• Muzyk
  • TopGuitar
  • TopBass
  • TopDrummer
NEWSLETTER
Muzyk.net
  • Newsy
    • Klawisze
    • Studio
    • Software
    • Gitara i Bas
    • Nagłośnienie
    • Mobilne
    • Perkusja
    • AudioVideo
    • Dęte
    • DJ
    • Smyczki
    • Oświetlenie
  • Wydarzenia/Muzycy
    • Wywiady
    • Sylwetki
    • Imprezy
    • Relacje
  • Testy
    TestyPokaż więcej
    Donner DC 87
    Donner DC 87 – test mikrofonu pojemnościowego
    2025-04-30
    ADAM Audio D3V
    ADAM Audio D3V – test monitorów odsłuchowych
    2025-03-29
    Novation Launchkey 61 MK4 (fot. Novation)
    Novation Launchkey 61 MK4 – test klawiatury sterującej
    2025-03-20
    Arturia KeyLab 61 mk3 (fot. Arturia)
    Arturia KeyLab 61 mk3 – test klawiatury sterującej
    2024-09-30
    ZOOM R4 MultiTrak
    ZOOM R4 MultiTrak – test rejestratora audio
    2024-05-31
  • Wideo
    WideoPokaż więcej
    Miley Cyrus „More to Lose” (mat. prasowe Sony Music Entertainment Poland)
    Miley Cyrus zaprezentowała singiel „More to Lose”
    2025-05-09
    Kali Uchis „Sincerely” (fot. Zach Apo-Tsang)
    Kali Uchis wydała album „Sincerely”
    2025-05-09
    „Thunderbolts*” (fot. Marvel Studios)
    „Thunderbolts*” – muzyka pod lupą
    2025-05-08
    Edyta Górniak „Dotyk” (fot. Pomaton EMI)
    30 lat albumu „Dotyk” Edyty Górniak
    2025-05-08
    Patrycja Markowska „Ślady” (mat. prasowe Warner Music Poland)
    Patrycja Markowska zaprezentowała utwór „Ślady”
    2025-05-08
  • Artykuły
    • Studyjna mapa Polski
    • Felietony
    • Auto dla muzyka
    • Wariacje na temat
    • Recenzje
  • Film
    • Muzyka pod lupą
    • Płyty DVD
  • Tygodnik
    TygodnikPokaż więcej
    Tygodnik 19/2025 (514)
    2025-05-06
    Tygodnik 18/2025 (513)
    2025-04-28
    Tygodnik 17/2025 (512)
    2025-04-22
    Tygodnik 16/2025 (511)
    2025-04-14
    Tygodnik 15/2025 (510)
    2025-04-08
  • Słownik
    • Terminy Gitarowe
    • Terminy Techniczne
Czytasz: Frank Sinatra – Boski Frank!
Udostępnij
Szukaj
Muzyk.netMuzyk.net
Font ResizerAa
  • Newsy
  • Wydarzenia/Muzycy
  • Testy
  • Wideo
  • Artykuły
  • Film
  • Tygodnik
  • Słownik
Szukaj
  • Newsy
    • Klawisze
    • Studio
    • Software
    • Gitara i Bas
    • Nagłośnienie
    • Mobilne
    • Perkusja
    • AudioVideo
    • Dęte
    • DJ
    • Smyczki
    • Oświetlenie
  • Wydarzenia/Muzycy
    • Wywiady
    • Sylwetki
    • Imprezy
    • Relacje
  • Testy
  • Wideo
  • Artykuły
    • Studyjna mapa Polski
    • Felietony
    • Auto dla muzyka
    • Wariacje na temat
    • Recenzje
  • Film
    • Muzyka pod lupą
    • Płyty DVD
  • Tygodnik
  • Słownik
    • Terminy Gitarowe
    • Terminy Techniczne
Obserwuj nas
© 2024 Muzyk. All Rights Reserved.
ArtykułySylwetki

Frank Sinatra – Boski Frank!

Redakcja | Muzyk FCM
Redakcja | Muzyk FCM Opublikowano 2015-12-17
Udostępnij
Frank Sinatra
Frank Sinatra

Sto lat temu, 12 grudnia 1915 roku w Hoboken w New Jersey, urodził się jeden z największych artystów XX wieku, Francis Albert „Frank” Sinatra. W powszechnej opinii krytyków i dziesiątków milionów zaprzysięgłych fanów, rozsianych dosłownie po całym świecie, był, jeśli nie największym, to jednym z kilku najwybitniejszych pieśniarzy wszech czasów. Można się spierać o kolejność tych najważniejszych, to przecież nie sport i żadnych wymiernych kryteriów nie ma, lecz nie ulega najmniejszej wątpliwości, że należał do elitarnego grona tych, którzy odcisnęli największe piętno na muzyce rozrywkowej naszych czasów.

