W sobotę 7 września odbyła się w Krakowie premierowa, jednodniowa edycja festiwalu wymyślonego i zrealizowanego przez tamtejszą Tauron Arenę – AreNa Lato: Łap Oddech Festival. Nie była to pierwsza plenerowa impreza tworzona w okolicy tego obiektu, przy którym już kilka lat temu powstała świetna strefa relaksu. Są tam foodtrucki, place zabaw dla dzieci oraz świetny teren zielony, w którym można spędzić aktywnie i miło cały dzień.
O idei imprezy, która zadebiutowała w tym roku, jej pomysłodawcy piszą tak:
Wyobraź sobie projekt, który zawiera w sobie wszystkie emocje. Wydarzenie pełne brzmień, rytmów, obrazów i słów. Przedsięwzięcie łączące w swojej istocie płaszczyzny muzyki, sztuki, psychologii i ekologii. Interdyscyplinarnie i niebanalnie. Skondensowana pigułka jednego dnia. A w niej koncerty, panele, spotkania, warsztaty, a nawet i niewarsztat. Festiwal emocji i inspiracji to właśnie miejsce, gdzie muzyka, sztuka i natura tworzą sferę dostępną dla każdego. Łap Oddech Festival to wyjątkowe wydarzenie na koniec lata, festiwalowy finał roku, w którym warto wziąć udział. Zanurzyć się w sztuce, oddychać pełnią życia, przed obowiązkami szkolnymi i zawodowymi po raz ostatni poczuć luz wakacji.
Zgodnie z założeniami, od południa w salach wewnątrz Tauron Areny trwały panele, warsztaty i spotkania. Najliczniej publiczność przyciągnął oczywiście Robert Makłowicz. „Niewarsztat” o tworzeniu piosenek poprowadził Łukasz „Wiśnia”Wiśniewski z Kraków Street Band. O pisaniu o muzyce opowiadał znakomity dziennikarz, autor wielu „wywiadów-rzek” z muzykami, Leszek Gnoiński. Panele psychologiczne prowadziły Agata Ptak, Monika Szubrycht i Agnieszka Łopatkowska. A my, autorzy niniejszej relacji, czyli Ada i Sobiesław Pawlikowscy, mieliśmy przyjemność prowadzić panel dotyczący fotografii koncertowej, podczas którego podzieliliśmy się naszymi kilkunastoletnimi doświadczeniami i podpowiadaliśmy młodszym adeptom uwieczniania muzyków w pracy jak „dostać się do fosy z aparatem”.
O godzinie 17:30 impreza przeniosła się w plener (czyli po krakowsku – na pole 😮 ), na festiwalowy teren wygrodzony na błoniach pod krakowską halą sportowo-widowiskową. Wielkie brawa dla organizatorów za postawienie dwóch scen naprzeciwko siebie – dzięki temu koncerty następowały bezpośrednio jeden po drugim. To decyzja zapewne kosztowna, bo przecież wynajęcie i zamontowanie dodatkowej estrady i wyposażenie jej w nagłośnienie i oświetlenie to poważny wydatek dla organizatora, ale dzięki tej świetnej decyzji publiczność nie nudziła się ani przez minutę. Brawo!
Na głównej scenie festiwalowej pierwszym wykonawcą był ciepło przyjęty przez sporą grupę fanów raper AVI. Znakomity set zaprezentowali bracia Waglewscy, czyli Fisz Emade Soundsystem. Wiadomo, że ci panowie to już klasa sama w sobie, po raz kolejny to potwierdzili skutecznie przyciągając publikę pod scenę i wciągając do wspólnej zabawy. Jeden z ostatnich ponoć koncertów – zapowiadany jako ostatni plenerowy – zagrał projekt Karaś/Rogucki. Na głównej scenie pojawił się również przesympatyczny Vito Bambino z zespołem. Pogodne, znakomicie zagrane popowe dźwięki znakomicie rezonowały z tłumem fanów (a zwłaszcza fanek), dzielnie wyśpiewujących z Vitem słowa kolejnych piosenek, a niegasnące uśmiechy na twarzach słuchaczy były dowodem, że obecna pozycja tego artysty na polskim rynku muzycznym jest absolutnie zasłużona. I że ten Fryderyk, to mu się, cholera, należał. Całkiem poważnie. Bardzo pozytywny recital!
Ostatnim wykonawcą wieczoru na głównej festiwalowej scenie był Artur Rojek, czyli też artysta, którego specjalnie przedstawiać nie trzeba. Artysta oprócz fenomenalnie wykonanej „Beksy” sięgnął po starsze hity z epoki wspólnego grania z Myslovitz, a odśpiewanie przez publikę przeboju „Długość dźwięku samotności” na pewno było miłe dla niekwestionowanej głównej gwiazdy tej części festiwali.
