Już rok upłynął od momentu, gdy odszedł Wojciech Młynarski. Wszyscy wiemy, kim był, choć patrząc z perspektywy tych dwunastu miesięcy, trudno nie pochylić się nad jego niesłychaną pracowitością. Gdy dzieci, czyli Agata, Paulina i Jan dokładnie policzyli ilość wierszy i tekstów piosenek w skrzętnie złożonych teczkach w jego pokoju, okazało się, że jest ich… ponad trzy tysiące! Dotychczas sądzono, że jest ich tysiąc mniej. Poza tym przez kilka dekad koncertował, pisał jeszcze tłumaczenia, scenariusze, felietony, zajmował się reżyserią, jurorowaniem i tysiącem innych rzeczy. Jak znajdował na to czas – pozostanie to wyłącznie jego tajemnicą.
Dla Polaków, począwszy od początku lat 60., był i pozostał ciągle kimś niezmiernie ważnym. Znaczną część jego tekstów odbierano jako rodzaj śpiewanych felietonów na temat naszej rzeczywistości, komentarzy wobec zdarzeń dziejących się wokół nas. Młynarski zawsze opowiadał się za jednym stronnictwem, „partią ludzi rozumnych”, jak to nazywał, bez żadnego partyjnego znaczka, za to działającą zgodnie ze zdrowym rozsądkiem. „Nie staję po żadnej stronie politycznej barykady. Widzę błędy jednych i drugich. Jako artysta uważam za swój obowiązek zabierać głos w sprawach ważnych, bronić praw szarego obywatela z jednej i inteligencji z drugiej strony, do godnego życia”.
W ostatnich latach jego aktywność na skutek choroby, mocno zmalała. Nie zapomniano o nim, ale dla części najmłodszego pokolenia Polaków przestał być wyrocznią i sumieniem, a przede wszystkim, komentatorem współczesności. Wielka szkoda, bo luki po nim nie wypełnił nikt. Tak się stało nie tylko dlatego, że z jego geniuszem pisania tekstów piosenek nikt nie może się równać, ale też nikomu społeczeństwo już takiego mandatu by nie powierzyło. Wraz z odejściem Mistrza zabrakło ostatniego, moralno-artystycznego autorytetu. A poza tym sam gorzko pisał w wierszu: „Skąd dzisiaj wziąć autorytet, gdy wszystkie obrzucono błotem?”
Rocznicę odejścia Wojciecha Młynarskiego świętowano na wiele sposobów. Radiowa „Trójka”, program niezmiernie z nim związany, uczcił całodniowym przekazem jego piosenek, w wykonaniu zarówno autora, jak i mnóstwa innych piosenkarzy, jak również specjalnym, okolicznościowym koncertem. Podobnie warszawski Teatr „Ateneum”, w którym niegdyś przedstawiał nie tylko swoje recitale, ale też spektakle poświęcone Hemarowi, Brelowi czy Wysockiemu, poświęcił cały tydzień na przypomnienie jego twórczości. W kilku miastach teatry wystawiały pełne spektakle, złożone wyłącznie z piosenek Młynarskiego.
Powołano do życia Fundację imienia Wojciecha Młynarskiego, na czele której stanęły dzieci artysty. Będzie stała na straży twórczości artysty i popularyzowała ją na różne sposoby. Jednym z pierwszych działań była pomoc przy wydaniu dwóch książek, jakie ukazały się nakładem Wydawnictwa Prószyński i S-ka. Pierwsza nazywa się „Młynarski. Rozmowy” i jest to zbiór wywiadów udzielonych przez niego różnym dziennikarzom. Jak wiadomo, Mistrz bardzo niechętnie zgadzał się na taką formę wypowiedzi, bowiem uważał, że to, co ma do powiedzenia, zawarł w swych utworach. Poza tym żądał od przeprowadzających z nim rozmowę szerokiej wiedzy, umiejętności zadawania inteligentnych pytań i właściwego puentowania rozmowy. Należy jeszcze dodać, że bywał człowiekiem, oględnie mówiąc, trudnym w obyciu. Największy wywiad tam zamieszczony, został przeprowadzony z Agatą Młynarską. Najogólniej rozmowy dotyczą miejsc i ludzi, które mojał w życiu.
Druga książka to zbiór wierszy i piosenek, „W Polskę idziemy”. Poza częścią bardzo znanych tekstów, ponad połowę stanowią wydane po raz pierwszy, równie świetne jak te ogólnie cytowane, ale nieznane prawie nikomu. Prawdziwe rarytasy pochodzące z archiwum autora! Może kiedyś doczekamy się wielotomowego wydania naprawdę wszystkich jego utworów?
We Francji teksty piosenek Brassensa czy Aznavoura, wchodzą do kanonu obowiązkowych lektur, szeroko omawianych w szkołach. W Polsce nikomu z władz oświatowych podobne pomysły nie przychodzą do głowy. Szkoda! Mistrz pisał o Polsce z żarem i troską. Zawsze z miłością. Pozwalamy na nieobecność wielkiego dobra narodowej kultury, jakim bez wątpienia był Wojciech Młynarski! Wstyd!