„To było muzyczne i estradowe zwierzę. Graliśmy dłuższą przygrywkę, trwającą co najmniej minutę lub dwie, a Frank stał w tym czasie maksymalnie skupiony w kulisach. Zazwyczaj oblizywał wargi, żeby nie mieć wysuszonych na wejściu, aż w końcu rozlegał się donośny głos: „Ladies and gentlemen, Frank Sinatra”. Wtedy wychodził rozluźniony tak, jakby nic go to nie kosztowało, pokazywał w nieprzymuszonym uśmiechu wszystkie zęby i już wówczas, w 1940 roku, musiał przeczekiwać dobrą chwilę, bo ludzie zrywali się z miejsc i klaskali. A on stał, niby z lekkim zażenowaniem, aż w końcu z reguły sam przerywał te owacje i zaczynał śpiewać. Co śpiewał? Jeśli o to chodzi, bywało bardzo różnie, najczęściej naradzaliśmy się nad tym, jaki ma być początek. Potem leciało już wszystko według zaplanowanego scenariusza, którego w zasadzie nigdy nie naruszał. Wiadomo, duży zespół musi mieć ułożone nuty, nie wspominając o logicznym układzie całości i odpowiednich akcentach. Trzeba pamiętać, że myśmy ze sobą współpracowali na początku kariery Franka, miał 25 lat, potem był już tylko lepszy i lepszy!”. Tak wspominał kiedyś Tommy Dorsey, szef słynnego big-bandu, który zatrudnił Sinatrę w listopadzie 1939 roku. Poza występami na estradzie, razem nagrali ponad 80 utworów dla radia i na płyty. Najpierw Frank grał z orkiestrą Harry’ego Jamesa, za 75 dolarów tygodniowo, ale Dorsey miał lepszą markę, w dodatku podniósł mu wynagrodzenie do 150 dolarów.

Sinatra był jedynym dzieckiem w rodzinie włoskich emigrantów. Skąd to zainteresowanie piosenką? Frank często powtarzał, że zaczął o śpiewaniu myśleć wówczas, gdy w radiu usłyszał Binga Crosby’ego. „Stało się wtedy nagle coś dziwnego, ponieważ usłyszałem, że Bing śpiewał w taki sposób, jakby robił to tylko dla mnie. Zamarzyło mi się wówczas po raz pierwszy, by też zostać piosenkarzem. Zacząłem podśpiewywać ile tylko mogłem, ale starałem się tak ćwiczyć, by nikt mnie przy tym nie słyszał. Może mi nie uwierzycie, ale byłem nieśmiałym młodzieńcem.” Wybitnie przykładającym się do nauki w szkole uczniem też nie był. Potem pracował jako goniec w gazecie, na piętnaste urodziny otrzymał od wuja ukulele, aż zaczął śpiewać z grupą miejscowych rewelersów, Hoboken Four. Niezależnie od tego rozpoczął pracę jako śpiewający kelner, taki, co to śpiewa każdemu obchodzącemu urodziny gościowi „Happy Birthday To You”, a co jakiś czas wpada na estradkę i śpiewa ku uciesze zebranych piosenkę. Zarobek przeznaczał na lekcje, subsydiowane też przez rodziców. Najpierw były to lekcje poprawnego mówienia, później również śpiewania i tańca. Co prawda Sinatra temu zaprzeczał, ale jednak przez pierwsze lata pobierał nauki także u kilku niezłych zawodowców. Jego sukces nie wziął się znikąd, przez całe życie miał opinię gwiazdy, która bardzo ciężko pracuje i chętnie się uczy. Uchodził za perfekcjonistę, potrafił trudną frazę wałkować kilka dni, by osiągnąć pewność jej bezbłędnego wykonania. Najpierw dokładnie opanowywał rzecz od strony muzycznej, potem oddechowej, a na końcu interpretacyjnej. Od samego początku właśnie interpretacji poświęcał wiele uwagi. Wiedział, że nawet śpiewając utwór stricte jazzowy, musi w jakiś sposób dotrzeć do słuchaczy, że samo epatowanie głosem jest zbyt skromną propozycją, by zostać zauważonym i zapamiętanym. Przez cały czas trwania kariery, także gdy już był wielkim artystą, płacił reżyserom za oglądanie swoich recitali i krytyczne uwagi na jego temat. Ogromnie cenił sobie zdanie innych gwiazd. Wspominała Marlena Dietrich: „Akurat byłam w Nowym Jorku, gdy Frank przez kilka wieczorów śpiewał w Carnegie Hall. Oczywiście poszłam. Oczarowana weszłam po wszystkim do jego garderoby. Przedtem właściwie nie znaliśmy się, więc tym bardziej miałam ochotę na rozmowę. Natychmiast pojawił się szampan, a my, prawie z marszu, przeszliśmy do uwag na temat recitalu. Nalegał na szczerą rozmowę. Zgodnie z prawdą powiedziałam, że jestem pod zbyt silnym wrażeniem i muszę ochłonąć. Następnego dnia przyszedł do hotelu, wówczas przekazałam parę uwag, zwłaszcza dotyczących jego pojawienia się na estradzie, zmiany kolejności kilku piosenek i świateł. Trzy godziny później byliśmy w Carnegie, a on to wszystko przepróbował na moich oczach i już wieczorem zrealizował wszystko!”

