RGG to polskie trio jazzowe obecne na scenie muzycznej od ponad dwudziestu lat, a od dekady działające w składzie Łukasz Ojdana (fortepian) / Maciej Garbowski (kontrabas) / Krzysztof Gradziuk (perkusja). Ich dotychczasową dyskografię zamyka album „Endorfina” wydany w ubiegłym roku. W rozmowie tej, opowiadają oni m.in. o swoim podejściu do muzyki i różnych jej aspektów (w tym dotyczących promocji), a także o przeszłych i obecnych projektach oraz planach na przyszłość.
O RGG dowiedziałam się w 2007 roku, pracując wtedy m.in. dla wydawnictwa Ecnalubma oraz Klubu Pokład w Gdyni. Trio odniosło wtedy naprawdę spory sukces. Pamiętacie te czasy? Możecie z perspektywy opisać jakie mieliście wtedy oczekiwania, kim byliście – i jakich rad udzielilibyście teraz sobie sami?
RGG: Oczywiście, że pamiętamy, chociaż to był okres, w którym funkcjonowaliśmy jeszcze z Przemkiem Raminiakiem. Łukasz dołączył do nas w 2013 roku. Oprócz wspaniałych koncertów w klubie Pokład, z pomocą właściciela klubu i założyciela wydawnictwa Ecnalubma Sławka Łuby, entuzjaści jazzu mogli poznać naszą płytę poświęconą twórczości Mieczysława Kosza, „Unfinished Story – Remembering Kosz”. Wielu fanów jazzu mogło również dzięki temu albumowi, poznać postać tego wybitnego i niestety zapomnianego pianisty jazzowego. Płyta została albumem roku w dzienniku „Rzeczpospolita” oraz w Radio Jazz. Od wtedy można powiedzieć, że RGG na trwałe zapadło w świadomości jazz fanów. Dla niektórych to najlepsza nasza płyta, choć my mamy innych faworytów w naszej dyskografii. RGG zawsze chciało grać muzykę. A oczekiwania były duże, choć szybko uświadomiliśmy sobie, że wiele rzeczy odbywa się niestety nie na polu muzyki, a pewnych zależności towarzyskich. Co było nie dla nas, dlatego, że mocno odbiegało od naszej filozofii grania i życia. Można powiedzieć, że od zawsze szliśmy sobie naszą ścieżką, napotykając trudności, ale również „dobre dusze”, które wierzyły w naszą twórczość i były pomocne.
Proszę opowiedzcie o sobie, o waszej trójce. Jak się dogadujecie? Co każdy z Was wnosi do teamu, do muzyki. Czy miewacie kryzysy, a jeśli tak, to jak sobie z nimi radzicie? Pytam nie tylko z ciekawości, ale także po to, aby młodsi od Was i mniej doświadczeni muzycy, mogli zainspirować się Waszą karierą.
RGG: Mimo iż gramy razem od wielu lat i bardzo dobrze się rozumiemy w wielu kwestiach, nie tylko tych związanych z muzyką to paradoksalnie jesteśmy bardzo różni… Być może właśnie to stanowi o powodzeniu wielu naszych planów i pomyślnych realizacji najgłębiej skrywanych muzycznych marzeń. Znając siebie jesteśmy w stanie pracować w taki sposób, żeby dobierać zadania zgodnie z naszymi predyspozycjami, tak by efekty tej pracy były zauważalne. Wiele rzeczy dzieje się spontanicznie. Popełniamy błędy, ale staramy się wyciągać z nich odpowiednie wnioski na przyszłość. Bezsprzecznie naszą siłą jest relacja, współpraca i to, że wszystko robimy razem. Rozmawiamy – a ta umiejętność pozwala nam reagować na kryzysy w taki sposób, że faktycznie one nas wzmacniają, a nie degradują wcześniej wypracowane mechanizmy i nasze osobiste relacje. To jest jak swoista równowaga w przyrodzie.
Za Wami wiele ciekawych kolaboracji, w tym kilka albumów z gościnnym udziałem znamienitych muzyków, trasy koncertowe etc. Czy którąś z tych współprac wspominacie szczególnie? Co wnosi do zespołu otwarcie się na muzyków spoza teamu? Czy poza oczywistymi walorami promocyjnymi, w warstwie muzycznej – pozostawia to po sobie ślad na przyszłość? To znaczy, czy taka otwartość zmienia Was i Wasz punkt myślenia o muzyce?
