• Muzyk
  • TopGuitar
  • TopBass
  • TopDrummer
NEWSLETTER
Muzyk.net
  • Newsy
    • Klawisze
    • Studio
    • Software
    • Gitara i Bas
    • Nagłośnienie
    • Mobilne
    • Perkusja
    • AudioVideo
    • Dęte
    • DJ
    • Smyczki
    • Oświetlenie
  • Wydarzenia/Muzycy
    • Wywiady
    • Sylwetki
    • Imprezy
    • Relacje
  • Testy
    TestyPokaż więcej
    Donner DC 87
    Donner DC 87 – test mikrofonu pojemnościowego
    2025-04-30
    ADAM Audio D3V
    ADAM Audio D3V – test monitorów odsłuchowych
    2025-03-29
    Novation Launchkey 61 MK4 (fot. Novation)
    Novation Launchkey 61 MK4 – test klawiatury sterującej
    2025-03-20
    Arturia KeyLab 61 mk3 (fot. Arturia)
    Arturia KeyLab 61 mk3 – test klawiatury sterującej
    2024-09-30
    ZOOM R4 MultiTrak
    ZOOM R4 MultiTrak – test rejestratora audio
    2024-05-31
  • Wideo
    WideoPokaż więcej
    Miley Cyrus „More to Lose” (mat. prasowe Sony Music Entertainment Poland)
    Miley Cyrus zaprezentowała singiel „More to Lose”
    2025-05-09
    Kali Uchis „Sincerely” (fot. Zach Apo-Tsang)
    Kali Uchis wydała album „Sincerely”
    2025-05-09
    „Thunderbolts*” (fot. Marvel Studios)
    „Thunderbolts*” – muzyka pod lupą
    2025-05-08
    Edyta Górniak „Dotyk” (fot. Pomaton EMI)
    30 lat albumu „Dotyk” Edyty Górniak
    2025-05-08
    Patrycja Markowska „Ślady” (mat. prasowe Warner Music Poland)
    Patrycja Markowska zaprezentowała utwór „Ślady”
    2025-05-08
  • Artykuły
    • Studyjna mapa Polski
    • Felietony
    • Auto dla muzyka
    • Wariacje na temat
    • Recenzje
  • Film
    • Muzyka pod lupą
    • Płyty DVD
  • Tygodnik
    TygodnikPokaż więcej
    Tygodnik 19/2025 (514)
    2025-05-06
    Tygodnik 18/2025 (513)
    2025-04-28
    Tygodnik 17/2025 (512)
    2025-04-22
    Tygodnik 16/2025 (511)
    2025-04-14
    Tygodnik 15/2025 (510)
    2025-04-08
  • Słownik
    • Terminy Gitarowe
    • Terminy Techniczne
Czytasz: Irena Santor, czyli pochwała zawodowstwa
Udostępnij
Szukaj
Muzyk.netMuzyk.net
Font ResizerAa
  • Newsy
  • Wydarzenia/Muzycy
  • Testy
  • Wideo
  • Artykuły
  • Film
  • Tygodnik
  • Słownik
Szukaj
  • Newsy
    • Klawisze
    • Studio
    • Software
    • Gitara i Bas
    • Nagłośnienie
    • Mobilne
    • Perkusja
    • AudioVideo
    • Dęte
    • DJ
    • Smyczki
    • Oświetlenie
  • Wydarzenia/Muzycy
    • Wywiady
    • Sylwetki
    • Imprezy
    • Relacje
  • Testy
  • Wideo
  • Artykuły
    • Studyjna mapa Polski
    • Felietony
    • Auto dla muzyka
    • Wariacje na temat
    • Recenzje
  • Film
    • Muzyka pod lupą
    • Płyty DVD
  • Tygodnik
  • Słownik
    • Terminy Gitarowe
    • Terminy Techniczne
Obserwuj nas
© 2024 Muzyk. All Rights Reserved.
ArtykułySylwetki

Irena Santor, czyli pochwała zawodowstwa

Redakcja | Muzyk FCM
Redakcja | Muzyk FCM Opublikowano 2014-12-19
Udostępnij
Irena Santor
Irena Santor

To ona, mimo zmieniających się mód i trendów, a także nacisku zdecydowanie młodszych koleżanek, ciągle jest określana jednoznacznym mianem królowej polskiej piosenki. Słusznie, fraucymer może być liczny, gwiazdek i księżniczek cały zastęp, ale królowa jedna, jedyna!