Sinatrze najczęściej przyświecała szczęśliwa gwiazda. Akurat gdy podpisał umowę z Columbia Records w 1943 roku, w Stanach Zjednoczonych pojawiło się ogromne zapotrzebowanie na nowych, a przede wszystkim młodych wokalistów. Wówczas po raz pierwszy muzyka rozrywkowa zainteresowała młodą generację odbiorców, wśród których najważniejszą grupę stanowiły dziewczyny i młode kobiety, w przedziale od 12 do 25 lat, określane jako bobby soxers. Frank ze swoją młodością, urodą i wdziękiem, idealnie nadawał się na bożyszcze tego żeńskiego tłumu. Na świecie trwała straszna wojna, wiadomości stawały się coraz bardziej przerażające, więc potrzeba było odpowiedniej odtrutki, którą on dawał. Tłumy na koncertach, piski i omdlenia, tysiącami każdego dnia otrzymywane listy miłosne, stanowiły potwierdzenie tej tezy. Jego pierwszy album z 1946 roku, „The Voice of Frank Sinatra” rozchwytano. Kiedy przez cztery tygodnie śpiewał w Paramount Theatre w Nowym Jorku przy nadkompletach, a po krótkiej przerwie ten sukces został powtórzony, ukuto termin „sinatramania”. To wtedy sprzedawał 10 milionów singli rocznie! Gwoli ścisłości należy dodać, że US Army dyskretnie nie upominała się o niego, wojsko uznało go za niezdolnego do służby „z powodów psychiatrycznych”. Złośliwi twierdzili, że stosowne zaświadczenie za ciężkie pieniądze sobie kupił, ale nikt tego nie udowodnił.

Pod koniec lat czterdziestych gusty publiczności się trochę zmieniły i szczęśliwą gwiazdę przykryła chmurka. W sporym procencie przyczynił się do tego sam Frank. Przy jego boku pojawiła się słynna wówczas Ava Gardner, żona Nancy zażądała kosztownego rozwodu, a fanki tym razem stanęły murem po stronie pokrzywdzonej. Ratując się przed ewidentną klęską, Sinatra ożenił się, jak się okazało, na sześć lat z Avą, czego przez całe życie żałował. Związek tylko początkowo był oazą miłości, a potem nie bez powodu zazdrosna diva potrafiła publicznie, na przyjęciu, zdzielić sławnego mężusia torebką czy ręką. Żeby zakończyć temat małżeństw Franka, następną wybranką została na dwa lata Mia Farrow, którą zastąpiła w 1976 roku Barbara Marx i pozostała z nim aż do jego śmierci. W tych trudniejszych dla siebie czasach Sinatra wpadł na pomysł występów w kasynach Las Vegas, stając się prekursorem modnego i szalenie popłatnego do dziś koncertowania w mieście hazardu. Dolatywał tam na występy prywatnym samolotem z Los Angeles. Tym niemniej w Chicago mniej więcej w tym samym czasie, w wielkiej sali pojawiło się na jego koncercie zaledwie 150 osób.

- Advertisement -

W takiej mało komfortowej sytuacji z pomocą przyszło mu kino. Jako aktor poczynał sobie całkiem śmiało już od 1946 roku, ale Fred Zinnemann, reżyser filmu „Stąd do wieczności”, w 1953 roku zaryzykował i dał mu wyrazisty, dramatyczny epizod. Frank bezbłędnie wykorzystał szansę i zagrał go tak, że otrzymał Oscara za rolę drugoplanową! Choć była to jedyna statuetka w jego filmowej karierze, grywał jeszcze wielokrotnie, w sumie w ponad pięćdziesięciu produkcjach, zbierając z reguły pozytywne recenzje.

