twoją wszechstronność?W Polsce zagrałeś chyba z wszystkimi ważnymi postaciami jazzu. Czy są jeszcze jacyś muzycy, z którymi dotychczas nie współpracowałeś, a z którymi chciałbyś zagrać?Spotkałem się z jedną z twoich wypowiedzi, która wyrażała spore niezadowolenie odnośnie sytuacji, w jakiej dzisiaj znajduje się muzyka jazzowa. Czy nie sądzisz, że w pewnym sensie sytuacja ta wynika z tego, że środowisko zarówno twórców, jak i odbiorców jazzu w Polsce jest dość hermetyczne oraz w porównaniu z nakładami finansowymi inwestowanymi w promocję muzyki popularnej, stosunkowo niewiele się robi, aby sytuacja ta uległa zmianie?Jak oceniasz polski rynek muzyki popularnej? W jakim stopniu różni się on według ciebie od rynku zachodniego?Czy twoja współpraca z polskimi gwiazdami estrady wiąże się jedynie z pracą muzyka studyjnego, czy starasz się wnosić własny wkład w materiał, nad którym pracujesz?Wiem, że przez trzy lata wykładałeś na Akademii Muzycznej w Bydgoszczy. Jak wspominasz tamten okres?Współpracowałeś z fundacją Yehudi Menuhina. Czy możesz powiedzieć, na czym ta współpraca polegała?Podobno nie zależy Ci na tworzeniu wizerunku awangardzisty, czy też muzyka o oryginalnym stylu – to w dzisiejszych czasach podejście dość niespotykane…W jaki sposób uczyłeś się kompozycji? Czy decydującą rolę odegrała tu edukacja klasyczna, czy może doświadczenia na polu muzyki jazzowej?Z jakich materiałów i w jaki sposób przyswajałeś sobie skale oraz harmonie; czy udało ci się „w głowie” zerwać z Sikorskim?Od pewnego czasu udzielasz się również w różnych programach telewizyjnych. Jak doszło do tego, że trafiłeś do telewizji?Poza uniwersalnością, wielu kojarzy cię jednak z pianistyką tradycyjną. Czy kiedykolwiek próbowałeś eksperymentować, wykorzystując nowoczesne instrumentarium, systemy MIDI i tym podobne urządzenia?Wiem, że pewien wpływ wywarła na tobie muzyka Hancocka, Corei, Jarreta, również Brada Mehldaua. Co sądzisz o pianistach z takim warsztatem technicznym, jak choćby Michel Camillo?Zauważyłem, że aktywnie działający muzycy z różnych względów jak choćby brak czasu, nie słuchają nowej muzyki. Czy dotyczy to również ciebie? Jakiej muzyki słuchasz dzisiaj?Wspomniałeś o płycie „Mint Jam” grupy Yellowjackets, wiem, że jest ona dostępna tylko na stronie internetowej zespołu. Wielu dzisiejszych twórców decyduje się na rozprowadzanie swoich płyt w ten właśnie sposób. Jak zdobyłeś tą płytę i jak widzisz przyszłość tradycyjnego rynku płytowego w obliczu konkurencji ze strony firm internetowych?

Jesteś wykształconym pianistą klasycznym, pochodzisz z rodziny, w której tradycja muzyczna ma już pewną historię. W jaki sposób wpłynęło to na ciebie i na twoją muzykę? Jak doszło do tego, że zacząłeś grać jazz?

