Jedną z najjaśniejszych gwiazd tegorocznej edycji Summer Jazz Festival Kraków (dawniej Letniego Festiwalu Jazzowego Piwnicy Pod Baranami) i jednym z najważniejszych koncertów był występ kwartetu Jana Garbarka. Mistrz Jan powrócił do Krakowa bodaj po 15 latach i wraz ze swymi wyśmienitymi partnerami pojawił się na deskach Opery Krakowskiej. Koncert miał miejsce 30 sierpnia.
Jan Garbarek to jedna z najważniejszych postaci w historii jazzu. Ów 76-letni dziś saksofonista z Norwegii, od ponad pół wieku współpracuje z legendarną ECM i jest uważany za jednego z ojców legendarnego brzmienia tej wytwórni. Jego muzyka, pełna wzniosłości, nastroju, uduchowienia, rzeczywiście fenomenalnie brzmiąca na płytach wydanych przez Manfreda Eichera. Każdy, kto słuchał nagrań Mistrza wie, że tu ważne jest i chwilowe forte, ale przede wszystkim musi pięknie wybrzmieć cisza między dźwiękami, musi być słyszalny każdy flażolet basu, każde muśnięcie perkusyjnej blachy. I tu krakowscy melomani mieli szczęście, bo nie dość, że koncert odbywał się w świetnej akustycznie sali Opery, to jeszcze dźwięk był realizowany na aparaturze L-Acoustics przez krakowską firmę Audio-Tech. Jak zwykle, gdy „dźwięki” ogarnia ta ekipa, to wszystko się zgadza, bo oprócz sprzętu mają ludzi, którzy potrafią go używać, a i artyści mają komfort pracy na scenie. Co było widoczne i tego wieczoru, bo pierwszy raz udało mi się być na koncercie Mistrza Jana, więc spodziewałem się uduchowionego misterium, a tu się okazało, że nawet grając bardziej monumentalne fragmenty kompozycji, na scenie panuje po prostu wielka radość grania, znakomicie odbierana przez zgromadzoną publiczność, a panowie na scenie dobrze się bawią i wymieniają pomiędzy solówkami porozumiewawcze uśmiechy.
Nastrój musiał być przedni, bo Pan Jan zaprosił do współpracy tym razem cudownego Triloka Gurtu. Akurat tego czarodzieja widziałem po raz trzeci i tu wiedziałem, że oprócz genialnej motoryki i scenicznej atrakcyjności Jego gry, będzie po prostu niezła zabawa. I tak było – Trilok oczywiście na część koncertu wyszedł zza zestawu perkusjonaliów i „zasuwał” na cajonie, brzmiąc jakby to był rozbudowany zestaw z dwoma stopami, trzema werblami, pięcioma kociołkami i co najmniej tuzinem blach. Jak on to robi – nie wiem… Oczywiście w partii solowej – którymi zwyczajowo popisywali się wszyscy muzycy, dając wytchnąć w kulisach kolegom z zespołu – nie zabrakło wszystkich „Trilokowych” sztuczek z imitowaniem dźwięków burzy na spring drumach oraz zaskakującym brzmieniem gongów topionych w wiadrze z wodą :). No ale przede wszystkim genialna gra na zestawie i na najcudniejszym instrumencie perkusyjnym świata – tabli, której Gurtu jest absolutnym mistrzem, podbudowana konnakolem i skutecznym animowaniem słuchaczy do wspólnego wyklaskiwania rytmów. W pracy sekcyjnej towarzyszył mu absolutnie fenomenalny Yuri Daniel. Niezwykle czujny basman, zresztą dla basistów ten koncert na pewno był inspirujący. Yuri w akompaniamencie brzmiał pięknie i nosowo na swoim pięciostrunowym fretlessie Warwicka, a jednym z elementów kompozycji Garbarka, które (jako basista) lubię najbardziej są oczywiście wykonywane unisono przez saksofon i bas tematy. Ale czujność i punktualność Daniela była niewiarygodna, oczywiście i on miał okazję pokazać, jak nietuzinkowym jest instrumentalistą, popisując się wykorzystaniem loopera, tappingi i klangu, a w wypadku gry na bezstrunowcu slapowanie to nie jest technika, która każdemu brzmi tak, jak powinna. No i oczywiście last but not least, najspokojniejszy i najbardziej stoicki i skupiony współtwórca magii tego wieczoru, pianista Rainer Brüninghaus. Bardzo skupiony i świetnie akompaniujący, również i on miał okazję pokazać swoją muzykalność i instrumentalną biegłość, a wtedy przesiadł się od Rolanda do akustycznego Steinwaya, prezentując pełnię brzmień i dynamiki, jaką można uzyskać grając na tym instrumencie.
To był naprawdę wyśmienity koncert. Dla mnie dodatkowo ważny, bo z nagraniami Mistrza Jana zetknąłem się po raz pierwszy jakieś 30 lat temu i to od razu z grubej rury – od wydanego mniej więcej w tym czasie albumu z The Hilliard Ensemble. No i dopiero teraz udało mi się usłyszeć Mistrza na żywo, głęboko zazdroszcząc tym współszczęśliwcom z wczorajszego koncertu, którzy 15 lat wcześniej mieli okazję posłuchać ciut młodszego Garbarka w Krakowie, z Manu Katche na bębnach. Niechybnie wczorajszy wieczór w krakowskiej Operze w ramach Summer Jazz Festiwal Kraków 2023 dołączy do skromnego Panteonu Koncertów Mojego Życia.
Organizatorom dziękujemy za akredytację i gratulujemy perfekcyjnej organizacji wydarzenia, a Naszych Czytelników zachęcam do zapoznania się z krótką fotogalerią dokumentującą ten Wieczór Cudów Muzycznych.
Tekst i zdjęcia: Sobiesław Pawlikowski
Strona internetowa festiwalu: www.summerjazz.pl