Kraków Street Band to spora grupa założona 12 lat temu przez młodych krakowskich muzyków tylko po to, żeby pograć na ulicy w dużym składzie, w jakim nie grali w swoich ówczesnych zespołach koncertujących w krakowskich klubach i jeżdżących na bluesowe festiwale. Pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę, bo zespół początkowo grający covery z folkowo-countrowym anturażu zaczął pisać własne piosenki i nagrywać płyty, z powodzeniem koncertując na wspomnianych festiwalach, ale już w charakterze gwiazd a nie uczestników konkursu dla młodych zespołów.
Ogólnopolską rozpoznawalność zyskali dzięki uczestnictwu w jednym z telewizyjnych „talent show”. Nieprzypadkowo właśnie w ten sposób frontman i założyciel kapeli – Łukasz Wiśniewski – skomentował tuzin lat, który im wspólnie upłynął od pierwszych „grań na stricie”. Stwierdził, że w czasach, kiedy triumfy na listach przebojów odnoszą soliści i zespołowe granie jest w odwrocie, im udaje się utrzymać grupę przy życiu, pomimo zmian muzyków, dalej w dużym składzie z sekcją dętą. Jak się okazuje, wspólne granie sprawia im pierwotną i atawistyczną radość, która udziela się wiernej publiczności, która tłumnie wypełniła sporą salę Nowohuckiego Centrum Kultury, gdzie 9 maja roku miał miejsce urodzinowy koncert Kraków Street Band.
Zanim jubilaci wyszli na scenę, Łukasz zapowiedział krótki set w wykonaniu krakowskiego duetu MIÓD. Aleksandra Luberda i Alicja Stępniak wykonały kilka piosenek utrzymanych w klimacie folkowo-balladowym, akompaniując sobie na gitarze i ukulele. Po kilku pastelowych utworach estradę przejęli panowie z Kraków Street Band, a dziewczyny dołączyły do nich wspomagając wokalnie jako chórek. Stali bywalcy koncertów KSB, do których się zaliczam od początku ich działalności, wiedzą, że na scenie zawsze panuje luz i dobra atmosfera, tak było i tym razem. Panowie po prostu świetnie grali swoje autorskie kompozycje, pomiędzy którymi pojawiały się anegdotyczne zapowiedzi Łukasza. Jak przystało na urodziny – muzycy w prezencie dla samych siebie zaprosili gości. Na lirze korbowej zagrała Michalina Malisz, a sekcję rytmiczną wzmocnił Marek „Smok” Rajss. Perkusyjne solo zagrane wspólnie z Adamem Partyką było bardzo widowiskowe i ciepło przyjęte przez publikę, jak i kontrabasowe intro do jednej z piosenek imponująco zagrane przez Miłosza Skwiruta. Swoją skrzypcową maestrią brzmienie tego wieczoru wzbogacił Jan Gałach. No i można zaryzykować stwierdzenie, że show ukradł Dariusz Basiński, czyli filar legendarnej grupy Mumio. Jeśli doda się do tego świetne brzmienie dęciaków z tryskającym energią Krzysztofem Chlipałą na czele i wyśmienite partie gitarowe grającego w grupie od początku Tomka Kruka i występującego w KSB od pewnego czasu Jarka Meusa, to w zasadzie można mieć tylko dwie uwagi – koncert, choć trwał ponad dwie godziny, to i tak był za krótki, no i jak to zwykle po koncertach KSB mam niedosyt harmonijki ustnej, której Wiśniewski jest wirtuozem, ale w tym składzie akurat nie chwali się tym zbytnio skupiając się na śpiewie i grze na gitarze.
Za nami kolejny świetny koncert w krakowskim NCK, które zapewnia słuchaczom komfort odbioru dzięki świetnej akustyce, wygodnej widowni i przede wszystkim znakomitemu nagłośnieniu. Muzykom z Kraków Street Band gratulujemy tuzina wspólnie spędzonych na scenach i w studiach nagraniowych lat i trzymamy kciuki za dalsze istnienie tej znakomitej grupy.
Tekst: Sobiesław Pawlikowski
Zdjęcia: Ada i Sobiesław Pawlikowscy Photography