Wprawdzie nie produkuje się u nas w kraju wysokiej klasy sprzętu studyjnego na wielką skalę, ale pojedyncze „rodzynki” są doskonale widoczne – i choć powstają w niewielkiej ilości egzemplarzy, to dzięki dobrej promocji, atrakcyjnej cenie oraz przede wszystkim walorom dźwiękowym i użytkowym znajdują miejsce w reżyserkach nie tylko w Polsce. Jednym z wchodzących przebojem na rynek producentów jest firma Imbir, specjalizująca się w konstruowaniu wysokiej klasy sprzętu analogowego – i właśnie kompresor tej firmy SSL type 4k jest przedmiotem tego testu.
Stoły mikserskie angielskiej firmy SSL od lat stanowią wzorzec ergonomii i brzmienia, szczególnie szeroko pojętej muzyki rozrywkowej. Nie wszyscy wiedzą, albo nie chcą wiedzieć, że to doskonałe brzmienie nie jest efektem minimalistycznego, „audiofilskiego” toru sygnałowego, tylko wręcz przeciwnie – stół mikserski z automatyką to ogromna ilość elementów półprzewodnikowych ze szczególnym uwzględnieniem wzmacniaczy operacyjnych. Nie ma lamp? Ani jednej! A za to w każdym kanale jest coś, co jest synonimem złego brzmienia – czyli wzmacniacz sterowany napięciem VCA. Taki wzmacniacz to zło konieczne, potrzebny jest on do realizowania automatyki poziomów głośności i po to został zastosowany. Konstruktorzy wpadli jednak na pomysł, że ten sam VCA oprócz regulowania poziomu za pomocą tłumika może pełnić dodatkowo inne funkcje – procesora dynamiki. I tak powstała koncepcja „wszystko w jednym” – wystarczyło tylko dodać moduł sterujący wzmacniaczem VCA. Zauważmy, że wzmacniacz VCA w stole mikserskim musi zapewniać zmiany poziomu w zakresie przynajmniej 80dB bez zmiany brzmienia – a to oznacza, że kompresor pracujący w dużo mniejszym zakresie będzie brzmiał… jeszcze lepiej?
OPIS
Imbir SSL type 4k to kompresor inspirowany konstrukcją kompresora SSL. Niestety, niektóre elementy, przede wszystkim oryginalne układy VCA, nie są już produkowane, a zamienniki wymagają innych układów „pośredniczących”, ale co to za problem dla zdolnego konstruktora? Jest to kompresor stereofoniczny, ze wspólnym, oddzielnym kanałem sterującym pracą obu kanałów stereo. Całe urządzenie mieści się w obudowie 1u, ma wbudowany zasilacz sieciowy i symetryczne wejścia i wyjścia typu XLR. Kompresor jest lekki, w końcu układy scalone wiele nie ważą i wiele prądu nie potrzebują. Przedni panel jakby na przekór półprzewodnikowej konstrukcji ma wygląd „retro” z gałkami typu „chickenhead” i analogowym miernikiem tłumienia. Pokrętła są przyjemne i łatwe w obsłudze, a miernik niestety niezbyt duży, ale cóż, większy by się nie zmieścił. Sześć gałek, miernik, wyłącznik sieciowy – to wszystko. Nachylenie możemy regulować skokowo – 2:1, 4:1 oraz 10:1, czas ataku w sześciu skokach w zakresie od 0.1 ms do 30 ms, czas powrotu w pięciu skokach od 0.1 s przez 1.2 s do Auto, próg i poziom wyjściowy regulowane są oczywiście płynnie. Szósta gałka to przełącznik BYPASS. Na pozór normalny kompresor…
TESTUJEMY
Kompresor Imbir SSL type 4k reklamowany jest jako „bus compressor”, a więc służyć ma do obróbki grup sygnałów lub całego miksu. Mając jeden taki kompresor trudno zresztą zdecydować się, jaki ślad najbardziej go potrzebuje, tak więc użycie go na sumę wydaje się logiczne. Mimo zastosowania w torze sygnałowym wzmacniaczy VCA brzmienie testowanego kompresora jest całkowicie inne niż konstrukcji dbx czy Aphex. Być może wynika to z konstrukcji wspólnego kanału sterującego, co ciekawe, wyposażonego również w VCA (tak więc w tym kompresorze mamy trzy układy VCA). Klasyczne kompresory VCA mają twarde, agresywne brzmienie, z tendencją do „oddalania” planu, testowany kompresor wręcz przeciwnie. Bez względu na ustawienia czasów ataku i powrotu brzmienie jest bliskie, a kompresja niesłyszalna, mimo dość dużych ruchów miernika tłumienia. Czasy należy ustawiać odpowiednio w zależności od materiału dźwiękowego, ale bez względu na rodzaj sygnału brzmienie jest zadziwiająco czyste i właśnie „bliskie”. Warto zauważyć, że tak jak w klasycznej konstrukcji SSL tak i w Imbirze