Krakowskie Zaduszki Jazzowe to jeden z dwóch najstarszych festiwali tego typu na świecie. Choć w tym roku odbyła się 69. edycja, to cykl ten ma już lat 70 – roczną przerwę spowodowało wprowadzenie stanu wojennego. Co prawda główny maraton koncertowy trwał w Nowohuckim Centrum Kultury i krakowskiej Operze tuż przed dniem Wszystkich Świętych, ale bonusem był kameralny koncert grupy Laboratorium w Dworze Zieleniewskich w Trzebini. Natomiast swoistym epilogiem stał się jubileuszowy koncert Marka Stryszowskiego, zaplanowany na sobotę 9 listopada.
Jazz powrócił do Wieliczki – chciałoby się strawestować hasło reklamowe, jakim nowa ekipa organizująca to święto muzyki improwizowanej posługuje się od paru lat, dokonując jednocześnie rebrandingu imprezy i trochę zmieniając jej charakter. Do Krakowa jazz nie musi wracać, bo nigdy z niego nie wyjeżdżał, natomiast przez kilka edycji jednym z najbardziej prestiżowych wydarzeń były koncerty w zabytkowej Kopalni Soli w Wieliczce. Przez ostatnie lata z różnych przyczyn z tych imprez zrezygnowano, w tym roku na szczęście obecny prezes Kopalni, Marian Leśny zaprosił ponownie żywą muzykę pod ziemię. W potężnej komorze Warszawa, 125 m pod ziemią karnie stawił się komplet publiczności zwiezionej w dół legendarną kopalnianą ciasną windą. Bohaterem i gospodarzem był Marek Stryszowski – saksofonista i muzyk nierozerwalnie związany z grupą Laboratorium, ale realizujący wiele projektów pobocznych, nagrywający z innymi muzykami.
Koncert rozpoczęła spektakularnym wejściem na salę i odegraniem dwóch kompozycji orkiestra dęta działająca przy Kopalni w Wieliczce, potem już scena należała do jubilata i jego gości. Prezes Leśny wraz z koleżankami z zarządu Kopalni wręczyli Stryszowskiemu wyrzeźbionego w soli saksofonistę oraz okolicznościowy dyplom, gratulując mu 35-lecia współtworzenia Krakowskich Zaduszek Jazzowych, których obecnie jest dyrektorem artystycznym. Bardzo sympatyczna i familiarna część oficjalna nie trwała długo i skończyła się deklaracją pana Leśnego, że póki on zarządza tym miejscem, to jazz będzie co roku w nim obecny w listopadzie – i to świetna informacja, bo koncerty w tym monumentalnym miejscu brzmią świetnie i wyglądają malowniczo, a przy okazji uczestnicy mają okazję poinhalować się kopalnianym mikroklimatem.
Oprócz dostojnego jubilata tego wieczoru na scenie pojawili się: jego długoletni współpracownik i współzałożyciel legendarnej „Laborki” – Janusz Grzywacz, drugi zestaw klawiatur obsługiwał pianista Cezary Chmiel. Sekcję rytmiczną tego wieczoru stanowili Paweł Dobrowolski kryjący się skromnie w cieniu za zestawem perkusyjnym oraz grający na gitarze basowej i kontrabasie elektrycznym Kris Bodzoń. Harce na gitarce niewiarygodnie jak zwykle wyprawiał mistrz nad mistrze w tej dziedzinie, niezastąpiony Jacek Królik. W sekcji dęciaków Stryszowskiemu towarzyszył Tomasz Kudyk. Skład uzupełnili śpiewająca Rasm Almashan oraz najbardziej malowniczy wibrafonista wśród profesorów i najlepszy profesor wśród jazzowych wibrafonistów Bernard Maseli. Prowadzeniem koncertu, a także momentami wokalistyką, zajęła się Katarzyna Cygan. Muzycy wykonali kompozycje z różnych etapów artystycznej działalności Marka Stryszowskiego, sięgając do repertuaru jego różnych zespołów. Dwugodzinny, podzielony na dwie części koncert spotkał się z bardzo ciepłym przyjęciem zgromadzonej publiczności, czemu ciężko się dziwić, bo była dobra muzyka, była dobra realizacja dźwięku no i były bajkowe wnętrza, w których muzyki słucha się jednak w mniej oczywisty sposób niż w jakiejś zwykłej, „naziemnej” sali koncertowej.
Tym bardziej trzymamy pana prezesa za słowo, w którym obiecał, że jeszcze przynajmniej przez dwa lata koncerty jazzowe w Wieliczce będą się odbywały, i trzymamy też kciuki za organizatorów festiwalu, żeby posłuchali słów Zofii Stryszowskiej wygłoszonych w krakowskiej Operze podczas wręczania jej medalu za współtworzenie festiwalu – słuchałem w kopalni choćby Joe Scofielda z Joe Lovano, więc nie będzie złym pomysłem, jak w Zaduszkach będzie znów więcej jazzu i więcej międzynarodowości.
Przedstawiamy fotogalerię z ostatniego koncertu 69. Krakowskich Zaduszek Jazzowych.
Tekst i zdjęcia: Sobiesław Pawlikowski / Ada & Sobiesław Pawlikowscy Photography