Po Oskarze poczuł się pewnie, znów mógł rozdawać karty. Przeszedł do wytwórni Capitol Records, a w 1954 roku nagrał album „Songs for Young Lovers”, na którym znalazły się między innymi „My Funny Valentine” oraz „A Foggy Day”. Dwa lata później spełnił swe marzenie i w nagraniu kolejnego krążka towarzyszyła mu pięćdziesięciosześcioosobowa orkiestra symfoniczna. Kilkanaście lat potem nagrał album w towarzystwie aż siedemdziesięciu pięciu filharmoników! Aranżacje opracowywali mu Nelson Riddle i Billy May, a przed salami w jakich występował, pojawiały się znów tłumy dawnych wielbicielek z transparentami „Frank! Wybacz nam!”. Takiego triumfu nie doznał żaden z jego konkurentów. Jeszcze później nagrał album ze starymi bluesami i pieśniami z pionierskich lat Ameryki. Na liście bestsellerów Billboardu był on obecny, głównie jako No.1, przez 120 tygodni!

Wszyscy ówcześni krytycy muzyczni podkreślali coraz lepszą formę artystyczną Sinatry. Ciągłe śpiewanie spowodowało rozciągnięcie jego skali głosu w dół, co stworzyło niezwykle męskie, pełne i ciepłe brzmienie. Do perfekcji opracował frazowanie, potrafił swobodnie improwizować, dawał sobie radę praktycznie z każdym repertuarem. Miał w pewnym sensie szczęście, bo swing, na którym wychowywał się i uczył, jest gatunkiem dla wokalisty na tyle trudnym, że po jego opanowaniu, wszystko wydaje się o wiele łatwiejsze. Popularne przeboje, zwłaszcza z tak zwanego śpiewnika amerykańskiego, łzawe ballady, hity z musicali, tematy jazzowe, nie stanowiły najmniejszego problemu. Choć nigdy nie nauczył się porządnie czytać nut, jako praktyk sprawdzał się znakomicie. Mało tego, kilkakrotnie sam dyrygował big-bandami w studio, podczas nagrywania podkładów! Count Base: „Miał dziwną przypadłość, której nigdy nie umiałem sobie wytłumaczyć. W studiu mogło grać stu muzyków, a jak się ktokolwiek pomylił, bezbłędnie i natychmiast wskazywał palcem winnego. Jak on to robił?! Poza tym miał stalowe struny głosowe. W 1975 roku graliśmy w London Palladium, towarzyszyła nam Sarah Vaughan. W ciągu stu pięciu dni zagraliśmy 140 razy! Przy pełnej widowni! Ella w niektóre dni wysiadała głosowo, wtedy Frank śpiewał sam niemal cały czas!” Nawiasem mówiąc, w 1992 roku zaśpiewał 84 koncerty w siedemnastu różnych krajach.

- Advertisement -

Sprawiał na estradzie wrażenie skrajnego luzaka, jednak reagował natychmiast na każdy znak dyrygenta. Cenił muzyków w równym stopniu, co aranżerów i dyrygentów. Nie zadzierał nosa, osobiście przed nagraniem witał się ze wszystkimi po kolei i nie pozwalał sobie na żadną niestosowność wobec nich. Całe lata perfekcyjnie przygotowywał się do każdego występu i pracy w studiu. Właśnie dlatego wszyscy chcieli z nim pracować, choćby za darmo. Wiadomo, Sinatra tworzył sobą jedną z najznakomitszych artystycznych marek świata. Duke Ellington, Count Basie, Antonio Carlos Jobim, to pierwsze z brzegu nazwiska geniuszy z nim występujących. Dla niego pracował tabun kompozytorów, autorów tekstów, aranżerów, stylistów, stałe fryzjerki, garderobiane i kierowcy. Dla szerokiej publiczności, zwłaszcza kobiet, Frank był bożyszczem. Wystarczyło, że wchodząc na estradę uśmiechał się radośnie jak niegdyś, wskazywał ręką na kogoś, kogo niby poznawał wśród widzów, kłaniał się sto razy i już miał absolutnie wszystkich po swojej stronie, nawet gdyby niczego nie zaśpiewał. Miał nieprawdopodobny urok i siłę oddziaływania. „Mój Boże, Frank to przepiękne, niebieskie jak uspokojony ocean oczy. Cały był w tych oczach. Kiedy w przyjacielskim geście uśmiechem kładł mi rękę na ramieniu, mimo że jestem odporna na takie rzeczy i na estradzie spędziłam życie, robiło się ze mną coś dziwnego. To był ujmujący każdego czaruś, jedno wielkie męskie objawienie, ideał nieziemskiego faceta”, mówiła o nim Doris Day, śpiewająca z nim wielokrotnie w duecie. O jego licznych romansach, w dodatku z najpiękniejszymi i najbardziej znanymi damami epoki, głośno było w eleganckim świecie, musiał rzeczywiście mieć w sobie magiczną siłę męskiego przyciągania. Amerykańskie bulwarówki rozpisywały się w szczegółach jego podbojów. „Gdy Frank już zasypiał w hotelu, nagle usłyszał delikatne pukanie do drzwi. Otworzył. Na progu stała piękna córka gubernatora Florydy. „Coś z twoim odejściem z przyjęcia zgubiłam, to chyba moje serce. Powinno być w twoim łóżku, poszukamy? Szukali do rana. Wychodząc zapowiedziała: To może dziś wieczorem też poszukamy? Nie – powiedział Frank – jak znajdę, wyrzucę przez okno, muszę się do cholery wyspać!”