Krzysztof Herdzin: Zaczęło się w liceum, chociaż interesowałem się swingiem już w podstawówce. Odkryłem wtedy zupełnie nowy, wyrafinowany świat dźwięków. Zafascynowała mnie możliwość swobodnego improwizowania, mówienia własnym głosem, a poza tym luzu, jaki rzadko towarzyszył graniu klasyki. Do jednej klasy chodzili za mną Marcin Jahr, Grzegorz Daroń (twórca muzyki do filmów „Młode Wilki 1/2” i „Pierwszy milion”), rok wyżej uczyli się puzonista Sławek Rosiak oraz Wojtek Mrozek – wybitny klarnecista, więc inspirując się wzajemnie poznawaliśmy jazz grywając ze sobą, zdobywając cudem nagrania, jeżdżąc do Chodzieży na warsztaty… Pamiętam, że spisywałem dziesiątki solówek, ale nie tylko pianistów. Analizowałem wszystkich: od dęciaków, poprzez gitarę do basu. Tak naprawdę, z perspektywy czasu oceniam to jako główny element mojej edukacji jazzowej. Mając 16 lat grałem już w młodzieżowym Big Bandzie przy Pałacu Młodzieży w Bydgoszczy – to były moje pierwsze doświadczenia koncertowe. Próbowałem też, jeszcze nieporadnie, improwizować i aranżować. To, że moi rodzice byli śpiewakami operowymi z pewnością wpłynęło na moją wrażliwość. Począwszy od wspaniałych warunków do ćwiczenia w domu – ich sugestii, rad, pełnego zrozumienia, rozmów o muzyce, do muzyki, jakiej słuchali – opery, operetki, musicali, klasyki, piosenek z lat pięćdziesiątych, sześćdziesiątych. Już wtedy, mając naście lat, dzięki nim interesowałem się dużo szerszym spektrum muzyki, niż rówieśnicy.

Poza tym, że jako muzyk jesteś aktywnym sidemanem, pracujesz równocześnie nad kilkoma projektami autorskimi, jak choćby twoje Trio lub elektryczne Gumiaki. Co możesz powiedzieć o swoich projektach solowych?

Krzysztof Herdzin: Z Gumiakami już nie koncertujemy, a szkoda, bo była to doborowa ekipa – Michał Dąbrówka, Filip Sojka, Marek Napiórkowski, Mariusz „Fazi” Mielczarek. Rzadko zdarza mi się grać z takim ładunkiem adrenaliny, jak w tym zespole. Czasami chciało mi się aż krzyczeć z radości i podniecenia! Niestety, wszyscy jesteśmy bardzo zapracowani, więc niełatwo było dograć terminy prób i koncertów. Na szczęście kilka utworów, które napisałem dla Gumiaków, wykorzystałem na mojej najnowszej płycie, która czeka na wydanie. Pojawił się na niej również ten skład, a oprócz tego między innymi: Czarek Konrad, Zbigniew Wegehaupt, Michał Kulenty, Marek Podkowa, Grzegorz Grzyb, Patrycja Gola, Jacek Kotlarski. Nagrałem swoje partie tylko na rhodesie, hammondzie i keybordach, a kompozycje i piosenki utrzymane są w szeroko pojętym nurcie fusion. To pierwsza taka płyta wśród moich albumów autorskich. Najczęściej grywam teraz w trio z Adamem Cegielskim lub Zbyszkiem Wegehauptem oraz z Czarkiem Konradem. Gramy częściowo moje kompozycje z płyty „Almost After”, częściowo standardy, ale w bardzo otwartej, często odjazdowej formie. Uwielbiam grać z Czarkiem, a w tak kameralnym składzie nie sposób wytrzymać spokojnie i nie dać ponieść się szaleństwu (polirytmia, dyskretne przestawianie raz i tym podobne rzeczy).

Twoja interpretacja muzyki Chopina zrobiła w pewnych kręgach sporo zamieszania, równocześnie po raz kolejny ukazując, że jazz w swojej konwencji asymiluje bardzo różną muzykę. Skąd wziął się pomysł stworzenia tego typu projektu?

Krzysztof Herdzin: Projekt zamówił Stanisław Sobóla z Polonii Records. Byłem kolejnym pianistą po Andrzeju Jagodzińskim i Leszku Możdżerze, który otrzymał ofertę nagrania płyty z jazzową wersją Chopina. Cieszę się, że dostałem tę propozycję, bo pozwoliła mi wydać pierwszą płytę autorską oraz zaistnieć w środowisku. Miałem mnóstwo pomysłów, ale w końcu zdecydowałem się na coś a la Jazz Messengers i „wywróciłem” utwory Chopina na lewą stronę… Jednym się to nie spodobało, inni byli zachwyceni. Myślę, że mimo dalekich zmian, jest w tej płycie wyczuwalny duch Chopina, romantyzmu i liryki, cech tak dla niego charakterystycznych.