RGG: Nagraliśmy albumy z Evanem Parkerem, Trevorem Wattsem, Vernerim Pohjolą, Samuelem Blaserem czy Pauli Lyytinenem. Graliśmy przez dwa lata z Tomaszem Stańko w jego ostatnim polskim, regularnym kwartecie. Każda z tych współprac wniosła do RGG doświadczenia, które bardzo często były początkiem nowych pomysłów i artystycznych inicjatyw, stających się priorytetami w kontekście organizacyjnym i merytorycznym. Często przełomowymi wydarzeniami były nie te z kategorii spektakularnych promocyjnie… Najważniejsze momenty to nasze bardzo osobiste decyzje, często trudne, podejmowane jednogłośnie. Decyzje te były impulsem do działania, a działanie i patrzenie w jednym kierunku było i jest w naszym wypadku bardzo twórczym procesem, którego efekty zawsze jeszcze bardziej napędzają nas do działania. Granie muzyki improwizowanej w zespole, bez otwartości, empatii, szacunku i kreatywności jest niemożliwe. Z perspektywy czasu, wiemy też, że RGG wypracowało przez lata charakterystyczny styl i podejście do muzyki, z bardzo silnym oddziaływaniem na innych. I żeby to nie zabrzmiało górnolotnie, ale to RGG często sprawiało, że muzyka innych artystów wchodziła na wyższy poziom, bądź też przywoływało, u niektórych artystów najlepsze czasy w ich twórczości.

Proszę opowiedzcie o Waszej drodze wydawniczej, Waszym podejściu do promocji muzyki. Dwóch ostatnich albumów nie ma w serwisach streamingowych. Dlaczego taką, mocno kontrowersyjną, drogę wybraliście? Jak chcecie docierać do szerszego grona słuchaczy. Często zabieganych, zapracowanych. Nie posiadających już często odtwarzaczy CD. Ciekawi mnie mocno ta perspektywa.
RGG: Współpracowaliśmy z dwiema dużymi „korporacjami wydawniczymi”. Nie wspominamy tej współpracy dobrze. Oprócz tego, że znaleźliśmy się w znanym katalogu polskiej muzyki jazzowej, cała reszta bardziej nam utrudniła funkcjonowanie niż pomogła. Chcemy podkreślić, że przede wszystkim cenimy sobie niezależność, wolność wypowiedzi jak i działania. Tego zabrakło, co było kluczowe w podjęciu decyzji o rezygnacji ze współpracy. Obecnie sami bardzo dobrze sobie radzimy. Oczywiście przy życzliwości kilku osób, takich jak Tomek Kołodziejczyk z Music Corner, Nasze podejście do promocji naszej muzyki, podobnie zresztą jak podejście do samego tworzenia nie jest konserwatywnie usankcjonowane. To, że w ofercie serwisów streamingowych nie ma wszystkich naszych płyt (dostępnych jest 6 albumów z 14 wydanych), nie zawsze podyktowane jest jedynie naszą decyzją o rezygnacji z tego typu promocji. „Mysterious Monuments on the Moon” oraz „Endorfina” ukazały się jako wydawnictwa jubileuszowe, kolekcjonerskie z dużym naciskiem na słuchacza analogowego. W tym wypadku podjęliśmy decyzję o chwilowej rezygnacji z usług serwisów streamingowych. Natomiast płyty te z dużym prawdopodobieństwem pojawią się w chmurze, podobnie jak reszta naszych albumów. W przypadku wielu tytułów płytowych naszego autorstwa możemy mówić o deficycie w postaci całkowitego wyprzedania całych nakładów. Dlatego też oprócz pracy nad nowymi albumami znaczną część naszego zaangażowania pochłania praca nad reedycjami płyt, o które dopytują fani RGG.
Stworzyliście bardzo ciekawy muzyczny projekt z Robertem Więckiewiczem – taki ambitny mariaż muzyki, aktorstwa i literatury. Oferta dla bardzo wysublimowanego odbiorcy. Jak publiczność odbiera te koncerty? I jaka idea za tym stoi? Skąd wziął się w ogóle pomysł, aby stworzyć tego typu połączenie i wyjść z tym do ludzi?
RGG: W momencie pracy nad albumem „Mysterious Monuments on the Moon” i aktywnościami koncertowymi towarzyszącymi premierze tego albumu pojawiło się zamówienie na zestawienie naszej muzyki ze słowem w postaci czytanej poezji lub prozy. Równolegle podczas jednej z audycji radiowych usłyszeliśmy doskonałe teksty Stanisława Lema ze zbioru jego felietonów. To był swego rodzaju bodziec do tego z jakim rodzajem literatury zestawić naszą muzykę inspirowaną kosmosem. Robert to bardzo świadomy artysta, doskonale odczytujący intencje. W sposób bardzo intuicyjny potrafi pojąć materię muzyczną i dzięki swojemu bogatemu doświadczeniu w bardzo inspirujący dla nas sposób odczytać prozę Stanisława Lema – w przypadku projektu „Planet LEM” odwołuje się do powieści „Solaris”. Tworzymy razem doskonale rozumiejący się kwartet, czujemy, że ta relacja cały czas się rozwija i niesie za sobą potężny ładunek emocjonalny i artystyczny – publiczność to współodczuwa i w sposób bardzo skupiony odbiera te treści. „Planet LEM” to projekt synkretyczny, który łączy entuzjastów muzyki RGG, fanów Roberta Więckiewicza, słuchaczy muzyki jazzowej, miłośników teatru i filmu oraz odbiorców sztuki współczesnej.
Jestem ciekawa kto Was inspiruje muzycznie – kogo słuchacie. Kim się sycicie. Jakiej muzyki słuchacie? Czy tylko jazzu?