A jednak znany był nie tylko ze swych podbojów. Gdy występował z Nat King Colem, okazało się, ze Nat po zaśpiewaniu swojego bloku piosenek, natychmiast musi odejść do tej strefy sali, która przeznaczona była dla kolorowych Amerykanów. Frank wściekł się, podszedł do właściciela lokalu i oświadczył krótko; „Jeśli ktokolwiek zabroni tu mojemu przyjacielowi pobytu w dowolnym miejscu, wychodzę i nie wrócę!” Właściciel natychmiast mruknął „OK!”. Sprawa odbiła się szerokim echem i gdziekolwiek później Sinatra występował, nawet na Południu, segregacja nie istniała. Frank celowo prosił o zatrudnianie czarnych muzyków w trakcie swoich recitali w Alabamie czy Tennessee, z którymi wylewnie witał się na estradzie. Miał dobre serce, wydawał miliony dolarów na cele charytatywne, związane z niesieniem pomocy Afryce i Azji, a także z dziećmi na wszystkich kontynentach. Wspierał fundusze medyczne, pracujące nad nowymi szczepionkami. Co oczywiste, rozdawał pieniądze także na potrzeby włoskiej mniejszości w USA. Wielokrotnie posądzano go o ścisłe związki z mafią, co zdaje się nie było zupełnie bezpodstawne. Zapraszali go do Białego Domu wszyscy kolejni prezydenci, od Roosevelta poczynając. Z ich rąk otrzymywał najwyższe medale i wyróżnienia. Reagan przyznał mu Kennedy Center Honors i Presidential Medal of Freedom, a od Geralda Forda dostał International Man of the Year Award. Przypomnę, że po ogłoszeniu u nas stanu wojennego, Sinatra z przyjaciółmi zorganizował słynny wieczór poparcia dla Polaków i nie tylko go prowadził, ale również całkiem udanie zaśpiewał po polsku kujawiaka, a także zorganizował zbiórkę pieniędzy na rzecz uwięzionych.

Po kilku nieporozumieniach z dotychczasową wytwórnią płytową, postanowił pójść na swoje i na progu lat sześćdziesiątych powołał do życia własną firmę płytową, Reprise Records. Już pierwszy album, jaki wydał pod jej szyldem, „Ring-a-Ding-Ding-61” okazał się niebywałym sukcesem, co pozwoliło Frankowi zaprosić do współpracy kilku wybitnych kolegów, wśród których znalazł się także Sammy Davis Jr. Później ich znajomość nabrała wielkiego rozpędu, gdy Sitara doszedł do wniosku, że musi coś na estradzie zdecydowanie odmienić, jeśli chce przyciągać do siebie nowych fanów. Tak powstała koncepcja występów we trójkę, czyli Sinatry, Deana Martina i właśnie Sammy’ego Davisa Jr. Każdy z nich śpiewał nieco inny repertuar, choć szereg piosenek wykonywali oczywiście razem. Frank, dotychczas opowiadający na estradzie jedynie krótkie, dowcipne monologi, zyskał wreszcie w ten sposób partnerów do scenek. Rzecz jasna były to opowiastki błahe, ale śmieszne, czasami na granicy dobrego smaku. Chodziło o rozrywkę masową, także dla szeregowego widza. Przedsięwzięcie zyskało nazwę The Rat Pack, od istniejącej już nieformalnej grupy przyjaciół Franka, ale w samych Stanach, także poza ich granicami, nosiło określenie „cyrku Sinatry”. Często do tego męskiego grona dopraszano jakąś popularną koleżankę do fachu, na przykład była nią wielokrotnie Liza Minnelli, by rzecz nabrała jeszcze większego rozmachu. Krytyk Robert Christgau, wielki entuzjasta Sinatry pisał: „Ich wielka popularność brała się w sporej mierze ze społecznego zapotrzebowania. Oni uosabiali Amerykę szczęśliwą, daleką od polityki i wojen. Zwracali się do zwykłych ludzi i udowadniali im, że oni też mają prawo do swojego szczęścia.”