- Advertisement -

Jesteś jednym z nielicznych twórców, będących w stanie połączyć w swojej grze tradycję klasyczną z jazzem. Dodatkowo jesteś muzykiem często angażowanym przez polskie gwiazdy muzyki popularnej. Jak udaje ci się aktywnie udzielać na tak różnych płaszczyznach?

Krzysztof Herdzin: Zawsze dążyłem do uniwersalności. Z wykształcenia jestem klasykiem, a z upodobania? Po prostu muzykiem. Nie grają dla mnie roli klasyfikacje odróżniające muzykę jazzową od popu, czy też fusion lub od innych stylów. Chcę grać to, co sprawia mi radość, a wartościowanie krytyków czy różnych znawców – to jest chłam, a to w porządku – mnie nie interesuje. Staram się zachować czystość stylistyczną w danym gatunku i być perfekcyjnym we wszystkim co gram. Ponieważ słucham uważnie różnych płyt, udaje mi się chyba łatwiej odnaleźć w innej estetyce i wtopić się w brzmienie zespołu na przykład popowego, nie zaznaczając na każdym kroku: „Uwaga! Jestem jazzmanem! Umiem zagrać więcej, szybciej i trudniej!”

Współpraca z tak ogromną liczbą artystów jest również niezwykła z uwagi na stereotypy panujące w naszym kraju – zwykle artystów można zaszufladkować przez to, że tworzą pewien charakterystyczny styl, przy którym obstają. W twoim przypadku jest to zabieg niemożliwy, jeżeli uwzględnimy różnorodność muzyki przez ciebie granej. Jak sądzisz, z czego wynika owa hermetyczność, widoczna u innych artystów?

Krzysztof Herdzin: I bardzo dobrze, że nie można mnie zaszufladkować. Nie chcę tego. Pragnę być muzykiem realizującym się poprzez granie dźwięków płynących prosto z serca! Zresztą, nie rozumiem, dlaczego wszystkim przypina się „łatki”. Jak określić na przykład Branforda Marsalisa? Z jednej strony Buckshot Lefonque, z drugiej najczystszy z możliwych mainstream w kwartecie, z trzeciej Sting, jeszcze z innej klasyka z orkiestrą. Bądź tu mądry… Muzyka potrafi być piękna, smutna, radosna, zarówno u Bacha i Strawińskiego, u Beatlesów i Tribal Tech, u Prince’a i Counta Basiego. Trudno mi odpowiedzieć na pytanie – skąd bierze się hermetyczność u artystów? Bywają powody banalne – niektórzy nie potrafią tworzyć niczego innego, inni stoją na straży czystości formy i stają się ortodoksami na przykład jazzowymi, spoglądając z góry, z pogardą na innych. Są też oczywiście tacy, którzy wybierają specjalizację z pełną świadomością i dzięki temu osiągają maksymalną doskonałość w jedynej stylistyce.

Czy zdarzyło ci się zetknąć z nieprzychylnymi komentarzami z uwagi na twoją wszechstronność?

Krzysztof Herdzin: Nie bezpośrednio. Słyszałem o kilku wypowiedziach pod moim adresem, których autorzy sugerowali, że się rozdrabniam i niczego nie robię na sto procent. Cóż, każdy ma prawo do swoich poglądów.

W Polsce zagrałeś chyba z wszystkimi ważnymi postaciami jazzu. Czy są jeszcze jacyś muzycy, z którymi dotychczas nie współpracowałeś, a z którymi chciałbyś zagrać?

Krzysztof Herdzin: Hmmmm… Fajnie byłoby zagrać z Tomaszem Stańko. Bałbym się trochę tej konfrontacji, ale bardzo intryguje mnie jego osobowość i muzyka.

Spotkałem się z jedną z twoich wypowiedzi, która wyrażała spore niezadowolenie odnośnie sytuacji, w jakiej dzisiaj znajduje się muzyka jazzowa. Czy nie sądzisz, że w pewnym sensie sytuacja ta wynika z tego, że środowisko zarówno twórców, jak i odbiorców jazzu w Polsce jest dość hermetyczne oraz w porównaniu z nakładami finansowymi inwestowanymi w promocję muzyki popularnej, stosunkowo niewiele się robi, aby sytuacja ta uległa zmianie?

