Trzeci dzień festiwalowego biegania między scenami Colours of Ostrava rozpoczął się dla nas koncertem czeskiego gwiazdora Bena Cristovao. Barwny frontman znakomicie poderwał do wspólnej zabawy już liczną o tej porze publiczność. Trochę wcześniej na Liberty Stage swój występ rozpoczęła punkowa vypsana fiXa również reprezentująca gospodarzy festiwalu. Natomiast niesamowita erupcja energii miała miejsce symultanicznie na scenie GLO, za sprawą czterech dziewczyn z Izraela tworzących indie-rockowy kwartet Haze’evot, co można przetłumaczyć na polski chyba jako Wilczyce. Dziewczyny identyfikujące się z mocno feministycznym przekazem i poglądami na równouprawnienie same o sobie mówią, że czekają na czas, kiedy przestaną być postrzegane jako ciekawostka ze względu na fakt bycia kobiecym zespołem. I w zasadzie tak powinno być, bo dziewczyny po prostu przyłoiły jak trzeba, i jak to się mawia w takich wypadkach „nie ważna płeć, ważne uczucia”. Szybka pielgrzymka pod drugą co do wielkości festiwalową scenę, Liberty Stage i rzut oka, ucha i obiektywu na bardzo udany set pochodzącego z Irlandii, a działającego w Londynie kwartetu The Clockworks. Wokalista/gitarzysta James McGregor, gitarzysta Sean Connelly, perkusista Damian Greaney i basista Tom Freeman na razie wstrzymują się z wydaniem albumu, zamiast tego systematycznie wydają single i stopniowo budują reputację energicznego zespołu grającego na żywo. Na pewno nie bez powodu Pixies zabrali ich ze sobą na amerykańskie tournée jako support, a mówi się o nich, że są wschodzącą gwiazdą.
Tymczasem na naszej ulubionej kameralnej Orlen Drive Stage pojawił się malowniczy reprezentant gospodarzy – Tomáš Kočko & Orchestr. Jego twórczość muzyczna w znacznej części czerpie inspiracje z morawskich i śląskich podań ludowych, szczególnie z podań o zbójniku Ondraszku. Opiera się też na twórczości Ladislava Nezdařila, poety tworzącego w gwarze górali beskidzkich. W warstwie muzycznej twórczość Tomáša Kočko zalicza się do muzyki etnicznej, World Music, wzbogaconej o elementy jazzu i rocka.
Wracamy na równie ciekawą scenę GLO, gdzie najpierw pojawiła się Koreanka Ohelen, piosenkarka występująca z tradycyjnym składem sekcja plus gitara. Następnie na scenie gospodarze, bardzo ciepło przyjęci przez licznie zgromadzoną publikę, czyli Lenka Dusilova z zespołem. Artystka obchodziła w Ostrawie dwudziestolecie działalności muzycznej. Bardzo przypadł mi do gustu ich występ. Muza dość ciężka do prostego zaszufladkowania, bo i niby pop, ale dość alternatywny, jednocześnie progresywny, świetnie brzmiący. Lenka to kolejny czeski wykonawca, którego poznałem dzięki festiwalowi i chętnie pogrzebię w jej nagraniach po powrocie z imprezy do Polski, bo zdaje się, że zostałem jej fanem.
W drodze na wyżej wymienione recitale zahaczamy o Full Moon Stage, gdzie akurat występowało didżejskie trio Viah. Ich stanowisko pracy było przyozdobione tęczowymi flagami, takież były stroje dwóch występujących w trio dziewcząt, więc istnieje domniemanie, że prawa LGBTQ są dla nich ważne. Ale niech mi czytelnicy wybaczą – nie znam się ani na didżejstwie, ani obcowanie z tą formą sztuki nie sprawia mi największej przyjemności, więc udaliśmy się pod inne sceny, gdzie muzyka była tworzona przez ludzi na „prawdziwszych” instrumentach. Nie było wyjścia – trzeba było znów przepielgrzymować przez cały festiwalowy teren, żeby wrócić pod scenę Orlen Drive i z radością uczestniczyć w pogodnym występie australijskiego tria Little Quirks. Zespół tworzą siostry Abbey i Mia Toole wraz z kuzynką Jaymi Toole, na basie towarzyszy im brat Alex, a brzmienie uzupełnia gitarzysta Jordan Rouse. Bardzo fajny, energetycznie podany folk indie pop – jak same się definiują. Pogodne, dobre piosenki powodują, że zespół coraz odważniej poczyna sobie na światowych scenach, nie tylko jako suport wspaniałych The Teskey Brothers, o których wspomnimy jeszcze w relacjach z tegorocznej edycji Colours of Ostrava.
