Jednym z głównych koncertów tegorocznych Krakowskich Zaduszek Jazzowych był wieczór wypełniony piosenkami w wykonaniu Ewy Bem i Stanisława Soyki. Artyści zaprezentowali swoje recitale przed nadkompletem zachwyconej publiczności, która w czwartek 27 października wypełniła główną salę koncertową Nowohuckiego Centrum Kultury.
Wielka radość, że Pani Ewa wróciła do nagrywania i regularnego koncertowania. Szczerze mówiąc, jako ojciec dwóch córek, nie potrafię sobie wyobrazić dramatu, jakiego nasza znakomita śpiewaczka musiała doświadczyć po dramatycznych wydarzeniach w jej życiu prywatnym. Pewnie mało kto wierzył w to, że Ewa Bem będzie w stanie wrócić do aktywnego działania muzycznego, ale na szczęście – jak sama opowiada – w końcu odczuła, że wyczekiwany, symboliczny znak od jej ukochanej córki dotarł do niej i spowodował, że mamy szczęście cieszyć się pięknym głosem i niebywałą muzykalnością Pani Ewy jak Polska długa i szeroka. Koncert nawet nie od pierwszych nut, ale wcześniej, od wejścia wokalistki na scenę był po prostu wzruszającą wymianą ciepła i dobrej energii pomiędzy solistką, towarzyszącymi jej akompaniatorami i wdzięczną publicznością. Rozpoznawalne brzmienie głosu pani Ewy, jej niebywały dar swingowania, poczucie humoru, kapitalna interpretacja, niepowtarzalna osobowość, kultura muzyczna… Można mnożyć te określenia, bo to, że Ewa Bem słabych koncertów nie daje, to wiadomo, a teraz jeszcze są to niemal dwugodzinne seanse terapeutyczne – przynajmniej dla mnie. Przyszło nam żyć w trudnych czasach, a wieczór spędzony z tak cudowną artystką na scenie na chwilę pozwala zapomnieć o tym, co się dzieje wokół nas. No i repertuar – wiadomo, że Bem jest nazywana Królową polskiego jazzu (może lepiej byłoby napisać – królEwą 🙂 ), i jazzu i swingu, zgodnie zresztą z jazzowo-zaduszkową aurą festiwalu nie zabrakło. Ale też pani Ewa Bem to skarbnica pięknych piosenek pisanych przez najwybitniejszych twórców gatunku. Publiczność usłyszała piosenki stworzone przez Wasowskiego i Przyborę, Seweryna Krajewskiego, Wojciecha Młynarskiego, Marii Czubaszek, które znamy z czasów, gdy wokalistka zdobywała festiwalowe sceny i estrady od Bałtyku po Tatry i od Bugu po Odrę. Wielka radość kilkusetosobowej publiczności z faktu, że Ewa Bem znów dla nas śpiewa. Śpiewaczce towarzyszył oczywiście wyśmienity zespół akompaniujący – trio mistrza Andrzeja Jagodzińskiego z mocarnie brzmiącym Adamem Cegielskim na kontrabasie i Czesławem „Małym” Bartkowskim za zestawem perkusyjnym, wzmocniony pięknym brzmieniem trąbek obsługiwanych przez Roberta Majewskiego. Na koniec oczywiście piękny bukiet kwiatów, i na otarcie lekko zwilgotniałych oczu (zarówno u części widzów, jak i chyba u samej pani Ewy, która niespecjalnie kryła wzruszenie) bis.
Po kwadransie przerwy niezbędnej na reorganizację sceny za fortepianem zasiadł uśmiechnięty Stanisław Soyka, który tym razem pojawił się w Krakowie ze swoim kwintetem. Za perkusją zasiadł syn pana Stanisława, Jakub. Nie dość, że stanowił mocną podstawę rytmiczną wespół z grającym na perkusjonaliach Zbyszkiem Uhuru Brysiakiem i kontrabasistą Marcinem Lamchem, to jeszcze pięknie dośpiewywał tacie harmonie wokalne. Wiadomo, że genetyka nie zawodzi, a panowie pewnie mają rodzinne okazje, żeby poćwiczyć wspólne śpiewanie, więc brzmiało to naprawdę zacnie. Skład kwintetu uzupełniał siedzący z gitarą akustyczną w dłoniach Przemysław Greger. Druga część wieczoru w NCK przy dźwiękach zespołu Stanisława Soyki była chyba bardziej piosenkowa niż jazzowa, ale chyba nikt nie mógł mieć o to pretensji ani do organizatorów, ani do artysty. Ja zaliczam się również do fanów pana Stanisława, i to od lat, więc też cieszę się z takiego doboru wykonawców do tego koncertu. Jak wiadomo Soyka od lat pisze melodie do tekstów poetyckich, czego preludium były słynne sonety Szekspira, i do tego materiału autor sięgnął bodaj dwukrotnie, ale usłyszeliśmy też wiersze Miłosza czy krakowskiej noblistki, Wisławy Szymborskiej. Było i kilka przykładów ze sporej listy przebojów popełnionych przez pana Stanisława.
Mistrzostwa polskiej piosenki miały miejsce tego wieczoru w Nowej Hucie niechybnie, przy czym nie o współzawodnictwo tu chodzi, a o poziom i jakość wykonania. No ale jak na Nową Hutę przystało, i Ewa Bem i Stanisław Soyka w uszczęśliwieniu publiczności zebranej tego wieczoru w Nowohuckim Centrum Kultury osiągnęli 300% normy.
Tekst i zdjęcia: Sobiesław Pawlikowski
Strona internetowa festiwalu: krakowskiezaduszkijazzowe.eu