Pewnego razu, na koncercie dobroczynnym na rzecz schorowanych, bądź poszkodowanych w wypadkach aktorów, jaki co roku odbywa się w Nowym Jorku, Frank usłyszał piosenkę śpiewaną przez Paula Ankę. To nie była jego kompozycja, Paul napisał ją na podstawie zasłyszanej we Francji piosenki o przemijaniu Claude Francoisa i Jacquesa Revauxa. Anka napisał do niej nowy tekst i w takiej formie śpiewał ją na swych koncertach. Frank od razu wystąpił z propozycją jej nagrania, aż po długich targach postawił na swoim. „My Way” nagrał tuż po Bożym Narodzeniu, stała się jednym z jego najważniejszych biletów wizytowych. Podobnie było z piosenką tytułową z musicalu „New York, New York”. „Jeśli dasz sobie, bracie radę w Nowym Jorku, to sobie wszędzie poradzisz”.

Zawsze nagrywał mnóstwo płyt, w studiu czuł się znakomicie, 59 albumów studyjnych i aż 297 singli dobitnie to potwierdza. Quincy Jones: „Sinatra nigdy nie lubił swojego głosu, zawsze uważał, że powinien lepiej i pełniej brzmieć. Tłumaczyłem, że świetnie zaśpiewał, a on natychmiast ripostował, że w trzeciej zwrotce coś schrzanił i musi poprawić. Często mnie tak tym wkurzał, że mówiłem: Frank, masz do mnie zaufanie? Kiwał głową, że ma. To ja nie puszczę ci teraz tego, co nagrałeś, bo będziemy siedzieli bez sensu jeszcze tydzień. Uwierz, że jest dobrze i lecimy dalej! Z drugiej strony potrafił nagrywać rzeczywiście szybko, raz nawet przez noc zrobiliśmy dziewięć piosenek, rekord świata!” Według różnych rachunków, sprzedało się od 150 do 250 milionów jego płyt, co stawia go w absolutnej czołówce światowych liderów. Dodać do tego należy jeszcze kraje, gdzie do dziś prawa autorskie są iluzoryczne, a wtedy może się okazać, że rację mają znawcy problemu, przekonywający, że dotychczas kupiono blisko 300 milionów albumów nagranych przez Franka. Za to na pewno w ciągu swojej kariery nagrał ponad tysiąc utworów.

Sinatra miał kilka obsesji. Liza Minnelli: „Kiedyś występowaliśmy w Plymouth. Pobiegliśmy do hotelu przebrać się, bo zaproszono nas na przyjęcie na naszą cześć. Umówiliśmy się, żeby wejść razem. Nagle przychodzi Frank i taszczy jakąś podejrzanie wypchaną teczkę. Co tam masz? „Jak to co? Moją whisky”. Przecież oni do cholery wiedzą jaką lubisz. „A jak zabraknie?” Parsknęliśmy z Sammym głośno, ale on taki był”. Powszechnie znana była inna fobia prześladowcza Sinatry. Judy Garland, matka Minnelli: „Frank, od kiedy go poznałam, zawsze wspaniale się ubierał. Kiedyś sam dobierał sobie garnitury i wszelkie dodatki, później odpowiadali za to fachowcy z agencji, z którymi często się nie zgadzał. Nawet podczas nagrywania w studiu wyglądał tak, jakby go filmowali, w swetrze widziałam go ze dwa razy, a w jakimś takim rozciapanym, nigdy. Jestem kobietą, wiem co to elegancja i też chcę dobrze wyglądać, ale on przesadzał. Po co zmieniał najmniej dwie koszule każdego dnia, skoro się nie spocił? W garderobie sprawdzał kanty przy spodniach, czy ostre. Najpierw dłonią, a później wyciągał jakąś specjalnie kupowaną bibułkę i zsuwał ją od kolan w dół. Musiała opadać w jakimś tajemniczym dla mnie czasie, inaczej klęska. Raz mu się coś przed występem nie spodobało, zawołał garderobianą, ściągnął portki i ona natychmiast zabrała się za ich prasowanie, bo powiedział że inaczej nie zaśpiewa. Założę się, że jego majtki też były prasowane w kant. To samo z butami, musiały lśnić na milę. Pachniał z daleka, miał swoje ulubione wody, które zmieniał co jakiś czas. Podobno wieczorami zdarzało mu się wklepywać jakieś kremy na twarz, co w tamtych czasach uchodziło wśród mężczyzn za co najmniej podejrzane.”