Krzysztof Herdzin: Fakt – niewiele się robi w kwestii promocji jazzu. Jak zwykle chodzi tu o pieniądze. Mimo, że grupa twórców i odbiorców tej muzyki jest dość spora, na pewno nie dorównuje on tak zwanemu „ogółowi”. Nie jesteśmy atrakcyjni dla firm fonograficznych, bo nie zarabiają na sprzedaży płyt, ani dla telewizji, ponieważ statystyki oglądalności wykażą mniej niż na przykład przy „Pikniku z dwójką”. Z drugiej strony wciąż przybywa nowych miejsc, gdzie gra się jazz i to cieszy. Nawet, jeżeli dojdzie do kompletnego wyrzucenia jazzu z mediów, pozostanie żywa muzyka, koncerty i mnóstwo fanów. Zresztą muzyka klasyczna też jest w odwrocie jak zresztą cała kultura – Nie mylić z masową! Społeczeństwo chamieje; teatry, filharmonie, biblioteki ledwo się trzymają. Wystarczy, bo wpadam w przygnębienie…

- Advertisement -

Jak oceniasz polski rynek muzyki popularnej? W jakim stopniu różni się on według ciebie od rynku zachodniego?

Krzysztof Herdzin: Myślę, że w dużym. Irytują mnie mądrale z firm płytowych, szukający na siłę kopii gwiazd z Zachodu, lansujący często bylejakość i banał pod szyldem wydarzenia artystycznego, zasłaniając się potrzebami słuchacza. Jest to chyba normalne, że w sklepie płytowym mając do wyboru Stinga i naście jego epigonów, wybiorę oryginał. Krytycy zachwycają się byle czym i stwarzają idoli ze średniaków, a prawdziwym talentom rzuca się kłody pod nogi, bo zagrażają pozycji rodzimych gwiazd. Dopiero w konfrontacji ze światem okazuje się, co tak naprawdę warci są promowani w Polsce aż do bólu artyści. Na szczęście zdarzają się wyjątki, ale i tak nie mają szans na sukces komercyjny, jaki ostatnio odniosło choćby Ich Troje. Wiadomo, że podobne mechanizmy działają wszędzie, tylko że nasz rynek jest mały, dopiero powstają niezależne wytwórnie, prywatne stacje radiowe i telewizyjne. Swoją drogą – myślę, że w Polsce brakuje producentów z prawdziwego zdarzenia, osób z dużym doświadczeniem i wiedzą, a przy tym wizjonerskich, nie bojących się ryzyka.

Czy twoja współpraca z polskimi gwiazdami estrady wiąże się jedynie z pracą muzyka studyjnego, czy starasz się wnosić własny wkład w materiał, nad którym pracujesz?

Krzysztof Herdzin: To zależy od układu. Czasami mogę sobie pozwolić na odrobinę indywidualizmu, jednak nigdy za wszelką cenę. Jeśli czuję, że gram nie na temat lub zbyt solistycznie w stosunku do całości – odpuszczam. Staram się dopasować do stylistyki i brzmienia zespołu i jest to niezmiernie trudne – ta umiejętność zmierzenia się z własną próżnością i zapomnienia na chwilę o udowadnianiu, jakim to jest się artystą.

Wiem, że przez trzy lata wykładałeś na Akademii Muzycznej w Bydgoszczy. Jak wspominasz tamten okres?

Krzysztof Herdzin: Wykładałem – to za duże słowo. Pracowałem na stanowisku młodszego wykładowcy. Były to piękne czasy, bardzo dużo się wtedy nauczyłem i przekonałem się jak trudno przekazywać ludziom wiedzę. Mając przed sobą młodego adepta chcącego się czegoś dowiedzieć ode mnie, nawet dziś mam trudności z wyartykułowaniem wszystkiego, co kłębi się w mojej głowie. Niektórzy są predestynowani do nauczania bardziej, inni mniej. Ja należę niestety do tej drugiej grupy.

Współpracowałeś z fundacją Yehudi Menuhina. Czy możesz powiedzieć, na czym ta współpraca polegała?

