Podczas tegorocznej edycji Festiwalu Jazz Juniors, który odbył się w ubiegłym tygodniu w Krakowie, wystąpił m.in. pochodzący z Indii mistrz instrumentów perkusyjnych i wszelakich perkusjonaliów – Trilok Gurtu.
Dzięki matce będącej znaną w Indiach wokalistką dość wcześnie zaczął grać na tabli, a w latach 70. XX wieku zainteresował się perkusją i jazzem. Lista artystów, z którymi współpracował Trilok Gurtu wydaje się nie mieć końca. Jego grę można było usłyszeć na płytach i koncertach tak różnych wykonawców, jak choćby: John McLaughlin, Jan Garbarek, Bill Lasswell, Robert Miles, Omara Portuondo, Joshua Redman, Joe Zawinul czy Pat Metheny. Koncertował i pracował nie tylko z muzykami jazzowymi, ale także m.in. z Bobem Dylanem, Erikiem Claptonem, Annie Lennox czy grupą R.E.M. Dzielił również scenę z tak wybitnymi postaciami World Music jak Youssou N’Dour, Baaba Maal, Cesaria Evora i Salif Keita. W 1988 roku wydał album „Usfret”, na który trafiły jego kompozycje. Utwory zawarte na płycie wpłynęły na artystów takich jak Talvin Singh, Asian Dub Foundation czy Nitin Sawnhey. Muzyka Triloka Gurtu dzięki nim trafiła do tanecznych klubów. Indyjski wirtuoz instrumentów perkusyjnych dotychczas wydał wiele albumów jako lider, z których wśród tych z ostatnich lat na szczególną uwagę zasługują: „Massical” (2009), „21 Spices” (2011, z Simonem Phillipsem i NDR Big Band), „Spellbound” (2013, hołd dla Dona Cherry’ego z udziałem trębaczy Nilsa Pettera Molvaera, Paolo Fresu, Ambrose’a Akinmusire), „God Is a Drummer” (2020).
Trilok Gurtu nie raz już występował w Polsce, a 29 września br. zagrał w Krakowie podczas 46. edycji Festiwalu Jazz Juniors. Dla mnie to był drugi raz na żywo z panem Trilokiem, ale radość w związku z wysłuchaniem koncertu absolutnie pierwotna. To niewiarygodne, jak interesujące może być trwające ponad godzinę solo na perkusji. No ale w wykonaniu Hindusa zaopatrzonego w potężny arsenał bębnów, przeszkadzajek i innych wynalazków z których można wydobyć perkusyjne dźwięki to nie powinno dziwić. Ten spektakl to muzyczna opowieść, w której nie brakuje harmonii i melodii, zwłaszcza, że Trilok śpiewa, ba – tworzy z polskiej publiczności chór śpiewający na głosy w nie do końca oczywistej dla nas rytmice, po czym jeszcze popisuje się znajomością melodii o pewnej Karolince, co to poszła do miasteczka Gogolin! Nie zabrakło oczywiście wszystkich „gurtutowskich czarów”, jakie znają bywalcy jego koncertów – straszenia spring drumami, wydobywania dźwięków z gongu nurzanego w wiadrze z wodą czy dźwięków wydobywanych z pięciolitrowego baniaka po mineralnej… No i wielka radość, uśmiech, dowcipne zapowiedzi i świetny kontakt z publicznością – czegóż chcieć więcej? Chyba tylko tego, żeby pan Trilok nie bacząc na pół świata, jakie dzieli nas od jego ojczyzny, wpadał do nas częściej ze swoim arsenałem, a może wzorem Mino Cinelu nawiązał współpracę z polskimi muzykami? Oby. Nigdy za dużo spotkań na żywo z muzykami tej klasy.
Poniżej prezentujemy kilka zdjęć z koncertu hinduskiego mistrza instrumentów perkusyjnych, który w ramach Festiwalu Jazz Juniors odbył się w krakowskiej Cricotece.
Tekst i zdjęcia: Sobiesław Pawlikowski
Strona internetowa artysty: www.trilokgurtu.com