Herbie Hancock to jeden z największych twórców i wykonawców współczesnej muzyki improwizowanej. Nie tylko brał udział w wielu najważniejszych dla kultury muzycznej XX i XXI w. projektach jazzowych, rhythm and bluesowych i funkowych, ale sam był w nich jednym z najistotniejszych animatorów. Ustalił też już od dawna sobie właściwy styl wypowiedzi, będący źródłem odwołań, porównań i marzeń ogromnej rzeszy muzyków na całym świecie. Jest niekwestionowanym geniuszem nieklasycznej pianistyki. Stanowi także wspaniały przykład artysty niezasklepiającego się w żadnej ortodoksji i wymykającego się zwyczajowym granicom stylistycznym tak oczekiwanym przez krytykę w szufladkowaniu estetycznym. Skomponował mnóstwo ważnych dla nas utworów, z których część już ma status standardów, a nawet przebojów popularnych („Cantaloupe Island”, „Watermelon Man”). Herbie Hancock prowadził swoją działalność zawsze dwutorowo. Na jednym z biegunów znajdowały się propozycje jazzowe, wyrafinowane strukturalnie i fascynujące niewiarygodną spójnością fuzji wartości intelektualnych z ekspresją ich przekazu. Na drugim mieściły się rejestracje fonograficzne wyrażające nurty funkowe i jazz-rockowe, utrzymane w szczególnie wyrazistych pulsacjach i nagrywane z wspierającymi akustyczne instrumenty klawiaturami elektronicznymi. Każda nowa płyta firmowana nazwiskiem Herbie Hancocka elektryzuje wszystkich słuchaczy i muzyków, zwłaszcza kolekcjonujących jego dotychczasowe dokonania. Nie inaczej było w przypadku wymienionej tu w tytule. Od chwili, gdy pojawiła się w sklepach stanowi podmiot wielce poszukiwany przez jego fanów. I jest, co tu dużo mówić, świetna. Prezentuje zainteresowania pianisty nurtami popularnymi, ale odbiega zamysłem konstrukcyjnym od wszystkich jego dotychczasowych. Odmienność ta polega przede wszystkim na przyjęciu innej optyki postrzegania roli autora albumu. Zawsze dotąd każdy kierunek muzyczny interpretowany przez Hancocka filtrowany był silnie jego osobowością muzyczną i modyfikowany zgodnie z jego własnymi odczuciami. Po raz pierwszy jest trochę inaczej. Zamieszczone utwory stanowią dość wierne wizerunki orientacji, w których są realizowane, a Hancock jedynie komentuje je nakładając sobie właściwe harmonie, melodie, artykulacje i frazowania. I chociaż, wydawałoby się, redukuje znacznie swoją rolę, to jest to tylko wyłącznie fakt intencjonalny. W rzeczywistości każde jego wkroczenie do akcji muzycznej staje się zdominowaniem jej treści przez jego poglądy i komentarze. „Possibilities” można uznać za kompakt przynależący do tak modnej ostatnio serii muzycznych duetów. Z tym, że zamiast zwyczajowej w tych przypadkach pary wokalistów reprezentujących indywidualnie inne obszary stylistyczne, mamy tu do czynienia z piosenkarzami lub piosenkarkami z instrumentalnym partnerstwem Herbiego. Zamieszczonych dziesięć kompozycji wyraża dekalog różnych nurtów muzycznych interesujących Hancocka. Ich kolejność, zgodna z miejscem na krążku, przedstawia się następująco. Pierwszym jest rhythm and bluesowy hip-hop z solistą Johnem Mayerem, Drugim – charakterystyczna dla obecnego na nagraniu Santany, alegoria kubańskiego son. Trzecim jest popowa odmiana muzyki soulowej interpretowana przez Christinę Aguilerę, a czwartym – jazzowo-popowo-etniczna ballada w wykonaniu Paula Simona. Piąty utwór to ballada o cechach musicalowych śpiewana przez Annie Lennox. Szóstym jest piosenka Stinga utrzymana w tak preferowanym przez niego zmiennym i pokrętnym metrum łączonym z jazzową akordyką. Siódmym natomiast blues interpretowany przez Jonny Langa i Joss Stone (rzuca na kolana, a Hancock gra jak w transie trzymanym jedynie na uwięzi przez wielkiego mistrza perkusji Johna Robinsona). Ósma jest jazzowa ballada interpretowana przez Damiena Rice’a i Lisę Hanningan, a dziewiątym – totalnie przearanżowana piosenka Stevie’go Wondera I Just Called To Say I Love You z solówką jej autora na harmonijce ustnej, zaśpiewana przez Raula Midona. Płytę zamyka jeszcze jedna ballada jazzowa z solistą Treyem Anastasio. W rejestracjach piosenek brali udział także znakomici instrumentaliści. Wśród nich, m.in. pianiści: Michael Bearden, Chester Thompson i Greg Phillinganes, basiści: Nathan East, Pino Paladino i John Patitucci oraz perkusiści: Steve Jordan oraz Dennis Chambers. Possibilities jest niewątpliwie wydarzeniem. Wolę jednak, gdy Hancock nie dzieli się inicjatywą z innymi. Tym niemniej, nie wyobrażam sobie wrażliwego słuchacza, który nie pragnąłby ze wszystkich sił poznać ostatni projekt jednego z największych tuzów muzycznych naszych czasów.
Tekst: Piotr Kałużny
Strona internetowa artysty: www.herbiehancock.com
Recenzja ukazała się w numerze 12/2005 miesięcznika Muzyk.