Krzysztof Herdzin: Fundacja ta zajmuje się ciekawą formą promocji młodych, zdolnych klasyków. Występują oni, bowiem w dość nietypowych miejscach: szpitalach, szkołach, domach opieki społecznej i tym podobnych. Koncertowałem z klarnecistą Wojtkiem Mrozkiem, było to niezwykłe doświadczenie. Oprócz możliwości grania na żywo, walki z tremą, nabierania rutyny, uczestniczyliśmy w rzadkich chwilach integracji z ludźmi, którzy na co dzień nie mieli kontaktu z żywą muzyką. Pamiętam uczucie dużego zmieszania wielokrotnie podczas rozmów ze staruszkami na wózkach lub obłożnie chorymi, wzruszonymi i poruszonymi koncertem.

Podobno nie zależy Ci na tworzeniu wizerunku awangardzisty, czy też muzyka o oryginalnym stylu – to w dzisiejszych czasach podejście dość niespotykane…

Krzysztof Herdzin: Umówmy się… W jazzie tak naprawdę wszystko już było: Ellington, Parker, Coltrane, Dolphy, Tristano, Davis, Hancock, a bliżej Mahavisnu, Zawinul, Steve Coleman, Brecker czy Holdsworth. Wszystkie techniki jak serializm, dodekafonia, minimalizm czy aleatoryzm, dawno już zostały wymyślone i przeszczepione z muzyki klasycznej na grunt jazzu. Twierdząc, że jest się oryginalnym lub jak twierdzi pewien przedstawiciel nurtu jassowego: odkrywcą nowych technik gry, improwizacji i im podobnych elementów, popełnia się w obecnych czasach spore nadużycie. Takie jest moje zdanie. Gra każdego jazzmana w naszych czasach jest syntezą wielu różnych zapożyczeń – świadomych, bądź nie. Nie sposób uciec przed tymi wpływami, ale powinno mieć się odwagę do tego przyznać – nawet przed samym sobą. Nienawidzę awangardy polegającej na braku dobrego smaku, ogólnym chaosie, braku umiejętności i dorabianiu do tego ideologii. Jedyna droga do oryginalności, czy wytyczania nowych trendów obecnie, to według mnie eksperymenty z brzmieniem, z przetwarzaniem dźwięku, elektroniką. Nie jest to jednak mój świat. Ja opieram się na moim poczuciu estetyki i pewnego porządku w muzyce. To, co gram jest wypadkową tysięcy różnych stylistyk, mnie samego i mojej wrażliwości. Jeżeli ktoś jest w stanie rozpoznać moją grę słuchając przypadkowo płyty, nie wiedząc, kto gra na fortepianie – to super. Nie ma dla mnie nic piękniejszego. Ale powtarzam – nie wydaje mi się, że jestem oryginalny. Przecież nie o to chodzi. Ważne jest wywołanie pożądanych reakcji u słuchacza – ich brak w trakcie słuchania koncertu czy płyty to porażka dla muzyka.

W jaki sposób uczyłeś się kompozycji? Czy decydującą rolę odegrała tu edukacja klasyczna, czy może doświadczenia na polu muzyki jazzowej?

Krzysztof Herdzin: Nigdy nie uczyłem się kompozycji… Raczej tak jak wielu, drogą własnych doświadczeń, analizowania partytur oraz intuicji, wyrobiłem w sobie pewne nawyki i zrozumiałem podstawowe założenia konstruowania formy, harmonizacji i instrumentacji. Przydaje mi się to coraz częściej, ponieważ od kilku lat coraz więcej aranżuję na duże składy i próbuję pisać klasycyzujące utwory jak: Concertino na fortepian i orkiestrę, Pieśni na baryton i smyczki, Sonatina na flet i fortepian. Zdaję sobie sprawę, że trochę podobnie jak z moją pianistyką, mój styl to pełny eklektyzm, ale powtarzam – gram i piszę od serca. To jest dla mnie najważniejsze.

Z jakich materiałów i w jaki sposób przyswajałeś sobie skale oraz harmonie; czy udało ci się „w głowie” zerwać z Sikorskim?

