W wieku 94 lat zmarł w Brukseli belgijski muzyk jazzowy, harmonijkarz, gitarzysta i kompozytor Toots Thielemans. Śmierć nastąpiła na skutek powikłań związanych z astmą.
Naprawdę nazywał się Jean-Baptiste Frederic Isidor Thielemans. Jazzem zainteresował się przypadkowo, gdy podczas wojny trafił na kilka płyt nagranych w USA w latach 30. Po raz pierwszy jazz zagrał publicznie w 1949 roku na festiwalu w Brukseli, a w 1952 roku wyjechał z rodzinnej Belgii do Stanów Zjednoczonych. Specjalizował się w grze na gitarze i harmonijce ustnej, z czasem stał się jednym z najbardziej popularnych harmonijkarzy w świecie jazzu i muzyki rozrywkowej. Jego ideałem w grze na gitarze był Django Reinhard, jeśli chodzi o harmonijkę Toots Thielemans nie wzorował się na nikim, wypracował bowiem własne brzmienie i sposób gry. Zdaniem wielu obserwatorów było ono skutkiem… astmy, na którą cierpiał przez większość życia.
Przez kilka lat Toots Thielemans grał w zespole Charlie Parkera i Benny Goodmana, później również z grupą Quincy Jonesa. Nawał propozycji ze strony wielu uznanych sław spowodował, że starał się w następnych latach nie wiązać na stałe z żadnym zespołem, by być dyspozycyjnym przy doraźnych występach z różnymi muzykami, a przede wszystkim w nagraniach sesyjnych. Aż trudno uwierzyć, że znalazł się w składach instrumentalistów na kilkuset płytach! Lista gwiazd którym towarzyszył jest imponująca, ale trzeba wspomnieć o takich, jak Bill Evans, Miles Davis, Ella Fitzgerald, Dizzy Gillespie, Oscar Peterson, Pat Metheny, Ray Charles, John Scofield, Herbie Hancock, Charlie Haden, Ernie Watts, Frank Sinatra, Paul Simon, Stevie Wonder.
Toots Thielemans potrafił znaleźć się w każdym stylu, od free jazzu, poprzez sambę, bossa novę, standardy jazzowe i rozrywkowe, blues, rock, folk, a zwłaszcza ulubioną przez siebie, graną solowo balladę. Czasami pisywał swoje własne utwory, w latach 60. jego wizytówką stała się kompozycja „Bluesette”. Za swoje zasługi otrzymał szereg nagród, w tym najcenniejszą dla siebie, „Jazz Master”. Do końca życia miał podwójne, belgijsko-amerykańskie obywatelstwo i nie wypierał się, że jego pierwszą miłością pozostaje Belgia. Był osobą powszechnie uwielbianą w środowisku muzycznym. Na wiadomość o jego śmierci Quincy Jones oświadczył: „Toots był bez wątpienia jednym z największych gigantów muzyki naszych czasów”. W podobnym tonie wyraził się premier Belgii.
zdjęcie: Toots Thielemans podczas koncertu 6 lutego 1979 roku; fot. Hans van Dijk (ANEFO) [CC BY 4.0]