O innej fobii prześladowczej sam zainteresowany opowiadał tak: „W czasach mojego dzieciństwa Hoboken do pięknych i zadbanych miast nie należało. Kiedyś przyszedłem z podwórka strasznie umorusany. Umyłem się, a mama obejrzała mnie uważnie: „wstydź się, masz brudne pazury i szyję, umyj się jeszcze raz. Synu, nikt cię nie będzie szanował, jeśli nie będziesz czysty i pachnący”. Zapamiętałem to zdanie na całe życie, stałem się czyściochem. Ludzie płacą za spotkanie ze mną, więc także i za mój wygląd.” Franka już u Tommy’ego Dorseya nazywano Lady Makbet, bo mył bez przerwy ręce. Mało tego, niczym higienistka sprawdzał czystość rąk i kołnierzyków u muzyków. Potrafił kilku wywalić, aż się nauczyli postępować według jego zasad. W sprawach pozaartystycznych był uparty i ciężko znosił uwagi krytyczne.

Jedenaście razy otrzymał nagrody Grammy, w tym Grammy Trustees Award, Grammy Legend Award, Gramy Lifetime Achievement Award, przyznano mu najwyższe medale i odznaczenia amerykańskie, otrzymywał podobne w wielu krajach świata. Był doktorem honorowym wielu prestiżowych uczelni. Nade wszystko ciągle go kochano. Stanowił swoiste dobro narodowe, dla wielu swoich rodaków równie istotne, jak gwiaździsty sztandar i indyk w Święto Dziękczynienia.

Najlepszy wokalnie był w latach sześćdziesiątych, ale w dekadzie lat 70. i 80., choć coraz słabiej, jakoś się trzymał. W latach dziewięćdziesiątych wyraźnie tracił formę. Zapominał słów piosenek, powtarzał jedną zwrotkę trzy razy, fałszował, nie trzymał frazy. Oczywiście wybaczano mu to. Jego ostatnie koncerty odbyły się w Furuoka Dome w Japonii, tuż przed Bożym Narodzeniem 1994 roku. W lutym 1995 roku śpiewał dla starannie dobranego grona ponad tysiąca osób w Palm Desert Marriott Ballroom. Zauważono natychmiast, że był w bardzo dobrej formie. W czasie wielkiej gali, jaka miała miejsce z okazji jego 80. urodzin, w finale wszedł na scenę i zaśpiewał ostatnie linijki „New York, New York” i w ten sposób pożegnał się definitywnie z estradą. Po zawale serca w 1997 nie pojawiał się publicznie. Już poprzednio miał kłopoty z sercem, oddychaniem i wysokim ciśnieniem, zdradzał też objawy demencji. 14 maja 1998 roku nad ranem zmarł w szpitalu w Los Angeles na atak serca. Barbara, jego żona, do ostatniej chwili trzymała go za rękę.

Noc po jego śmierci, by uczcić pamięć „chłopaka o błękitnych oczach”, podświetlono Empire State Building na niebiesko. W tym samym czasie wygaszono iluminacje największych kasyn Las Vegas i, rzecz bez precedensu, na minutę zatrzymano wszystkie gry. Cała Ameryka pogrążyła się na chwilę w żałobie. Rację miał Robert Christgau mówiąc o nim: „Odszedł największy pieśniarz XX wieku”.

Na grobie Franka Sinatry wyryto napis: „The Best Is Yet to Come!” On już to wie…

 

Tekst: Andrzej Lajborek

Zdjęcie: Frank Sinatra w Liederkrantz Hall, Nowy Jork, ok. 1947 roku; © William P. Gottlieb Collection (Biblioteka Kongresu)

Artykuł ukazał się w numerze 12/2015 miesięcznika Muzyk.

TAGI: Frank Sinatra, wspomnienie
Udostępnij ten artykuł
Facebook Twitter Whatsapp Whatsapp LinkedIn Email Drukuj
Udostępnij
Poprzedni artykuł Arturia KeyLab 88 Arturia KeyLab 88 – test klawiatury sterującej
Następny artykuł Aston Microphones Origin Spirit Aston Microphones Origin i Spirit
Leave a comment

Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Najnowsze artykuły

Ella Langley (fot. YouTube / Ella Langley)
Wydarzenia/Muzycy

Ella Langley i Lainey Wilson triumfują na ACM Awards 2025

Redakcja | Muzyk FCM 2025-05-09
Miley Cyrus „More to Lose” (mat. prasowe Sony Music Entertainment Poland)
wideoWydarzenia/Muzycy

Miley Cyrus zaprezentowała singiel „More to Lose”