Krzysztof Herdzin: Nie powinienem się przyznawać, ale nigdy nie zajmowałem się skalami… Z moich doświadczeń wynika, że nie ja jeden – wielu jazzmanów gra „na ucho”. Szczerze mówiąc, nawet nie wiem jak niektóre skale się nazywają! Podobnie z nauką harmonii. Od początku bardziej zajmowałem się praktyką niż teorią. Szukałem na fortepianie nowych akordów, ciekawych połączeń dźwięków, a jeżeli wydawało mi się, że są podobne do tych, które znałem z płyt Hancocka czy innych – starałem się je zrozumieć i zapamiętać w różnych tonacjach. Piętnaście lat temu dostęp do materiałów edukacyjnych był znacznie utrudniony, więc każdy musiał opierać się raczej na nagraniach i setkach godzin spędzonych przy instrumencie. A z Sikorskim tak naprawdę do końca się nie pożegnałem. Podstawy harmonii klasycznej jak: ruchy głosów, zdwojenia, układy skupione czy rozległe, są również potrzebne przy pisaniu, choćby smyczków.

Od pewnego czasu udzielasz się również w różnych programach telewizyjnych. Jak doszło do tego, że trafiłeś do telewizji?

Krzysztof Herdzin: To przypadek. Nie pamiętam już, kto mnie polecił. Miałem to szczęście, że zająłem się w dwukrotnie kierownictwem muzycznym i mogłem sobie pozwolić na więcej – były to programy „Małe co nieco” i „Tata Show” w Programie Drugim Telewizji Polskiej. Poza tym grałem z przesympatyczną ekipą w programie „To było grane” w TVN, z: Kayah, Gumiakami, Michałem Grymuzą i chórkiem. To chyba najlepszy do tej pory program muzyczny w polskiej telewizji. Teraz coraz więcej muzyków trafia do telewizji, wiąże się to z dużym zapotrzebowaniem na żywy band w coraz częstszych programach rozrywkowych. Niestety przy realizacji tego typu programów, zazwyczaj nie można sobie pograć. Ważniejszy jest uśmiech na twarzy i gibanie się na boki.

Poza uniwersalnością, wielu kojarzy cię jednak z pianistyką tradycyjną. Czy kiedykolwiek próbowałeś eksperymentować, wykorzystując nowoczesne instrumentarium, systemy MIDI i tym podobne urządzenia?

Krzysztof Herdzin: Bardziej czuję się „analogiem”. Zawsze chętniej gram na fortepianie – nic nie zastąpi tego brzmienia. Zdarzało się, że grałem na keyboardach, w takich projektach, jak: West, Ostatni Dzwonek, KGB, Gumiaki, ale traktowałem je trochę po macoszemu. Na najnowszej płycie nie gram w ogóle na fortepianie, ale to wyjątek. Chciałem, żeby był to rodzaj ukłonu w stronę Hancocka z czasów Head Hunters, Tower of Power czy Yellowjackets. Jeżeli chodzi o MIDI, czasami eksperymentuję sobie z brzmieniami w domu, podczas realizacji różnych nagrań demo, pisania aranżacji czy reklamówek.

Wiem, że pewien wpływ wywarła na tobie muzyka Hancocka, Corei, Jarreta, również Brada Mehldaua. Co sądzisz o pianistach z takim warsztatem technicznym, jak choćby Michel Camillo?

Krzysztof Herdzin: Wszyscy pianiści wywarli i wywierają w dalszym ciągu na mnie wpływ. Co do Michela Camillo – chylę czoła przed jego nieziemską sprawnością techniczną, jest porażający! Obawiam się jednak, że zabrnął w ślepą uliczkę jak wielu innych, którzy mają taką łatwość. Słucham czasem jego płyt i szczerze mówiąc męczą mnie po pewnym czasie te same patenty grane w kółko, bez chwili oddechu. Wiem z własnego doświadczenia, że nie jest łatwo opanować świerzbiące palce… Ale co za gęsto i za dużo – to niezdrowo.

Zauważyłem, że aktywnie działający muzycy z różnych względów jak choćby brak czasu, nie słuchają nowej muzyki. Czy dotyczy to również ciebie? Jakiej muzyki słuchasz dzisiaj?