I znów „po drodze” na ten koncert zahaczyliśmy o Cacao Stage, czyli scenę umiejscowioną w namiocie, gdzie miał miejsce uroczy recital akompaniującej sobie na gitarze klasycznej Nessi Gomes. Urodzona na jednej z brytyjskich wysp w portugalskiej rodzinie artystka śpiewa w cudownie łagodny sposób, wiedząc o jej pochodzeniu usłyszymy wpływy fado i portugalskiego saudade, ale jednocześnie jej ballady są bardziej progresywne. Świetna chwila oddechu od festiwalowego zgiełku, choć i tu docierała kakofonia dźwięków z nieodległych stoisk i scen.
No i powrót pod główną scenę, Ceską Sportielną Stage, gdzie jeden przez najbardziej wyczekiwanych przeze mnie koncertów w tym roku – rodzinna formacja cudownego Brazylijczyka, Gilberto Gila, zabrała nas w pięknie brzmiące, spokojne i wypełnione słońcem rejony popu, jakie można sobie wymarzyć. To pierwszy występ Gilberto w Czechach. Postać legendarna – gwiazda światowego formatu, , jeden z najważniejszych wykonawców, wręcz współtwórców brzmienia afro-brazylijskiego, tekściarz, kompozytor, działacz społeczny i ekologiczny. Wierzyć się nie chce, że ten gentleman właśnie skończył 80 lat, i jakkolwiek to nie zabrzmi, cudownie, że udało się wysłuchać jego koncertu w ramach jednego z najfajniejszych festiwali na świecie. Paradoksalnie podczas jednego z najpogodniejszych setów tegorocznej edycji nad miastem zaczęły się zbierać ciężkie, ołowiane chmury, ostatnie kompozycje wykonywane przez Gilberto publiczność absorbowała już w strugach deszczu, a po tym rozpętała się burza. Warunki atmosferyczne oraz ponoć awaria samolotu spowodowały, że do Ostrawy nie dotarł headliner, który miał zamknąć piątkowe koncerty na dużej scenie – Burna Boy. Choć jego zespół i backline były przygotowane, to oczywiście ze względu na absencję lidera występ się nie odbył. Ale jakoś nie zauważyliśmy jakichś symptomów oburzenia czy wielkiego rozczarowania wśród festiwalowej publiki. Ot, po prostu wydarzyło się, taka sytuacja, Pragmatyczni i wyluzowani Czesi po prostu przeszli nad tym do porządku dziennego i zajęli się wypoczynkiem przed czwartym dniem festiwalu. A my dostosowaliśmy się do miejscowych obyczajów i wróciliśmy do naszego kameralnego hoteliku żeby zacząć przygotowywać zdjęcia do publikacji oraz przy nie milknących odgłosach trwającej za oknami burzy trochę jednak żałować, że nie wszystko, co oferuje festiwal, udaje się zobaczyć i usłyszeć, bo niechybnie i tego dnia minęło nas kilka ciekawych koncertów, których nie udało się „zaliczyć” ze względu na bogaty line-up i koncerty odbywające się symultanicznie na kilkunastu scenach.
Poniżej prezentujemy zdjęcia z wybranych wydarzeń trzeciego dnia festiwalu Colours Of Ostrava 2023.
vypsana fiXa (Czechy)
Haze’evot (Izrael)
Ben Cristovao (Czechy)
Coubey (Czechy)
The Clockworks (Irlandia)
Tomáš Kočko & Orchestr (Czechy)
Ohelen (Korea Południowa)
Tom Grennan (Wielka Brytania)
Viah (Czechy)
Nessi Gomes (Wielka Brytania / Guernsey)
Lenka Dusilova Band (Czechy)
Little Quirks (Australia)
Gilberto Gil & Family (Brazylia)
impresje
Tekst i zdjęcia: Ada i Sobiesław Pawlikowscy
Strona internetowa festiwalu: www.colours.pl