Redakcja | Muzyk FCM 2025-05-09
Yamaha FGDP-50 (fot. Yamaha)
NewsyPerkusja

FGDP-50 i FGDP-30 firmy Yamaha z nagrodą za wzornictwo

Redakcja | Muzyk FCM 2025-05-09
Kali Uchis „Sincerely” (fot. Zach Apo-Tsang)
wideoWydarzenia/Muzycy

Kali Uchis wydała album „Sincerely”

Redakcja | Muzyk FCM 2025-05-09
sE Electronics sE7 sideFire (fot. sE Electronics)
NagłośnienieNewsyStudio

sE7 sideFire – nowy mikrofon pojemnościowy firmy sE Electronics

Redakcja | Muzyk FCM 2025-05-09
„Thunderbolts*” (fot. Marvel Studios)
FilmMuzyka pod lupąwideo

„Thunderbolts*” – muzyka pod lupą

Grzegorz Bartczak | Muzyk FCM 2025-05-08
Novation Launch Control XL [MK3] (fot. Novation)
KlawiszeNewsyStudio

Nowa wersja kontrolera Launch Control XL firmy Novation

Redakcja | Muzyk FCM 2025-05-08

Może Ci się również spodobać

George Krampera (fot. KV2 Audio)
NagłośnienieNewsySylwetki

Zmarł George Krampera – założyciel firmy KV2 Audio

Firma KV2 Audio poinformowała o śmierci jej założyciela –…

2025-03-05
Seiki Kato (fot. Korg)
ArtykułyKlawiszeSylwetki

Nie żyje Seiki Kato – prezes firmy Korg

Japońska firma Korg poinformowała, że w wieku 67 lat…

2025-02-28
Roberta Flack w 2010 roku (fot. s_bukley / Shutterstock.com)
ArtykułySylwetki

Nie żyje Roberta Flack znana m.in. z hitu „Killing Me Softly With His Song”

W wieku 88 lat zmarła w Nowym Jorku amerykańska…

2025-02-28
Keith Jarrett „The Köln Concert” (fot. ECM)
Artykuły

Minęło 50 lat od pamiętnego koncertu Keitha Jarretta w Kolonii

Dokładnie 50 lat temu – 24 stycznia 1975 roku…

2025-01-24
Muzyk
Muzyk.net

MUZYK jest jedynym magazynem branży sprzętu muzycznego w Polsce o tak szerokiej rozpiętości merytorycznej i docieralności do użytkowników instrumentów muzycznych, sprzętu muzycznego i studyjnego.Ukazuje się od stycznia 1993 roku najpierw jako miesięcznik drukowany i portal internetowy, a od 2020 roku jako tygodnik Online i portal internetowy.Na łamach MUZYKA zamieszczane są treści przeznaczone zarówno dla początkujących, jak i zaawansowanych użytkowników sprzętu muzycznego, a także informacje dotyczące artystów, płyt i wydarzeń muzycznych. Przekłada się to na wysokie statystyki. Portal Muzyk.net zanotował średnio w 2022 roku prawie milion odsłon miesięcznie.

Odwiedź

3.9kZalajkuj
1.9kObserwuj
1kObserwuj
183Subskrybuj
377Obserwuj

Serwisy

  • Klawisze
  • Studio
  • Software
  • Gitara i Bas
  • Nagłośnienie
  • Mobilne
  • Perkusja
  • AudioVideo
  • Dęte
  • DJ
  • Smyczki
  • Oświetlenie

Na skróty

  • Newsy
  • Wydarzenia/Muzycy
  • wideo
  • Klawisze
  • Imprezy
  • Studio
  • Software
  • Testy
  • Gitara i Bas
  • Nagłośnienie
  • Yamaha
  • Relacje
  • Sennheiser
  • Artykuły
  • Recenzje
  • Arturia
  • Płyty CD
  • Casio
  • Mobilne
  • Zoom
  • Steinberg
  • Perkusja
  • Novation
  • Tygodnik
  • Film
  • AudioVideo
  • Focusrite
  • Neumann
  • iOS
  • Roland
  • nowa płyta
  • Felietony
  • O nas
  • Reklama
  • Regulamin
  • Polityka prywatności
  • Kontakt
  • Praca
Czytasz: Frank Sinatra – Boski Frank!
Udostępnij

ZASTRZEŻENIE: dokładamy wszelkich starań, aby zachować wiarygodne dane dotyczące wszystkich prezentowanych informacji. Dane te są jednak dostarczane bez gwarancji. Użytkownicy powinni zawsze sprawdzać oficjalne strony internetowe, aby uzyskać aktualne warunki i szczegóły.

Copyright (C) Muzyk 2024
Welcome Back!

Sign in to your account

Lost your password?