W ramach swojej wiosennej trasy Poluzjanci zawitali do Krakowa, a koncert, który odbył się 14 kwietnia w klubie Studio był przedostatnim przystankiem przed ostatnim koncertem zaplanowanym w stolicy. Organizatorem koncertów jest agencja Good Taste Production.
Co tu owijać w bawełnę – Poluzjanci to formacja, zwłaszcza dla światka muzycznego, legendarna i inspirująca. Grupa założona w 1995 roku przez studentów Akademii Muzycznej w Katowicach pięć lat później debiutowała świetnie przyjętym albumem „Tak po prostu”. Znakomity pop z dobrymi tekstami, świetnie zaaranżowany i po mistrzowsku zagrany szybko zyskał wielu zwolenników i wiernych fanów. Panowie współtworzący skład zespołu szybko stali się jednak muzykami rozchwytywanymi przez innych wykonawców i mającymi sporo pracy w studiach nagraniowych i na estradach, zatem kolejny album – zaskakująco zatytułowany „Druga płyta” – ukazał się dopiero po 9 latach, a kolejny pełnometrażowy krążek „Trzy metry ponad ziemią” zagościł na półkach słuchaczy w 2011 roku. Od czasu do czasu muzykom udawało się zgrać terminy i grać koncerty pod wspólnym logo, a także udzielać się jako wykładowcy warsztatów dla młodszych muzyków w Jaworznie, od nazwy zespołu zatytułowanych „Poluzone”. Wspólną działalność przerwała na dłuższy czas niespodziewana, przedwczesna śmierć gitarzysty Przemysława Maciołka. Ku radości wiernych fanów zespół wrócił jednak do aktywnej działalności i do śpiewającego Kuby Badacha, sekcji rytmicznej Piotr Żaczek / Robert Luty oraz grających na instrumentach klawiszowych Marcina Górnego i Grzegorza Jabłońskiego dołączył gitarzysta Łukasz Belcyr.
W piątkowy, wiosenny wieczór krakowski klub Studio tłumnie wypełnił się melomanami stęsknionymi za Poluzjantami w wersji live. Kuba Badach często bywa w Krakowie śpiewając rzeczy autorskie, prezentując repertuar Andrzeja Zauchy czy biorąc udział choćby w Wodecki Twist Festival. Pozostali muzycy też pojawiają się na krakowskich scenach akompaniując różnym gwiazdom polskiej sceny muzycznej, ale jednak Poluzjanci wspólnie na jednej scenie to jest to zjawisko, za jakim wiele osób tęskniło. Kilkanaście minut po ósmej panowie weszli na scenę i zaczął się wieczór radości i wzruszeń. Nie jestem odpowiednią osobą do reporterskiego relacjonowania tego koncertu, bo należę do entuzjastycznych zwolenników tej grupy i każde moje zdanie o tym koncercie może się wydać przepełnione egzaltacją, zwłaszcza że jakimś cudem pierwszy raz widziałem Poluzjantów na żywo. Tym bardziej po prostu cieszyłem się muzyką i kiedy Kuba zaordynował (i nie tylko wtedy) zajmowałem się raczej wspólnym wyśpiewywaniem kolejnych tekstów, nie tracąc czasu na mozolne spisywanie setlisty, jaką panowie ułożyli na ten wieczór. Na szczęście drżącymi z radości rękami udało się wykonać kilkanaście zdjęć, więc fotoreportaż z tego wydarzenia nasi Czytelnicy mogą obejrzeć poniżej i zapisać jako pamiątkę z tego wydarzenia.
Chyba nikt nie wychodził z koncertu niezadowolony, w zasadzie były wszystkie numery, których chcielibyśmy wysłuchać, niektóre w nowych aranżacjach. Ale my, fani Poluzjantów, najchętniej spędzilibyśmy w Studio pół nocy oczekując, że panowie odegrają całe trzy płyty po kolei, na bis częstując nas jakimiś coverami i materiałem z planowanego czwartego fonogramu. Troszkę zmieniło się brzmienie, bo latka lecą, i Kuba śpiewa ciut inaczej niż 23 lata temu, a i na przykład Piotrek Żaczek, którego linie basowe z pierwszej płyty były nieustającą inspiracją dla adeptów tego instrumentu, zmienił trochę ostatnio sceniczny arsenał, więc i sekcja zaczęła pachnieć trochę innym soundem. Ale maestria, lekkość grania i przede wszystkim niekłamana radość wspólnego muzykowania płynąca ze sceny udzieliła się wszystkim słuchaczom. Oczywiście między numerami pojawiały się długie zapowiedzi Badacha, jak to u niego – przepełnione anegdotkami i poczuciem humoru. Świetne brzmienie, dobrze zrealizowane światła – wszystko się zgadzało. Aplauz publiczności wywołały informacje o zaawansowanej pracy nad czwartym albumem zespołu oraz zapowiedź powrotu na koncert do Krakowa w sezonie jesiennym. Agencja Good Taste Production może być spokojna o frekwecję, pewnie i wtedy koncert będzie wyprzedany.
Ponad dwie godziny wyśmienitej muzy z dobrymi tekstami w mistrzowskim wykonaniu, piosenki niepozbawione solówek pokazujących możliwości muzyków, na koniec dwa bisy, między innymi z moim ulubionym „Perfect Guy” z pierwszej płyty. No i czekamy na jesienną wizytę ulubionego zespołu pod Wawelem, mając nadzieję, że koncert będzie promocją świeżutkiej, czwartej płyty Polucjantów.
tekst i zdjęcia: Sobiesław Pawlikowski
Internet: www.facebook.com/Poluzjanci/