Urodziła się w maleńkim Papowie Biskupskim koło Bydgoszczy, ale już po roku rodzina przeprowadziła się do leżącego nieopodal Solca Kujawskiego. Trzynaście lat później Irena z mamą wywędrowały do Polanicy-Zdroju. Polanica słynęła ze szkła artystycznego, zatem młoda osoba ukończyła najpierw zasadniczą szkołę kształcącą w tym rzemiośle, a później Technikum Szklarskie. Śpiewała od zawsze, w czasach szkolnych występowała nie tylko na akademiach, wzbudzając swoim pięknym głosem o krystalicznej barwie, prawdziwy zachwyt nie tylko grona nauczycielskiego.

Polanica to jednak nie tylko szkło, przeciętnemu Kowalskiemu bardziej kojarzy się ze słynnym uzdrowiskiem, z wodami leczniczymi o wręcz cudownych właściwościach. Pewnego razu do uzdrowiska jako kuracjusz przyjechał Zdzisław Górzyński, sławny dyrygent związany z wieloma scenami dramatycznymi, filharmoniami i teatrami operowymi. W swej wspaniałej karierze był nawet kierownikiem artystycznym opery i filharmonii warszawskiej, ale najdłużej pracował w Teatrze Wielkim w Poznaniu. Wykorzystując niebywałą okazję, jedna z nauczycielek udała się do maestro i poprosiła o przesłuchanie utalentowanej uczennicy. Górzyński przystał na propozycję, sprawdzian trwał blisko godzinę, a na koniec pokiwał z ukontentowania głową i napisał list polecający w jej sprawie do swego dobrego znajomego, Tadeusza Sygietyńskiego. Do dziś pani Irena twierdzi, że to był najważniejszy, bo decydujący o całym życiu zawodowym, koncert w jej karierze.

Tutaj niezbędne wyjaśnienie, konieczne młodym Czytelnikom. Tadeusz Sygietyński był przed wojną aranżerem i kierownikiem muzycznym wielu teatrów, a zwłaszcza kabaretów. Opracowywał piosenki, aranżował, komponował i akompaniował wybitnym sławom. Cenili go bardzo Adolf Dymsza, Eugeniusz Bodo i Aleksander Żabczyński, który nazywał go najlepszym wśród akompaniatorów. Bodaj w Qui Pro Quo zawarł bliższą znajomość z jedną z największych polskich gwiazd kabaretowych międzywojnia, Mirą Zimińską. Stawiano ją w jednym rzędzie z Ordonką i Pogorzelską, a w odróżnieniu od swych koleżanek była nie tylko utalentowaną pieśniarką, ale też aktorką. Sam Boy pisał nie tyle recenzje, co panegiryki na jej temat, twierdząc niezmiennie, że jest ulubienicą inteligencji. Była piękna, młoda i potrafiła wodzić panów na pokuszenie, ale wybrała młodego pianistę, który dla niej napisał szereg przebojów, choćby „Kolumnę Zygmunta”, oraz „Dobre i to”. Po latach, podczas Powstania Warszawskiego codziennie ocierali się o śmierć. Wtedy to w ruinach stolicy obiecali sobie, że jeśli przeżyją, założą zespół krzewiący polskie piosenki i tańce ludowe. Tak też się stało. Dla realizacji tego pomysłu ona, w momencie apogeum swoich możliwości zawodowych, zrezygnowała ze sceny i estrady, a on w listopadzie 1948 roku otrzymał do ręki ministerialny dekret, powierzający mu organizację zespołu Pieśni i Tańca Mazowsze. Dokładnie dwa lata później odbyła się owacyjnie przyjęta premiera pierwszego widowiska w Teatrze Polskim w Warszawie, która dała początek nieskończonemu pasmu sukcesów zespołu. Ciągle jednak poszukiwano młodych, zdolnych, którzy uzupełnią jego skład.