RGG: Mamy różne okresy, mniej lub bardziej aktywne, jeżeli chodzi o słuchanie muzyki. Czasami kierujemy swoją uwagę w stronę klasycznych albumów, po czym następuje chęć śledzenia nowych wykonań i bycia na bieżąco z nowościami w katalogach ulubionych wytwórni. Jest wiele wspaniałej muzyki bez podziału na gatunki. Cenimy dobrą muzykę tworzoną przez kompetentnych artystów. Dyletanctwu i hochsztaplerce mówimy stanowcze „NIE!”.
Czy Wasza muzyka to jazz? Pytam nieco podchwytliwie, mając w pamięci moją rozmowę z Krzysztofem. Jak to w świecie jazzmanów jest z tym jazzem?
RGG: Wywodzimy się z muzyki jazzowej, którą wszyscy studiowaliśmy, którą kochamy i która jako zjawisko – pewna filozofia życia, towarzyszy nam nieustannie, tworząc niejako naszą postawę wobec otaczającego świata. Jazz jest obecnie na tyle pojemnym gatunkiem, że można by sklasyfikować praktycznie każdą aktualną muzykę z elementami improwizacji jako jazz. W naszym przypadku jest tak, że jeden słuchacz sklasyfikuje nas jako trio jazzowe, inny usłyszy w tej muzyce elementy muzyki filmowej i ilustracyjnej, a kolejny zachwyci się elementami charakterystycznymi dla środków wyrazu wykonawców muzyki współczesnej. Każdego słuchacza bardzo cenimy i cieszymy się, że trafiamy ze swoją propozycją do grona słuchaczy z bardzo wysublimowanym gustem i wyobraźnią.
Koncerty, festiwale, sceny, na których jeszcze nie zagraliście, a o których marzycie. Czy są takie?
RGG: Do każdego koncertu podchodzimy z jednakowym zaangażowaniem, traktując każde wydarzenie jako święto muzyki i moment, w którym pielęgnujemy naszą relację – w tej sytuacji wielkość miasta, sceny czy frekwencja nie powoduje zmiany sposobu prezentacji naszej twórczości, innego podejścia do kształtowania programu czy zmiany wizerunku scenicznego. Graliśmy koncerty dla 10000 słuchaczy na wyspie Jarasum w Korei Południowej oraz koncert dla garstki słuchaczy w niemieckim Siegburgu. Każde wydarzenie niesie za sobą wspomnienia, które zostaną z nami do końca.

Co jest obecnie największą trudnością związaną z życiem z muzyki, z byciem muzykiem tworzącym bardzo wartościowe treści A.D. 2023 w Polsce? Z czym się musicie mierzyć?
RGG: Mamy szczęście tworzyć zespół, który funkcjonuje na dobre i na złe. Mobilizujemy się w chwilach trudności i razem świętujemy sukcesy. Bycie aktywnym muzykiem jest jak sinusoida. Okresy intensywnych aktywności koncertowych przeplatają się z czasem, w którym tych koncertów jest mniej. Kluczowym pozostaje umiejętność organizacji czasu tak, by odpowiednio zagospodarować te wszystkie przestrzenie, skierować naszą uwagę na rzeczy, które tego w danym momencie potrzebują. Oprócz działalności koncertowej na życie muzyka składa się dbanie o warsztat instrumentalny, warsztat kompozytorski czy też proces przygotowania nagranego materiału na potrzeby nadchodzącego wydawnictwa. Oprócz tego każdy z nas ma rodziny, uczniów. Staramy się efektywnie dysponować naszym czasem – nie ma tu miejsca na rozważania o trudnościach, bo w ten sposób stracilibyśmy czas, który moglibyśmy spożytkować w sposób owocny i twórczy!
Proszę opowiedzcie o swoich muzycznych planach. I tych wydawniczych i tych koncertowych.
RGG: Właśnie pracujemy nad drugą częścią albumu „City of Gardens”. Tym razem jest to płyta studyjna. Materiał został nagrany w kwintecie. Oprócz RGG na puzonie, podobnie jak w części pierwszej, Samuel Blaser, na saksofonie Pauli Lyytinen. Planujemy też niestandardową sesję tria – jeszcze za wcześnie na opowiadanie o szczegółach. Dodatkowo komponujemy materiał na studyjną płytę RGG. Koncertowo nasz kalendarz się powoli zapełnia. Zapraszamy na naszą stronę rggtrio.com, gdzie pojawiają się aktualizacje terminów naszych aktywności koncertowych.
I takie pytanie na koniec – gdzie widzicie RGG za rok, a gdzie za pięć lat? Jakie macie długofalowe plany?
RGG: Chcemy być na tej drodze. Nie zbaczać z kursu, który obraliśmy. Idziemy razem i zajmujemy się czymś wspaniałym. Czas zweryfikuje nasze plany, ale z całą pewnością patrzymy w przyszłość z ekscytacją i optymizmem!!!
Rozmawiała: Izabela Biernat
INTERNET:
rggtrio.com
www.facebook.com/rggtrio
www.instagram.com/rggtrio/
zdjęcie główne: Gosia Frączek