nachylenie 2:1 charakteryzuje się bardzo długim kolanem – to oznacza, że kompresor działa praktycznie w całym zakresie poziomów wejściowych, i jednocześnie wyjaśnia tak duży zakres regulacji progu zadziałania – jest on właśnie wykorzystywany przy pracy z nachyleniem 2:1. Głównym zastosowaniem kompresora ma być „sklejanie miksu”. Oczywiście, w tej roli sprawdza się doskonale, całkiem skutecznie zastępując (a na pewno uzupełniając) osławione kompresory pasmowe. Oczywiście nie należy oczekiwać cudów, ale rzeczywiście można doprowadzić miks tak, aby „wychodził z głośników” – bliskość planów jest zadziwiająca. Warunek jest jeden – to nie może być „bylejaki” miks, proporcje muszą być odpowiednie, a barwy poszczególnych śladów właściwe – kompresor nie rusza za realizatora wszystkimi gałkami i suwakami. Również grupy instrumentów, zwłaszcza sekcja rytmiczna, sporo zyskują na kompresji Imbirem – bliskość i „kop” to ważna rzecz, choć raczej akcentując „bliskość” – bo do „kopa” można znaleźć inne urządzenia. Pamiętajmy także, że w stole mikserskim taki kompresor jest w każdym kanale, tak więc stosuje się go również na pojedyncze ślady. Podążając tym tropem średnio zadowolony byłem z pracy testowanego kompresora na śladzie gitary basowej, tu potrzebne jest chyba większe „zdecydowanie”, natomiast bardzo dużo zyskać możemy kompresując (nawet lekko) ślady wokalne. Kompresja jest niesłyszalna, zdecydowanie natomiast zwiększa średni poziom i przede wszystkim znacznie przybliża i „wypycha w przód” tak obrobiony ślad. Wydaje się, że to nie tylko efekt kompresji, lecz także tego „czegoś”, co mają najlepsze urządzenia analogowe, a co trudno jest zdefiniować. Zgranie utworu ze śladami wokalnymi obrobionymi tym kompresorem jest znacznie łatwiejsze, ponieważ głos doskonale „siedzi” w miksie i przede wszystkim jest słyszalny przy niższym poziomie, co pozwala na nieco inne proporcje wokalu do podkładu i w rezultacie większego „kopa” bez utraty zrozumiałości tekstu. Wprawdzie przegranie każdego śladu wokalnego przez kompresor w czasie rzeczywistym trochę trwa, ale naprawdę warto – zwłaszcza, że podczas zgrania „uwolniony” Imbir może pracować na sumie. Tak więc, zaskakująco, pojedyncze ślady wokalne również bardzo zyskują. Inne ślady nic nie tracą, ale można znaleźć inne, przeznaczone do ich kompresji urządzenia, również wirtualne.
Czy takie urządzenie ma jakieś wady? Ma jedną, a jest to niestety cecha tego typu urządzeń analogowych – otóż kompresor trochę szumi. Dopóki akceptujemy to „trochę”, to dobrze, ale podczas zgrania czy masteringu zwykle za kompresorem znajduje się wtyczka typu limiter, znacznie podbijająca poziom, i wtedy szum może być słyszalny. Cóż – tego nie unikniemy, w końcu jest to dość skomplikowane urządzenie analogowe.
PODSUMOWANIE
Imbir SSL type 4k to wysokiej klasy urządzenie, wykonane z dbałością o szczegóły. Obsługa jest łatwa i przyjemna, a efekty pracy więcej niż fascynujące. Cena nie jest najniższa, ale i tak znacznie niższa niż podobnych rozwiązań zagranicznych – ani u nas, ani u nich nie są to urządzenia produkowane w Chinach na masową skalę. Czytając reklamy możemy dojść do wniosku, że taki kompresor „załatwia wszystko” – oczywiście, że nie, ale jest niezwykle cennym urządzeniem, znajdującym zastosowania na każdym etapie produkcji. Brzmienie jest rewelacyjne i zaskakuje mnie w różnych sytuacjach nadal – a mam taki kompresor już parę miesięcy. Naprawdę polecam.
Tekst: Przemysław Ślużyński
DANE TECHNICZNE
Wybrane dane techniczne:
Wejścia: XLR, 50k Ohm symetryzowane elektronicznie
Wyjścia: XLR, 100 Ohm symetryzowane elektronicznie
Kompresor: typ RMS, soft-knee
Próg: regulowany w zakresie od -20 do +20 dBm
Czas ataku: wybierany 0.1 / 0.3 / 1 / 3 / 10 / 30 ms
Czas powrotu: wybierany 0.1 / 0.3 / 0.6 / 1.2 / 2.4 s (Auto)
Nachylenie: 2:1, 4:1, 10:1
Cena: 3700 PLN
Do testu dostarczył:
Musictoolz
ul. Złota 9/4
00-019 Warszawa
tel. (022) 4239096
Internet: www.musictoolz.pl, www.imbir.pl
Test ukazał się w numerze 12/2007 miesięcznika Muzyk.