Piętnastoletnia pannica została oczywiście po przesłuchaniach przyjęta do Mazowsza, ale droga do występów była jeszcze daleka. Najpierw należało zdobyć stosowny poziom umiejętności. Przez trudną, momentami nawet katorżniczą szkołę artystycznej i ogólnej wiedzy musieli przejść wszyscy, bez wyjątku i szemrania, para założycieli nie pozwalała nikomu na żadną taryfę ulgową. Kto nie wytrzymywał, komu nie chciało się przykładać do nauki, najzwyczajniej wylatywał. Mazowsze w tamtych czasach bez wątpienia stwarzało szanse na osiągnięcie wspaniałego zawodu i możliwości zwiedzenia świata, ale stanowiło też nie lada wyzwanie, zwłaszcza w pierwszych latach. Wszyscy byli członkowie potwierdzają, że w sprawach artystycznych nauczyciele zespołu przekazali im bezcenne umiejętności, nauczyli właściwej emisji, oddechu, dykcji, obycia estradowego, dyscypliny i wielu innych technik, których podstaw nikt dzisiaj piosenkarzy nie uczy. W jednym z ostatnich wywiadów Mira Zimińska mówiła: „Sale warszawskich kabaretów nie były ogromne, mieściły przy stolikach góra czterystu widzów. Jednak jeździłam z recitalami piosenkarskimi po całej Polsce, nieraz śpiewałam w modnych kino-teatrach dla siedmiuset, czy nawet, jak we Lwowie, dla tysiąca widzów. Za mną grał kilkuosobowy zespół, o mikrofonach nikt jeszcze nawet nie śnił, a ja musiałam być słyszalna i zrozumiała w ostatnim rzędzie! Potrafiłam śpiewać nawet z chrypą i lekkim zapaleniem gardła. Dlatego wykształcenia podobnych umiejętności żądałam od naszych solistów i chórzystów z Mazowsza. Graliśmy kiedyś koncert w kampusie uniwersyteckim w Karolinie Północnej, w sali na półtora tysiąca miejsc. W pewnej chwili wysiadły mikrofony. Muzycy stali się słabo słyszalni, ale piosenki brzmiały idealnie! Dostaliśmy mnóstwo zachwyconych opinii z tego powodu!”

- Advertisement -

To wszystko potwierdzała też niezliczoną ilość razy pani Irena, powtarzając, że przeszła najlepszą szkołę zawodu, jaką sobie człowiek estrady może wymarzyć. „Ktoś, kto pojawia się na estradzie, powinien posiadać słuch i muzykalność, ale najważniejsze zawsze pozostanie rzemiosło, bez którego nic się nie uda”. W Mazowszu wyśpiewała swój pierwszy wielki przebój, znany całej Polsce. To ludowa piosenka opracowana przez Sygietyńskiego, „Ej przeleciał ptaszek”, w której kryształowy sopran Santor brzmiał niebiańsko pięknie. Szkołę Mazowsza i wojaże z zespołem zakończyła w 1959 roku i odtąd postanowiła pójść na swoje. Bardzo często w zespole akompaniującym towarzyszył jej przystojny skrzypek, a później mąż, Stanisław Santor.

