Za nami rok, podczas którego byliśmy niemal zupełnie pozbawieni możliwości zarówno posłuchania muzyki na żywo w tradycyjnej formie, jak również – patrząc z drugiej strony sceny – grania jej przed publicznością. Odwoływane na masową skalę festiwale, koncerty i inne imprezy dające możliwość obcowania z muzyką postawiły też w trudnej sytuacji artystów, organizatorów i przedstawicieli innych sektorów branży związanych z przeprowadzaniem tego typu wydarzeń. Czy sytuacja zmieni się w tym roku? Po trzech tygodniach trudno wyrokować, ale jak na razie niewiele wskazuje aby coś się miało w tym temacie zmienić. Nadzieją nie napawa też chociażby wczorajsza decyzja organizatorów Glastonbury Festival o odwołaniu imprezy – po raz drugi z rzędu…
W ubiegłym roku, w którym odbyć się miała jubileuszowa 50. edycja tego brytyjskiego festiwalu, informacja pojawiła się w połowie marca gdy znana już była spora część planowanego line-upu. W tym roku organizatorzy zdecydowali się podjąć tę trudną decyzję wcześniej. W opublikowanym oświadczeniu napisali m.in.:
Z wielkim żalem musimy ogłosić, że tegoroczny Glastonbury Festival nie odbędzie się i będzie to dla nas kolejny rok wymuszonej przerwy. Pomimo naszych wysiłków, by poruszyć Niebo i Ziemię, stało się jasne, że po prostu nie będziemy w stanie zrealizować Festiwalu w tym roku. Bardzo nam przykro, że was wszystkich zawiedliśmy.
Skoro taka decyzja została podjęta w odniesieniu do jednego z największych i najpopularniejszych festiwali, jakie będą kroki innych organizatorów? Ze względu na dynamicznie rozwijającą się sytuację pandemiczną trudno być czegokolwiek pewnym, ale nie wszyscy się poddają. Na chwilę obecną wielu organizatorów jest dobrej myśli, a przynajmniej stara się sprawiać takie wrażenie. Wchodząc na strony internetowe i profile w mediach społecznościowych różnych festiwali, znajdziemy na nich tegoroczne terminy, a nawet ogłoszonych artystów. Wymienić tu można chociażby brytyjskie Reading Festival, Leeds Festival i Wireless Festival, niemieckie Rock am Ring i Reeperbahn Festival, belgijskie Pukkelpop i Rock Werchter czy holenderski Pinkpop. To samo dotyczy rodzimych imprez – jak na razie największe polskie festiwale (Open’er Festival, Tauron Nowa Muzyka, Pol’and’Rock Festival, Orange Warsaw Festival, OFF Festival, Kraków Live Festival) zapraszają na tegoroczne edycje.
Festiwale, z których większość odbywa się na otwartej przestrzeni to jedno, ale co z niezliczoną ilością koncertów, które dotychczas każdego roku odbywały się w małej i średniej wielkości klubach, salach koncertowych i innych lokalach zamkniętych. Cały czas ciężko uwierzyć w to, że ostatnie tradycyjne koncerty, do których jesteśmy przyzwyczajeni jako muzycy i słuchacze, odbyły się w nich wiele miesięcy temu. Owszem, z niektórych scen popłynęła muzyka na żywo, ale transmitowana w Sieci… Nie wszystkim zresztą ta forma koncertowania – wymuszona przez pandemię – odpowiada i mowa tu zarówno o twórcach jak i odbiorcach muzyki. Teoretycznie kalendarz wielu z tych miejsc jest wypełniony imprezami przeniesionymi z ubiegłego roku, ale nie ma żadnej gwarancji że koncerty te się odbędą.
Pewną nadzieję na zmianę tej sytuacji wielu widzi w szczepieniach, które – w założeniu że podda się im odpowiednio duża część populacji – mogą umożliwić organizację wydarzeń masowych choćby dla nich. Takie głosy także ze strony medyków, choćby amerykańskiego lekarza i eksperta ds. chorób zakaźnych Anthony’ego Fauci, choć w odniesieniu do Stanów Zjednoczonych mówił on o końcu tego roku. Podobnie wypowiadają się brytyjscy lekarze, choć także ich zdaniem perspektywa koncertów otwartych dla publiczności jest dość odległa, liczona w miesiącach.
Z drugiej strony trzeba pamiętać że jakby masowe to szczepienie nie było, trudno mówić o pełnym bezpieczeństwie – zwłaszcza w przypadku większych imprez. Inna sprawa to tempo szczepień, które w wielu krajach przebiega, jakby nie spojrzeć, jak po grudzie. Biorąc też pod uwagę kolejność szczepień, trudno aby nagle gros publiczności na koncertach stanowili przedstawiciele służby medycznej i seniorzy relacjonujący później wnuczkom jak było… Kolejny problem to zachowanie dystansu społecznego na festiwalach czy koncertach. Nawet gdyby wszyscy zgromadzeni karnie stosowali się do zasad to nie jest to łatwy temat. Nie sposób też nie wspomnieć o tym, iż nie brak osób które – z tej czy innej przyczyny – nie chcą się dostosowywać do obostrzeń.
Inna sprawa to pytanie, czy gdy już koncerty będą możliwe, będzie gdzie i komu je przeprowadzać? Na całym świecie pozamykane są kluby i sale koncertowe, branża scenotechniczna nie ma co robić od wielu miesięcy, a artyści nie wiedzą czy w ogóle planować koncerty. Oczywiście w poszczególnych krajach władze oferują rozmaite programy pomocowe, ale ich skala jest oczywiście różna co widać także w naszym kraju…