Krzysztof Herdzin: Słucham bardzo dużo przeróżnej muzyki. Koledzy, którzy czasem oglądają moje płyty gubią się… Beatlesi koło Billa Bruforda, Gino Vanelli koło Franka Zappy, Tribal Tech koło Stana Getza. Zawsze staram się wozić ze sobą discmana, rekompensuje mi to w czasie wyjazdów brak mojej płytoteki. W ostatnim czasie słucham między innymi: Yellowjackets – ostatniej płyty „Mint Jam”, również: Vince Mendozę, Joni Mitchell, nowego Hancocka, Franka McComba, Incognito…

Wspomniałeś o płycie „Mint Jam” grupy Yellowjackets, wiem, że jest ona dostępna tylko na stronie internetowej zespołu. Wielu dzisiejszych twórców decyduje się na rozprowadzanie swoich płyt w ten właśnie sposób. Jak zdobyłeś tą płytę i jak widzisz przyszłość tradycyjnego rynku płytowego w obliczu konkurencji ze strony firm internetowych?

Krzysztof Herdzin: Jestem fanem Yellowjackets od wielu lat, posiadam ich całą dyskografię. Nie mam tylko soundtracku do jednej z części „Star Trek”. O nowej płycie dowiedziałem się od Czarka Konrada, więc momentalnie zamówiłem ją w internecie. Bardzo zaskoczyło mnie wydawnictwo – Yellowjackets Enterprises. Okazało się, że panowie przez trzy lata nie mogli podpisać kontraktu płytowego z żadną firmą, więc postanowili wydawać płyty sami. To jest pierwszy krążek z ich wytwórni, a właściwie dwa, bo płyta jest podwójnym zapisem koncertu z klubu Mint w Los Angeles. Co do rozprowadzania nagrań w internecie, widzę, że coraz większa rzesza muzyków, filmowców, nawet pisarzy, jak choćby – Stephen King, decyduje się na dystrybucję swych dzieł on-line. Przy postępującej komputeryzacji naszego życia nie da się uniknąć pewnych trendów. Tradycyjne nośniki powoli, ale systematycznie zostają wypierane z rynku na rzecz cyfrowych technologii. W dodatku wysokie ceny płyt narzucane przez wydawców oraz marże sklepowe sprawiają, że nie każdego stać na kupno upragnionego krążka. A w internecie można znaleźć prawie wszystko nie ruszając się z domu. Również ceny są relatywnie niższe. Jeżeli szukam na przykład nowej płyty Allana Holdswortha i nie ma szans na kupienie jej w polskich sklepach, to zamawiam ją w internecie, a przy okazji jeszcze kilka tytułów, jakie przypadkiem uda mi się znaleźć. Przy okazji odkrywam mnóstwo nagrań jazzowych w formacie mp3, o których istnieniu nie miałem pojęcia. Wszyscy na tym zyskują – mniej lub bardziej wymiernie. Wydaje mi się, że jest w tym kolosalna przyszłość.

Rozmawiał: Piotr Florczyk
Zdjęcie: Jan Bebel

Wywiad ukazał się pierwotnie 20 lat temu – w numerze 3/2002 miesięcznika Muzyk

TAGI: Krzysztof Herdzin
Udostępnij ten artykuł
Facebook Twitter Whatsapp Whatsapp LinkedIn Email Drukuj
Udostępnij
Poprzedni artykuł Arturia MiniLab MkII Mega Promocja Mega promocja na klawiaturę Arturia MiniLab MkII
Następny artykuł Cherry Audio Dreamsynth Cherry Audio Dreamsynth – nowy syntezator wirtualny

Najnowsze artykuły

Dawid Podsiadło i Kaśka Sochacka „tylko haj.” (fot. Olga Sokal)
Wydarzenia/Muzycy

Dawid Podsiadło i Kaśka Sochacka wydali mini album „tylko haj.”

Redakcja | Muzyk FCM 2025-06-06
Arturia MiniFreak Vocoder (fot. Arturia)
KlawiszeNewsy

MiniFreak Vocoder – nowa wersja syntezatora firmy Arturia

Redakcja | Muzyk FCM 2025-06-05
Alice Cooper (fot. Craig Sterken / Shutterstock.com)
wideoWydarzenia/Muzycy

Singiel „Wild Ones” zapowiada album The Originial Alice Cooper Group

Redakcja | Muzyk FCM 2025-06-05
Sennheiser EW-D (fot. Sennheiser)
NagłośnienieNewsy