Pójście na swoje zaczęło się od niezmiernie popularnego programu estradowego powtarzanego później w radiu, nazywał się Zgaduj-Zgadula. W grudniu 1959 roku, w Sali Kongresowej miał miejsce jej indywidualny, estradowy, znakomicie przyjęty chrzest. Potem nagrała piosenkę „Straciłam twe serce” do filmu „Wrzos” i rozpoczęła serię występów z popularnymi kabaretami, Wagabundą, U Kierdziołka, Karuzelą Warszawską, często też biorąc udział w niezmiernie popularnej audycji, radiowej, Podwieczorek przy mikrofonie. W tym samym czasie zaczęło się nagrywanie pierwszej dużej płyty, „Rendez-vous z I. Santor”. Młoda piosenkarka błyskawicznie podbiła publiczność, a Estrady, główny producent występów na terenie poszczególnych województw, usiłowały wręcz przekupywać artystkę, by śpiewała pod ich szyldem.

Szybko okazało się również, że Santor jest wokalistką przygotowaną do śpiewania szerokiego repertuaru. Przepiękny i bardzo ciepły mezzosopran najlepiej wybrzmiewał w długich nutach, ale pani Irena nie stroniła od utworów żartobliwych i charakterystycznych. To stwarzało niebywałe możliwości, ponieważ jej recitale skrzyły się różnorodnością propozycji, interpretacji i technik wokalnych. Kiedyś powiedział o niej Kazimierz Rudzki: „Mam taką przypadłość, zarówno jako człowiek i, za przeproszeniem, profesor od piosenki, że lubię wiedzieć, o co w wykonywanym utworze chodzi. Jeszcze bardziej lubię, gdy sam wykonawca również wie o czym śpiewa i nie przynudza. Jestem szczęśliwy, gdy piosenkarz śpiewa czysto, bierze oddech tam, gdzie trzeba i nie sepleni. W ekstazę wprowadza mnie, gdy słyszę wszystkie te przymioty płynące od wykonawcy razem, w ramach wykonywania jednego utworu. Na szczęście jest kilka takich pań i panów piosenkarzy w Polsce. Powiem więcej, są nawet wśród nich prawdziwi artyści, na przykład Irena Santor”. Już wówczas weszła do najściślejszej czołówki polskich gwiazd.

Ogromnym sukcesem pierwszych lat solowej działalności, stał się udział pani Ireny w Festiwalu Sopockim w 1961 roku, gdzie za wykonanie piosenki „Embarras” Wasowskiego i Przybory uzyskała I nagrodę. To jedna z tych interpretacji, która pozostała w historii polskiej piosenki na zawsze, przykład tak rzadkiego kunsztu estradowego najwyższej rangi. Wtedy też dziennikarze zaczęli używać wobec niej tytułu królowej polskiej piosenki. Choć sama zainteresowana, osoba skromna i stąpająca mocno po ziemi, usiłowała przeciwko temu sformułowaniu nieśmiało protestować, tak już zostało. Sam pamiętam, jak niegdyś w Podwieczorku przy mikrofonie, zapowiadający ją Mieczysław Pawlikowski powiedział „Za chwilę na naszej estradzie powieje królewski majestat. Przed państwem królowa polskiej piosenki, Irena Santor” Gdy pojawiła się przed mikrofonem, powiedziała: „Jaka tam ze mnie królowa, popatrzcie państwo, jak jestem ubrana!”, wskazując prostą, ciemną sukienkę, swój ulubiony strój estradowy. Na to Pawlikowski: „Oj tam, nie przesadzaj, w naszych czasach dla niepoznaki królowe chadzają właśnie tak!”

Irena Santor niemal etatowo pojawiała się na festiwalu w Opolu, z reguły przywożąc stamtąd nagrody publiczności i jury. „Nie być w Opolu na święcie? Jak to tak? Na święta ludzie przyjeżdżają z najdalszych zakątków, a to nasze wspólne święto. Zdarzyło mi się, że z różnych powodów nie byłam, ale zawsze czułam wtedy niedosyt i brak jakiejś ważnej cząstki roku”. Była wysyłana na konkursy zagraniczne, z Tokio na przykład przywiozła I nagrodę, jaką zdobyła za interpretację piosenki „Może już jutro”.

