Największy żyjący artysta dzisiejszych czasów wystąpił w Bielsku-Białej. Ten egzaltowany tytuł, jakim nazywam Mistrza Herbiego Hancocka to nie moja nadmierna afektacja wywołana spotkaniem z Żywą Historią Muzyki ale cytat z Washington Post – tak ta opiniotwórcza gazeta określiła onegdaj największą gwiazdę letniej odsłony 27. edycji Bielskiej Zadymki Jazzowej.
Ambicją organizatorów festiwalu stało się zaproszenie do stolicy Podbeskidzia wszystkich żyjących muzyków wielkiego kwintetu Milesa Davisa. Wielki Wayne Shorter pojawił się w Bielsku-Białej w 2008 roku, a 12 miesięcy później zawitał tam Ron Carter. Herbie Hancock co prawda stosunkowo często zagląda do naszego kraju – grywał w ramach Cracow Jazz Festival i Młyn Jazz w Jaroszowicach – ale dla mnie to była pierwsza okazja do spotkania się z Absolutem na żywo. Ochoczo udałem się zatem do pięknego Bielska-Białej i sporo wcześniej zameldowałem się w okolicach Cavatina Hall na recital, który odbył się w piątek 27 czerwca. Koncert był wyprzedany, a tak jak i mnie, nazwisko Hancocka i przesympatyczna atmosfera Bielskiej Zadymki Jazzowej przyciągnęły na południe wielu muzyków i dziennikarzy związanych ze sztuką. Wśród gości pojawili się między innymi Michał Urbaniak i Wojtek Mazolewski, był oczywiście obecny redaktor naczelny Jazz Forum, Paweł Brodowski.
Jerzy Batycki tuż przed koncertem w sympatyczny sposób przekazał dyspozycje sporej grupie fotopstryków akredytowanych na festiwal (pozdrawiam wszystkich serdecznie!), po czym po krótkiej projekcji filmu ukazującego historię festiwalu i dotychczasowych laureatów bielskiej nagrody, już wspólnie z kolegami ze Stowarzyszenia przywitał publiczność i zaprosił na scenę Mistrza. Krótka i wzruszająca uroczystość wręczenia Herbiemu – który był w nadzwyczaj dobrym humorze – zaowocowała krótką przemową laureata, który wspomniał żartobliwie – „teraz już mam skrzydła, ale jeszcze nigdzie nie odlatuję”. Po czym Hancock zajął swoje miejsce za klawiaturami i zaczął się koncert znakomity, przez wielu słuchaczy już nominowany do czołówki jazzowych wydarzeń 2025 roku. Chyba nie bezpodstawnie. Mistrzowi na scenie towarzyszył muzyk już równie legendarny – trębacz Terence Blanchard. Sekcję absolutnie genialną stanowili basista James Genus i zasiadający za rozbudowanym zestawem perkusyjnym Jaylen Petinaud. Gitary oraz mikrofon obsługiwał artysta również przez wielu oczekiwany – niewiarygodnie pięknie grający Lionel Loueke.
No i się zaczęło. Herbie zapowiedział, że lubi zmieniać aranże i eksperymentować żeby się nie zanudzić granymi często tymi samymi kompozycjami, i tak było tego wieczoru. Maestria, cudowne brzmienie, radość grania (to pierwszy koncert europejskiej letniej trasy zespołu Hancocka, czuć było tą świeżość) ale też tematy, które wszyscy znamy i które żywiołowo nagradzaliśmy głośnymi owacjami. Zabrzmiały m.in. „Actual Proof” i „Butterfly” oraz „Footprints” – dedykowany oczywiście jego kompozytorowi, nieodżałowanemu Wayne’owi Shorterowi. A kiedy pod koniec koncertu, po wszystkich zabawach z wokalem „zwokoderowanym” i przetworzonym elektronicznie a budzącym powszechną radość słuchaczy Herbie przewiesił przez ramię swój keytar i zbliżył się do kolegów w centrum sceny było wiadomo, że finał może być tylko jeden – „Chameleon”, podczas którego Herbie pląsał radośnie i podskakiwał w duecie z kolegą gitarzystą.
Warto odnotować, że Herbie pozwolił uczestniczyć w próbie generalnej przed koncertem uczniom bielskiej szkoły muzycznej, znalazł czas, żeby z nimi chwilę porozmawiać i podzielić się inspiracjami. Dla tych młodych ludzi niechybnie była to wielka porcja motywacji do pracy z instrumentami, więc tym bardziej wyrazy szacunku należą się Mistrzowi i muzykom z jego zespołu za to, że znajdują czas i energię na takie spotkania.
Dwie godziny czystej sztuki w przepięknym wnętrzu świetnej akustycznie sali koncertowej Cavatina Hall podczas wspaniale przygotowanego festiwalu – cóż trzeba więcej do szczęścia w letni piątek wieczorem. Serdecznie dziękujemy Organizatorom za możliwość uwiecznienia tego misterium (a także za familiarną i sympatyczną atmosferę imprezy) i już zastanawiamy się jakie do niespodzianki przygotuje nam Stowarzyszenie Sztuka Teatr na kolejną edycję Bielskiej Zadymki Jazzowej.
Tekst i zdjęcia: Sobiesław Pawlikowski / Ada & Sobiesław Pawlikowscy Photography