Sennheiser przypomina o systemie bezprzewodowym EW-D

Redakcja | Muzyk FCM 2025-06-05
Rhodes Wurli (fot. Rhodes Music)
NewsySoftware

Rhodes Wurli – nowa emulacja słynnego pianina elektrycznego

Redakcja | Muzyk FCM 2025-06-05
Maja Koman „Wrong Dream” (fot. Dominik Piekarski)
wideoWydarzenia/Muzycy

Maja Koman zaprezentowała singiel „Wrong Dream”

Redakcja | Muzyk FCM 2025-06-04
ImprezyRelacje

Gala Jubileuszowa z okazji 20-lecia Audiostacji

Grzegorz Bartczak | Muzyk FCM 2025-06-04

Może Ci się również spodobać

Bartek z piekła (fot. Katarzyna Jankowiak)
Wywiady

Bartek z piekła – wywiad z cyklu „Bez Mamony”

Bartek Zieliński vel Bartek z piekła, który zastrzega się,…

2025-05-27
kilka czułości (fot. kilka czułości)
Wywiady

kilka czułości – wywiad z cyklu „Bez Mamony”

Moją rozmówczynią jest dzisiaj Anna Kamińska – założycielka indie-folkowego…

2025-04-30
Krzysztof Zalewski, fot. Marcin Kempski
Wywiady

„Rocketman wywalił mnie na plecy” – Krzysztof Zalewski porównuje filmy o Eltonie Johnie i Queen

W wywiadzie, który ukazał się kiedyś w portalu Muzyk,…

2025-01-02
Gootovsky
Wywiady

Gootovsky – wywiad z cyklu „Bez Mamony”

W cyklu „Bez Mamony” gości dziś Gootovsky, czyli Dariusz…

2024-12-16
Muzyk
Muzyk.net

MUZYK jest jedynym magazynem branży sprzętu muzycznego w Polsce o tak szerokiej rozpiętości merytorycznej i docieralności do użytkowników instrumentów muzycznych, sprzętu muzycznego i studyjnego.Ukazuje się od stycznia 1993 roku najpierw jako miesięcznik drukowany i portal internetowy, a od 2020 roku jako tygodnik Online i portal internetowy.Na łamach MUZYKA zamieszczane są treści przeznaczone zarówno dla początkujących, jak i zaawansowanych użytkowników sprzętu muzycznego, a także informacje dotyczące artystów, płyt i wydarzeń muzycznych. Przekłada się to na wysokie statystyki. Portal Muzyk.net zanotował średnio w 2022 roku prawie milion odsłon miesięcznie.

Odwiedź

3.9kZalajkuj
1.9kObserwuj
1kObserwuj
183Subskrybuj
377Obserwuj

Serwisy

  • Klawisze
  • Studio
  • Software
  • Gitara i Bas
  • Nagłośnienie
  • Mobilne
  • Perkusja
  • AudioVideo
  • Dęte
  • DJ
  • Smyczki
  • Oświetlenie

Na skróty

  • Newsy
  • Wydarzenia/Muzycy
  • wideo
  • Klawisze
  • Imprezy
  • Studio
  • Software
  • Testy
  • Gitara i Bas
  • Nagłośnienie
  • Yamaha
  • Relacje
  • Sennheiser
  • Artykuły
  • Arturia
  • Recenzje
  • Płyty CD
  • Casio
  • Mobilne
  • Zoom
  • Steinberg
  • Perkusja
  • Novation
  • Tygodnik
  • Film
  • AudioVideo
  • Focusrite
  • Neumann
  • iOS
  • Roland
  • Wywiady
  • Electro-Voice
  • O nas
  • Reklama
  • Regulamin
  • Polityka prywatności
  • Kontakt
  • Praca
Czytasz: Archiwalne wywiady Muzyka – Krzysztof Herdzin
Udostępnij

ZASTRZEŻENIE: dokładamy wszelkich starań, aby zachować wiarygodne dane dotyczące wszystkich prezentowanych informacji. Dane te są jednak dostarczane bez gwarancji. Użytkownicy powinni zawsze sprawdzać oficjalne strony internetowe, aby uzyskać aktualne warunki i szczegóły.

Copyright (C) Muzyk 2024
Welcome Back!

Sign in to your account


Lost your password?