- Advertisement -

Pani Irena w powszechnej opinii koleżeństwa uchodzi od zawsze za osobę niezmiernie przygotowaną do wszelkich działań zawodowych. Znana jest z drobiazgowego wycyzelowania każdego fragmentu utworu, jaki wykonuje. Opracowuje go pod kątem muzyki, tekstu, wie, kiedy wziąć oddech, w którym miejscu poprosić o zwolnienie, a jaki moment zaakcentować. Opracowuje sobie własną partyturę, nanosi ją na nuty i słowa. Dopiero wtedy, po dokonaniu wielu prób indywidualnych, często po konsultacji z osobami którym ufa, decyduje się na próby z zespołem czy orkiestrą, a po uznaniu roboty za zakończoną, jest gotowa wykonać piosenkę na estradzie, albo w studiu. Z recitalami podobnie, bo jak słusznie mówi, „recital to coś więcej, niż kilkanaście wykonanych utworów, to odrębna, zakomponowana całość, z której winno się wychodzić z jakimś przesłaniem, z doświadczeniem uczestnictwa w czymś ważnym artystycznie”.

Kiedyś o pani Irenie opowiadała mi moja znajoma, piosenkarka, prosząca mnie o niezdradzanie jej: „Spotkałyśmy się na estradzie raz. Nieważne gdzie, poza zespołem było nas siedmioro piosenkarzy, w tym Santor. Pomyślałam, że to być może jedyna szansa, żeby się jej przyjrzeć. Powiem, że mnie szokowała od początku do końca. Starsza, sympatyczna pani podchodziła do wszystkich i wyobraź sobie, pierwsza się przedstawiała, jeśli kogoś nie znała. To był szok, bo teraz jest w modzie tylko takie poklepywanie, jakiś całus, hej, przybij piątkę i tyle. Ona reprezentowała inną szkołę. Nikogo nie było na widowni, poszła na balkon i starannie się rozśpiewywała. W tym nie było przypadku, miała to dokładnie rozpracowane, jechała na każdej samogłosce alfabetu, po kolei. Potem robiła modulację, śpiewała dla rozgrzewki w nie swojej, o wiele wyższej tonacji. Była jedyną z naszego grona, która robiła rozśpiewanie! Teraz, kiedy mikrofon i pan Kaziu za heblami wycisną z gardła każdy dźwięk! W garderobie siedziała przy mnie, wyciągnęła z opakowania dwie idealnie przygotowane suknie, z torby buty i dodatki. Miała wszystko idealnie rozplanowane w czasie, żadnego pośpiechu, żadnego hurra. Sama sobie zrobiła fryzurę, nałożyła makijaż nawet w miejsca, jakich na pewno nikt nie mógł zobaczyć nawet z pierwszego rzędu, poszła do charakteryzatorki tylko na ostatnią poprawkę. Rozluźniona, uśmiechnięta, rozmawiała o jakichś drobiazgach. Jeszcze raz podeszła do konferansjera, upewniła się w swojej kolejności, a ponieważ miała śpiewać po mnie, zapytała z której strony zamierzam wyjść z estrady, by mi w tym nie przeszkadzać. Byłam tym wszystkim oszołomiona! Pracuję wiele lat i po raz pierwszy ktoś się mnie pytał o takie rzeczy, komuś zależało, by mi nie sprawiać kłopotu! A żebyś widział jej występ! Nie narzucająca się, ale wyraźnie znająca swą wartość, śpiewała świetnie, po czym kłaniała się idealnie tak długo, jak było trzeba. Zeszła i siedziała w garderobie nie zmieniając scenicznego ubioru na własne ciuchy. Pani Ireno, pytam, pani się nie przebiera? „Nie, może ktoś po wszystkim przyjdzie i poprosi o autograf? Nieładnie by było pokazywać się w prywatnym stroju!”. Zgłupiałam po raz kolejny, ale szybko przebrałam się w kostium! Kto ma taki szacunek dla publiczności, komu jeszcze aż tak na niej zależy, to nie była Warszawa czy Kraków! Na końcu podziękowała indywidualnie każdemu, wsiadła do autobusiku z zespołem i odjechała. I powiem ci, że mnie to odmieniło i od tego dnia usiłuję ją naśladować. Ona ma taki szacunek do wszystkich, a przez to do samej siebie, do tego co robi, że podnosi tę naszą robotę o kilka pięter wyżej. Udowodniła mi, że to co robimy, może być sztuką! Pełny szacun!”