Z założenia mała scena, nazwana Agora Music Live, jak słusznie zauważyły dziewczyny z kwartetu Lor, wcale nie była mniejsza czy gorzej wyposażona od sceny głównej AreNa Lato: Łap Oddech Festival, więc artyści na niej występujący nie mogli czuć dyskomfortu, że są „mniej ważni”. I słusznie, bo zaryzykowałbym twierdzenie, że na tej scenie było… ciekawiej. Skoro już wspomnieliśmy o Lor – krakowski kwartet złożony z samych dziewczyn ponoć gra już razem od dekady, w co ciężko uwierzyć, widząc na scenie tak młode artystki. Piękny koncert, dowcipna i naturalna konferansjerka basistki, i zapowiedź płyty, która będzie nosić tytuł „Żony Hollywood”, i która będzie dla mnie wydatkiem obowiązkowym, bo koncertu wysłuchałem z dużą przyjemnością i ciekaw jestem całości nowego materiału.
Właśnie na tej scenie z ciężkiej roli „otwieracza” festiwalu bardzo dobrze i bez kompleksów wywiązał się śląski duet Chłodno. Choć tu zagrali w trójkę, bo śpiewającej Julce i multiinstrumentaliście Szymonowi towarzyszyła perkusistka. Grupa ma już świadomych fanów, co Julka z uśmiechem skomentowała ze sceny widząc słuchaczki z banerem z nazwą zespołu. Bardzo podobał mi się występ pochodzącej z Wielkopolski Zuty. Podobnie jak Chłodno, Zuta to – jakkolwiek to nie zabrzmi – duet występujący w trio. Emanująca świetną energią i poczuciem humoru Zuta Lipowicz śpiewa do akompaniamentu realizowanego przez Maksa Mikulskiego, a tego wieczoru ponoć po raz pierwszy towarzyszył im „żywy” perkusista. Bardzo fajny koncert, mam nadzieję zobaczyć ich znowu w Krakowie.
Wyśmienicie – choć oczywiście przez festiwalową dyscyplinę za krótko – zagrał duet Matylda/Łukasiewicz. Bardzo cenię pisane i śpiewane przez nich piosenki, a pierwsze spotkanie z nimi na żywo tylko utwierdziło mnie w przekonaniu jak dobre rzeczy tworzą, i jak Damięcka z Radkiem – i towarzyszącym im perkusistą – przepięknie wypadają na żywo. I już się nie mogę doczekać ich powrotu do Krakowa – mają w planach koncert w Nowohuckim Centrum Kultury.
I ostatni wykonawca na scenie Agory, czyli trio, na które chyba najbardziej czekałem. Dziwna Wiosna, czyli warszawski skład, którego piosenki poznałem dzięki Radiu Nowy Świat, to niewątpliwie najbardziej rockowe kopnięcie pierwszej edycji AreNa Lato: Łap Oddech Festival. Dawid Karpiuk, Łukasz Moskal i Wojtek Traczyk to jest to, co w rocku bywa dla mnie najcenniejsze. Power trio z rockowym drajwem, świetnymi, często zabarwionymi psychodelicznymi wycieczkami piosenkami z dobrymi tekstami. Szczera, organiczna energia, zero ściemy i zwierzęcy szał Dawida, który pod koniec występu zrzucił z siebie koszulkę i zaszpanował dziarami i „kaloryferem”. Ale to było tylko dodatkiem, bo Dzika Wiosna to przede wszystkim znakomite, klasyczne granie. Oczywiście i tu pozostało lekkie niespełnienie, bo panowie choć grali drugi koncert tego dnia, to wylali na nas przez głośniki wodospad świeżości, ale i tu festiwalowy harmonogram spowodował, że musieli ograniczyć się do kilkudziesięciu minut pozostawiając jednak niezależny od nich niedosyt.
Gratulujemy organizatorom pomysłu i determinacji w zrealizowaniu pierwszej edycji AreNa Lato: Łap Oddech Festival. To kapitalny sposób na zamknięcie letniego sezonu koncertów plenerowych, a jednocześnie nie jest to impreza ograniczona tylko do muzyki i picia piwa pod sceną. Znakomite, przyjazne miejsce, mnogość atrakcji, świetnie przygotowany line-up, bardzo dobry dźwięk z obu scen (brawo realizatorzy!) – czegóż chcieć więcej? Chyba tylko tego, żeby za rok impreza rozciągnęła się na (co najmniej) dwa dni i zapewniła słuchaczom jeszcze więcej wrażeń nie tylko muzycznych i wspomnień na jesienno-zimową przerwę w imprezach outdorowych.
zdjęcia z koncertów: Ada i Sobiesław Pawlikowscy
zdjęcia z warsztatów: Tauron Arena Kraków