Przytoczyłem tę nagraną relację niemal w całości, bo więcej mówi o pani Irenie, niż pełny zestaw jej sukcesów. To naprawdę ogromnie lubiana artystka, także przez swoje środowisko. Bezkonfliktowa, koleżeńska, serdeczna, a gdy trzeba, także doradzająca i pomagająca. Kompromisów w sprawach swego zawodu nie znosi. „Nagrałaby pani w stylu hip-hop, to teraz takie modne?” „Nie. Po pierwsze chyba nie umiałabym, a po drugie z szacunku dla mojej publiczności, oczekującej ode mnie czegoś innego. Ale to nie znaczy, że nie mam szacunku dla raperów”. Setki nagrań radiowych, dziesiątki albumów, tysiące koncertów w Polsce i na świecie niczego w jej skromności i profesjonalizmie nie zmieniły. „Ważny jest każdy koncert, bo jeśli publiczność uzna, że był niedobry, nie przyjdzie więcej i powie, że Santor schodzi na psy. Z tego samego powodu najważniejsza jest ostatnia nagrana płyta, żeby nikt nie oświadczył, że ta Santor już się kończy. A ja nie chcę jeszcze niczego w moim życiu zawodowym zamykać, wiek jest kategorią względną”.

Racja! Osiemdziesiąt lat? Toż to teraz zaledwie wiek dojrzały. Proszę posłuchać ostatniego albumu, który właśnie Irena Santor nagrała na swój jubileusz. Jest po prostu piękny! Wszystkiego najlepszego, pani Ireno!

Tekst: Andrzej Lajborek

Strona internetowa artystki: www.irenasantor.pl

Artykuł ukazał się w numerze 12/2014 miesięcznika Muzyk.

zdjęcie: Irena Santor, fot. Cezary Piwowarski (CC BY 3.0)

TAGI: Irena Santor
Udostępnij ten artykuł
Facebook Twitter Whatsapp Whatsapp LinkedIn Email Drukuj
Udostępnij
Poprzedni artykuł ADAM Audio ADAM Audio w nowych rękach
Następny artykuł Jerry Lee Lewis „The Knox Phillips Sessions: The Unreleased Recordings” Jerry Lee Lewis „The Knox Phillips Sessions: The Unreleased Recordings” – recenzja płyty
Leave a comment

Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Najnowsze artykuły

Ella Langley (fot. YouTube / Ella Langley)
Wydarzenia/Muzycy

Ella Langley i Lainey Wilson triumfują na ACM Awards 2025

Redakcja | Muzyk FCM 2025-05-09
Miley Cyrus „More to Lose” (mat. prasowe Sony Music Entertainment Poland)
wideoWydarzenia/Muzycy

Miley Cyrus zaprezentowała singiel „More to Lose”

Redakcja | Muzyk FCM 2025-05-09
Yamaha FGDP-50 (fot. Yamaha)
NewsyPerkusja

FGDP-50 i FGDP-30 firmy Yamaha z nagrodą za wzornictwo

Redakcja | Muzyk FCM 2025-05-09
Kali Uchis „Sincerely” (fot. Zach Apo-Tsang)
wideoWydarzenia/Muzycy

Kali Uchis wydała album „Sincerely”

Redakcja | Muzyk FCM 2025-05-09
sE Electronics sE7 sideFire (fot. sE Electronics)
NagłośnienieNewsyStudio

sE7 sideFire – nowy mikrofon pojemnościowy firmy sE Electronics

Redakcja | Muzyk FCM 2025-05-09
„Thunderbolts*” (fot. Marvel Studios)
FilmMuzyka pod lupąwideo

„Thunderbolts*” – muzyka pod lupą

Grzegorz Bartczak | Muzyk FCM 2025-05-08
Novation Launch Control XL [MK3] (fot. Novation)
KlawiszeNewsyStudio

Nowa wersja kontrolera Launch Control XL firmy Novation

Redakcja | Muzyk FCM 2025-05-08

Może Ci się również spodobać

George Krampera (fot. KV2 Audio)
NagłośnienieNewsySylwetki

Zmarł George Krampera – założyciel firmy KV2 Audio

Firma KV2 Audio poinformowała o śmierci jej założyciela –…

2025-03-05
Seiki Kato (fot. Korg)
ArtykułyKlawiszeSylwetki

Nie żyje Seiki Kato – prezes firmy Korg

Japońska firma Korg poinformowała, że w wieku 67 lat…

2025-02-28
Roberta Flack w 2010 roku (fot. s_bukley / Shutterstock.com)
ArtykułySylwetki

Nie żyje Roberta Flack znana m.in. z hitu „Killing Me Softly With His Song”

W wieku 88 lat zmarła w Nowym Jorku amerykańska…

2025-02-28
Keith Jarrett „The Köln Concert” (fot. ECM)
Artykuły

Minęło 50 lat od pamiętnego koncertu Keitha Jarretta w Kolonii

Dokładnie 50 lat temu – 24 stycznia 1975 roku…

2025-01-24
Muzyk
Muzyk.net

MUZYK jest jedynym magazynem branży sprzętu muzycznego w Polsce o tak szerokiej rozpiętości merytorycznej i docieralności do użytkowników instrumentów muzycznych, sprzętu muzycznego i studyjnego.Ukazuje się od stycznia 1993 roku najpierw jako miesięcznik drukowany i portal internetowy, a od 2020 roku jako tygodnik Online i portal internetowy.Na łamach MUZYKA zamieszczane są treści przeznaczone zarówno dla początkujących, jak i zaawansowanych użytkowników sprzętu muzycznego, a także informacje dotyczące artystów, płyt i wydarzeń muzycznych. Przekłada się to na wysokie statystyki. Portal Muzyk.net zanotował średnio w 2022 roku prawie milion odsłon miesięcznie.

Odwiedź

3.9kZalajkuj
1.9kObserwuj
1kObserwuj
183Subskrybuj
377Obserwuj

Serwisy

  • Klawisze
  • Studio
  • Software
  • Gitara i Bas
  • Nagłośnienie
  • Mobilne
  • Perkusja
  • AudioVideo
  • Dęte
  • DJ
  • Smyczki
  • Oświetlenie

Na skróty

  • Newsy
  • Wydarzenia/Muzycy
  • wideo
  • Klawisze
  • Imprezy
  • Studio
  • Software
  • Testy
  • Gitara i Bas
  • Nagłośnienie
  • Yamaha
  • Relacje
  • Sennheiser
  • Artykuły
  • Recenzje
  • Arturia
  • Płyty CD
  • Casio
  • Mobilne
  • Zoom
  • Steinberg
  • Perkusja
  • Novation
  • Tygodnik
  • Film
  • AudioVideo
  • Focusrite
  • Neumann
  • iOS
  • Roland
  • nowa płyta
  • Felietony
  • O nas
  • Reklama
  • Regulamin
  • Polityka prywatności
  • Kontakt
  • Praca
Czytasz: Irena Santor, czyli pochwała zawodowstwa
Udostępnij

ZASTRZEŻENIE: dokładamy wszelkich starań, aby zachować wiarygodne dane dotyczące wszystkich prezentowanych informacji. Dane te są jednak dostarczane bez gwarancji. Użytkownicy powinni zawsze sprawdzać oficjalne strony internetowe, aby uzyskać aktualne warunki i szczegóły.

Copyright (C) Muzyk 2024
Welcome Back!

Sign in to your account

Lost your password?